Tak się dziwnie złożyło, że kiedy moda na gatunki paranormal romance i urban fantasy powoli wygasa, w końcu pojawiła się rodzima autorka, której książki można śmiało postawić obok tych napisanych przez Patricię Briggs czy Kim Harrison.
Wprawdzie Aneta Jadowska, bo o niej mowa, zadebiutowała dopiero w ubiegłym roku (pomijam kilka opowiadań opublikowanych wcześniej w prasie), ale od tamtej pory zdążyła już wydać dwie powieści o toruńskiej wiedźmie Dorze Wilk. A to, jeśli wierzyć autorce, dopiero początek.
„Zwycięzca bierze wszystko” to najnowsza, trzecia część przewidzianego na sześcioksiąg
cyklu. Jest to o tyle istotne, że nieznajomość poprzednich tomów może się okazać dla „początkującego” czytelnika sporą przeszkodą. Fabuły poszczególnych powieści są bowiem ze sobą mocno związane, a perypetie bohaterów mają praprzyczyny we wcześniejszych przygodach.
Punktem wyjściowym „Zwycięzcy” jest kwestia Triumwiratu – mistycznego związku, którym wskutek boskiej interwencji została połączona Dora oraz dwójka jej przyjaciół, Miron (diabeł) i Joshua (anioł). Oczywiście taki fakt nie mógł ujść uwadze zarówno Niebios, jak i Piekła, nie mówiąc o społeczności istot magicznych. Pomysły na rozwiązanie „problemu” są dość zróżnicowane od „zobaczymy, co będzie” aż po plan eksterminacji zainteresowanych. Początkowo najlepszym wyjściem wydaje się ucieczka, ale kłopoty potrafią odnaleźć Dorę nawet na zabitej dechami prowincji.
Strzelaniny, zasadzki, akcje odbijania więźniów i pojedynki na białą broń to niewielka część atrakcji, które przygotowała dla czytelników Jadowska. Dzieje się naprawdę dużo, a bohaterzy raz po raz wystawieni są na niebezpieczeństwo. W tym miejscu jednak mały minusik – autorka uczyniła Dorę i jej kompanów par excellence nieśmiertelnymi i żadne rany nie są im straszne. W rezultacie czytelnik nawet przez moment nie boi się o los ulubieńców, co nieco studzi emocje.
Na szczęście na tle tych burzliwych wydarzeń nie znikają z pola widzenia bohaterzy. Autorka stara się pogłębić ich rys psychologiczny, dodaje wady i zalety. I tak, Miron staje się coraz bardziej zazdrosny o Dorę, a Joshua odkrywa w sobie nowe, do tej pory ukryte, talenty. Najwięcej miejsca Aneta Jadowska poświęciła wiedźmie; jej wizyta w domostwie dziadków okazuje się nie tylko sentymentalną podróżą do czasów dzieciństwa, ale również próbą pokonania demonów przeszłości. Jadowska nie zaniedbała sfery uczuciowej – erotyczne napięcie wciąż utrzymuje się między bohaterami. Tym bardziej, że niespodziewanie pojawia się kolejny, tym razem demoniczny absztyfikant Dory.
Obok znanych bohaterów nie mogło zabraknąć miejsca dla zupełnie nowych. W tej kategorii bezapelacyjnie pierwsze miejsce zajmuje Nisim, półanioł działający w branży wywiadowczej. Nie dość, że idealnie wkomponował się w klimat powieści, to dodatkowo wniósł sporą dawkę humoru. I znów malutka dygresja – Jadowska generalnie dzieli bohaterów na dwie kategorie: tych, którzy lubią Dorę, oraz tych, którzy jej szczerze nie znoszą. Nie byłoby w tym nic złego, jednak ów podział ma konsekwencje fabularne. Osobnicy niepałający sympatią do głównej heroiny okazują się najczęściej czarnymi charakterami, a w najlepszym wypadku są przedstawieni w negatywnym świetle. Trochę brakuje w tym elemencie finezji.
Brawa natomiast należą się za wykorzystanie w kreacji magicznego świata różnorodnych systemów religijnych, mitologii i legend z wielu części świata. Mamy zatem istoty z panteonu słowiańskiego, mocną reprezentację wierzeń z północy Europy, wampiry, wilkołaki, szamanów z Ameryki, a przede wszystkim zastępy Niebios i Piekła. W porównaniu z wieloma zachodnimi cyklami, taki mistyczny kolaż jest czymś świeżym, a co istotne – nie pozostawia wrażenia zrobionego na siłę. Widać za to dużą wiedzę autorki i chęć dopasowania wszystkich elementów, aby tworzyły spójny obraz. Pewne zastrzeżenia budzi jedynie sposób ukazania Piekła i Nieba. „Dół” okazuje się wcale sympatycznym miejscem do życia, a już na pewno ciekawszym od „Góry”, z kolei konflikt obu stron jest przedstawiony jako dawno zażegnany spór dwóch udzielnych państw, których przedstawiciele chętnie spotykają się na neutralnym gruncie i nie odnosi się wrażenia, aby stali po dwóch stronach barykady. Za dużo w tym znaków równości, a za mało różnicowania.
Gdyby szukać określenia, które najtrafniej oddawałoby treść i klimat książki „Zwycięzcy”, byłby to metafizyczny kryminał z domieszką romansu. Jadowska umiejętnie pomieszała wszystkie składniki i stworzyła z nich smakowity koktajl w sam raz na upalne lato. Orzeźwiający, nieco pikantny, a przede wszystkim niepozwalający oderwać się od niego aż do ostatniego zdania.