NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Martine, Arkady - "Pustkowie zwane pokojem"

McGuire, Seanan - "Pod cukrowym niebem / W nieobecnym śnie"

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Couto, Mia - "Lunatyczna kraina"
Wydawnictwo: Karakter
Tytuł oryginału: Terra sonambula
Tłumaczenie: Michał Lipszyc
Data wydania: Styczeń 2010
ISBN: 978-83-927366-6-0
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 120x195 mm
Liczba stron: 304



Sobotnie czytanie. Błąkisnując się po Mozambiku

BŁĄKISNUJĄC SIĘ PO MOZAMBIKU


Zastanawiam się, czy czytałem wcześniej jakąś prozę afrykańską. Nie licząc Coetzee i – paradoksalnie – św. Augustyna, którego najważniejsze dzieła powstały w Afryce (ale obaj kulturowo przynależą do Zachodu – Augustyn właściwie tworzył tę kulturę, Coetzee z niej czerpał), chyba nie. Powieść Mii Couto byłaby pierwszym komunikatem literackim z tamtej strony świata – dodam, że brzmiącym ciekawie, oryginalnie. Couto jest wprawdzie białym mieszkańcem Mozambiku, ale wydaje się być tamtejszą kulturą przesiąknięty.
Fabuła „Lunatycznej krainy” jest dość wątła: dwójka bohaterów – starzec i dziecko – błąka się po bezdrożach Mozambiku; jest to czas wojny i zamętu (co – jeśli wgłębimy się w historię tego afrykańskiego kraju – zdarza się tam z pewną jednostajnością; jest to jeden z najbiedniejszych rejonów świata, dotknięty plagą AIDS, borykający się w przeszłości z plagą o nieco odmiennej, bo ideologicznej naturze – komunizmem). Atmosfera beznadziei i wyniszczenia towarzysząca ich wędrówce żywo przypomina „Drogę” McCarthy’ego (która z tych powieści jako pierwsza ujrzała światło dzionka – nie chce mi się sprawdzać). W drugim planie bohaterowie Couto zapoznają się z odnalezionym po drodze pamiętnikiem, kolejne warstwy fabuły piętrzą się – ten zabieg odsyła nas do znanej formuły opowieści szkatułkowej, choć spotkałem się już z bardziej kunsztownymi konstrukcjami.
Nie fabuła oraz jej atrakcje zatem stanowią o jakości prozy Mii Couto; istotniejszy jest język tej opowieści. Język oryginalny, przepełniony neologizmami (trzeba wyrazić uznanie dla tłumacza książki Michała Lipszyca, który znakomicie wybrnął z translacyjnej opresji, zaś interesującą metodologię przekładu opisał w osobnym passusie), poszukujący adekwatności z dziwnością otaczającego bohaterów świata. Nie od dziś bowiem wiadomo, jak zawodnym narzędziem opisu rzeczywistości jest język. Jak często bezradnie opukujemy nim otoczenie, dobijamy się do bram zrozumienia – bezskutecznie. Jest to problem filozoficzny, epistemologiczny – język opisuje wprawdzie świat, ale również go odkształca, przynajmniej w ramach naszej świadomości. Język świat upraszcza i unieruchamia, pozbawia go zwodniczości i różnorodności – owe ujednolicające właściwości naszych form komunikacji dostrzegali już starożytni; usystematyzował te spostrzeżenia filozof nowożytny – Franciszek Bacon. Język jest również specyficznie uzależniony od kultury, której jest tworem – z tego punktu widzenia opisywanie świata nie ma charakteru obiektywnego. Latynoamerykański „realizm magiczny” był właśnie niemal udaną próbą subiektywnego mierzenia się ze światem, spojrzenia nań pod pewnym specyficznym kątem. Dało to efekt niezwykle frapujący – przypomnijmy sobie choćby „Sto lat samotności” Marqueza, jakież poczucie świeżości daje owa codzienność i paradoksalna zwykłość magiczności południowoamerykańskiej.
Otóż wydaje się, że Couto sięga w „Lunatycznej krainie” po dość podobne instrumentarium – różnica tkwi oczywiście w tworzywie, czyli otoczeniu – tu akurat afrykańskim. Ale też jest to realizm magiczny specyficznie przekrzywiony, a owo zniekształcenie niesie ubogacający efekt. Neologizmy – jakże dziwne, a zarazem przybliżające opis obcego nam świata. Jest to zresztą metoda znana pisarzom SF – podkreśla się obcość świata już to przyszłości, już innoplanetarności poprzez językowe manipulacje (mistrzem Lem tu był). Afryka Couto to właśnie taka obca europejskiej mentalności, „lunatyczna” kraina.
Kilka przykładów tej specyficzności językowej. Musi tu tkwić w szlamotności, zbłocić swój dług wobec świata. Albo: Robił się coraz bardziej nażądliwy. Lub też: Kłamtownie zaprzeczyłem. Oczywiście, nie wiem, jak to brzmi w języku oryginału, czyli portugalskim. Tłumacz Michał Lipszyc nazywa tę metodę „dwa w jednym” – „kłamtownie” to tyle, co zarazem gwałtownie i kłamliwie; pozostałych znaczeń spróbujcie się, czytelnicy drodzy, domyślić samodzielnie.
Oprócz neologiczności, używa też nasz Mia swoistej poetyckiej prozy, nieco paradoksalnej, lecz – bywa – pięknej.
Wojna to żmija, która kąsa nas naszymi zębami.
Nigdy nie ufaj człowiekowi, który nie umie kłamać.
Znajdowałem się w jednej z tych sytuacji, kiedy ani woda nie jest miękka, ani kamień twardy.
Jeszcze jedno porównanie nasunęło mi się właśnie teraz gwałtoskliwie: Płatonow, pisarz rosyjski, który dokonał rzeczy niemożliwej – z nowomowy sowieckiej tkał poematy prozą; jego neologizmy też pomagały opisać realizm magiczny – a mianowicie realizm socjalistyczny Związku Radzieckiego. Dostrzegam powinowactwa, tajemnicze pokrewieństwa wielkiego Rosjanina i Couto.
Pamiętajmy jednak, że, jak pięknie ujął to Flaubert w „Pani Bovary”: Mowa ludzka przypomina pęknięty sagan, na którym bębnimy do tańca niedźwiedziom, tęskniąc za muzyką, od której rozpłynęłyby się gwiazdy. Mii Couto prawie się udało; gwiazdy trochę zmiękły.


Autor: Jacek Sobota
Dodano: 2011-09-10 19:47:07
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS