NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

LaValle, Victor - "Samotne kobiety"

Ukazały się

Parker-Chan, Shelley - "Ten, który zatopił świat" (zintegrowana)


 Parker-Chan, Shelley - "Ten, który zatopił świat" (miękka)

 Szokalski, Kajetan - "Jemiolec"

 Patel, Vaishnavi - "Kajkeji"

 Mortka, Marcin - "Szary płaszcz"

 Maggs, Sam - "Jedi. Wojenne blizny"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Kraty"

 Chambers, Becky - "Psalm dla zbudowanych w dziczy"

Linki

Lewis, Matthew Gregory - "Mnich"
Wydawnictwo: Vesper
Kolekcja: Klasyczne Powieści Grozy
Tytuł oryginału: Monk
Tłumaczenie: Zofia Sinko
Data wydania: Październik 2016
ISBN: 978-83-7731-246-9
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 140x205 mm
Liczba stron: 464
Cena: 39,90 zł
Drzeworyty: George Tute
Seria: Klasyczne Powieści Grozy



Lewis, Matthew Gregory - "Mnich"

Bestseller sprzed 200 lat


„Mnich” Matthew Gregory’ego Lewisa należy to tak zwanej klasyki literatury, czyli książek, które zna każda osoba o kulturalnych aspiracjach, lecz prawie żadna z nich jej nie przeczytała. Należy też do klasyki powieści gotyckiej, co znaczy, że znają ją też przedstawiciele pewnej subkultury o niezdrowym zamiłowaniu do czerni, choć i tu pewnie większość jej nie czytała. Powody tych uników – pomijając ogólny upadek czytelnictwa – są jasne: „Mnich” to powieść z 1796 roku i posiada większość cech ówczesnej literatury, które z dzisiejszego punktu widzenia działają na jego niekorzyść.

Choć nie wszystko się zmienia, a przynajmniej nie tak szybko, jak czasem nam się wydaje. Jeśli bowiem prześledzimy historię publikacji i odbioru „Mnicha”, okaże się, że skandal był doskonałą strategią marketingową już przeszło 200 lat temu. Nawet, jeśli nie było to celowe (choć kto może to zagwarantować?), powieść Lewisa odbiła się szerokim echem zgorszenia, jakie wywołała. A za zgorszeniem szło zainteresowanie, przekładające się z kolei na popularność i wyniki sprzedaży. Powody skandalu? Epatowanie erotyką, ukazywanie upadku ludzi kościoła, opisy czarów, demonów i szatańskich intryg. Ogólna demoralizacja. W zasadzie w niczym się to nie różni od dzisiejszych nagonek ultrakatolickich organizacji na sztukę współczesną.

Wróćmy jednak do samego „Mnicha”. Opowiada on historię zakonnika imieniem Ambrozjo, który już jako niemowlak trafia między zakonne mury. Porzucone dziecko dorasta wśród mnichów i z czasem zasila ich szeregi. Nie zna zbyt wiele świata, zna za to sztukę oratorską i raz w tygodniu wygłasza w Madrycie wspaniałe kazania, ściągające uwagę i uwielbienie tłumów. Z czasem Ambrozjo ulega temu entuzjazmowi i rodzi się w nim pycha, która ściąga na niego uwagę Szatana. U boku Ambrozja pojawia się Matylda, przebrana za mnicha czarodziejka, która podszeptami i czarną magią sprowadza bohatera na złą drogę. Jak na powieść z XVIII wieku przystało, sytuacja się komplikuje, pojawiają kolejne wątki, które ostatecznie łączą się ze sobą właśnie dzięki tytułowej postaci. Jednak ogólnie rzecz biorąc, „Mnich” to historia upadku zakonnika, w którego serce wdarła się odrobina pychy. Ta skaza rośnie i obraca w niwecz lata pobożności, skazując bohatera na wieczne potępienie.

Zwykle przy omawianiu tego typu historycznych dzieł przez współczesnych recenzentów pojawia się jeden komunał: że należy oceniać je z perspektywy czasów, w jakich powstały. Nie dajcie się na to nabrać. Bo dlaczego tak należy? Przecież czytamy je dziś, to jest właściwa nam perspektywa. Po co pytać, jak odczytywano „Mnicha” 220 lat temu, skoro jedyne, co dla nas się liczy (o ile nie mamy pecha być historykami literatury), to sposób, w jaki my odczytamy go dzisiaj? A dziś „Mnich” jest nieco przewidywalny, pisany przestarzałym językiem, ma nie zawsze potrzebne komplikacje fabuły i dłużyzny. Jego erotyka i blasfemia nie robią na nas już większego wrażenia, wydają się dużo łagodniejsze niż dwa wieki temu. Z drugiej strony nie można powieści odmówić klimatu, tak ważnego i skrupulatnie tworzonego w powieściach gotyckich. Kreacja bohaterów jest bardzo dobra, w przypadku głównego bohatera wręcz świetna. „Mnich” może nadal dostarczyć przyjemności czytania, choć będzie to pewnie przyjemność umiarkowana. Jednak zawsze to lepsze niż „czytanie z perspektywy XVIII-wiecznego odbiorcy”.

Podczas pisania „Mnicha” Lewis miał niespełna 20 lat. Cała praca nad powieścią miała mu zająć 10 tygodni. Myślę, że gdyby wszystkie te elementy (wraz ze wspomnianą skandaliczną treścią) powtórzyć współcześnie, mielibyśmy bestsellera mającego setki naśladowców. I wiecie co? „Mnich” takim bestsellerem właśnie był i setki (tysiące, ale to kwestia czasu) naśladowców znalazł. Różnica polega na tym, że na popularne obecnie gnioty pewnie nikt nie będzie chciał nawet spojrzeć za 200 lat, tymczasem „Mnich” wciąż jest wznawiany. Musi to o czymś świadczyć – i może warto po niego sięgnąć, by przekonać się, o czym?



Autor: Aleksander Krukowski
Dodano: 2017-02-10 08:30:01
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

kurp - 10:32 10-02-2017
Hm, to każe mi odetchnąć z ulgą, że i nasz rodzimy romantyzm nie był epoką posraną bardziej niż na Zachodzie, i dzisiejsze prowokacje i antyklerykalne narracje nie są szczególnie nowatorskie. Po prostu - czyta się "Mnicha" i nawet jak to człowieka poruszy, to zaraz przychodzi refleksja, że jednak nihil novi sub sole.

Kuriozalna jest w tym kontekście recenzja w Nowej Fantastyce, gdzie doszło do próby wciągnięcia tej powieści na sztandary i rozpoczęcia nowej krucjaty (pardon, "dyskusji") przeciwko siłom katolickiego ciemnogrodu xD

Fidel-F2 - 10:53 10-02-2017
Po co czytać recenzje w NF?

nosiwoda - 12:22 10-02-2017
kurp pisze:recenzja w Nowej Fantastyce, gdzie doszło do próby wciągnięcia tej powieści na sztandary i rozpoczęcia nowej krucjaty (pardon, "dyskusji") przeciwko siłom katolickiego ciemnogrodu xD

Taka rozsądna próba w publicystyce NF? Wiadomo, co na to mówi łyżka.

kurp - 13:46 10-02-2017
Fidel-F2 pisze:Po co czytać recenzje w NF?

Zadaję sobie to pytanie ilekroć je przeczytam :|

Jest to bodaj jedyne, oprócz Katedry, moje źródło informacji o nowych książkach i jakichś informacji te recenzje jednak dostarczają, przy czym z całą pewnością nie jest to żadna informacja o jakości książki.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Brzezińska, Anna - "Mgła"


 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

 Sanderson, Brandon - "Yumi i malarz koszmarów"

 Bardugo, Leigh - "Wrota piekieł"

Fragmenty

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

 Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS