Po blisko dwóch latach oczekiwania wreszcie mamy ostatni sezon „Gry o tron”. Skoro Martin nie kwapi się do zakończenia serii, to przynajmniej w ten sposób poznamy finał walki o Westeros. W subiektywnym omówieniu pierwszego odcinka ósmego sezonu nie zabrakło spoilerów (czujcie się ostrzeżeni).
Przyznam, że nie czekałem z utęsknieniem na finałowy odcinek „Gry o tron”. Owszem, lubię ten serial i nie przeszkadza mi rozmijanie się z fabułą książek George’a R.R. Martina czy też zdradzanie zakończenia przed poznaniem go z książki. Niemniej minęło sporo czasu od poprzedniego sezonu, emocje opadły, dużo się wydarzyło i w efekcie na finałowy sezon niespecjalnie wyczekiwałem. O tym, że premiera jest tuż-tuż, zorientowałem się dzień przed. W przypadku poprzednich sezonów coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Jednak gdy tylko zaczęła się czołówka, usłyszałem charakterystyczną melodię, od razu uświadomiłem sobie, że się stęskniłem i z przyjemnością powróciłem do Westeros w wersji wykreowanej przez HBO.
O tym, że w tym sezonie czeka nas wiele zmian, a serial zmierza do nieuniknionego końca, świadczy już sama rzeczona czołówka. Zamiast prezentacji miast rozrzuconych po całej krainie, mamy sporo zmian: jest Mur, Winterfell, Królewska Przystań – kluczowe miejsca z kluczowymi graczami. Zresztą nie dziwota, bo szybko okazuje się, że akcja tak naprawdę dzieje się tylko w tych miejscach (oprócz Muru – na razie armia Nocnego Króla w Westeros jest niewidocznym zagrożeniem).
|
fot. HBO |
Wydarzenia pokazane w pierwszym odcinku można sprowadzić do dwóch funkcji: przypomnienia i zaznaczenia nowych wątków i potencjalnych konfliktów. Przede wszystkim mamy więc spotkania większości kluczowych postaci – można powiedzieć, że wszystkie drogi prowadzą do Winterfell, bo oprócz Cersei, Bronna i Greyjoyów, wszystkich pozostałych mamy w stolicy Starków (lub generalnie na Północy). Spotkania mają rzecz jasna różny charakter – czasem sentymentalny, czasem radosny, kiedy indziej niemal wrogi. To oczywiście efekt dawnych starć między postaciami, przymuszonych teraz przez okoliczności do służby w jednej armii przeciwko wspólnemu wrogowi. A finałowe sceny świadczą o tym, że jeszcze parę takich starć zobaczymy.
Oczywiście spotkania między postaciami służą także zawiązywaniu wątków. W Królewskiej Przystani mają one głównie jeden cel: przygotowanie armii, która wbije Starkom i Daenerys nóż w plecy. Mniejsze znaczenie ma kuszenie Bronna (tu jednak liczę na to, że nie zachowa się jak typowy najemnik) czy uwolnienie Yary przez Theona.
Znacznie więcej dzieje się w Winterfell, gdzie oprócz osobistych niesnasek, można wymienić kilka potencjalnych konfliktów. Lordowie Północy (i Sansa) nie poprą Daenerys i mają za złe Jonowi, że zrzekł się korony. Jon dowiaduje się o ukochanej kilku przykrych rzeczy, co w połączeniu ze zdobytą wiedzą o swoim pochodzeniu (dość kiepska scena nota bene) i pierwszeństwie do tronu, może spowodować rozłam. Samotne przybycie Jaime’ego może wywołać ponowną niechęć do Lannisterów (w tym Tyriona) i dodatkowo zachwiać sojuszem. Do tego Arya coś kombinuje, Varys także zdaje się wiedzieć coś więcej, a kilka postaci jeszcze nie miało szansy pokazać, czego możemy się po nich spodziewać.
|
fot. HBO |
Mam jednak wrażenie, że całość jest dość pośpiesznie prowadzona – sceny szybko się zmieniają, brakuje także tak dobrze znanych, kąśliwych dialogów. Twórcy chyba w ekspresowym tempie chcieli przypomnieć wszystkie kluczowe wątki, wprowadzić nowe, przypomnieć postacie, które w przyszłości powinny mieć znaczenie dla fabuły. Na bardziej finezyjne rozwiązania fabularne nie starczyło czasu – tym bardziej, że odcinek trwa circa pięćdziesiąt minut, czyli niewiele – nawet biorąc pod uwagę masową eksterminację postaci w poprzednich sezonach.
Pierwsza odsłona finału serii to dla mnie miły i udany powrót do lubianego serialu i świata, aczkolwiek na pewno dało się z prezentowanych scen wycisnąć więcej. Jednakże pionki powoli zajmują swoje miejsce na planszy, więc są szanse, że w następnych odcinkach wydarzenia ruszą pełną parą, a lubiane elementy powrócą. Na razie najładniej wypadły smoki, widać że budżet na efekty specjalne w tym sezonie nie grał roli.
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Janusz S. - 12:43 16-04-2019
Ja czekałem. I nawet wytrzymałem do 3 nad ranem żeby obejrzeć premierę. Jedyną większą wadą tego odcinka było to, że był zbyt krótki, przez co zawiązywanie nowych wątków szło twórcom sprawnie, ale powierzchownie.
Shadowmage - 08:20 17-04-2019
Tak właśnie było.
Coacoochee - 17:07 17-04-2019
W przeciwieństwie do poprzednich sezonów - na ten czekałem i się nie zawiodłem. Bran doczekał się powrotu przyjaciela, a ja czekam na powrót czerwonej kapłanki! :)
nosiwoda - 09:39 19-04-2019
Wyciekło zakończenie Gry o Tron. SPOILERY.
https://www.youtube.com/watch?v=l2ppLtHbag4&feature=youtu.be
Janusz S. - 12:11 19-04-2019
A przez chwilę ci uwierzyłem