NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

Ukazały się

Parker-Chan, Shelley - "Ten, który zatopił świat" (zintegrowana)


 Parker-Chan, Shelley - "Ten, który zatopił świat" (miękka)

 Szokalski, Kajetan - "Jemiolec"

 Patel, Vaishnavi - "Kajkeji"

 Mortka, Marcin - "Szary płaszcz"

 Maggs, Sam - "Jedi. Wojenne blizny"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Kraty"

 Chambers, Becky - "Psalm dla zbudowanych w dziczy"

Linki

Dębski, Rafał - "Żelazny Kruk. Gniazdo"
Wydawnictwo: Jaguar
Cykl: Żelazny Kruk
Data wydania: Marzec 2020
ISBN: 978-83-7686-867-7
Oprawa: miękka
Format: 135x200 mm
Liczba stron: 304
Cena: 37,90 zł
Tom cyklu: 3


Dębski, Rafał - "Żelazny Kruk. Gniazdo"

1. Serum prawdy

Czekali na powrót Szalonego Maga. Kolejny raz. Bo wprawdzie jakiś czas temu wrócił i znów rozpoczął rozmowę od przechwałek oraz opowieści o własnej potędze, ale zaraz znów przepadł, kiedy wokół rozbłysło jadowicie zielone światło i rozległo się to dziwne wycie. Evah doszedł do wniosku, że jednak nie brzmi to jak głos zwierzęcia, a w każdym razie żadnego, które by znał. Nawet wilki nie wyją tak przejmująco. A poza tym dźwięk wznosił się i opadał bardzo regularnie i płynnie.
- To raczej jak bicie dzwonów na trwogę, a nie coś innego – powiedział półgłosem bardziej do siebie, niż do towarzyszy.
- O czym mówisz? – Cellara zmarszczyła brwi, sama wyrwana z zamyślenia.
- Masz słuszność. – Jakub od razu się domyślił, o co chodzi. – To właśnie coś w tym rodzaju. Alarm. Tyle że w naszym świecie oznajmiają go właśnie dzwony, świstawki straży miejskiej czy zgoła zwykłe kołatki.
Mavaren ziewnął lekko. Evah spojrzał na niego ostro, poirytowany, ale zaraz do chłopca dotarło, że książę boi się tak samo, jak wszyscy i wcale nie usiłuje grać bohatera. To ziewnięcie wywołał właśnie niepokój. Ojciec opowiadał, że przed nadchodzącą bitwą jedni stawali się niespokojni i nie mogli sobie znaleźć miejsca, za to inni zdawali się senni i nawet ziewali, chociaż tak naprawdę dręczyły ich obawy. Ludzie różnie się zachowują w takich sytuacjach.
Kellan doszedł już całkiem do siebie po zderzeniu z niewidzialną ścianą, oddzielającą ich od wyjścia. Potrząsnął głową.
- Myślicie, że z tym też się przed nami popisuje? – spytał. – Czy to naprawdę musi tak wyć i błyskać?
- Owszem – zgodził się z nim Jakub. – Gdyby sygnałem były srebrzyste dzwoneczki albo dźwięki fletu, też by wiedział, że coś tam się ważnego dzieje. Ale już ustaliliśmy, że nasz gospodarz jest skłonny do puszenia się swoimi możliwościami.
- Ech, gdyby tak zdobyć tę jego różdżkę... – rozmarzył się Evah. – Można by jemu samemu dać nauczkę i zmusić go do mówienia.
Jakub otworzył już usta, żeby odpowiedzieć, ale uprzedziła go Cellara.
- Co ty nie powiesz – prychnęła. – A wiesz chociaż, jak jej używać? Nie wydaje ci się, że prędzej byś mógł zrobić krzywdę sobie czy komuś z nas, a nie temu pyszałkowi?
Chłopiec skrzywił się. Rzeczywiście, o tym nie pomyślał.
- Ale samo pozbawienie go różdżki mogłoby nam pomóc – nie dawał za wygraną. - A on straciłby moc.
- O ile w tej jego mocy chodzi o różdżkę – odezwał się Mavaren.
- Co masz na myśli? – ożywił się Evah. Wszyscy zresztą spojrzeli na księcia z ciekawością.
Mavaren uczynił ruch dłonią, jakby coś zagarniał.
- Kiedyś spędziłem kilka nocy w karczmie, ucztując z wędrownym magikiem. Wiecie, że wino umie rozwiązywać języki... A ten w dodatku pił za moje pieniądze, dlatego poczuwał się do wdzięczności. Pokazał mi więc to i owo i zdradził nieco tajemnic swego cechu. Niewiele z tego zapamiętałem, bo... – Książę zaciął się nagle i lekko zarumienił.
- Bo sam byłeś zdrowo pijany – rzuciła niecierpliwie Cellara. – Ale zdaje się, że zapamiętałeś coś ważnego.
- Tak... – Mavaren o dziwo nie odgryzł się dziewczynie, pogrążony we wspomnieniach. – Zapamiętałem. Powiedział, że najważniejsze w każdej sztuczce to odwrócić uwagę widzów od tego, co się naprawdę dzieje. Wiecie, ludzie obserwują prawą rękę, kreślącą tajemnicze esy-floresy, a tymczasem kuglarz lewą wydobywa z zanadrza bukiet kwiatów, który pojawia się nagle, jakby wyłonił się z powietrza.
- Mnie się jednak wydaje, że ona do czegoś służy – nie zgodził się z księciem Grzywa. – Wiem, o czym mówisz, bo odwracanie uwagi też jest konieczne w... w... – teraz on się zaciął i spojrzał z obawą na Cellarę.
A ta nie miała litości.
- W złodziejskim fachu – dokończyła. – Nie musisz się za każdym razem płonić, kiedy o tym wspomnisz. Złodziej to też człowiek. Szczególnie taki, który już nie kradnie. Albo na razie nie kradnie.
Kellan zrobił taką minę, jakby nie bardzo wiedział, czy powinien odczuwać ulgę, czy jeszcze mocniej się zawstydzić.
- Tak – mruknął, zupełnie skonfundowany. Ale po chwili podjął: - Myślę, że ta różdżka do czegoś jednak służy. Po co by nią wymachiwał, gdyby mógł czarować na przykład samymi rękami?
Mavaren wzruszył ramionami i nie odpowiedział. Za to odezwał się kat.
- Obaj możecie mieć rację.
Przerwał, spojrzał pod nogi, a potem przesunął nieco miecz w uprzęży na plecach i usiadł nieśpiesznym, płynnym ruchem.
- Nie ma sensu stać – rzekł.
Evah poczuł nagle, jak bardzo zmęczone ma nogi po długiej wędrówce i także przysiadł. O dziwo, matowa, szara posadzka nie okazała się zimna, jak oczekiwał. Dotknął dłonią powierzchni. Nie była szorstka jak skała, z której zdawała się wykonana, wręcz przeciwnie, miał wrażenie, że jego palce trafiły na coś aksamitnego.
Pozostali również usiedli. Cellara, która obserwowała Evaha spod oka, także dotknęła podłogi i sapnęła, zdumiona.
- Obaj możecie mieć rację – powtórzył Jakub. – Ten pręt, który nazywacie różdżką, zapewne służy do różnych celów, w tym do robienia wrażenia i odwracania uwagi.
- Skąd wiesz? – spytała natychmiast dziewczyna.
- Nie wiem, zgaduję – odparł mistrz małodobry.
- Zawsze warto rozważyć wszelkie możliwości – stwierdził Evah. – Jak powiadają mądrzy ludzie... Nie sycz tak od razu – zwrócił się do Grzywy. – Może wcale nie powiem jakiegoś przysłowia?
- Powiesz – jęknął z rezygnacją Kellan. – To silniejsze od ciebie. Nawet w takim położeniu...
- Położenie jak położenie – odparł młodszy z chłopców. – Na razie po prostu siedzimy, więc w ogóle to raczej posiedzenie niż położenie.
- Zebrało ci się na durnowate filozofowanie – burknęła Cellara.
Kellan uśmiechnął się lekko, zadowolony, że przyjaciel zapomniał o przysłowiu. Ale zaraz westchnął, bo Evah mówił dalej:
- Jak powiadają mądrzy ludzie, od przybytku głowa nie boli, ale może rozboleć od nadmiaru myśli. Dlatego warto rozważyć różne możliwości, ale nie pozwólmy, aby myślenie o naturze tej różdżki przesłoniło nam ważniejsze sprawy.
- Przecież to ty ją chciałeś zdobyć – prychnął Kellan. – Zatem właśnie ty o niej najwięcej myślałeś.
- I nadal chcę – odparł Evah. – Tylko że Szalony Mag nie odda pręta dobrowolnie, a oddziela nas od niego niewidzialna ściana. To gorsze od krat...
Przerwał mu nagle dudniący śmiech. Mavaren zaklął pod nosem i skrzywił się z niechęcią.
- Co za bałwan – powiedział głośno. – Naprawdę cię bawi takie straszenie ludzi?
- Bawi – przyznał znajomy głos. – W końcu nazywają mnie Szalonym Magiem, a to do czegoś zobowiązuje.
- Powinni cię nazywać durnym pajacem – Cellara nie mogła się powstrzymać od zjadliwego komentarza.
- Każę ci wyrwać jęzor, smarkata wiedźmo! – zawarczał huczący głos. – Zważaj lepiej na to, co mówisz.
Ale Cellarę niełatwo było zastraszyć. Machnęła ręką i już otworzyła usta do riposty, lecz Jakub powstrzymał ją gestem.
- Takie sprzeczki nic nie wnoszą i nie dają – powiedział.
- Słusznie prawisz, dziwaku – zachichotał mag. – A zatem chcielibyście mojej różdżki... Cóż, jak słusznie zauważył nasz młody przyjaciel, nie oddam jej dobrowolnie. Jest mi potrzebna. Do różnych rzeczy.
Evah pokręcił w duchu głową. Ten przeklęty zarozumialec wszystko słyszał, a może nawet cały czas ich obserwował. Trudno będzie uknuć jakąś intrygę w tych warunkach. A z kolei bez uknucia czegokolwiek nie da się uwolnić z pułapki, ani tym bardziej zmusić gospodarza do wyjawienia potrzebnych wiadomości.
- Długo zamierzasz nas tu trzymać? – spytał chłopiec.
- Jeszcze o tym nie myślałem – odpowiedział głos. – A co, tak ci się śpieszy opuszczać ten świat? Bo chyba nie wierzysz, że was uwolnię całych i zdrowych. Na razie zakończyłem swoje eksperymenty, więc będę miał dla was więcej czasu. I nie jest to dla was pomyślna okoliczność.
Evah poczuł, że przechodzi go dreszcz. Tym razem w głosie nie było ani przekory, ani zwykłego zarozumialstwa.
- Najpierw zamierzam was nieco bliżej poznać – ciągnął mag. - Zaczniemy może od ciebie, chłopaczku. Odłóż miecz, łuk i sztylet, a także wszystko, co ma ostre krawędzie, a potem podejdź jak najbliżej pola... To znaczy tej niewidzialnej ściany, jak ją nazywacie, która dzieli salę na dwie części. A reszta niech odsunie się w drugi koniec.
*
Evah siedział na dziwacznym krześle. Zostało wykonane z jakiegoś ciemnego metalu, a było powyginane tak, że bardziej przypominało coś w rodzaju pułapki na duże zwierzę, niż rzecz przeznaczoną do siedzenia. Było to jednak niewątpliwie krzesło.
Chłopiec był mocno przypięty szerokimi klamrami do tego mebla, czy też może kolejnego czarodziejskiego urządzenia. Szalony Mag nie skrępował go sam – wystarczyło, że Evah usiadł, a klamry natychmiast zatrzasnęły mu się na kończynach i opasały pierś.
- Po co chcesz znaleźć siedzibę Żelaznego Kruka? – spytał gospodarz.
- Zadajesz mi to samo pytanie chyba piąty raz – odparł chłopiec. – Już ci mówiłem, że chcę go zgładzić. Żeby już nikt nie musiał się bać, nie spoglądał z lękiem w niebo. Chcę też pomścić zagładę mojej rodziny i w ogóle całej wioski.
- Aleś ty głupi – parsknął mag. – Zabić Żelaznego Kruka... No, to ciekawą śmierć sobie wymyśliłeś. Raczej długą i bolesną.
- To też ciągle powtarzasz – powiedział zmęczonym głosem Evah. – Może jestem głupi, ale wiem, czego chcę. Jeśli jest mi pisane zostać ofiarą potwora, trudno. Niech mnie nawet pożre albo zamieni w klejnot. A czy ty wiesz, do czego dążysz?
Mag nie odpowiedział. Pochylił się nad płaskim, chyba prostokątnym urządzeniem, które spoczywało przed nim na blacie biurka równie dziwacznego, jak wszystko dookoła. W tej skrzynce musiała być jakaś lampa, bo twarz mężczyzny zalało mdłe światło, odbiło się w dziwacznych okularach. Po każdym pytaniu spoglądał na to coś. Evah podejrzewał, że to rodzaj kryształowej kuli, jakich używają wróżbici. Bo cóż innego?
- Wygląda na to, że mówisz prawdę – mruknął gospodarz. – Różni próbowali się tu dostać, ale nie po to, żeby zgładzić Kruka czy komuś pomóc. Chyba jedynie sobie, bo chciwych durniów nie brakuje. Nikt jednak nie zaszedł tak daleko, jak wy. Dlatego chcę się przekonać, o co naprawdę wam chodzi.
- Czy zadajesz mi ciągle to samo pytanie, żeby tam odczytać, czy nie kłamię? – spytał Evah. – Raz nie wystarczy? To co z ciebie za mag?
- Wielki! – Mężczyzna zerwał się na równe nogi, ale zaraz usiadł. – Większy, niż myślisz.
- A może jesteś jakimś sługą Żelaznego Kruka? – Chłopiec miał nadzieję, że rozdrażniony gospodarz z czymś się wygada.
- Sługą? – Szalony Mag wytrzeszczył na niego oczy. – Sługą?! Jak śmiesz, szczeniaku! Dla mnie twój Żelazny Kruk to jest nic! Plewa na wietrze! Gdybym chciał, mógłbym zrobić tak i unicestwić to bydlę!
Przy tych słowach mag zacisnął pięść, jakby coś zgniatał.
- Ale nie chcę – uspokoił się i uśmiechnął krzywo. – Są na świecie o wiele większe potęgi od Kruka.
- Jeśli Kruk dla ciebie nic nie znaczy, dlaczego mi nie powiesz, gdzie go szukać? Przecież mówisz, że i tak zginę.
- Nie bądź bardziej bezczelny od tej panny, która się tu z tobą przywlokła. – Gospodarz znów spojrzał w prostokąt. – Nie jestem przeklętym drogowskazem na rozstajach. Jestem panem tych podziemi i czynię tak, jak mi się podoba.
- Wątpię – mruknął Evah.
- Co powiedziałeś?! – Mag znów się zaperzył.
Chłopiec pomyślał, że tego człowieka nadzwyczaj łatwo wytrącić z równowagi.
- Powiedziałem, że wątpię, czy możesz czynić wszystko, co ci się podoba – rozwinął myśl Evah.
- A to z jakiej przyczyny, mądralo?
Szalony Mag obszedł biurko i zbliżył się do krzesła. Pozbawiony możliwości ruchu syn Krunnaha poczuł się nieswojo, ale mężczyzna wyraźnie nie zamierzał go skrzywdzić. Przynajmniej nie w tej chwili.
- Wyjaśnij – zażądał. – To tylko szczenięca złośliwość, czy masz coś na myśli?
- Trudno mi się skupić, kiedy tak wisisz nade mną – burknął chłopiec, a mag odstąpił dwa kroki. – Tak lepiej. Otóż mam na myśli to, że człowiek bardzo rzadko może czynić wszystko, co mu się podoba. Zbyt wiele zależy od tego, co się dookoła dzieje. Teraz też nie robisz tego, co byś chciał, tylko twoją uwagę zajmuje nasze wtargnięcie, prawda? Wiele jest takich zdarzeń, które burzą człowiekowi plany.
Tak naprawdę Evah rzeczywiście wyraził wątpliwość z czystej złośliwości, a tłumaczenie wydumał na poczekaniu, żeby nie wyjść na niedowarzonego szczeniaka, ale widział, że Szalony Mag zastanawia się nad jego słowami.
- Coś w tym jest – przyznał w końcu. – Ale i tak jesteś nieźle poszkodowany na umyśle.
Z tym Evah nie zamierzał dyskutować. Ktoś, kto z własnej woli pcha się w paszczę bestii, raczej nie zasługuje na miano mędrca.
- No dobrze – zamruczał Szalony Mag. – Tę maszynę można jednak oszukać. Rzadko, bo rzadko, ale można. Spróbujemy czegoś innego.
Evah patrzył, jak gospodarz podchodzi do szafy w rogu pomieszczenia, wyjmuje z niej coś, kładzie na blacie i coś robi, odwrócony tyłem.
A potem podszedł do Evaha. W prawej dłoni trzymał podłużny, przezroczysty walec zakończony cienką, długą igłą.
- Co to jest? – zaniepokoił się chłopiec. – Chcesz mnie zabić?
- To tylko serum prawdy – odparł mag. – Nie zabija, lecz rozwiązuje język. Będzie cię po tym bolała głowa, ale ja dowiem się tego, co chcę wiedzieć.
Zdecydowanym ruchem wbił przez ubranie igłę w ramię chłopca. Evah krzyknął, ale nie z bólu, bo ten był niewielki, lecz z zaskoczenia.
- Powinno się to wpuszczać prosto w żyły – rzekł mag – ale tak też damy sobie radę. Potrwa tylko trochę dłużej i będzie nieco bardziej bolało. Podobno jesteś dzielny, chłopaczku, więc się nie rozpłaczesz.



Dodano: 2020-02-27 08:56:37
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Brzezińska, Anna - "Mgła"


 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

 Sanderson, Brandon - "Yumi i malarz koszmarów"

 Bardugo, Leigh - "Wrota piekieł"

Fragmenty

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

 Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS