„Coś na progu” to nowe pismo okołofantastyczne dostępne na naszym rynku. Redaktorem naczelnym, i jednocześnie jednym z wydawców magazynu, jest
Łukasz Śmigiel, autor powieści i opowiadań grozy. Jak dowiadujemy się ze zgrabnego wstępniaka, „Coś na progu” jest próbą wskrzeszenia klimatu pulpowych magazynów, niegdyś popularnych na Zachodzie. W zamierzeniu autorów każdy numer zawierać będzie opowieści z pogranicza sensacji, grozy, kryminału, oraz fantastyki, dostarczając czytelnikom zarówno interesującej prozy, jak i garści artykułów powiązanych z tematem przewodnim numeru. Premierowa odsłona magazynu skupia się na postaci
H. P. Lovecrafta i roli, jaką jego twórczość odegrała, i nadal odgrywa na polu popkultury.
Niewielki, poręczny format, jak również nastrojowa szata graficzna – rysunkowa okładka, czarno-białe strony i staranne tła – sprawiają, że lektura magazynu sprawia dużą przyjemność natury estetycznej.
Na publicystykę składają się teksty bezpośrednio związane z tematem numeru, oraz pozostałe, podzielone na strefę kryminału, gier i różności. Artykuły poświęcone Lovecraftowi mogą zainteresować zarówno doskonale obeznanych z jego twórczością fanów, jak i osoby ledwie kojarzące stworzoną przez niego mitologię Cthulhu. Tekst S. T. Joshiego („Niektóre z inspiracji Wzgórza i W Górach Szaleństwa”) podejmuje próbę odpowiedzi na pytanie, co czytał Lovecraft i jak czerpał z tego, tworząc swoje opowieści. Mateusz Kopacz („W tempie iście karkołomnym…”) przybliża czytelnikom eseje i listy pisarza, w Polsce prawie zupełnie nieznane, a często niezwykle wartościowe. Joanna Kułakowska („Bluźniercza przestrzeń…”) poddaje wnikliwej i interesującej analizie występującą w opowieściach Samotnika z Providence grozę. Z kolei Jan Wieczorek („Call of Comics…”) i Kamil Pawłowski („Macki szarpią struny”) podjęli się poszukiwania motywów Cthulhu odpowiednio w komiksie i muzyce, co może zainteresować chyba tylko zatwardziałych fanów wszystkiego, co posiada macki.
Bardziej interesująco przedstawia się dział prozy. Dwa krótkie teksty – „Makak” Edwarda Lee oraz „Engramy Szatery” Stefana Grabińskiego, potrafią wzbudzić niepokój, jak również zaintrygować. Miejscem akcji opowiadania Lee jest południowoamerykańska plantacja narkotycznego bossa, gdzie poważnym interesom towarzyszą tajemnice, cielesne rozkosze i groźne rytuały. Poczucie czającego się blisko zagrożenia i wstrząsająca, choć nieco przewidywalna, puenta dostarczają satysfakcji z lektury. Jeszcze lepsza moim zdaniem jest nowela Grabińskiego. Nietuzinkowy bohater, naczelnik stacji kolejowej, bardzo liryczny język, trzymający w napięciu rozwój wydarzeń, oraz nostalgia i niezwykłość wyłaniające się z tekstu to wystarczające powody, by go przeczytać.
W strefie kryminału Agnieszka Papaj („Fandorinada, czyli Sherlock Holmes po moskiewsku”) krótko opowiada o niezwykle popularnym w Rosji Eraście Fandorinie, prywatnym detektywie, postaci powołanej do życia przez Borysa Akunina, zaś Monika Samsel-Chojnacka i Rafał Chojnacki („Mordercy przyszli z północy”) demitologizują obraz spokojnej, rajskiej Szwecji, w czym znacząco pomagają im powieści Mankella, których przegląd przygotowali. Wywiad rzeka z medykami sądowymi wydaje się znacznie ciekawszy przed lekturą i na tym etapie proponuję pozostać.
Varia to zbiór tekstów m. in. o lesbijskiej miłości wampirów, szczególnym gatunku literackim określanym, jako „bizarro fiction”, czy też grozie i pikanterii w anime. Interesująco wypadają felietony Marcina Wrońskiego i Bartosza Czartoryskiego, pierwszy z pomysłem i humorem, drugi przywołujący pamięć o mało znanych dziś seryjnych mordercach PRL-u.
Podsumowując, pierwszy numer nowego magazynu zawiera zarówno lepsze, jak i gorsze teksty, w ostatecznym rozrachunku zapisując się jednak w mojej ocenie in plus. Naprawdę dobra proza, kilka interesujących artykułów o Lovecrafcie i zagranicznych kryminałach, felietony z potencjałem i interesująca oprawa graficzna skłaniają mnie do sięgnięcia po kolejny numer. Dla zainteresowanych – jego tematem przewodnim ma być szeroko rozumiane „retro”.
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Shadowmage - 11:30 07-05-2012
Mnie felietony strasznie wymuszone się wydały, zupełnie się z Tobą nie zgadzam. Opowiadania też słabe. Albo inaczej - Grabiński taki jak zawsze, a Lee bezcelowo obrzydliwy. Teksty o grach wybitnie reklamowe.
Podobał mi się dział o kryminale i artykuły krytyczne o Lovecrafcie.