Juan Peterson to ciężko chory, około trzydziestoletni mężczyzna, żyjący w Argentynie potomek skandynawskich emigrantów zmagający się z wadą serca oraz perspektywą samotnego wychowywania syna po śmierci żony Rosario. To ktoś pełen magnetyzmu, podczas podróży z kilkuletnim chłopcem regularnie przyciągający zainteresowanie osób obu płci. Ale przede wszystkim Juan to medium, osoba zdolna do postrzegania zmarłych, komunikowania się bez słów, a także sprowadzania Ciemności, niezwykłej, złowrogiej mocy, która zdaniem kierowanego przez rodzinę Rosario Bractwa kryje w sobie klucz do nieśmiertelności. Jeśli nie czysto fizycznej, to przynajmniej związanej z szansą przekazywania świadomości do kolejnych ciał. Talent, a raczej przekleństwo, zdaje się również objawiać się u Gaspara, syna Juana. Jak daleko posunie się mężczyzna, by uchronić chłopca od stania się narzędziem w ręku rodziców Rosario i ich popleczników?
Już pierwsze kilkadziesiąt stron
„Naszej części nocy”, powieści Mariany Enriquez, zapowiada książkę niezwykłą, napisaną z rozmachem i starannością. Realizm argentyńskiej pisarki jest nie tyle magiczny, co upiorny: Ciemność i jej słudzy nie cofają się przed okrutnymi morderstwami, a rzeczywistość rządów wojskowej junty płynnie dopasowuje się do fantastycznych wizji, którym bliżej obrazów Beksińskiego niż Dalego. Leżąca na półce szkatułka może kryć w sobie setki odciętych ludzkich powiek. Indiańskie kulty wydają się zupełnie rozsądne w obliczu opartej na racjonalnej do szaleństwa magicznej logice Bractwa. „Nasza część nocy” to jednak coś więcej niż krwawy horror. To kilka, a może nawet kilkanaście powieści w jednej. Kolejne, przedstawiane achronologicznie części oferują urozmaicone narracje, pisane z perspektywy Juana, Rosario i Gaspara, a także bohaterów drugoplanowych. Chwilami mamy do czynienia z książką społeczno-polityczną, mocno osadzoną tematycznie w Ameryce Łacińskiej, chwilami z reportażem, potem z obyczajową opowieścią o dojrzewaniu albo z klasycznym horrorem (odwołującym się do dziewiętnastowiecznych angielskich tradycji i wzbogacony kolonialną egzotyką). Obok Davida Bowie i migawek swingującego Londynu lat sześćdziesiątych przeczytamy sporo o futbolu i Buenos Aires w czasie mistrzostw świata z 1986 roku, tylko po to, by za chwilę wejść do opuszczonego budynku podobnego do
„Domu liści” Marka Z. Danielewskiego.
Pośród inteligentnie splecionych ze sobą wątków, obok motywów fantastycznych, na pierwszy plan wysuwają się pytania o odziedziczoną traumę i możliwości uwolnienia się od niej. Więzy krwi okazują się fundamentalne, choć pozornie możliwe do zlekceważenia. Juan zostaje w dzieciństwie w praktyce sprzedany Bractwu, później zaś bez wahania krzywdzi innych, a nawet syna, by tylko uratować go od powtórzenia jego losu. Rosario z jednej strony wybiera własną drogę, studiując antropologię i dostrzegając okrucieństwo matki, z drugiej zaś nadal uczestniczy w mrocznych rytuałach. Sam Gaspar nienawidzi i kocha ojca, od pewnego momentu nie usiłując go już w żaden sposób zrozumieć. Ciężar doświadczeń można też interpretować na poziomie całego społeczeństwa: zaginięcia więzionych przez Bractwo dzieci wpisują się w losy więźniów prześladowanych przez wojskowy reżim czy po prostu ofiary wszechobecnej przemocy. Bogaci, przybyli z Anglii arystokraci są panami życia i śmierci zwykłych Argentyńczyków. Ci ostatni mogą co najwyżej szukać ułudy ucieczki i gorzkich marzeń o zemście. Pozostają im chwile czułości i nadziei na to, że nawet w okrutnym świecie da się znaleźć coś, co łączy ojca z synem. Tytułową „Naszą część nocy”.
Ponad siedemset stron lektury upływa szybko i ciekawie, co nie znaczy, że zawsze przyjemnie. Powieść Enriquez uderza świeżością i oryginalnością; spodoba się na pewno zwłaszcza tym, którzy nie czują głębokiej potrzeby oddzielania „fantastyki” od „literatury głównego nurtu”.
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Janusz S. - 23:11 13-06-2021
Kupiłem od razu jak wyszła, ale jeszcze nie zacząłem. Recenzja potwierdza, że nie zrobiłem błędu, chociaż oczywiście trudno zgadnąć czy mi się spodoba. Oryginalność to czynnik b. pożądany a po Marlonie Jamesie i tej książce, zaczynam podejrzewać, że cała seria wydawnictwa Echa może być ciekawą inwestycją czytelniczą na przyszłość.
Shadowmage - 10:11 14-06-2021
Za mną jakaś 1/3 - na pewno nie jest tak pokręcona jak MJ :) Jest nieźle, acz kilku rzeczy poruszonych w recenzji nie dostrzegam - za wcześnie.
adskal - 21:05 14-06-2021
W istocie kolejne części powieści - a pierwsza ma zdaje się niemal 300 stron - to zupełnie inne narracje, zdające się nawiązywać do odmiennych inspiracji. Jednocześnie każda jest dość klasyczna, do wspomnianego Jamesa dość daleko (tu nie trzeba w żadnym momencie walczyć, by cokolwiek fabularnie zrozumieć).
Janusz S. - 13:35 15-06-2021
Chyba nikt nie oczekiwał podobieństw do książki MJ. Ta seria na razie liczy trzy pozycje, z czego dwie w niesztampowy sposób i w różnym stopniu odwołują się do fantastyki. Może kolejne publikacje Ech też będą warte uwagi.
toto - 17:10 15-06-2021
Mnie "Kształt ruin" skusił nadzieją, że będzie to coś w duchu "Wahadła Foucaulta".
Janusz S. - 18:12 15-06-2021
toto pisze:Mnie "Kształt ruin" skusił nadzieją, że będzie to coś w duchu "Wahadła Foucaulta".
I sprawdziłeś już zasadność swoich oczekiwań? Bo właśnie się łamię, czy wyjść z fantastycznego grajdołka i kupić do kompletu.
toto - 18:55 15-06-2021
Nie, to był zakup całkowicie impulsywny. Nie wiem, kiedy zacznę czytać.
asymon - 11:18 16-06-2021
Jest promocja na ebooki wydawnictwa Echa w nexto.pl, przy okazji odchodzi problem "czy papier ma wystarczającą gramaturę?"
toto - 12:22 16-06-2021
Ech, pospieszyłem się, bo nie spodziewałem się promocji.
Zacząłem "Kształt ruin". Na razie bardziej "Temat na pierwszą stronę" niż "Wahadło Foucaulta", jeśli miałbym porównywać do Eco. Więcej trudno napisać po ok. 15% książki.
Janusz S. - 15:51 16-06-2021
toto pisze:Ech, pospieszyłem się, bo nie spodziewałem się promocji.
Zacząłem "Kształt ruin". Na razie bardziej "Temat na pierwszą stronę" niż "Wahadło Foucaulta", jeśli miałbym porównywać do Eco. Więcej trudno napisać po ok. 15% książki.
Chętnie zaczekam na opinię po zakończeniu. Porównania do Eco mnie osobiście raczej nie pomogą, bo
czytałem tylko dwie (chyba żeby trzy) jego książki i akurat "Temat..." nic mi nie mówi.
Ambrose - 18:05 16-06-2021
Janusz S. pisze:Chętnie zaczekam na opinię po zakończeniu. Porównania do Eco mnie osobiście raczej nie pomogą, bo
czytałem tylko dwie (chyba żeby trzy) jego książki i akurat "Temat..." nic mi nie mówi.
Akurat "Temat na pierwszą" stronę to jedna z krótszych powieści Umberto Eco (polskie wydanie liczy raptem 160 stron), a przy tym bardzo, bardzo ciekawa. Dlatego polecam z czystym sumieniem.
toto - 18:38 16-06-2021
Tak, sam bardzo lubię "Temat na pierwszą stronę" i również polecam przeczytanie. Użyłem obu tytulów w porównaniu do "Kształtu ruin" ponieważ w obu powieściach teorie spiskowe są istotne. U Vasqueza osią, wokół której kręci się fabuła również są teorie spiskowe - zabójstwo Joerge Gaitana (kolumbijski politych zamordowany w 1948 roku) łączone przez min. jednego bohatera z zabójstwem Kennedy'ego. Od samego początku czuć, że te teorie pełnią raczej funkcję zbliżone do tego, co jest u Eco i spodziewam się jakiejś formy dekonstrukcji wraz ze zbliżaniem się do końca.
Mnie do zakupu zachęciły pierwszy akapit notki wydawniczej, stwierdziłem, że muszę to mieć, bo właśnie od razu w głowie zaświeciły się lampki "to może być coś w klimacie Tematu na pierwszą stronę, a kto wie, może nawet Wahadła Foucaulta", więc trzeba dać szansę. Nie próbowałem dowiedzieć się więcej o tej książce, żeby więcej intepretacji sobie nie narzucać. Na ten moment klimat oceniam na bliższy "Tematowi...", ale to nie jest zarzut ani oskarżenie o wtórność. Jeśli ktoś się obawia, że będzie czytał wykwity wariata, to, o ile mogę stwierdzić, nie wygląda to na taki przypadek.
Ambrose - 20:57 16-06-2021
toto pisze: (...) Jeśli ktoś się obawia, że będzie czytał wykwity wariata (...).
Hehe, skoro już wspominasz o wariatach, to pozwolę sobie jeszcze dodać, że czytałem niedawno "Sekretną historię Costaguany" rzeczonego Juan Gabriela Vásqueza i tam również figura kogoś, kogo można podejrzewać o pewne nierówności pod sufitem odgrywa niepoślednią rolę, bowiem pierwszoosobowym narratorem jest człowiek uważający, że to jego historia została wykorzystana przez J. Conrada do napisania "Nostroma". Bardzo ciekawa powieść garściami nawiązująca do prozy pana Korzeniowskiego.
toto - 20:20 21-06-2021
Raport z pola walki. Zdecydowanie "Kształtowi ruin" bliżej do "Tematu na pierwszą stronę", czego nie należy postrzegać jako zarzut. To jest moja osobista klasyfikacja we względnym podobieństwie do dwóch powieści. Vasquez idzie swoją drogą i robi to dobrze. Umiejętnie wprowadza kolejny poziom spisku, osadzony dalej w przeszłości. Jest to o tyle interesujące, że osią są wydarzenia dziejące się w Kolumbii, ale jest też pewne osadzenie w kontekście światowym (a może to tylko mrugnięcie do potencjalnych czytelników z USA i Europy?). Zamówiłem "Sekretną historię Costaguany".
asymon - 12:18 22-06-2021
toto pisze:Raport z pola walki. Zdecydowanie "Kształtowi ruin" bliżej do "Tematu na pierwszą stronę", czego nie należy postrzegać jako zarzut. To jest moja osobista klasyfikacja we względnym podobieństwie do dwóch powieści. Vasquez idzie swoją drogą i robi to dobrze. Umiejętnie wprowadza kolejny poziom spisku, osadzony dalej w przeszłości. Jest to o tyle interesujące, że osią są wydarzenia dziejące się w Kolumbii, ale jest też pewne osadzenie w kontekście światowym (a może to tylko mrugnięcie do potencjalnych czytelników z USA i Europy?). Zamówiłem "Sekretną historię Costaguany".
A ja z kolei poczułem się namówiony na "Temat", pamiętam że przez jakiś czas w liceum uważałem "Wahadło" za najlepszą książkę ever.
romulus - 17:12 22-06-2021
Zacząłem czytać. Z podejściem, że nie skończę. Ale sześć procent ebooka za mną i chcę kontynuować.
Fidel-F2 - 17:46 22-06-2021
toto pisze: Zdecydowanie "Kształtowi ruin"
toto pisze: Zamówiłem "Sekretną historię Costaguany".
Mam obie na półce i kto wie ile jeszcze poczekają. Ale w planach bardzo, bardzo szybko. W tej pięciolatce pewnie.
toto - 19:03 22-06-2021
I skończyłem. Tak jak się spodziewałemm, jest na końcu pewna forma dekonstrukcji spisku. Jest tu trochę mniej elegancji niż u Eco, ale i tak polecam.
Ambrose - 19:46 22-06-2021
toto pisze: (...) Zamówiłem "Sekretną historię Costaguany".
To miłej lektury. Tylko przestrzegam, że przed tą książką warto odświeżyć (bądź przeczytać) "Nostromo", bo Juan Gabriel Vásquez odwołuje się do Conrada na niemal każdej możliwej płaszczyźnie.
toto - 20:24 22-06-2021
Dzięki za tę uwagę. "Nostromo" nie czytałem, ale już kupiłem. Na razie trafił na początek kolejki i mam nadzieję przeczytać po biografii Berii (seria Prószyńskiego o dyktatorach). A jak jesteśmy przy Conradzie - za ciekawy uważam wybór opowiadań wydany niedawno przez Czarne.
Janusz S. - 23:17 22-06-2021
toto pisze:I skończyłem. Tak jak się spodziewałemm, jest na końcu pewna forma dekonstrukcji spisku. Jest tu trochę mniej elegancji niż u Eco, ale i tak polecam.
Hm... no to chyba spróbuję poszerzyć horyzonty.
asymon - 16:51 23-06-2021
toto pisze:A jak jesteśmy przy Conradzie - za ciekawy uważam wybór opowiadań wydany niedawno przez Czarne.
Dołączam się do polecanek, czytam po trochu, a jednak odbiłem się od oryginalnej angielszczyzny, a tu dobre i chyba dawkuję sobie. Zdaje się, że dużo robi nowy przekład Magdaleny Heydel.