NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Miela, Agnieszka - "Krew Wilka"

Heinlein, Robert A. - "Luna to surowa pani" (Artefakty)

Ukazały się

Ferek, Michał - "Pakt milczenia"


 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Kukiełka, Jarosław - "Kroczący wśród cieni"

 Gray, Claudia - "Leia. Księżniczka Alderaana"

Linki

Wexler, Django - "Tysiąc Imion"
Wydawnictwo: Rebis
Cykl: Kampanie cienia
Tytuł oryginału: The Thousand Names
Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki
Data wydania: Wrzesień 2014
ISBN: 978-83-7818-542-0
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 132 x 202 mm
Liczba stron: 638
Cena: 39,90 zł
Rok wydania oryginału: 2013
Tom cyklu: 1



Wexler, Django - "Tysiąc Imion"

„Tysiąc Imion” to pierwsza część całości planowanej na tomów pięć i noszącej tytuł „Kampanie Cieni”. Nazwa cyklu jest mało zachęcająca, a autor nie oszczędza wytrzymałości dojrzałego czytelnika, oferując mu w trakcie powieści sporą ilość innych Wielkich Słów, które od początku wydawały mi się niepotrzebne i psujące niezły początek. Tworzyły bowiem w fabule otoczkę napuszenia i fantastycznego wzdęcia, zazwyczaj kojarzącego się najniżej podpisanemu z jakimś nieopierzonym debiutantem. Autor nie jest może (jeszcze) doświadczonym pisarzem, ale czytając powieść nie uwierzyłbym, że jest świeżakiem na rynku, gdyby nie właśnie Wielkie Słowa, w których jak zwykle kryje się dużo obietnic – niespełnionych lub rozczarowujących. Autor jest jednak sprytny lub ma szczęście. Ponieważ pierwszy tom nawet nie próbuje tym Wielkim Słowom nadawać zbyt dużo treści. Może to tylko egzekucja odsunięta w czasie, ale poza drobną irytacją najniżej podpisanego Wielkie Słowa większych szkód nie powinny uczynić.

Wydawca uznał powieść za militarną fantasy „z gatunku zwanego muszkietową fantasy lub prochową fantasy”. Skromny recenzent jest naprawdę skromny – jeśli chodzi o wiedzę. Nie zna bowiem na tyle militarnej fantasy, aby oceniać trafność czy przynależność gatunkową. Jedynym punktem odniesienia była „Czarna Kompania” Cooka i „Malazańska Księga Poległych” Eriksona (tyle-o ile można ją zaliczać także do tego „gatunku”). Jestem jednak skłonny uznać, że militarna fantasy to dobre określenie. Fabuła powieści osadzona jest na obrzeżach cesarstwa – w jego pustynnych koloniach. Zaś samo cesarstwo (dokładna nazwa w zasadzie nikomu nie jest potrzebna do czegokolwiek) zmaga się w tychże koloniach z czymś na kształt dżihadu tubylców, wspomaganego przez pierwotną magię (dosyć złowieszczą). Do jednego z garnizonów przybywa dowódca, który rozpoczyna nową kampanię. Po jakimś czasie okazuje się, że jego celem nie jest li tylko zwykłe zhołdowanie upartych tubylców. Tytułowe Tysiąc Imion ma bowiem istotny wpływ na plany i politykę wykraczające daleko poza kolonie. Po pierwszym tomie również to brzemię nie będzie czytelnikowi za bardzo ciążyć. Jak pisałem wcześniej – te wszystkie Wielkie Słowa, których używa autor, na razie pozostają bez treści i bez większego znaczenia.

W powieści liczy się bowiem tylko jedno – akcja. Militarna akcja. W zasadzie cała powieść to nic więcej, jak opis zmagań głównych bohaterów na froncie walki z tubylcami. Od bitwy do potyczki i od potyczki do bitwy – aż po ostateczne starcie (na tym etapie). Do tego uroki obozowego życia, intrygi, skrywane tajemnice. To wszystko, czym wypełniona jest fabuła „Tysiąca Imion”. Wspomniany wcześniej nowy dowódca garnizonu nie jest jedynym głównym bohaterem. Oprócz pułkownika, czytelnik fabułę śledzi z punktu widzenia jeszcze dwóch postaci z niższych szczebli dowodzenia. Pierwszą jest kapitan, bezpośredni podkomendny nowego dowódcy. Zaś druga to starszy sierżant. Tu powinien pojawić się nieuchronnie niegroźny spoiler dotyczący tej postaci, ale postanowiłem z niego zrezygnować, aby czytelnik sam zdecydował, czy zabieg autora mu się podoba, czy wręcz przeciwnie. Moim zdaniem był to niezły pomysł, acz nieco przesadzony, bowiem starszy sierżant to nie jedyna postać z tajemnicą. Ale trzeba przyznać autorowi, że tak próbował kombinować, aby czytelnik otrzymał ciekawą perspektywę na postać i jej interakcje z otoczeniem.

Gwoli sprawiedliwości stwierdzić jednak muszę, że wspomniane trzy postaci nie są na tyle barwne i żywe, aby jakoś specjalnie przykuć uwagę czytelnika. Zdaję sobie sprawę, że „barwność”, „żywość”, „przykuwanie uwagi” to w gruncie rzeczy odlane z czystego subiektywizmu zwroty-klucze, ale dla najniżej podpisanego oczywistym było, że te postaci należą do obozu Dobrych. Tajemnice, skazy, zadry – nic nie czyni ich tak brudnymi czy „tylko” niejednoznacznymi, aby czytelnik miał jakieś wątpliwości. To dobrze napisane, ale w większości papierowe figury. Czasami rzuca się w oczy sztuczność niektórych dialogów. Przykład:

– Czy mogę zapytać dlaczego? – indagowała.
– Nie wiem, dlaczego to panią tak interesuje. (...)
– Ponieważ pan mnie intryguje, kapitanie – powiedziała w końcu. – Jest pan zagadką.

Niby nic wielkiego. Ot, zwykła rozmowa. Ale dlatego raziła sztucznością, że została napisana tylko po to, aby pokazać, że pan i pani mogą mieć się ku sobie. Nic złego. Ale wolałbym, aby to wynikało z ich czynów, gestów czy choćby przemyśleń, a nie dosłownego rzucania sobie takich „piłek”, słów, w które musimy uwierzyć po prostu na słowo, bo nic ich nie popiera. Być może to wina braku literackiego doświadczenia autora.

Jeśli chodzi o setting, pierwszy tom można uznać za łatwy. Opis zmagań na terenach pustynnych czy przypustynnych nie wymagał dużego zaangażowania w geografię wykreowanego świata. Poza tym przeciwnik był dosyć... jednorodny: pustynny dziki lud owładnięty swoim dżihadem oraz używający magii. Pewnym novum było to, że przeciwnik, czyli Cesarstwo stał na wyższym poziomie technologicznego zaawansowania. Proch, muszkiety – wszystko jak z przełomu XVIII i XIX wieku. Autor przyznaje się wprost do fascynacji kampaniami napoleońskimi i, jak wskazuje wydawca, czerpał sporo ze spisanych wspomnień szeregowych żołnierzy z tychże kampanii. W to również należy uwierzyć na słowo. Django Wexler nie stylizuje w żaden szczególny sposób myśli czy wypowiedzi bohaterów. Choć fabuła w większości przedstawiana jest z punktu widzenia żołnierzy, nie charakteryzują się oni jakąś specjalnie wyróżniającą ich cechą (choćby w porównaniu do rozmów Podpalaczy Mostów czy ogólnie żołnierzy z całej „Malazańskiej Księgi Poległych”). Nie tworzą zamkniętego środowiska, nie posługują się odrębnym, właściwym dla nich językiem. Nie wyróżniają się nawet na tyle, aby zyskać na kartach powieści jakąkolwiek podmiotowość.

Można odnieść wrażenie, że powieść mi się nie spodobała, a to nieprawda. Czytałem z umiarkowanym zainteresowaniem. Lektura nie była na tyle porywająca, abym dał się ponieść wartkiej akcji czy zatracił w skomplikowanej fabule. Stąd też był czas, aby wyłuskać w trakcie czytania istotne mankamenty. Ale „Tysiąc Imion” było na tyle interesujące, aby mieć ochotę na ciąg dalszy. Tkwi w nim spory potencjał. Jednocześnie liczę, że wraz ze zmianą sceny, na której będzie – zapewne – dochodzić do kolejnych zmagań, autor zaproponuje ciekawy opis (przede wszystkim) wykreowanego świata. Obiecując militarną fantasy, wprowadzając starcie na wyższym poziomie technologicznym niż w typowej quasi-średniowiecznej fantasy, autor złożył – przynajmniej jednemu recenzentowi – konkretną obietnicę. Bardzo będę chciał go z niej rozliczyć.


Autor: Roman Ochocki
Dodano: 2014-11-01 19:40:05
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Shadowmage - 00:43 03-11-2014
Mnie się podobało znacznie bardziej niż tobie. Trochę też przez sentyment, bo przypominało mi kilka lektur z czasów licealnych (o których teraz głośno nie wspominam), chociaż IMO mimo wszystko lepiej napisanych.
W każdym razie różnica jest taka, że mnie fabuła porwała, więc na przypadłości nie zwracałem aż takiej uwagi. To z pewnością nie jest rzecz kalibru Eriksona (z wadami i zaletami takiego rozwiązania), ale np. w porównaniu z Cookiem napisana z większą swadą (ale ja "CK" nie lubię).

kompan - 01:19 04-11-2014
Lalka Shadow czy Nad Niemnem? ;)
Mnie ksiazka rowniez sie podoba. Zadnych Wielkich Slow poki co w niej nie znalazlem, ale kazdy z nas jest inny (przyznaje, ze ten fragment recenzji nie ma zbytnio dla mnie sensu; chodzilo o nadmierny patos?). Nikt nie wspomnial o tlumaczeniu, a szkoda. Pan Zbigniew Krolicki to zawsze byla i jest gwarancja jakosci. Ksiazke czyta sie po prostu swietnie. Poniewaz jeszcze jej nie skonczylem - nie wypowiem sie na temat fabuly. Poki co jest bardzo przyjemnie. Moim skromnym zdaniem zdecydowanie warto dac szanse i bynajmniej nie zrazac sie powyzsza opinia recenzenta ;)
Ps. Czarna Kompania i tak jest najlepsza ;)

Shadowmage - 09:18 04-11-2014
"Lalka" jest fajna!
Raczej sporo lektur, w których specjalizowała się ISA (ale nie forgotteny).

romulus - 19:30 04-11-2014
Niepotrzebnie tego Cooka wziąłem do porównania. Ale ciąg skojarzeń był dla mnie zabójczy: fantasy, militaria, Cook, Erikson. Samo wpadło do głowy :) Ale niepotrzebnie skupianie się na wadach przysłoniło resztę. Bo to w gruncie rzeczy całkiem przyzwoita i fajna powieść.

foxtrout - 01:44 29-01-2015
@Shadowmage - 09:18 04-11-2014

A, to ja już wiem: warhammery ;)

Shadowmage - 07:52 29-01-2015
ISA warhammerów nie wydawała :P

foxtrout - 23:10 30-01-2015
No to John Ringo i przyjaciele ; ) Nawiasem - widzę tu potencjał ciekawej formuły konkursowej - takie zagadki od redaktorów w komentarzach ; )

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS