Patronat
Weeks, Brent - "Droga cienia" (wyd. 2024)
McGuire, Seanan - "Upadek / Przez zielone pola"
Ukazały się
Greathouse, J.T. - " Struktura świata"
Seliga, Aleksandra & Kujawska, Katarzyna - "Serce kniei"
King, Stephen - "Chudszy" (2024)
Le Guin, Ursula K. - "Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone" (2024)
Lovecraft, Howard Phillips - "Listy wybrane 1906-1927"
Szostak, Wit - "Oberki do końca świata"
antologia - "Rocznik fantastyczny 2024"
Gwynne, John - "Cień bogów"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: Genius Creations Cykl: Chór zapomnianych głosówData wydania: Grudzień 2014 ISBN: 978-83-7995-016-4 Oprawa: miękka Format: 12.5x19.5 cm Liczba stron: 410 Cena: 39,90 zł
|
Powieść zaczyna się jak survival horror. Początek przypominał mi nieco „Prom kosmiczny 03” Grega Beara. Główny bohater budzi się z kriosnu, wokół niego umierają ludzie. Okazuje się, że na statku, którym leci, tak naprawdę już wszyscy nie żyją, poza nim i jeszcze jednym członkiem załogi. Nie wiadomo, kto lub co zabiło pozostałych. Wiadomo, że bohaterowie obudzeni zostali zbyt wcześnie. O jakieś pół wieku. Statek, którym lecą, zmierzał do planety, która miała być kolonizowana. Wezwanie pomocy odnosi efekt. Na ratunek, ze sporym długiem czasowym, rusza im inna jednostka kosmicznej floty. Pozostaje zatem czekać na jej przylot. To nie wydaje się problemem – bohaterowie znowu kładą się spać, po wyczyszczeniu statku z trupów i upewnieniu się, że nikt/nic im nie zagraża. Choć, czy mogli być tego pewni?
Przyznaję, że powieść mnie przyjemnie zaskoczyła. Nie aż tak, aby chwalić z entuzjazmem. Ale mimo wszystko czytałem ją dosyć szybko. Narracja jest bardzo sprawna, płynna. Od jednego pomysłu do drugiego. Od zwrotu akcji do kolejnego. I tak niemal do końca. Szkoda, że nie wszystko zagrało. Wspomniana powieść Beara pokazuje, że można opowiedzieć ciekawą historię rozgrywającą się na statku kosmicznym, bez uciekania się w nadmiarową feerię pomysłów i epickie rozwiązania. Początkowo także w „Chórze zapomnianych głosów” wszystko wskazywało, że fabuła będzie w gruncie rzeczy połączeniem elementów survivalowego horroru, sensacyjnej zagadki, przyprawionej – z racji kosmicznego entourage’u – szczyptą tajemnicy. Niestety, autor poszalał trochę z pomysłami. I im bardziej rozwijał fabułę, wprowadzając nowe elementy (zabawa czasem), przenosząc akcję poza statek (czy statki) i, wreszcie, wprowadzając rozwiązanie zagadki – tym bardziej powieść wydawała mi się zbytnio wydumana. W szczególności wobec tego, od czego się zaczęła. Teraz musiałbym już zacząć spoilerować, a tego wolę uniknąć. Fabuła bowiem, po wyjaśnieniu tajemnic, staje się już mało interesująca. I właśnie chęć wyjaśnienia tego, o co tak naprawdę chodziło, trzymała mnie od połowy przy powieści. Wystarczy w tym miejscu napisać, że po zakończeniu lektury zacząłem się sam siebie pytać: czemu w fabule przeciwnik zadał sobie tyle trudu, skoro dysponując takimi możliwościami, mógł sprawę załatwić znacznie szybciej, łatwiej. Po co było tyle kombinowania oddalającego bohaterów od punktu wyjścia z początku fabuły, skoro przy tych możliwościach można to było zrobić szybciej?
Oczywiście, autor tłumaczy, nie wprost, motywy postępowania przeciwników, ale to tylko odziera tajemnicę z atrakcyjności. W końcu wszystko zostaje wyłożone jak kawa na ławę i spoglądając na całą fabułę i jej tło, widać, że w powieści poza nęcącym błyskiem tajemnicy nie ma tak naprawdę już niczego ciekawego. Bohaterowie są papierowi. Ale muszę przyznać autorowi, że używa w dialogach mocnego, potoczystego języka. Zabieg ten miał zapewne pokazać siłę męskiej przyjaźni, którą autor próbował budować na zasadzie przyciągających się przeciwieństw, albo inaczej: przeciwieństw skazanych na siebie, które nawet kiedy już nie muszą razem przebywać, nie potrafią i nie chcą się rozdzielić. Przyznam szczerze, że brzmi to tak atrakcyjnie tylko w recenzji, bo już nie w powieści. Bohaterowie są mało rozróżnialni, także ci drugoplanowi. Wpadają, wygłaszają swoje kwestie, działają, wchodzą w interakcje, ale potrzebni są autorowi tylko po to, by pchać fabułę do przodu. Nie poświęcono miejsca na ich rozbudowę. To już nie musi być zarzutem. W sytuacji wyżej wspomnianego podbijania bębenka fabuły, która na końcu finiszuje jako wystrzał z kapiszona, także ci niewyróżniający się bohaterowie dołączają do wad powieści.
W zasadzie, jak wspomniałem, czytało mi się książkę nieźle. Dobre tempo, mało „przystanków”, sporo akcji. Ale zbyt przekombinowana intryga i nieciekawi bohaterowie sprawili, że jest to dla mnie powieść na jeden raz. Do przeczytania i zapomnienia.
Autor: Roman Ochocki
Dodano: 2014-12-29 18:46:38
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
ASX76 - 23:24 29-12-2014
Widzę, że Greg Bear aż za bardzo zapadł w pamięć i nie tylko... ;)
romulus - 15:29 05-01-2015
Bo to... hmmm... świetna fantastyka w starym stylu. Bez nadmiernego udziwniania. W myśl powiedzenia, że czasami mniej oznacza lepiej.
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
McDonald, Ian - "Hopelandia"
antologia - "PoznAI przyszłość"
Chambers, Becky - dylogia "Mnich i robot"
Pohl, Frederik - "Gateway. Za błękitnym horyzontem zdarzeń"
Esslemont, Ian Cameron - "Powrót Karmazynowej Gwardii"
Sanderson, Brandon - "Słoneczny mąż"
Swan, Richard - "Sprawiedliwość królów"
Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"
Fragmenty
McCammon, Robert - "Łabędzi śpiew"
Vaughn, S.K. - "Astronautka"
Howey, Hugh - "Pył"
Simmons, Dan - "Lato nocy"
McCammon, Robert - "Pan Slaughter"
Spinrad, Norman - "Żelazny sen"
Wyndham, John - "Poczwarki"
Holdstock, Robert - "Lavondyss"
|