NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McDonald, Ian - "Hopelandia"

Weeks, Brent - "Droga cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Pankovčín, Václav - "To będzie piękny pogrzeb"
Wydawnictwo: Pogranicze
Data wydania: Kwiecień 2010
Oprawa: twarda
Format: 135 x 200 mm
Liczba stron: 145
Cena: 29,00



Sobotnie czytanie. Piękny pogrzeb

PIĘKNY POGRZEB


Śmierć a literatura. Temat-rzeka, a rzeka ta Styks się nazywa. Zarzucano mi kiedyś, że tnę łany trupów w swych fabułach i jeszcze układam je w snopki. Swoiste trupokosy uprawiać miałem; niektórzy krytycy nie widzieli w tym żadnego sensu. Co gorsza, nic się w tym względzie nie zmieniło; nie poprawiłem się, wciąż uprawiam te ponure żniwa. Bez śmierci bowiem nie ma literatury. Są tacy, którzy mówią, że bez miłości jej nie ma – ale ja uważam, że literatura, by żyć, musi zabijać – sztuka jest wszakże drapieżnikiem. Literatura jest w jakimś sensie ukorzeniona w tzw. „życiowości”, ale zarazem jest życia i jego przebiegów zaprzeczeniem. Sztuka wzmacnia ekstrema i niepodobieństwa; największym zaś ekstremum i niepodobieństwem jest, oczywiście, śmierć. Nic tak nie użyźnia stron książki, jak trup utknięty tu i ówdzie – oczywiście, z nieodzownymi meandrami losów wcześniejszych, z determinizmem tragicznym, finałem zimnym a nieuniknionym.
Innym problemem jest śmierć pisarza lub dowolnego celebryty (pisarze również, niestety, celebrytami się stają). Śmierć bowiem dodaje splendoru czasem niezasłużonego. Zawsze tak się działo – legenda śmierci przedwczesnej wzmaga nakłady płyt i książek truposza; nadto topi go w formalinie, zanurza w bursztynowej żywicy ułudy – pamiętany jest z okresu największej swej chwały, szczytu możliwości twórczych; słabości ekspediuje się poza obręb sztywnych ram wizerunku. Mechanizm działa w dziedzinie każdej możliwej aktywności publicznej – np. mizernemu politykowi zapomina się mierność, bo umarł w odpowiednio ekstremalnych okolicznościach. Wymazuje się pamięć o jego indolencjach, a w ruch idą techniki znane przynajmniej od czasów Tomasza z Akwinu: negacja i eminencja. Czyli neguje się marności, a wzmaga ku nieskończonościom wątłe dotąd zalety – w rezultacie otrzymujemy anioła.
Nie jest to jednak przypadek przedwcześnie zmarłego słowackiego pisarza Václava Pankovčína (rocznik 1968 – prawie mój rówieśnik), autora książki „To będzie piękny pogrzeb”. Muszę się przyznać do pewnej słabości – kocham mianowicie dobre zbiory opowiadań. W opowiadaniu jest pewna kwintesencja, jest umiarkowanie w ględzeniu. Współcześnie natomiast dominuje opuchlizna, która bywa objawem chorobowych stanów literatury – tomy grubieją, a im grubsze, tym bardziej fetowane i nagradzane – mnie ta tendencja bardzo zasmuca.
Śmierć jest przewodnim tematem nagromadzonych w tomie opowiadań – tak, jakby młody autor przeczuwał jej rychłą wizytę; wiem, to wyświechtane, banalne, lecz nie mogę wyzbyć się tego przeświadczenia – Pankovčín przeczuwał własną śmierć. Traktuje ją zresztą z lekkim przymrużeniem oka, z nieodzowną dezynwolturą i luzem eschatologicznym – budzi to mą niekłamaną sympatię. Śmierć jest w tych tekstach zapoznana – jest jak domownik, jest obok, dotyka czasem niektórych z nas i stajemy się – he, he – chłodnymi legendami. W tekstach eschatologicznych Pankovčína dominuje nastrój realizmu magicznego – można się tu napić palinki z trupem dziadka, spotkać dawno zmarłą matkę; przy czym wszystkie te nadzwyczajności przyjmowane są przez bohaterów z zupełnym zrozumieniem; po stoicku, bez lęku. Do tego nurtu zaliczyć można, prócz najlepszego w zbiorze tekstu tytułowego, również: „Tu spoczywają w pokoju”, „Chodź, brat cię woła” (to taka słowacka wersja „Egzorcysty”) oraz „Sny nieboszczyka”.
Można wyodrębnić i inne akcenty – np. opowiadanka surrealistyczne, emanujące humorem raczej czarnym – takim spod znaku Rolanda Topora („A z nieba spadać będą gąsienice”, „Mucha”, gdzie daje Pankovčín znakomity opis kaca, aż się człowiekowi zimno robi, gdy to czyta, o ile, rzecz jasna, zna ów stan wewnętrznej entropii z epileptycznej autopsji). Z kolei opowiadanie „Głowa w walizce” przywodzi mi na myśl humor gogolowski (pewne parantele z „Nosem” Rosjanina narzucają się).
Ma zatem nasz Słowak jakiś rodzaj nieźle rozwiniętego „mięśnia fantastycznego” – opis zdarzeń niezwyczajnych przychodzi mu niespodziewanie łatwo i naturalnie. Jest też jednak w tych tekstach – przy całej ich oczywistej fantastyczności i surrealności – taki rodzaj „małego realizmu”, który lubię. Słowak pisze o tym, co poznał, przeżył, widział. Zabawnie kreśli obraz egzystencji swych bohaterów w ciasnych kawalerkach wyposażonych ze zgrzebną surowością; otoczenie dziwacznych sąsiadów, których zachowania stają się rutyną (mieszkało się w takich kawalerkach, oj mieszkało; znów nagłe skojarzenie – „Lokator” Topora i Polańskiego). Również – w nurcie prowincjonalnym – opisy bohaterów (zwykle małomiasteczkowych) tchną naturalnością. Chciałoby się pooddychać choć przez chwilę zadymionym powietrzem wioskowych knajp słowackich, posłuchać tamtejszych dialogów (a wydaje się, że miał Pankovčín „ucho” do dialogów). Chętnie zestawiłbym Pankovčína z całą tradycją czeskiej wprawdzie (ale to niedaleko) literatury; takich pisarzy jak Ota Pavel czy Bohumil Hrabal. Podobne poczucie humoru, lekkość frazy, podobne zrozumienie dla drobnych słabostek, charakterologicznych odkształceń postaci. Górnolotnie to ujmę: Pankovčín zna ludzką naturę; nie ma co do niej wielkich złudzeń, ale – po hrabalowsku – kocha ludzi. Tragizm jest w tych opowiadaniach podszyty śmiesznością, eschatologia natomiast sąsiaduje blisko z fizjologią.
Nie wszystkie teksty są udane i nie wszystkie powinny były znaleźć się w tym zbiorku – bez szkody, tak sądzę, dla całości usunąć by się dało „Granat” oraz „Mniszki i armię czerwoną”.
Zbiorek stanowi jednak pewną całość – opowiadania są jak puzzle; daje to holistyczną wartość dodatkową książce. Jeśliby potraktować „To będzie piękny pogrzeb” jako rodzaj pożegnania Vaclava Pankovćina z czytelnikami, to – zaiste – pogrzeb był piękny.



Autor: Jacek Sobota
Dodano: 2010-10-25 20:35:13
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS