Patronat
Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)
Wells, Martha - "Protokół buntu. Strategia wyjścia"
Ukazały się
Greathouse, J.T. - " Struktura świata"
Seliga, Aleksandra & Kujawska, Katarzyna - "Serce kniei"
King, Stephen - "Chudszy" (2024)
Le Guin, Ursula K. - "Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone" (2024)
Lovecraft, Howard Phillips - "Listy wybrane 1906-1927"
Szostak, Wit - "Oberki do końca świata"
antologia - "Rocznik fantastyczny 2024"
Gwynne, John - "Cień bogów"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: ISA Tytuł oryginału: Market Forces Tłumaczenie: Marek Pawelec Data wydania: 2006 ISBN: 83-7418-093-5 Oprawa: twarda, obwoluta Format: 160×240mm Liczba stron: 432 Cena: 44,90
|
Na początku jest słowo wstępne. A że jest – to szkoda. Richard Morgan zadedykował „Siły rynku” wszystkim tym, których życie na całej Ziemi zostało zrujnowane lub zgaszone przez Wielki Neoliberalny Sen oraz Bezlitosną Globalizację. Takie niepozostawiające wielkiego interpretacyjnego pola manewru oświadczenie wziąłem (słusznie, jak się potem okazało) za swego rodzaju deklarację autora, iż oto nie tylko napisał książkę z tezą, nie tylko usadowił się wygodnie po jednej ze stron ideologicznej barykady, ale również – że koniecznie chce przekonać odbiorcę do swoich racji, odgórnie narzucić interpretację napisanego utworu. Postępek to dziwaczny: wszak beletrystyczne szaty są tu zbędne, autora nikt/nic nie przymusza, by otulał powieściowym płaszczem manifest. A ponadto, niestety, prymitywny: bo czy to takie trudne – przedstawić wykoncypowany świat sf, prześledzić na ile staje inteligencji, wiedzy, umiejętności i obiektywizmu przyczyny i skutki określonego stanu rzeczy, ale – no właśnie – opanować się i wyciąganie wniosków pozostawić przywilejem czytelnika? Londyn niedalekiej przyszłości to, jak zdaje się wieszczyć Morgan, miasto, w którym dokona się tzw. „brazylianizacja” społeczeństwa – rozbicie na elitarną „nadklasę” obejmującą od 5 do 20 procent mieszkańców i spauperyzowaną resztę. Ludzi dzieli się tu na tych równych i tych zdecydowanie równiejszych: ci biedni mieszkają w zamkniętych strefach-gettach, ci bogaci – w położonych na miejskich peryferiach luksusowych domkach. Kto ma pieniądze, ten ma władzę (a wszystko co zyskowne jest też z automatu moralne). Państwo obywatelem przestało się opiekować, toteż przestępczość kwitnie i napięcia społeczne przybierają na sile – ogólnie, jeszcze bardziej niż dziś, każdy homo każdemu homini z osobna lupus est. Czyli dystopia pełną gębą. Główna postać powieści, Chris Faulkner, przedkłada czyny nad słowa. Jak na razie nie ma sobie równych w samochodowych pojedynkach, które w Londynie o 40 lat starszym od obecnego stanowią imperatyw dla każdego, kto chce zrobić karierę w jakiejś większej firmie. W tych rozgrywanych na śmierć i życie potyczkach (decydujących o zdobyciu wysokiego stanowiska w pracy lub o wygraniu przetargu i zdobyciu lukratywnego kontraktu) Chris Faulkner jest niepokonany. Poznajemy go w dniu, w którym został bohaterem głośnego transferu do jednej z największych i najostrzej grających na rynku – korporacji Shorn. To jej pieniędzmi będzie od teraz wspomagał posłusznych firmie tyranów rządzących w krajach trzeciego świata albo – opłacając uzbrojenie obiecujących buntowników – obalał tych niepokornych. W zamian Shorn otrzyma odpowiednio wysoki procent PKB danego państewka, licencje na strefy przemysłowe i handel bronią, korzystne kontrakty zaopatrzeniowe lub cokolwiek innego – byle kompensującego z nawiązką zainwestowane wcześniej środki. Pisarz tym różni się od łopatologa, że potrafi swój przekaz uczynić subtelnym, wyrafinowanym; Richard Morgan w „Siłach rynku” – jak na złość – finezji unika, natomiast za łopatę jedynie słusznego światopoglądu chwyta nie tylko chętnie, ale i często. Ze zdziwieniem muszę jednak przyznać, że nawet najintensywniejsza, najbardziej oczywista agitka nie przesłania w tym wypadku całkiem niezłej historii, jaką ma do opowiedzenia czytelnikowi Morgan. Jest pewien bliżej nieokreślony czar w opowieści o bohaterze tworzącym nowe trendy i na falach wywołanych tendencji płynącym – o zagubionym i jednocześnie przecierającym szlak, o zmieniającym otoczenie, choć i przez otoczenie zmienianym, siebie pewnym i niepewnym, przepełnionym zarówno odwagą, jak i przerażeniem, nienawidzącym swojej pracy i ją kochającym, czułym i brutalnym, zwierzęcym i ludzkim zarazem. O kimś takim jak Chris Faulkner czyta się z zainteresowaniem chyba mimo wszystko.
Ocena: 6/10
Autor: Mateusz Wodyk
Dodano: 2006-03-24 13:25:10
-Jeszcze nie ma komentarzy-
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
McDonald, Ian - "Hopelandia"
antologia - "PoznAI przyszłość"
Chambers, Becky - dylogia "Mnich i robot"
Pohl, Frederik - "Gateway. Za błękitnym horyzontem zdarzeń"
Esslemont, Ian Cameron - "Powrót Karmazynowej Gwardii"
Sanderson, Brandon - "Słoneczny mąż"
Swan, Richard - "Sprawiedliwość królów"
Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"
Fragmenty
McCammon, Robert - "Łabędzi śpiew"
Vaughn, S.K. - "Astronautka"
Howey, Hugh - "Pył"
Simmons, Dan - "Lato nocy"
McCammon, Robert - "Pan Slaughter"
Spinrad, Norman - "Żelazny sen"
Wyndham, John - "Poczwarki"
Holdstock, Robert - "Lavondyss"
|