NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Heinlein, Robert A. - "Luna to surowa pani" (Artefakty)

Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Ukazały się

Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"


 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Kukiełka, Jarosław - "Kroczący wśród cieni"

 Gray, Claudia - "Leia. Księżniczka Alderaana"

 Le Fanu, Joseph Sheridan - "Carmilla"

 Henderson, Alexis - "Dom Pożądania"

Linki

Resnick, Mike - "Starship: Okręt Flagowy"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Cykl: Resnick, Mike - "Starship”
Tytuł oryginału: Starship: Flagship
Tłumaczenie: Robert J. Szmidt
Data wydania: Luty 2011
Wydanie: I
ISBN: 978-83-7574-326-5
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Cena: 35,70 zł
Seria: Obca Krew
Tom cyklu: 5



Resnick, Mike - "Starship: Okręt Flagowy"

Stacja Singapur

Stacja Singapur, obiekt o dziwnym kształcie, składający się z dziesiątek odrębnych brył, licząca prawie siedem mil długości – poruszała się niemal niezauważalnie w pustce otaczającej serce Wewnętrznej Granicy. Nie traktowano jej jednak jako odrębnego świata, tylko jak wielkiego sztucznego satelitę. Nie posiadała rządu, chociaż liczba stałych mieszkańców przekroczyła już dwadzieścia tysięcy dusz, a każdego dnia przebywało na niej przynajmniej ćwierć miliona turystów. Długie na dwanaście mil ramiona doków strzelały z korpusu stacji w przestrzeń kosmiczną, upodabniając ją do gigantycznego, lśniącego, wciąż mutującego pająka.
Jednym z najważniejszych miejsc na trzech poziomach tlenowych stacji było kasyno „U Księcia” prowadzone przez człowieka z platyny, który niemal wszystkie swoje organy zastąpił protezami że szlachetnego metalu. Lokal ten przyciągał ludzi i obcych mnogością stołów do gry, drinkami oraz swobodą z jaką wszelkiej maści przemytnicy mogli tu dobijać targów. Tego dnia jednak kasyno było świadkiem znacznie ważniejszych wydarzeń, niż tylko tracenie, bądź zdobywanie majątku. Ludzie i obcy zgromadzeni w biurze na zapleczu grali o znacznie większą stawkę.
Wilson Cole stanął naprzeciw zebranych. Był człowiekiem o przeciętnej urodzie, o cal albo nawet dwa niższym od normy, z kilkoma funtami nadwagi, jego niegdyś kasztanowe włosy zaczynały siwieć. Żadna z cech zewnętrznych nie sugerowała, że był jednym z najczęściej odznaczanych oficerów potężnej machiny wojennej należącej do Republiki, nie mówiąc już o tym, że od kilku lat znajdował się na szczycie list poszukiwanych przestępców.
- Już czas – oświadczył. – Jutro wyruszamy.
- Jutro? – Z sali dobiegło kilka zdziwionych głosów.
- Właśnie otrzymałem wiadomość, że Republika zgromadziła flotę liczącą niemal osiemset okrętów, które mogą dotrzeć na Stację Singapur już za dwie doby. Zatem, czy wam się to podoba, czy nie, jesteśmy w stanie wojny.
- Zawsze byliśmy – burknęła niezwykle wysoka, posągowa, rudowłosa kobieta.
- Nie Wal, ta wojna rozpoczęła się miesiąc temu – poprawił ją natychmiast Cole.
- Niech ci będzie. – Kobieta niemal natychmiast ustąpiła. – Pozwól jednak, że sprecyzuję, to t y nie byłeś w stanie wojny z Republiką.
- To nie ma już znaczenia - odparł. – Dzisiaj wszyscy jesteśmy w nią uwikłani.
- Nie chce pan chyba powiedzieć, że zaskoczyło to pana – rzucił mężczyzna o twarzy, a także reszcie członków, prócz oczu i języka, wykonanych z platyny.
- Ależ skąd – przyznał Cole. – Mówię tylko, że czas przystąpić do ofensywy.
- Uważa pan, że jesteśmy gotowi na tak zdecydowany krok? – zapytała niska blondynka.
- To, czy jesteśmy gotowi nie ma najmniejszego znaczenia – odparł Wilson. – Sytuacja zmusza nas do działania... – zamilkł na moment. – Posłuchajcie, marynarka torturowała dwóch naszych oficerów a potem zniszczyła planetę, na której wcześniej przebywali. Dlatego ogłosiliśmy Wewnętrzną Granicę strefa zamkniętą i zaczęliśmy niszczyć okręty floty, jeden po drugim, gdy tylko wlatywały na nasze terytorium. Zbrojna odpowiedź Republiki w pełnej skali była tylko kwestią czasu. I tak też się stało miesiąc temu. Pokonaliśmy ich jednak, chociaż ceną za to była utrata niemal połowy naszych jednostek. Tym razem przylecą tutaj posiadając prawie dwa razy tyle okrętów. Policzcie sobie, jak wielkie straty poniesiemy, żeby je pokonać. I o ile więcej przyślą następnym razem, jeśli nam się to jakimś cudem uda. Mają ich że trzy miliony do wyboru, i cztery planety, na których nie robi się nic innego, tylko buduje nowe. My posiadamy zaledwie tysiąc jednostek, z czego połowa nie posiada wystarczających osłon przeciw broni, z jaką przyjdzie się im zmierzyć.
- Jakim cudem zamierza pan podbić Republikę, skoro możemy mieć problem z odparciem ośmiuset okrętów, albo półtora czy nawet dwóch tysięcy? – dopytywał się Platynowy Książę. – Zaufałem panu, Wilsonie. A teraz mówi pan, że nie może obronić Stacji Singapur.
- Myślę, że dałoby się ją obronić – odparł Cole – ale mówię, że nie zamierzam tego robić. Nie możemy pozostać tutaj. Obrona tego miejsca kosztowałaby utratę zbyt wielu istnień i jednostek. Gdybyśmy przegrali, nasza rebelia dobiegłaby końca, w przypadku zwycięstwa, odwlekamy porażkę do następnego, albo jeszcze kolejnego razu.
- I dlatego zamierza pan uprzedzić ten ruch i podbić Republikę posiadająca sześćdziesiąt tysięcy zamieszkanych planet i trzy miliony okrętów wojennych? – zapytał Książę z sarkazmem w głosie. – Pozwoli pan, że mu coś powiem. Gdyby udało się panu zamustrować samego Boga do przedziału bojowego „Teddy’ego R.” i tak postawiłbym wszystkie pieniądze na Republikę.
- Wojny są jak safari – stwierdził sentencjonalnie Cole. – Za najlepsze uważa się takie, na których człowiek strzela raz, góra dwa razy.
- Proszę oszczędzić mi tych frazesów! – Książę podniósł głos. – Te osiemset okrętów przygna tutaj żądza krwi i odwetu. Marynarka ma gdzieś fakt, że sprzymierzył się pan z Ośmiornicą. Podobnie tych kilkuset rebeliantów ściągniętych tutaj z jej terytorium. Nie mówiąc już o tym, że nie wie nawet, czy „Teodor Roosevelt” jeszcze istnieje. Obawiam się, że cały problem admiralicji polega na tym, że podczas bitwy o Stację Singapur rozgromiono jej okręty i dlatego wysyła kolejne, aby dokończyły dzieła.
- One wcale nie przylecą tutaj, by zniszczyć Stację Singapur – zagrzmiał Ośmiornica, wysoki mężczyzna wyróżniający się nawet spośród gromady dziwacznych obcych zebranych w kącie gabinetu. Nie miał na sobie koszuli, a z boków wyrastało mu sześć niedorozwiniętych rączek, po trzy z każdej strony. – Proszę użyć mózgu, Książę. Wystarczy, że poinformuje ich pan, iż nic się tu nie zmieniło; pańskie dziewczęta powitają ich z szeroko otartymi ramionami, a kasyna, bary i meliny narkotykowe będą dostępne przez całą dobę. Oni zdają sobie doskonale sprawę z tego, że Stacja Singapur nie posiada napędu. Nigdy, przynajmniej do minionego miesiąca, nie stracili w jej pobliżu okrętu. Jedynym powodem ich przybycia jest informacja o tym, że przebywa tutaj Cole. Nie chcą pańskiej stacji. Pragną dopaść jego, i że tak nieskromnie się wyrażę, mnie.


Dodano: 2011-02-10 18:08:16
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS