Nie był olbrzymem, bo te są bliższe zwierzętom, kieruje nimi instynkt, nie rozum. Nierozumne istoty, które przetrwały erę ludzi posługujących się żelazem, wyginęły z rąk Szarych Panów. Instynkt nie wystarczał, by ukryć prawdziwą naturę przed ludźmi, a pradawne istoty całymi wiekami udawały, że nie istnieją poza światem legend i folkloru. W każdym razie, nawet jeśli nie olbrzym, sądząc po rozmiarze stóp, nieczłowiek i tak był spory.
Sam trącił mnie łbem, a kiedy na niego spojrzałam, ukrył się pod biurkiem. Zamierzał wziąć intruza z zaskoczenia. Dobrze wiedzieć, że nadal był ze mną.
- To chyba najgorsza rymowanka jaką widziałam, odkąd w szkole kazali mi napisać jedną na zadanie domowe – powiedziałam przesuwając się jednocześnie pod schody, skąd mogłabym zobaczyć istotę.
Nieczłowiek miał jakieś metr osiemdziesiąt wzrostu, choć jego stopy były o kilkanaście centymetrów dłuższe od największych stóp, jakie kiedykolwiek widziałam u człowieka. Przyjemną, wesołą buzię otaczały rude, kręcone włosy. Robił miłe wrażenie, pod warunkiem, że nie przyjrzało się dokładniej jego oczom. Ubrany był w materiałowe spodnie i czerwoną koszulę z niebieskim krawatem, oraz czerwony płócienny fartuch z emblematem sklepu spożywczego.
W prawej ręce trzymał nóż rzeźnicki.
Dodano: 2012-06-09 10:00:03