NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McDonald, Ian - "Hopelandia"

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (czarna)

Ukazały się

Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"


 Kelly, Greta - "Siódma królowa"

 Parker-Chan, Shelley - "Ten, który zatopił świat" (zintegrowana)

 Parker-Chan, Shelley - "Ten, który zatopił świat" (miękka)

 Szokalski, Kajetan - "Jemiolec"

 Patel, Vaishnavi - "Kajkeji"

 Mortka, Marcin - "Szary płaszcz"

 Maggs, Sam - "Jedi. Wojenne blizny"

Linki

Lisicki, Paweł - "Epoka Antychrysta"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: Wrzesień 2018
ISBN: 978-83-7964-362-2
Oprawa: miękka
Liczba stron: 320
Cena: 37,90 zł



Lisicki, Paweł - "Epoka Antychrysta"

„Epoka Antychrysta” to powieść napisana z bardzo ideologicznego punktu widzenia. Czy raczej z punktu widzenia katolickiego konserwatysty. Recenzowanie takiej książki, zwłaszcza jeśli się nie podobała, niezależnie od wszelkich obiektywnych zastrzeżeń, zawsze naraża na zarzut stronniczości. Odpowiedzią na takie zideologizowanie może być tylko zwyczajna uczciwość i zastrzeżenie, że autor tej recenzji nie pretenduje do niczego poza przedstawieniem swojej opinii. Zatem już na wstępie należy wspomnieć, że światopogląd recenzenta tej powieści jest daleki od światopoglądu autora powieści; wprawdzie można wyobrazić sobie światopoglądy bardziej od siebie odległe, ale i tak jest to przepaść, która – przełożona na język powieści – umieszcza w obozie szatana.

Zarys powieści nie zwiastuje katastrofy, która czeka czytelnika na jej kartach. Wszystko zaczyna się w 2217 r. Na tron papieski wstępuje właśnie nowy kardynał. Przyjmuje sobie imię Judasz. Nie robi to tak wielkiego wrażenia na wszystkich, jak należałoby przypuszczać. Większe wrażenie robi to, że nie przyjmuje imienia Franciszek (któryś tam). Misją Judasza jest doprowadzenie do finalnej reformy Kościoła Rzymskokatolickiego, w duchu postępu, tolerancji, ogólnie pojętego liberalizmu w takiej formie, w jakiej postrzegać go może radykalny katolik. Czyli jako zagrożenie, zło, zeświecczenie, tolerancja bez granic dla wszystkiego i patologiczna polityczna poprawność. Jeśli coś pominąłem – śmiało, proszę, uzupełnić.

Już w odniesieniu do imienia nowego papieża, czytelnik nie będzie miał wątpliwości, kto je zainspirował. Świeckie nazwisko nowego papieża to Bergamoto (czy Bergamot). Jest kolejnym Franciszkiem w kolejności i choć nazwie się Judasz, nie ma wątpliwości, że jest to taki ultymatywny Franciszek. W ten sposób Lisicki niemal wprost wskazuje czytelnikowi, że zepsucie Kościoła, które opisuje, ma swój początek, albo jakiś punkt zwrotny w intronizacji Jorge Mario Bergoglio, czyli Franciszka pierwszego tego imienia. Być może to najbardziej zniuansowana „nitka” w dosyć wątłej fabule tej powieści. Ponieważ dalej już jest tak prosto, wręcz prostacko, że w czytelniku nie ma prawa powstać żadna wątpliwość, kto jest kim, co reprezentuje i jaki stosunek ma do niego autor.

Niezbędne jest w tym momencie pewne zastrzeżenie. Nie mam pretensji do autora, że napisał powieść z punktu widzenia swojego światopoglądu. To nic złego, zasadniczo – dopóki jest zrobione dobrze. Paweł Lisicki pisać potrafi – kiedyś czytałem jego publicystykę, fragmenty innych jego książek. Niestety w „Epoce Antychrysta” nie sprostał zadaniu i poszedł na taką łatwiznę, że można zaryzykować stwierdzenie, że ma czytelników za idiotów, którym wszystko należy wytłumaczyć, opisać tak, aby nie mieli wątpliwości. A wszystkie potencjalne znaki zapytania postanowił stłumić odpowiednim nazewnictwem. W trakcie lektury co jakiś czas porównywałem tę powieść z niektórymi pamiętanymi przeze mnie powieściami Marcina Wolskiego (zanim ten autor popadł w religijno-partyjny stupor). Z korzyścią dla powieści Wolskiego, które były żywe i interesujące i cechowały się inteligentnymi pomysłami. Na tyle, że lektura ich była przyjemnością, niezależnie od tego w co prywatnie wierzył autor. Powieść Lisickiego przy tamtych książkach (a nawet słuchowiskach radiowych, które Wolski kiedyś pisał) to dziecinna pisanina. Choć nie ma wątpliwości, że autor jest człowiekiem dobrze obeznanym z historią i nauką Kościoła. Daje temu niejednokrotnie wyraz, choćby w przystępnych wywodach dotyczących przekazów i interpretacji np. śmierci Chrystusa. I to są fragmenty bardzo interesujące, jako podbudowa fabuły. Szkoda tylko, że na tym się ta przyjemność kończy.

Akcja jest bowiem szczątkowa, orbituje wokół kilku punktów zmierzających do oczywistego finału. Ten należy pochwalić – za oszczędność. W rozpasaniu wizyjnym, któremu Lisicki daje upust bez zahamowań, wymagało to pewnego wysiłku, aby nie dopowiedzieć wszystkiego do końca i zatrzymać się w oczekiwaniu na apokalipsę. I znowu: gdyby tylko autorowi chciało się przyłożyć i powściągnąć swoją wizję – mogła być to przyjemniejsza lektura. Niestety cała to powieść pisana jest, według mojej interpretacji, z punktu widzenia człowieka przerażonego. Z pozoru – to również nie jest zarzut. Mimo to Lisicki odmalował liberalizm jako potworność, wynaturzenie wobec praw boskich tak wielkie, że w tę absurdalną wizję nie można uwierzyć. Jest ona karykaturalnie wykręcona, pozbawiona wspomnianych hamulców kreacyjnych. Na koniec (albo jeszcze wcześniej) obraca się ona przeciwko autorowi i jego zamierzeniom.

W trakcie lektury nie mogłem pozbyć się wrażenia, że autor boi się, że jego religijna opresja, którą tak wielbi, jest oto zastępowana przez inną opresję. Dla rozrywki w trakcie lektury zastępowałem pewne fragmenty dotyczące wykreowanej rzeczywistości. To jest, pod ten potworny liberalizm podstawiałem religijny fundamentalizm, który reprezentuje, czy którego broni Lisicki. I jestem przekonany, że gdyby taką powieść chciał napisać jakiś fundamentalny liberał/ateista pozbawiony hamulców – to właśnie tak wyglądałby w niej Kościół Katolicki (poza końcowym elementem nadnaturalnym, co oczywiste). To prowadzi do banalnego wniosku, że wszystkie fundamentalizmy są naprawdę tym samym opresyjnym systemem wartości, który nie może istnieć dobrowolnie – musi zostać narzucony przemocą i być za jej pomocą egzekwowany. Niezależnie, czy chodzi o fundamentalizm katolicki, islamski czy „liberalny”, którego tak boi się Lisicki.

Naprawdę marnym elementem konstrukcyjnym fabuły jest zohydzanie ideologicznego przeciwnika. Dialog jest, co oczywiste, niemożliwy z takich pozycji i wróg ideologiczny musi być pozbawiony czci i dobrego imienia. Stąd wspomniane nazewnictwo bohaterów przewijających się przez karty powieści. Im większy przeciwnik, tym bardziej ohydne nazwisko. I takie jak Marx, czy Leninista to najłagodniejsze z nich. Do tego autor dopisuje im jakieś wynaturzające i dehumanizujące cechy, które w zamierzeniu mają czytelnika od nich odpychać. Sama moralna wyższość Lisickiemu nie wystarczy. Wróg musi być zdehumanizowany i odarty z godności. Jak na wojnie, aby łatwiej było go zniszczyć. Z kolei „swoi” są przez autora dopieszczani, aczkolwiek nie ma ich wielu (potworny liberalizm ich wszak niszczy). Najbardziej oczywiste miano spośród tych „dobrych” to Jesus Maria Resurrection. Zgadnijcie, jakie postawy i jakie cechy charakteru może prezentować u Lisickiego taka postać. Taka ordynarna dychotomia dobija.

„Epoka Antychrysta” jest powieścią dla przekonanych i chyba autor nie pretenduje (na poważnie) do tego, aby kogoś z przeciwnego „obozu” nią przekonać do czegokolwiek innego poza stwierdzeniem, że religijny fundamentalista to albo zagrożenie, albo pajac. Jest to bardzo krzywdzące dla tych wszystkich, którzy swoją wiarę, także w bardzo ścisłym przywiązaniu do jej zasad, wyznają i według niej żyją. Tak naprawdę Lisicki nie wystawia żadnego świadectwa liberalizmowi (prostacko go przedstawiając), tylko sobie i jemu podobnym, którzy myślą takimi obskuranckimi kategoriami.



Autor: Roman Ochocki
Dodano: 2018-10-19 12:05:26
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Janusz S. - 14:48 19-10-2018
Mam nadzieję, że dobrze płacą za narażanie swojego zdrowia podczas lektury takich gniotów.

romulus - 19:19 19-10-2018
Recenzent sam się zgłosił i zrobił to na własną odpowiedzialność. Cyrografu nie podpisałem, musi wystarczyć moje słowo. :)

Janusz S. - 22:29 19-10-2018
I ludzie porywają się na coś takiego z własnej woli :shock: :wink:

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Brzezińska, Anna - "Mgła"


 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

 Sanderson, Brandon - "Yumi i malarz koszmarów"

 Bardugo, Leigh - "Wrota piekieł"

Fragmenty

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

 Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS