Patronat
Moorcock, Michael - "Elryk z Melniboné"
Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"
Ukazały się
Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"
Kelly, Greta - "Siódma królowa"
Parker-Chan, Shelley - "Ten, który zatopił świat" (zintegrowana)
Parker-Chan, Shelley - "Ten, który zatopił świat" (miękka)
Szokalski, Kajetan - "Jemiolec"
Patel, Vaishnavi - "Kajkeji"
Mortka, Marcin - "Szary płaszcz"
Maggs, Sam - "Jedi. Wojenne blizny"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: Rebis Cykl: SagaTytuł oryginału: Bloody Rose Tłumaczenie: Robert J. Szmidt Data wydania: Lipiec 2019 Oprawa: miękka Format: 132x202 mm Liczba stron: 522 Cena: 39,90 zł Rok wydania oryginału: 2018 Tom cyklu: 2
|
„Krwawa Róża” nie jest prostą kontynuacją „Królów Wyldu”. W tym tkwi jej największa zaleta. Akcja powieści rozgrywa się kilka lat po wydarzeniach z poprzedniej części. Na scenę wkraczają głównie nowi bohaterowie; ale pojawią się też ci starzy. Przede wszystkim tytułowa Róża, która – jak pamiętają czytelnicy „Królów...”, była sprawczynią zamieszania napędzającego fabułę poprzedniej powieści. Córką, której na ratunek ruszyła drużyna ongiś sławnych najemników dogorywających w oparach dawnej chwały. Teraz sama jest legendarną wojowniczką i przywódczynią najemnej ekipy. Jej historię czytelnicy śledzą głównie z perspektywy nowej bohaterki – dziewczyny, która zostaje bardem „Krwawej Róży” i ma opiewać jej czyny, aby trwały w ludzkiej pamięci. Członkowie „Sagi” również powrócą, ale w rolach drugoplanowych choć dramatyczniej rozegranych.
Autor zapunktował u mnie już punktem wyjścia. Potem było nawet lepiej. Ponieważ Eames nie starał się powtarzać tych samych schematów fabularnych. Fakt, wciąż mamy do czynienia z drużyną, wyprawą, misją. Ale bez przesadnego nadymania się zarówno pisarza, jak i jego bohaterów. Choć może do pewnego momentu. Poza tym autor nieco zmienił rzeczywistość. Po kilku latach od wydarzeń z poprzednich części nie można udawać, że świat stoi w tym samym miejscu. Choć Eames nie ma chyba ambicji pisania epiki, to nie sposób mu tego nie odnotować po stronie plusów. Bohaterowie równie często, a może nawet częściej z potworami walczą na arenach ku uciesze gawiedzi niż w zimnych, czy wilgotnych dolinach lub górach. Mimo to tam również zapuszczają się ludzie w poszukiwaniu potworów. Jednak niekoniecznie po to, aby uchronić niebożęta we wsiach i miastach przed jakimś straszydłem, lecz po to, aby trochę tych maszkar przyciągnąć przemocą do miasta, na areny. Jest też wróg, czy przeciwnik bardziej ludzki, ciekawiej złożony i potrafiący zainteresować (znowu: w porównaniu z poprzednią powieścią).
Nicholas Eames w dalszym ciągu próbuje kpić z fantasy. Chyba zaczęło mu to wychodzić lepiej niż w „Królach Wyldu”. Lub mnie ten styl przestał tak bardzo przeszkadzać. Na pewno kpina nie jest tu celem samym w sobie. Nie razi już zbyt mocno niedorzeczna menażeria fantasy, która pleniła się bez składu i ładu (o braku humoru nie wspominając) na kartach poprzedniej części. Humor stał się inteligentniejszy lub – tak jak potworów – było go jakby mniej. Może również dlatego „Krwawa Róża” podobała mi się bardziej.
Mimo to wciąż nie podobało mi się luzackie podejście do pewnych kwestii, które w zamierzeniu miało bawić. Na szczęście autor doprawił historię dramatem, aczkolwiek chyba i do niego ma jeszcze zbyt ciężką rękę. Jest przynajmniej jedna scena (śmierci pewnej istotnej postaci), w której autor przeszarżował z podbijaniem bębenka wpływu zdarzenia na główną bohaterkę. Znowu: być może chciał w ten sposób nieco ją rozładować, czymś w rodzaju śmiechu przez łzy; ale chyba jednak nie. Od razu przypomniała mi się „Pani Jeziora” i scena, kiedy Shani ociera ukradkiem łzę. Andrzej Sapkowski potrafił takie sceny rozgrywać subtelniej i z większą dozą wiarygodnych emocji. Nicholas Eames nie ukrywa jednak, że wciąż jest aspirującym pisarzem, dlatego być może pokora i skromność jeszcze go na takie szczyty zaprowadzą. Zdecydowanie wolę takie podejście od „kozakowania” poprzez mieszanie bez składu i ładu różnych gatunkowych elementów i klisz. Całkiem możliwe, że trzecia część tej opowieści, jeśli kiedykolwiek powstanie, będzie kolejnym krokiem do przodu w literackim rozwoju tego pisarza. Czego mu szczerze życzę, ponieważ „Krwawa Róża” dała mi zdecydowanie więcej radości od „Królów Wyldu”. Ale nie radości spowodowanej przeszarżowanym poczuciem humoru autora, tylko takiej wynikającej z obcowania z dobrą rozrywką, której tenże humor jest jednym z elementów, wcale nie najważniejszym.
Autor: Roman Ochocki
Dodano: 2019-12-03 12:00:13
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Tigana - 20:04 03-12-2019
Osobiście wolę "jedynkę". Bardziej przemawiał do mnie jeden wielki pastisz fantasy niż jazda na pół gwizdka ni żartem, ni serio.
Shadowmage - 20:24 03-12-2019
+1 Pierwszy tom czymś się wyróżniał, drugi już podąża w stronę "zwykłego" fantasy z odrobiną humoru. Inna sprawa, że niekoniecznie był to zabieg, który można było powtórzyć.
nosiwoda - 11:34 04-12-2019
Tigana pisze:Osobiście wolę "jedynkę". Bardziej przemawiał do mnie jeden wielki pastisz fantasy niż jazda na pół gwizdka ni żartem, ni serio.
No więc ja już w pierwszym miałem trochę WTF ni żartem, ni serio.
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
Brzezińska, Anna - "Mgła"
Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"
Lindgren, Torgny - "Legendy"
Miles, Terry - "Rabbits"
McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"
Simmons, Dan - "Czarne Góry"
Sanderson, Brandon - "Yumi i malarz koszmarów"
Bardugo, Leigh - "Wrota piekieł"
Fragmenty
Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"
Brzezińska, Anna - "Mgła"
Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"
Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"
Sablik, Tomasz - "Próba sił"
Kagawa, Julie - "Żelazna córka"
Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"
Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"
|