Page-turner z ideologicznym zadęciem
Cory Doctorow jest znanym działaczem propagującym wolność słowa: to jeden z ważniejszych propagatorów idei creative commons, czyli zamieszczania utworów w sieci i znalezienia złotego środka między prawami autorskimi, a możliwością korzystania z prac innych. Tematyka swobody wypowiedzi, a także szerzej pojętej wolności jest mu bliska, co znajduje odzwierciedlenie w jego utworach. Przykładem tego jest na przykład
„Mały Brat”, który nota bene w wersji oryginalnej ukazał się pierwotnie właśnie na licencji creative commons. U nas rzecz jasna szans na to nie było (mimo ubolewań polskiego oddziału CC) i książka ukazała się w wersji papierowej. Zainteresowani mogą przeczytać powieść w oryginale na przykład w
tym miejscu.
Pomysł na powieść zrodził się zapewne w świetle zaostrzenia kontroli państwa po atakach terrorystycznych. Taki też jest zresztą wyjściowy punkt fabularny: w San Francisco dochodzi do zamachu bombowego, na skutek czego służby federalne obejmują stan specjalnym nadzorem, skupiając się przede wszystkim na kontroli swoich obywateli. Nie podoba się to m.in. genialnemu nastoletniemu hakerowi, który wypowiada służbom prywatną wojnę. Pomysł odwołujący się oczywiście do „Roku 1984” George’a Orwella w wykonaniu Doctorowa jawi się jednakże jako nieco naiwny, a nawet absurdalny ze względu na osadzenie w rzeczywistym kontekście. Prawdopodobnie książce na dobre wyszłoby „odchudzenie” z ideologicznego zacięcia (a nawet zadęcia).
Książka Doctorowa została wydana w serii Young Adults, czyli w założeniach jest powieścią młodzieżową. Wskazują na to również nastoletni bohaterowie i ich codzienne problemy i fascynacje: szkoła, gry sieciowe (co prawda niejeden dorosły również połknął tego bakcyla), pierwsza miłość. Bez wątpienia niejeden nastolatek odnajdzie w „Małym Bracie” elementy charakterystyczne dla własnego życia. Jednakże powieść napisana została w taki sposób, że również dorosły czytelnik poświęci jej czas bez poczucia jego zmarnowania. Dzieje się tak przede wszystkim z trzech głównych powodów.
Po pierwsze problemy młodzieżowe nie są wyolbrzymiane i wysuwane na pierwszy plan. Kluczowy jest główny wątek, a życie osobiste postaci stanowi tylko dodatek w tle. Stanowią miłe urozmaicenie, pozwalają lepiej poznać bohaterów i nawiązać z nimi więź emocjonalną, ale nie stanowią czynnika dominującego.
Po drugie bohaterowie wykreowani przez Doctorowa są bardziej dojrzali niż wskazywałby na to ich wiek. Mają oczywiście wcześniej wspomniane typowe dla nastolatków problemy, ale w ich zachowaniu rzadko można dostrzec zachowania dziecinne czy nieprzemyślane. Decyzje podejmują na zimno i ze świadomością ewentualnych konsekwencji, uparcie dążą do celów, których nie ma w standardowym zbiorze aspiracji nastolatków. Oczywiście w rzeczywistości są i takie osoby, ale w „Małym Bracie” stanowią one większość.
Po trzecie wreszcie książka zawiera naprawdę sporo ciekawych informacji z zakresu działania sieci komputerowych, zabezpieczeń i kodowania. Gros fabuły dotyczy właśnie stworzonej przez bohaterów sieci i próby obrony jej przed zakusami wrogów – stąd też wielokrotnie podane są (w przystępnej formie) informacje z zakresu branży IT. Dla laika w tej dziedzinie powieść Doctorowa dostarczy sporej ilości nowej wiedzy.
Powyższe cechy łączą się w przyjemny dla czytelnika efekt: to jedna z tych książek, w których strony przewracają się same, a mimo późnej pory wciąż powtarza się: jeszcze jedna strona, jeszcze jeden rozdział. Faktem jest, że po skończonej lekturze o powieści Doctorowa szybko się zapomina, ale póki się ją czyta, absorbuje uwagę.
Powieść Doctorowa można oceniać na dwóch płaszczyznach: fabularnej i ideologicznej. Pierwsza z nich wypada pozytywnie – jest to sprawnie napisana powieść sensacyjna, łącząca w sobie elementy fantastyki (chociaż tej jest stosunkowo niewiele) oraz thrillera. Akcja trzyma w napięciu, cały czas podtrzymywane jest zainteresowanie losami postaci. Gorzej niestety wypada warstwa ideologiczna: tutaj kanadyjskiemu pisarzowi nie udało się w pełni uciec od moralizowania i patosu na bazie amerykańskiego mitu wolności obywatelskiej. Być może czytelnikom zza oceanu wymowa powieści trafia do serc, ale osoby, które wyrosły w nieco innym kręgu kulturowym, raczej będą zirytowane pojawiającym się od czasu do czasu moralizatorstwem. Jednakże, jeśli pominąć ten element, „Mały Brat” dostarcza porządnej dawki rozrywki.
Skrócona wersja recenzji ukazała się pierwotnie w szóstym numerze
Literadaru .