Patronat
Hoyle, Fred - "Czarna chmura"
Kristoff, Jay - "Cesarstwo potępionych" (czarna)
Ukazały się
Greathouse, J.T. - " Struktura świata"
Seliga, Aleksandra & Kujawska, Katarzyna - "Serce kniei"
King, Stephen - "Chudszy" (2024)
Le Guin, Ursula K. - "Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone" (2024)
Lovecraft, Howard Phillips - "Listy wybrane 1906-1927"
Szostak, Wit - "Oberki do końca świata"
antologia - "Rocznik fantastyczny 2024"
Gwynne, John - "Cień bogów"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: Mag Cykl: Trylogia CiąguKolekcja: ArtefaktyTytuł oryginału: Neuromancer, Count Zero, Mona Lisa Overdrive Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa Data wydania: Kwiecień 2015 ISBN: 978-83-7480-540-7 Oprawa: twarda Format: 135x215 Liczba stron: 784 Cena: 59,00 zł Rok wydania oryginału: 1984, 1986, 1988
|
W drugim tomie serii Artefakty wydawnictwo MAG uraczyło nas reedycją całej „Trylogii Ciągu” napisanej przez Williama Gibsona. Sytuacja ta wymaga kilku wyjaśnień. W skład zbiorczego wydania wchodzą „Neuromancer”, „Graf Zero” oraz „Mona Liza Turbo”, jednak współczesny czytelnik może być nieco zwiedziony terminem "trylogia". Ciąg powstał w latach 80., kiedy rynek wydawniczy wyglądał trochę inaczej, a i pisarze bywali porządnymi ludźmi znacznie częściej. Dlatego „Trylogia Ciągu” nie jest jedną wlekącą się niepotrzebnie przez ponad 800 stron historią, którą niegdyś wydawano w trzech osobnych książkach, by więcej zarobić na czytelnikach. Nie. „Neuromancer”, „Graf Zero” i „Mona Liza Turbo” to w zasadzie trzy odrębne powieści, które śmiało można czytać osobno. To, że stanowią trylogię, bierze się z zakotwiczenia we wspólnym świecie przedstawionym oraz pewnej powtarzalności niektórych elementów i postaci (zwłaszcza w obrębie „Mona Lizy Turbo”, która rzeczywiście spaja dwa poprzednie tomy, lecz nadal może funkcjonować samodzielnie).
Z tego powodu zgłębianie zawiłości fabularnych nie ma tu większego sensu. Historie te opisuje się czasem jako neo-noir i jako takie czarne kryminały w upgreade'owanej wersji rzeczywiście funkcjonują. A to jakieś włamanie, a to kogoś porywają, ciągle jest niebezpiecznie, czasem ciężko powiedzieć, kto po czyjej jest stronie. Kobiety są przeważnie fatalne a mężczyźni piją (w wersji neo- częściej ćpają). Fabuła rozkręca się zwykle powoli, rozprężając na kilka wątków, które ostatecznie dynamicznie się zbiegają, dając piękny finał.
Świat, w którym wszystko to się rozgrywa, to stosunkowo niedaleka przyszłość (która w latach 80. musiała jednak wydawać się poważnie odleglejsza) zdominowana przez technologię. Ludzie funkcjonują na dwóch płaszczyznach: realnej codzienności i wirtualnej cyberprzestrzeni (zwanej w powieści matrycą). Ich relacje brutalizują się, związki międzyludzkie słabną - to taka teraźniejszość doprowadzona do konsekwencji, tyle że spisana jeszcze na maszynie do pisania. W zasadzie znamy wszystkie te elementy z całego szeregu filmów i książek: cyberimplanty, hackerzy, umysły podłączane do sieci, realne uśmiercanie osób przez cyberprzestrzeń, sztuczna inteligencja, bunt maszyn... No tak, nic w tym nowego, ale! znamy to tak dobrze właśnie dlatego, że większość tych rzeczy wprowadził Gibson w swoim „Neuromancerze”. I to właśnie dlatego pierwsza część trylogii, literacko wcale nie najlepsza, przyniosła mu największy rozgłos.
Spajającym całość, lecz jednocześnie stosunkowo słabym elementem trylogii jest jej język. Gibson z upodobaniem wprowadza neologizmy (tworzone według pewnego stałego wzorca), które unowocześniają - bądź udziwniają - opisywany przez niego świat. Problemem „Neuromancera”, który sprawia, że jest on faktycznie powieścią nieco słabszą od „Graf Zero” i „Mona Liza Turbo”, jest pozostawianie czytelnika z tymi neologizmami. W otwierającej trylogię powieści pojawiają się pojęcia, których nie znamy, i nie poznajemy - bo autor nie wprowadza nas we wszystkie tajniki opisywanego świata. Dopiero dwa późniejsze tomy nadrabiają zaległości, zwiększając przez to czytelność tak własną, jak i swojego poprzednika. Poza tym autor tworzy język, który ma dobrze komponować się z rzeczywistością „Ciągu”. Czy mu się to udaje - to kwestia dyskusyjna, na pewno jednak język taki traci na transparentności i utrudnia odbiór. Tylko od subiektywnej oceny czytelnika zależy, jak taki zabieg zostanie odebrany.
„Trylogia Ciągu” to klasyka założycielska cyberpunka i ważny element literatury fantastycznej. Jego obecność w serii Artefaktów jest jak najbardziej zasadna.
Autor: Aleksander Krukowski
Dodano: 2015-11-04 09:05:36
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Fidel-F2 - 09:55 04-11-2015
To nie zabieg. To nieudolność.
nosiwoda - 13:29 04-11-2015
Przepraszam, ale "w zasadzie trzy odrębne powieści, które śmiało można czytać osobno" to właśnie jest definicja trylogii. Definicji trylogii NIE odpowiada powieść w trzech tomach (dlatego Władca Pierścieni NIE jest trylogią). A Ciąg jest.
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
McDonald, Ian - "Hopelandia"
antologia - "PoznAI przyszłość"
Chambers, Becky - dylogia "Mnich i robot"
Pohl, Frederik - "Gateway. Za błękitnym horyzontem zdarzeń"
Esslemont, Ian Cameron - "Powrót Karmazynowej Gwardii"
Sanderson, Brandon - "Słoneczny mąż"
Swan, Richard - "Sprawiedliwość królów"
Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"
Fragmenty
McCammon, Robert - "Łabędzi śpiew"
Vaughn, S.K. - "Astronautka"
Howey, Hugh - "Pył"
Simmons, Dan - "Lato nocy"
McCammon, Robert - "Pan Slaughter"
Spinrad, Norman - "Żelazny sen"
Wyndham, John - "Poczwarki"
Holdstock, Robert - "Lavondyss"
|