NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

Ukazały się

Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"


 Kelly, Greta - "Siódma królowa"

 Parker-Chan, Shelley - "Ten, który zatopił świat" (zintegrowana)

 Parker-Chan, Shelley - "Ten, który zatopił świat" (miękka)

 Szokalski, Kajetan - "Jemiolec"

 Patel, Vaishnavi - "Kajkeji"

 Mortka, Marcin - "Szary płaszcz"

 Maggs, Sam - "Jedi. Wojenne blizny"

Linki

Brennan, Marie - "Historia naturalna smoków"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Cykl: Pamiętnik Lady Trent
Tytuł oryginału: A Natural History of Dragons
Tłumaczenie: Dorota Żywno
Data wydania: Luty 2017
ISBN: 978-83-65676-60-3
Oprawa: miękka
Format: 140×205mm
Liczba stron: 360
Cena: 36,90 zł
Rok wydania oryginału: 2013
Tom cyklu: 1



Brennan, Marie - "Historia naturalna smoków"

Fragment 1

Miałam siedem lat, kiedy na skraju lasu na tyłach naszego ogrodu znalazłam na ławce martwego iskrzyka, którego zarządca nie zdążył jeszcze sprzątnąć. Ogromnie podniecona, pobiegłam go pokazać mamie, jednak do tego czasu iskrzyk prawie rozsypał się w popiół w moich dłoniach. Mama krzyknęła z obrzydzenia i nakazała mi iść się umyć.
Osobą, która zdradziła mi sekret konserwowania martwych iskrzyków, była nasza kucharka, wysoka i tyczkowata kobieta, która jednakże przyrządzała zdumiewające zupy i suflety, tym samym zadając kłam twierdzeniu, że chudej kucharce nie można ufać. Kiedy przyszłam do kuchni, bardzo zmartwiona stratą iskrzyka i matczyną naganą, pokazała mi swój spreparowany okaz, który trzymała na kredensie.
— Jak ci się udało go zachować? — spytałam, ocierając łzy. — Mój rozpadł się na kawałki.
— Ocet — odparła, tym samym wskazując mi ścieżkę, która zaprowadziła mnie tam, gdzie dziś jestem.
Jeśli iskrzyka znajdzie się wystarczająco szybko po jego śmierci, można go zabalsamować w occie (o czym bez wątpienia wie wielu czytelników tej książki).
Przejęta niezmiernie, pomknęłam na poszukiwania do ogrodu w sukience rozciągniętej od wepchniętego do kieszeni słoika z octem. Pierwszy iskrzyk, którego znalazłam, stracił prawe skrzydło w trakcie preparowania, lecz nim minął tydzień, miałam już nietknięty okaz o długości pięciu centymetrów.
Pokryty był łuskami koloru ciemnego szmaragdu, więc będąc dzieckiem o bujnej wyobraźni, nazwałam go Zieloniutek. Do dziś stoi na półce w moim gabinecie, rozpościerając malutkie skrzydełka.
Kolekcjonowałam wtedy nie tylko iskrzyki. Stale przynosiłam do domu inne owady i chrząszcze (w tamtych czasach iskrzyki uważano za gatunek owadów, które tylko przypominają smoki, co jak dziś wiemy, nie jest prawdą), oraz wiele innych rzeczy: ciekawe kamienie, zgubione przez ptaki pióra, skorupki ptasich jaj i różne kości. Mama dostawała szału, aż wreszcie doszłam do porozumienia ze swoją pokojówką, że ona nie piśnie słowem o moich skarbach, a ja dam jej dodatkową godzinę w tygodniu, żeby mogła usiąść i dać odpocząć nogom. Od tej pory ukrywałam swoje zbiory w pudełkach po cygarach i podobnych pojemnikach, upychając je w szafach, do których mama nie zaglądała. Bez wątpienia moje zamiłowania po części zrodziły się z faktu, iż byłam jedyną córką wśród sześciorga dzieci. Dorastając w otoczeniu chłopców, w domu położonym na uboczu wśród wiejskich pejzaży Tamshire, byłam święcie przekonana, że wszystkie dzieciaki, niezależnie od płci, zajmują się kolekcjonowaniem rupieci.

Fragment 2

Z lasu coś wyskoczyło, jednak zobaczyłam nie wilczego drakena, jedynie rozmytą smugę. Nie wiem, co powinny zrobić wtedy psy, ale nie miały szans; draken dopadł je zbyt szybko.
Gatunek ten był tak rzadki, że myśliwi zlekceważyli doniesienia o jego szybkości. Stwór skoczył jednemu z mastifów na grzbiet i krew chlusnęła szokującą fontanną. Pozostałe psy się zawahały, a opóźnienie zniweczyło nasze starannie ułożone plany. Front polowania został przerwany i musieliśmy ruszyć w pościg.
Zawsze dobrze jeździłam konno, bo w tamtych czasach nie było niczym niezwykłym, aby córka szlachcica uczyła się jazdy zarówno po męsku, jak i w damskim siodle. Nigdy jednak podczas przejażdżek na Bossy po majątku mojej rodziny nie doświadczyłam czegoś podobnego.
Jim popędził swojego konia, a mój wierzchowiec instynktownie podążył za nim, nie chcąc, jak to konie mają w zwyczaju, zostać sam. Wkrótce galopowaliśmy po skalistym zboczu z prędkością znacznie większą, niż mama uznałaby za bezpieczną. Wilczy draken był ledwo widoczny w oddali, znacznie nas wyprzedzając, i tylko szybki refleks kilku miejscowych ludzi zapobiegł jego ucieczce. Zagrodzili mu drogę ogniem i zmusili do zawrócenia na południe, a my wtedy odbiliśmy w bok, gnając na przełaj, aby wyjść mu na spotkanie.
Psy mknęły, jakby chciały pomścić śmierć swego kompana. Pościg prowadziły charty, które zmuszały wilczego drakena do lawirowania w lesie, a sygnały myśliwskich rogów koordynowały działania jeźdźców. Szybko dotarliśmy do kolejnego odcinka lasu, i wtedy zrozumiałam, dlaczego myśliwi wybrali odizolowany zagajnik, aby wyłożyć w nim przynętę. Gdyby draken uciekł w gąszcz, znalezienie go i złapanie byłoby znacznie trudniejszym zadaniem.
Pomimo usilnych starań łowczych i psów bestia schroniła się w mateczniku. Jeden z myśliwych papy, mężczyzna o twarzy tak srogiej jak skaliste wzgórza wokół nas, splunął na ziemię. Przypomniałam sobie, że nie wiedział, że znajduje się w obecności damy.
— Teraz nie będzie już biegł tak szybko. — Zerknął w mrok, w którym zniknął draken. — Ale i tak cholernie trudno będzie nam go stamtąd wyciągnąć.
Dzięki temu po raz pierwszy od rozpoczęcia łowów zyskaliśmy okazję, żeby odetchnąć. Mężczyźni wymieniali krótkie, niezrozumiałe uwagi, z których udało mi się wyłowić tylko informację, że użyjemy teraz metod stosowanych w polowaniu na dziki. Ponieważ znałam się na tym równie słabo, co na polowaniu na wilki, niewiele mi to mówiło.
Wyprowadzono naprzód mastify, a charty odwołano, gdyż sytuacja wymagała teraz bardziej siły niż szybkości. Okolica porośnięta była starymi sosnami na tyle wysokimi, że mogliśmy często jechać pod ich konarami bez schylania głowy. Przykryty dywanem igliwia grunt był zaskakująco nagi; wyjątkiem były miejsca, gdzie zwalone drzewa stworzyły wyrwę, którą mogły zająć inne rośliny.
Wkrótce straciłam z oczu większość myśliwych, ale Jim wciąż mi towarzyszył, a reszta grupy jechała po obu naszych stronach. Co jakiś czas słyszeliśmy wśród drzew okrzyki i dźwięki rogów oznajmiające, że niczego jeszcze nie dostrzeżono.
Wtem rozległo się wściekłe ujadanie… a potem zapadła cisza.
Zatrzymaliśmy się, głównie po to, aby się zastanowić nad wyborem drogi, ponieważ przed nami znajdowały się gęste zarośla. Spojrzałam na Jima, a on na mnie.
— Powinienem zabrać panienkę do domu — rzekł tak cicho, żeby pozostali go nie usłyszeli, choć nikogo w pobliżu nie było. — Zrobiło się naprawdę niebezpiecznie.
Po raz pierwszy byłam skłonna przyznać mu rację. Jedynym celem mojej wyprawy było zobaczenie na własne oczy żywego drakena, a nie martwego trofeum, teraz jednak zrozumiałam, jak mało było to prawdopodobne. Przez cały dzień mogłam już nie zobaczyć go lepiej niż wtedy, gdy mignął mi w oczach, rozszarpując z furią jednego z naszych psów.
Kiedy się nad tym zastanawiałam, Jim nagle krzyknął i wjechał swoim koniem prosto na mnie.
Bossy stanęła dęba i kwiknęła przeraźliwie, a potem przewróciła się na bok, zrzucając mnie z siodła. Mało brakowało, a przygniotłaby mi nogę podczas upadku. Pozbawiona tchu, podniosłam się z wysiłkiem i usiadłam na suchych igłach.



Dodano: 2017-02-24 12:39:46
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Janusz S. - 15:44 24-02-2017
Pierwszy fragment, chociaż ultrakrótki, nie wiedziec czemu spodobał mi się. Drugi jest fatalny. Myśliwi, jucha, charty, pokoty i trupy??? Dziękuję za takie fantasy.

kurp - 19:53 24-02-2017
Mnie nie podoba się żaden. Nie stwierdzam obecności tego czegoś. Skutecznie wyleczyłem swoje zainteresowanie tą książką.

Shadowmage - 08:45 25-02-2017
Moim zdaniem bardzo sympatyczne, większość zdecydowanie bliżej do 1 niż 2 fragmentu :)

Janusz S. - 09:17 25-02-2017
Shadowmage pisze:Moim zdaniem bardzo sympatyczne, większość zdecydowanie bliżej do 1 niż 2 fragmentu :)

No to trochę mnie pocieszyłeś, bo po podręcznikopodobnym tytule i tym drugim kawałku zacząłem już myśleć, że może to przewodnik dla zbieraczy smoczych trofeów z podręcznikiem preparatora okazów :)

Shadowmage - 09:46 25-02-2017
Całość jest wzorowana trochę na powieściowy pamiętnik sędziwej damy, która opisuje swoją szaloną, pełną nieroztropnych kroków i impulsywnych decyzji, młodość. Oczywiście formuła wymaga, że popada w ten sposób w tarapaty, ale jednocześnie posuwa sprawę do przodu :P

Janusz S. - 11:25 25-02-2017
A wiesz na ile tomów zaplanowano ten pamiętniczek?

Shadowmage - 11:47 25-02-2017
W kwietniu na zachodzie wychodzi piąty.

Janusz S. - 14:32 25-02-2017
O matko, aż tyle? No to rzeczywiście musiała mieć bujną młodość...

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Brzezińska, Anna - "Mgła"


 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

 Sanderson, Brandon - "Yumi i malarz koszmarów"

 Bardugo, Leigh - "Wrota piekieł"

Fragmenty

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

 Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS