Mam wrażenie że Carrey dobrym aktorem nie jest! Mimo to bardzo go lubię i uważam, że w rolach które mu leżą wypada autentycznie. Swego czasu na Venturze albo Kłamcy tarzałem się po podłodze jak Tarzan. Myślę, że należy mu się też szacunek za to, że nie poprzestaje na błazenadzie ale stale szuka ról, które sprawią, że zostanie zapamiętany nie tylko jako komik. W mojej opini bardzo dobrze wypadł jako Andy Kaufman czy też Truman. Nawet Cable Guy wydaje się wbrew pozorom filmem o nieco głębszej treści i Carey zdaje sie tam pasowac "like a glove"
Ale ma tez filmy gorsze a na samym dnie leży Majestic. Patos i pretensjonalność tego dziełka tak mnie przytłoczyły, że wyczołgiwałem się spod nich przez trzy doby. Carrey grający "na poważnie" odsłania wszytkie swoje słabości.
Podsumowując: Carerey pasuje to ambitnych filmów ale pod warunkiem że gra tam zabawnych gości a dramat przychodzi z zewnątrz nie zaś wylewa się z jego wnętrza
.
Nie wiem jak wypadł w 23 bo zapomniałem, że trzeba na ten film iść. Ale za to startowałem sobie ostatnio w maratonie i dostałem właśnie taki numer. Czy wyobrażacie sobie moje przerażenie? To chyba znak, że muszę szybko nadrobić zaległość.