Zwykle w połowie każdego sezonu „Gry o tron” przychodzi moment spowolnienia akcji: wątki są już zawiązane, bohaterowie znaleźli się na właściwych pozycjach, ale do wielkiego finału zostało jeszcze kilka odcinków. Przychodzi więc pora na budowanie napięcia... tylko, że tym razem go zabrakło.
Z powodu urlopu za piąty odcinek obecnego sezonu „Gry o tron” zabrałem się z dużym opóźnieniem. Nieco stęskniony powróciłem do filmowego Westeros, ale był to powrót bolesny. Wyemitowany w zeszłym tygodniu epizod jest jednym ze słabszych, jeśli w ogóle nie najsłabszym odcinkiem w historii serialu.
Fabułę tej odsłony „Gry o tron” można określić kolokwialnie mianem męczenia buły. Wydarzenia koncentrują się głównie na Północy... ale nie dzieje się tam nic ciekawego. Jeszcze jakoś daje się wybronić sceny na Murze, gdzie Jon – zgodnie z tytułem odcinka – musi zabić w sobie chłopca i zacząć postępować jak mężczyzna. Objawia się to planem sojuszu z Dzikimi, co oczywiście nie podoba się członkom Nocnej Straży. Wkroczenie w dorosłość przez Snowa wypada jednak blado, charyzmy ma tyle, co zbity pies, a dar przekonywania i siłę argumentacji ma na poziomie kandydatów na stanowisko prezydenta RP. W efekcie przez połowę odcinka wygląda, jakby miał się popłakać... Jako czasowe zapchajdziury pojawiają się dla urozmaicenia sceny z Davosem czy Stannisem (wreszcie ruszają na Boltonów... i pewnie będą tak jechać przez kilka odcinków) oraz Samem i Goździk – tutaj przynajmniej wydaje się, że twórcy zapowiadają wyprawę do Starego Miasta.
Jeszcze gorzej jest w Winterfell, gdzie najwyraźniej przygotowują grunt na operę mydlaną w klimatach BDSM z Sansą i Ramsayem w rolach głównych. Szereg scen pokazujących, w jak fatalnej sytuacji znalazła się Starkówna (jakby widzowie i tak tego nie wiedzieli), jest tak nudnych i rozciągniętych, że aż prosiło się o ich przewijanie. Gdyby chociaż jakoś lepiej rozegrali jej konfrontację z Theonem... ale nie, tu też wieje sandałem. Cóż, wygląda na to, że w rolę jej wybawiciela wcieli się jednak Brienne, ale samo rozegranie sceny z przekazaniem wiadomości pozostawia wiele do życzenia. Jedyny plus to rozmowa Boltonów – ojca i syna – która stanowi udaną paralelę z dialogiem między Stannisem i córką z czwartego odcinka.
W Meereen przynajmniej się coś dzieje, pomijając rzecz jasna kontynuację telenoweli pomiędzy Szarym Robakiem i Missandei (oraz jej późniejszym wazeliniarstwem). Dany pokazuje nieco charakteru, chociaż scena w podziemiach ze smokami jest słaba, strasznie teatralna. Scenarzyści chyba postanowi dodać jej nieco osobowości, bo plan z otwarciem aren oraz ślubem wychodzi właśnie od Matki Smoków, a nie od jej doradców, jak w książce. Niewielka zmiana, ale z jej oceną przyjdzie poczekać do momentu, kiedy jasne staną się jej konsekwencje. Jeśli będzie tak, jak u Martina, to Daenerys wyjdzie na jeszcze głupszą, niż do tej pory.
Finał tego odcinka idealnie go podsumowuje: pokazano Valyrię, by następnie całkowicie zniszczyć jej legendę. Rozpoczęło się nawet nieźle, bo od kilku ciętych wypowiedzi Tyriona, ale później było tylko gorzej. Postrach marynarzy, owiana złą sławą Valyria okazuje się malowniczymi ruinami, przez które można przepłynąć łódką rybacką. Jednocześnie połączono ją z Chroyane, w efekcie czego Joraha i Tyriona atakują Kamienni Ludzie... zdecydowanie można było to przedstawić znacznie bardziej dramatycznie. Przynajmniej wyjaśniło się, dlaczego we wcześniejszych odcinkach tyle miejsca poświęcono szarej łuszczycy... ale nie mówiono, że zaraza rozwija się tak błyskawicznie. Kilka godzin i Mormont już ma niezły placek z infekcją. W tym tempie to do następnego odcinka powinien był już w połowie przemieniony...
Twórcy serialu wypowiadali się, że zmiany w dużej części podyktowane są chęcią rozwinięcia losów niektórych postaci: m.in. tych, których Martin w pewnym momencie usuwa z pierwszego planu wydarzeń. Szkoda tylko, że zanosi się na dość kiepskie poprowadzenie ich wątków. Czyżby wpadli w tę samą pułapkę, co pisarz, i zaczęli opisywać wątki, na które nie mają pomysłu?
Autor:
Tymoteusz Wronka
Dodano: 2015-05-19 11:04:25
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
lordofthedreams - 16:28 19-05-2015
A kolejny jeszcze gorszy...
Shadowmage - 16:52 19-05-2015
O tym przekonam się pewnie dzisiaj wieczorem.
Kjarik - 17:40 19-05-2015
"Przychodzi więc pora na budowanie napięcia... tylko, że tym razem go zabrakło."
Dziwne, bo różnica potencjałów pomiędzy książkową, a serialową wersją wydarzeń jest spora *fizyczny suchar*.