NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Weeks, Brent - "Droga cienia" (wyd. 2024)

McGuire, Seanan - "Pod cukrowym niebem / W nieobecnym śnie"

Ukazały się

Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"


 Kelly, Greta - "Siódma królowa"

 Parker-Chan, Shelley - "Ten, który zatopił świat" (zintegrowana)

 Parker-Chan, Shelley - "Ten, który zatopił świat" (miękka)

 Szokalski, Kajetan - "Jemiolec"

 Patel, Vaishnavi - "Kajkeji"

 Mortka, Marcin - "Szary płaszcz"

 Maggs, Sam - "Jedi. Wojenne blizny"

Linki

Marillier, Juliet - "Syn cieni"
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Cykl: Siedmiorzecze
Tytuł oryginału: Son of the Shadows
Data wydania: Lipiec 2021
Oprawa: miękka
Format: 14.5x20.5 cm
Rok wydania oryginału: 2001
Tom cyklu: 2



Marillier, Juliet - "Syn cieni"

Rozdział pierwszy

Moja matka znała wszystkie historie, jakie kiedykolwiek opowiedziano przy paleniskach Erin, i jeszcze trochę. Ludzie stawali w ciszy wokół kominka, by wysłuchać jej gawędy po długim dniu pracy, i zachwycali się jaskrawymi gobelinami, które splatała za pomocą słów. Opowiadała o rozlicznych przygodach bohatera Cú Chulainna, a także o Fionnie mac Cumhaillu, wielkim, a przy tym niebywale sprytnym wojowniku. W niektórych domostwach takie historie były zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn. Ale nie w naszym, gdyż matka rzucała słowami czar obejmujący wszystkich. Snuła opowieści, które rozbawiały domowników do łez, oraz takie, przy których cichli potężni mężowie. Istniała tylko jedna historia, której nigdy nie opowiadała – jej własna. Moja matka była dziewczyną, która wyzwoliła swych braci spod klątwy czarownicy, choć niemalże przypłaciła to życiem. Dziewczyną, której sześciu braci spędziło trzy długie lata pod postacią dzikich zwierząt i zdołało wrócić jedynie dzięki temu, iż cierpiała w milczeniu. Nie było potrzeby opowiadania i powtarzania tej historii, gdyż zdążyła się ona na dobre zakorzenić w umysłach ludzi. Poza tym w każdej wiosce znalazłby się człek lub dwóch, którzy przelotnie ujrzeli jednego z braci po ich powrocie, tego z połyskliwym łabędzim skrzydłem w miejscu lewej ręki. Nawet bez tego dowodu wszyscy wiedzieli, że historia była prawdziwa. Ludzie obserwowali moją matkę, gdy ich mijała, drobną postać z koszykiem maści i mikstur, po czym skłaniali głowy z głębokim szacunkiem w oczach.
Gdybym poprosiła ojca o jakąś opowieść, roześmiałby się, wzruszył ramionami i odrzekł, że słowa nie przychodzą mu łatwo, a poza tym zna tylko jedną historię, może dwie, i obiema się już z nami podzielił. Potem zerknąłby na matkę, a ona na niego, w ten ich szczególny sposób, który był jak mówienie bez słów, aż wreszcie ojciec skierowałby moją uwagę na coś innego. Nauczył mnie rzeźbić małym nożykiem, sadzić drzewa i walczyć. Mój wuj uważał to za dość ekscentryczne. Tego rodzaju zajęcia były jak najbardziej odpowiednie dla mojego brata Seana, ale niby kiedy Niamh i ja miałybyśmy potrzebować umiejętności w posługiwaniu się pięściami i stopami, kijem albo niewielkim sztyletem? Po cóż marnować czas w ten sposób, skoro istniało tak wiele innych rzeczy, których mogłybyśmy się uczyć?
– Żadna z moich córek nie wyjdzie poza obręb tych lasów bez ochrony – oznajmił kiedyś ojciec wujowi Liamowi. – Mężczyznom nie można ufać. Nie zrobię z mych dziewcząt wojowniczek, ale przynajmniej dam im środki, by potrafiły się bronić. Dziwi mnie, że musisz pytać o powód. Czyżbyś miał tak krótką pamięć?
Nie spytałam go, co miał na myśli. Wszyscy prędko odkryliśmy, że w takich chwilach niemądrze było wchodzić między ojca a Liama.
Uczyłam się szybko. Chodziłam z matką po wsiach, dowiadując się, jak zszywać rany, usztywniać złamane kończyny, leczyć krup i pokrzywkę. Dzięki obserwowaniu ojca zrozumiałam, jak stworzyć sowę, jelenia i jeża z kawałka porządnego dębu. Ćwiczyłam się w sekretach walki z Seanem, gdy dał się do tego namówić pochlebstwami, i opanowałam szeroki repertuar sztuczek, które działały nawet na większego i silniejszego przeciwnika. Często zdawało mi się, że wszyscy w Siedmiorzeczu byli postawniejsi ode mnie. Ojciec zrobił dla mnie laskę, która była idealnych rozmiarów, i podarował mi na własność swój mały sztylet. Sean dość mocno się wtedy zaperzył na dzień lub dwa, ale nigdy nie chował urazy zbyt długo. Poza tym był chłopcem i miał własną broń. Za to nigdy nie dało się poznać, co myśli moja siostra Niamh.
– Pamiętaj, kruszyno – przykazał mi poważnie ojciec – ten sztylet może zabić. Mam nadzieję, że nigdy nie będziesz musiała go użyć w takim celu, ale jeśli tak się stanie, tnij czysto i odważnie. Tu, w Siedmiorzeczu, nie widziałaś wiele zła i liczę na to, że nigdy nie zostaniesz zmuszona do dźgnięcia człowieka w swojej obronie. Lecz pewnego dnia możesz potrzebować broni, więc musisz pilnować, by sztylet był ostry i lśniący, i ćwiczyć swe umiejętności, byś była gotowa, jeśli nadejdzie taki czas.
Wydawało mi się, że cień padł na jego twarz, a spojrzenie stało się nieobecne, tak jak mu się to czasem zdarzało. W milczeniu skinęłam głową i wsunęłam małą, śmiercionośną broń do pochwy.
Takich rzeczy nauczyłam się od ojca, zwanego przez ludzi Iubdanem, mimo że tak naprawdę nosił inne imię. Jeśli ktoś zna dawne historie, pojmuje żart, który mój ojciec zaakceptował z humorem. Iubdan z opowieści był bowiem karzełkiem, który rozpętał wojnę po tym, jak wpadł do miski owsianki, choć koniec końców powetował sobie swoje krzywdy. Mój ojciec był bardzo wysoki i potężnie zbudowany, a włosy miał koloru jesiennych liści w popołudniowym słońcu. Pochodził z Brytanii, choć ludziom wyleciało to z pamięci. Gdy otrzymał swe nowe imię, stał się częścią Siedmiorzecza, a ci, którzy nie używali owego przydomka, zwali go Wielkim.
Ja sama pragnęłabym być nieco wyższa, ale byłam drobną, chudą i ciemnowłosą dziewczyną z rodzaju tych, na które mężczyzna nie spojrzałby drugi raz. Nie dbałam o to. Miałam dość zajęć, by nie wybiegać myślami tak daleko w przyszłość. To za Niamh mężczyźni wodzili wzrokiem, gdyż była wysoka i miała szerokie ramiona po naszym ojcu, jaskrawe włosy spadały kaskadą na jej plecy, a ciało okrągliło się hojnie we wszystkich właściwych miejscach. Nieświadomie stąpała w sposób, który przyciągał męskie spojrzenia.
– Z tą będą kłopoty – mruczała nad garnkami i patelniami Janis, nasza kucharka.
Sama Niamh zawsze znajdowała w sobie wady.
– Nie dość, że jestem w połowie Brytką – rzekła raz ze złością – to czy muszę jeszcze wyglądać jak jedna z nich? Widzisz to? – Pociągnęła za swój gruby warkocz, a rudozłote kosmyki rozsypały się w lśniącą kurtynę. – Kto poznałby we mnie córkę Siedmiorzecza? Z taką czupryną mogłabym być Saksonką! Dlaczego nie mogłam się okazać drobniutka i wdzięczna jak matka?
Obserwowałam ją przez parę chwil, gdy zaczęła z zaciętością rozczesywać włosy szczotką niczym mieczem. Jak na kogoś równie niezadowolonego ze swego wyglądu, spędzała sporo czasu na wypróbowywaniu nowych fryzur, przebieraniu się w coraz to inne suknie i zmienianiu wstążek.
– Wstydzisz się, że jesteś córką Bryta? – zapytałam.
Spiorunowała mnie wzrokiem.
– Cała ty, Liadan. Zawsze mówisz prosto z mostu, czyż nie? Tobie się poszczęściło, jesteś jak mała kopia matki, jej tycia pomocnica. Nic dziwnego, że ojciec cię uwielbia. Tobie wszystko przychodzi łatwo.
Pozwoliłam, by jej słowa po mnie spłynęły. Czasami taka była, jak gdyby miała w sobie zbyt wiele uczuć, które musiały gdzieś znaleźć ujście. Same słowa nic nie znaczyły. Czekałam.
Niamh machała szczotką, jakby to było narzędzie do wymierzania kary.
– Sean też – rzekła, spoglądając gniewnie na swoje odbicie w lustrze z wypolerowanego brązu. – Słyszałaś, jak nazwał go ojciec? Powiedział, że jest synem, którego Liam nigdy się nie dorobił. Co o tym sądzisz? Sean tu pasuje; wie dokładnie, dokąd zmierza. Dziedzic Siedmiorzecza, ukochany syn nie jednego, a dwóch ojców, nawet z wyglądu. Podejmie wszystkie właściwe kroki: poślubi Aisling, co każdego uszczęśliwi, zostanie przywódcą, może nawet tym, który odbije dla nas wyspy. Jego dzieci pójdą w jego ślady, a po nich ich dzieci, i tak dalej. Na Brigid, to takie nużące! Takie przewidywalne.
– Nie możesz mieć obu tych rzeczy naraz – odparłam. – Albo chcesz tu pasować, albo nie. Poza tym jesteśmy córkami Siedmiorzecza bez względu na to, czy ci się to podoba, czy nie. Jestem przekonana, że Eamonn z chęcią cię poślubi, gdy przyjdzie na to czas, i nie będzie zważał na twoje złote włosy. Nie słyszałam od niego słowa skargi.
– Eamonn? Ha! – Niamh przeszła na środek pokoju, gdzie snop światła padał złociście na dębowe deski podłogi. W tym miejscu zaczęła obracać się z wolna, aż jej biała suknia i wspaniałe, błyszczące kędziory zawirowały wokół niej niczym chmura. – Nie pragniesz, by zdarzyło się coś wyjątkowego, coś tak ekscytującego i nowego, że porwie cię niczym wielka fala? Coś, co rozogni i rozpali twe życie tak, że zobaczy to cały świat? Coś, co dotknie cię radością lub zgrozą, zepchnie cię z twej bezpiecznej ścieżynki na wielką, dziką drogę, której końca nikt nie zna? Nigdy nie marzysz o czymś podobnym, Liadan? – Wirowała i wirowała, obejmując się ramionami, jakby był to jedyny sposób, w jaki mogła okiełznać swe uczucia.
Siedziałam na brzegu łóżka, obserwując ją w ciszy. Po pewnym czasie odpowiedziałam.
– Powinnaś być ostrożna. Takie słowa mogą skusić czarowny lud do zamieszania w twoim życiu. Podobne rzeczy się zdarzają. Znasz historię matki. Podarowano jej taką szansę, a ona ją przyjęła. I tylko odwadze swojej i ojca zawdzięcza to, że nie zginęła. By przeżyć ich intrygi, trzeba być wyjątkowo silnym. Dla niej i Iubdana zakończenie okazało się szczęśliwe, ale w tej historii znaleźli się również przegrani. Co z sześcioma braćmi matki? Zostało ich dwóch, może trzech. To, co się stało, zniszczyło ich wszystkich. A byli też inni, których spotkała śmierć. Lepiej byś uczyniła, ciesząc się swoim życiem dzień po dniu. Ja czuję dość ekscytacji, gdy pomagam przyjść na świat nowemu jagnięciu albo gdy widzę, jak młode dęby rosną silne w wiosennych deszczach. Gdy posyłam strzałę prosto w cel albo leczę dziecko z krupu. Po co prosić o więcej, gdy to, co mamy, jest tak dobre?
Niamh opuściła ramiona i przeczesała dłonią włosy, natychmiast niwecząc swą wcześniejszą pracę ze szczotką. Westchnęła.
– Czasami gadasz tak w stylu ojca, że aż mnie mdli – powiedziała, ale jej głos zabrzmiał dość czule.
Dobrze znałam swoją siostrę. Nie pozwalałam jej często psuć mi nastroju.
– Nigdy nie rozumiałam, jak on mógł to zrobić – mówiła dalej Niamh. – Porzucić wszystko, ot tak: swoje ziemie, władzę, pozycję i rodzinę. Tak po prostu wszystko oddać. Nigdy nie zostanie panem Siedmiorzecza, to rola Liama. Jego syn bez wątpienia odziedziczy majątek, ale Iubdan zawsze będzie tylko „Wielkim”, cicho zajmującym się swoimi drzewami i doglądającym stad, pozwalającym na to, by świat pędził dalej, omijając go. Jak prawdziwy mężczyzna mógł wybrać taki rodzaj życia? Nigdy nawet nie wrócił do Harrowfield.
Uśmiechnęłam się do siebie. Czyżby była ślepa, skoro nie dostrzegała tego, co było między Sorchą i Iubdanem? Jak mogła mieszkać tu dzień po dniu i widzieć, jak na siebie patrzą, a mimo to nie rozumieć, dlaczego ojciec postąpił w taki sposób? Poza tym bez jego zdolnego gospodarowania Siedmiorzecze byłoby jedynie dobrze strzeżoną warownią. Pod jego przewodnictwem nasze ziemie kwitły. Wszyscy wiedzieli, że hodujemy najlepsze bydło i uprawiamy najwyższej jakości jęczmień w całym Ulsterze. To praca mojego ojca pozwoliła wujowi Liamowi tworzyć sojusze i przeprowadzać kampanie. Nie sądziłam, by był sens tłumaczyć to mojej siostrze. Jeśli do tej pory tego nie pojęła, nigdy tego nie zrobi.
– On ją kocha – powiedziałam. – To takie proste. A jednak jest w tym coś więcej. Matka o tym nie mówi, ale magiczne istoty maczały palce w tej sprawie od samego początku. I uczynią to ponownie.
W końcu przyciągnęłam uwagę Niamh. Zwęziła swe piękne, błękitne oczy, odwracając się twarzą w moją stronę.
– Teraz brzmisz jak ona – rzuciła oskarżająco. – Jakbyś zaraz miała mi opowiedzieć historię ku przestrodze.
– Nie zrobię tego – odparłam. – Nie jesteś w odpowiednim nastroju. Chciałam tylko powiedzieć, że jesteśmy inni: ty, ja i Sean. Za sprawą czarownego ludu nasi rodzice spotkali się i pobrali. Nasza trójka przyszła na świat z powodu towarzyszących temu wydarzeń. Być może następna część opowieści należy do nas.
Niamh zadrżała, siadając koło mnie i wygładzając spódnicena kolanach.
– Ponieważ nie jesteśmy ani z Brytanii, ani z Erin, lecz jednocześnie z obu – rzekła powoli. – Myślisz, że jedno z nas jest dzieckiem z przepowiedni? Tym, które zwróci naszym ludziom wyspy?
– Słyszałam takie opinie. – Zdarzało się to w sumie bardzo często, teraz gdy Sean był już prawie mężczyzną i wyrastał na równie dobrego wojownika i przywódcę jak wuj Liam. Poza tym lud był gotów do działania. Zatarg o wyspy przycichł na długo przed czasami matki, gdyż minęło już wiele lat, odkąd Brytowie zawładnęli najsekretniejszym miejscem Irlandczyków, ale gorycz ludności ostatnio gwałtownie przybrała na sile, bo nie tak dawno znaleźliśmy się wyjątkowo blisko odbicia należnej nam własności. Gdy Sean i ja byliśmy jeszcze niespełna sześcioletnimi dziećmi, wuj Liam wraz z dwoma braćmi, wspomagany przez Seamusa Rudobrodego, poprowadził swe oddziały naprzód w śmiałej kampanii i wdarł się w samo serce spornego terytorium. Było blisko, boleśnie blisko. Postawili stopę na Małej Wyspie i rozbili tam w tajemnicy obóz. Obserwowali, jak olbrzymie ptaki szybują i kołują nad Igłą, surowym wierzchołkiem smaganym przez lodowate wiatry i bryzgające wody oceanu. Rzucili się do zażartego ataku z morza na brytoński obóz na Wielkiej Wyspie, lecz ostatecznie zostali odparci. W tej bitwie zginęło dwóch z braci mojej matki. Cormack został powalony ciosem miecza prosto w serce i umarł w ramionach Liama. Diarmid zaś, szukając pomsty za utratę brata, walczył jak opętany i w końcu został pojmany przez wroga. Ludzie Liama odnaleźli później jego zwłoki dryfujące na płyciźnie, gdy zwodowali swą małą flotę i uciekali, pokonani przewagą liczebną, wyczerpani i zrozpaczeni. Utonął, ale dopiero po tym, jak Brytowie się z nim zabawili. Matce nie pozwolono zobaczyć jego ciała, gdy przywieziono je do domu.
Ci Brytowie byli ludźmi mojego ojca. Iubdan nie brał jednak udziału w tej wojnie. Przysiągł raz, że nie dobędzie broni przeciwko własnym rodakom, a był osobą, która dotrzymuje słowa. Z Seanem sprawy miały się inaczej. Wuj Liam nigdy się nie ożenił, a matka powiedziała, że nigdy tego nie zrobi. Była kiedyś dziewczyna, którą kochał, lecz w tamtym czasie razem w braćmi padł ofiarą zaklęcia. Trzy lata to długi okres, gdy ma się zaledwie szesnaście lat. Kiedy w końcu wrócił do ludzkiej postaci, jego ukochana zdążyła już wyjść za mąż i urodzić syna. Zastosowała się do życzenia ojca, wierząc, że Liam zginął, a zatem nie mógł pojąć jej za żonę. W dodatku wuj nie potrzebował własnego syna, gdyż kochał swego siostrzeńca tak zawzięcie, jak każdy ojciec kocha swe dziecko, i wychował go nieświadomie na swój własny wzór. Sean i ja przyszliśmy na świat razem, on zaledwie chwilę wcześniej, lecz w wieku szesnastu lat przewyższał mnie o ponad głowę. Był już prawie mężczyzną, miał barczyste ramiona i szczupłe, żylaste ciało. Liam dopilnował, by stał się mistrzem w sztuce wojennej. Sean uczył się również planować kampanie, wydawać sprawiedliwe wyroki, rozumieć tok myślenia zarówno sprzymierzeńców, jak i wrogów. Wuj wypowiadał się czasem na temat młodzieńczej niecierpliwości siostrzeńca, ale Sean wyrastał na przywódcę. Nikt w to nie wątpił.
Nasz ojciec zaś uśmiechał się i pozwalał im działać dalej wedle uznania. Pojmował ciężar spuścizny, jaką pewnego dnia Sean miał wziąć na swoje barki. Nie zrzekł się jednak swego syna. Bywały chwile, gdy we dwójkę obchodzili lub objeżdżali pola, obory i stodoły gospodarstwa domowego, a Iubdan uczył potomka, w jaki sposób dbać o swoich ludzi i ziemie tak umiejętnie, jak i ich bronić. Rozmawiali długo i często oraz szanowali siebie nawzajem. Tylko ja przyłapywałam czasem matkę, jak zerka na Niamh, Seana czy mnie, i wiedziałam, co ją trapi. Wcześniej czy później czarowny lud uzna, że nadszedł czas: czas, by znów wtrącić się w nasze życie, ująć do połowy ukończony gobelin i wpleść weń jeszcze kilka pokrętnych wzorów. Które z nas wybiorą? Czy jedno z nas było dzieckiem z przepowiedni, które w końcu zaprowadzi pokój między naszym ludem a brytońskim rodem z Northwoods i odzyska wyspy z mistycznymi jaskiniami i świętymi drzewami? Ja sama uważałam, że nie. Jeśli choć trochę znało się nadnaturalne istoty, wiedziało się, że były przebiegłe i działały subtelnie. Ich gra była złożona, wybory zawsze nieoczywiste. Poza tym co z pozostałą częścią proroctwa, którą ludzie zdawali się wygodnie ignorować? Czyż nie wspominała o noszeniu znaku kruka? Nikt nie wiedział dokładnie, co te słowa miały znaczyć, ale nie wydawały się odnosić do żadnego z nas. Zresztą musiało istnieć sporo mezaliansów pomiędzy wędrującymi Brytami a kobietami z Erin. Na pewno nie byliśmy jedynymi dziećmi, w których żyłach płynęła krew obu ras. Powtarzałam sobie te słowa, a potem spoglądałam w patrzące na nas oczy matki, zielone, kapryśne, czujne, i dreszcz złych przeczuć przebiegał mi po ciele. Wyczuwałam, że nadszedł czas na kolejne zmiany.



Dodano: 2021-07-06 10:56:06
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Brzezińska, Anna - "Mgła"


 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

 Sanderson, Brandon - "Yumi i malarz koszmarów"

 Bardugo, Leigh - "Wrota piekieł"

Fragmenty

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

 Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS