Yrene wpatrywała się w ciemność, w samo łono Silby i mogłaby przysiąc, iż czuje, jak coś odpowiada jej wzrokiem. Jak słucha jej myśli, przez które przepływały opowieści lorda Westfalla.
Opowieści rodem ze starożytnych koszmarów. Z innego wymiaru. Demony. Czarna magia. Istoty, które przyczaiły się, by napaść na jej ojczyznę. Nawet tu, pośród kojących, ciepłych wód, Yrene czuła, jak jej krew zamienia się w lód.
Spodziewała się, że na odległych polach bitew na północy przyjdzie jej opatrywać rany od pchnięć i połamane kości. Oczekiwała, że będzie walczyć z chorobami, które szalały w obozowiskach wielkich armii, zwłaszcza podczas chłodniejszych miesięcy.
Czyżby jednak miała leczyć obrażenia zadawane przez istoty, które niszczą zarówno ciało jak i duszę? Zbrojne w pazury, kły i truciznę? Owa zła na wskroś moc, która spowiła ranę na kręgosłupie, nie była łatwym wyzwaniem jak połamane kości czy splątane nerwy. Cóż, z technicznego punktu widzenia rana nie różniła się od innych, ale owa zła magia była z nią nierozerwalnie związana. Ba, wręcz w nią wrosła.
Wciąż nie mogła się pozbyć wrażenia, że dotknęła czegoś śliskiego, przeświadczenia, że coś w ranie Westfalla poruszyło się. Przebudziło.
___________________________________
„Nie teraz – zganiła się w myślach. – Nie mogę myśleć o tym teraz, z nim tutaj. Nie mogę się tym teraz przejmować, nie mogę przypominać i jemu tego, z czym przyjdzie mu się mierzyć. Nie mogę przypominać mu tego, co właśnie być może spada na jego przyjaciół. W niczym to nie pomoże, ani jemu ani mnie.”
Siedziała więc na dywanie i czekał, aż drżenie ustąpi. Nabierała głęboko tchu i czekała, aż jej magia na powrót wypełni jej ciało, gdy tylko zdoła uspokoić umysł. Siedziała nieruchomo i słuchała, jak lord Chaol ciężko oddycha. Żadne z nich nie odezwało się ani słowem.
Nie, czekająca ją terapia nie miała nic wspólnego ze zwykłym uzdrawianiem.
Może opóźnienie powrotu miało jednak sens? Może powinna tu zostać i leczyć go, bez względu na to, jak długo miałoby to potrwać. Na polach bitew mogła wszak natrafić na innych rannych, cierpiący na to samo. Nauka walki z mrokiem sporo ją kosztowało, ale może miało to sens? Może miało przynieść korzyści? Gdyby tylko znalazła w sobie odwagę i wytrwałość… Przecież musi istnieć jakiś sposób, by zniszczyć ten mrok.
„Musisz wkroczyć do miejsca, które budzi twój lęk.”
Dodano: 2018-03-22 20:45:09