NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Swan, Richard - "Tyrania Wiary"

Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Ukazały się

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"


 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

 Ferek, Michał - "Pakt milczenia"

 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

Linki


Literackie zgadywanki 08/2010

Poniżej znajdziecie subiektywne oczekiwania redaktorów Katedry wobec wybranych zapowiedzi wydawniczych na ten miesiąc. Nazwa dość dobrze oddaje charakter prezentowanych krótkich opinii, będących swego rodzaju przewidywaniami, zabawą w typowanie czy zaklinaniem rzeczywistości. Należy podkreślić, że prezentowane tytuły nie pretendują do rangi jakiegokolwiek zestawienia, w szczególności nie są to „jedyne warte uwagi” pozycje, mające ukazać się na rynku.

Polecamy Wam również lekturę weryfikacji naszych zgadywanek. Warto się przekonać jak prawdziwe były szumne zapowiedzi wydawców i jak wiele udało się uchwycić w przewidywaniach naszych redaktorów.



David Anthony Durham, „Akacja”

Długo przyszło nam czekać na „Akację” Davida Anthony’ego Durhama. Książka pojawiła się w zapowiedziach wydawnictwa Mag wraz z takimi tytułami jak „Gromowładny” Feliksa Gilmana czy „Cień w środku lata” Daniela Abrahama. Jednak coś (a pewnie słabe wyniki sprzedaży obu książek) spowodowało, że z miesiąca na miesiąc przesuwana była przybliżona data premiery.
Nie bez powodu przywołuje tutaj Gilmana i Abrahama, wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że i tym razem czeka nas podobny schemat. Z pozoru będzie się wydawać, że otrzymaliśmy od autora powieść, która wykracza poza powszechne rozumienie fantasy. Jednak gdy się bliżej przyjrzeć, okazuje się, że tak naprawdę mamy do czynienia jedynie z próbą zatuszowania schematów tego gatunku. Obie książki w moim odczuciu tylko udawały, że nie należą do klasycznego fantasy. Podobnie właśnie może być z „Akacją”, która ponoć właśnie wypacza lub wywraca klasyczne motywy. Czy jednak tak naprawdę będzie? Czy czeka nas jakieś zaskoczenie, niespodzianki w fabule czy może kreacji świata przedstawionego?
Nota zachodniego wydania raczej nikogo o tym nie przekona. Pojawia się w niej płatny zabójca, władca znanego świata, plan, który ma zniweczyć zamiary asasyna i dzieci, które będą musiały pomścić swojego ojca. Możliwe, że w powieści kryje się jakiś element, który sprawi, że będziemy mieli do czynienia z czymś więcej niż tylko dobrym czytadłem do pociągu. Jednak gdyby tak było, czy książka nie trafiłaby szybciej na półki księgarń?

Łukasz "Maeg" Najda



Tomasz Kołodziejczak, „Czarny horyzont”

Pamiętam jak kilka lat temu pożyczyłem od znajomego dwie cieniutkie książki. Były to dwa tomy „Dominium Solarnego”; kolega tak bardzo zachwalał, że się skusiłem choć nazwisko autora nic mi wtedy nie mówiło. Teraz zaś zbliża się premiera „Czarnego Horyzontu”. Nie licząc „Przygód rycerza Darlana”, jest to pierwsza od jedenastu lat książka Tomasza Kołodziejczaka. Podczas tej przerwy autor nie zamilkł zupełnie. W świat puścił sześć opowiadań, w tym dwa bardzo istotne z punktu widzenia jego najnowszej powieści. „Piękna i graf” oraz „Klucz przejścia” – to w nich narodził się świat, który będziemy mieli okazje poznać lepiej w „Czarnym Horyzoncie”.
Zwróciłem uwagę na tę akurat powieść nie tylko dlatego, że jej autorem jest Tomasz Kołodziejczak, wybrałem ją także z uwagi na to, że oba opowiadania osadzone w wykreowanym świecie prezentowały się bardzo dobrze. Od powieści oczekuję, że teraz będziemy mogli dokładniej spenetrować świat poznany już wcześniej, że oczaruje on nas jeszcze raz.
Nie jestem jednak pozbawiony pewnych wątpliwości, czy opisywana w blurbie walka normalności ze złem na tyle nie zdominuje powieści, że reszta zejdzie na dalszy plan. Nie chcę kolejnej powieści, nawet jeśli walczyć mają Polacy, w której przyjdzie nam obserwować, jak bohaterzy heroicznie próbują przywrócić stary (czyt. dobry) porządek. Takich opowieści było już wiele, niezależnie od gatunku. W tym oryginalnym świecie chciałbym także ciekawej, może nawet nowatorskiej fabuły. Aby znalazło się tam coś co mnie zaskoczy. Taki właśnie marzy mi się „Czarny Horyzont”, a jaki będzie, dowiem się już za niecałe trzy tygodnie.

Łukasz "Maeg" Najda




„Jeszcze nie zginęła” to kolejna antologia w dorobku Fabryki Słów. O ile jednak ostatnimi czasy mieliśmy do czynienia z przedrukami zachodnich zbiorów opowiadań lub tekstów krajowych debiutantów, teraz dostajemy dzieło zebrane autorów o ugruntowanej sławie i dorobku. Jacek Komuda, Andrzej Pilipiuk czy Anna Kańtoch to nazwiska, które mówią same za siebie, a przede wszystkim stanowią gwarancję jakości. Do tego grona dołączono grono młodszych autorów na dorobku – Tomasz Duszyński, Rafał W. Orkan. Z jednej strony jest to urozmaicenie, ale przede wszystkim okazja na poznanie głosu młodego pokolenia.
Tytuł „Jeszcze nie zginęła” jednoznacznie sugeruje wejście w patriotyczny ton. Czy zatem dostaniemy zbiór opowiadań do czytania na baczność i z czapkami zdjętymi z głowy? Oby nie. Patriotyzm jest, wbrew zdaniu wielu osób, pojęciem pojemnym i dającym spore możliwości twórcze. Patrząc na zgromadzone nazwiska, widzi mi się nieco ironiczne spojrzenie na Polskę (Rafał Dębski), żartobliwe (Andrzej Pilipiuk), ale i jak najbardziej na serio (Jacek Komuda). Czy przypuszczenia staną się prawdziwe, będzie można sprawdzić już pod koniec sierpnia.

Adam "Tigana" Szymonowicz




Historia „Wyprawy łowcy” zaczęła się w 1977 roku, kiedy to Gardner Dozois pokazał Georege’owi R.R. Martinowi fragment noweli w nadziei na uzyskanie pomysłów, jak pociągnąć rozpoczętą historię dalej. Potrzeba było jednak trzydziestu lat i dokooptowania trzeciego autora – Daniela Abrahama – by powieść (już nie nowela) ujrzała światło dzienne. Zapewne zresztą, bez udziału młodszego kolegi, Martin i Dozois nie zdołaliby doprowadzić projektu do końca; Dozois wszakże nie miał pomysłu na zakończenie, a o terminowości i umiejętności kończenia książek przez Martina krążą już przecież legendy.
Podstawowym pytaniem jest, zresztą jak w przypadku większości książek pisanych we współpracy, podział zadań między autorami. Znane są przykłady (między innymi „Czarne Trillium” Andre Norton, Marion Zimmer Bradley i Julian May, w którym rozdziały pisane przez poszczególne autorki nie były do końca spójne fabularnie), gdzie współpraca nie wypadła najlepiej. Mam nadzieję jednak, że autorzy tej klasy nie pozwolili sobie na fuszerkę i w tekście nie będzie widać szwów – fabularnych i językowych – między fragmentami napisanymi przez poszczególnych pisarzy. Niewątpliwie było to wyzwanie, gdyż każdy z nich ma inny styl, a w literaturze interesuje ich coś innego.
Nie czytając recenzji i streszczeń, ciężko snuć przypuszczenia dotyczące fabuły czy problematyki. Znając jednak inklinacje autorów, przypuszczam, że akcja będzie się toczyć do przodu raczej leniwie, a treść zogniskuje się na postaciach i relacjach między nimi. W głowie mam wizję książki stanowiącej połączenie prozy Ursuli K. Le Guin (np. „Lewej ręki ciemności”) i Roberta Silverberga („W dół, do ziemi”) – i oczywiście samego Martina z jego opowiadaniami i powieściami science fiction. Myślę, że Abraham wniósł do powieści także powiew bardziej współczesnej fantastyki, nastawionej raczej na akcję niż na powyżej wymieniane akcenty.
Więcej o „Wyprawie łowcy” można się dowiedzieć na przykład z wywiadu przeprowadzonego z autorami przez Jeffa VanderMeera dla Amazona.

Tymoteusz „Shadowmage” Wronka




„Jedna przegrana bitwa” Marcina Wolskiego to już czwarta powieść z cyklu „Zwrotnice czasu. Historie alternatywne”. Na pierwszy ogień poszły książki, dla których punktem zwrotnym stały się odmienne dzieje II wojny światowej. Jednak historia Polski nie tylko II wojną światową stoi, stąd też pomysły Szczepana Twardocha z „Wiecznym Grunwaldem”, a teraz Marcina Wolskiego z bitwą warszawską.
Dla „Nadredaktora” historie alternatywne to żadna nowość. Wystarczy wymienić powieści: „Alterland”, „Wallenrod” czy liczne opowiadania. Czego zatem należy oczekiwać? Na pewno solidnego przygotowania do tematu. Wolski jest z wykształcenia historykiem i świetnie potrafi wykorzystać nabytą podczas studiów wiedzę. Można wobec tego w ciemno obstawiać, że na kartach powieści pojawią się mniej i bardziej znane postaci ze świata polityki, nauki czy kultury w rolach daleko odbiegających od tych z podręczników do historii. Do tego dojdą miejsca i wydarzenia, które choć będą kojarzyć się z prawdziwym biegiem historii, teraz nabiorą innego, często przewrotnego znaczenia. Jedna rzecz nie powinna ulec zmianie – kanalia pozostaje kanalią i na rehabilitacje, przynajmniej u Wolskiego, ma niewielkie szanse.
Nie powinni zawieść się także miłośnicy tzw. „wolszczyzny”, czyli charakterystycznej dla autora wartkiej, pełnej oczekiwanych zwrotów akcji fabuły nasyconej odrobiną erotyzmu. Walka służb specjalnych, podwójni agencji, zdrady i niespodziewani sojusznicy będą chlebem powszednim książki.
I tylko jedna rzecz nieco zaburza tę sielską wizję. Ostatnimi czasy Marcin Wolski mocno eksponuje własne poglądy polityczne i daje im upust na stronach powieści. Jednoznaczny podział „my-oni” czy mocno podkreślana rola kościoła mogą nieco popsuć przyjemność płynąca z lektury. Czy tak faktycznie będzie? Zobaczymy.

Adam "Tigana" Szymonowicz




Wydawnictwo Rebis na koniec lipca zaplanowało publikację „Rafy Armagedonu”, pierwszego tomu cyklu Safehold, traktującego o losach uciekinierów z Ziemi, zniszczonej przez potężną wrogą cywilizację. Ponieważ obcy monitorują planetarną aktywność elektromagnetyczną (podwyższona świadczy o opłacalności inwazji) i na tej podstawie dokonują wyboru kolejnych celów, koloniści decydują się na regres i utrzymanie rozwoju technicznego na poziomie średniowiecza. Tak mija osiemset lat; wprowadzone z racjonalnych powodów zakazy przekształciły się w społeczne tabu. Ale oto w ukrytym schronie budzi się dziedzictwo przodków: android z wszczepioną osobowością dowódcy okrętu, pani komandor podporucznik Nimue Alban, przed którą nie lada zadanie – nie tylko musi znaleźć jakiś sposób na wyrwanie mieszkańców planety z technicznego zastoju, niejako „po drodze” skłonić do współpracy władców wrogich królestw, na które rozpadła się społeczność kolonistów, ale i rozprawić się ostatecznie z czyhającym gdzieś w kosmosie starym wrogiem1).
Tak mniej więcej przedstawia się punkt wyjścia tej historii. Brzmi zachęcająco czy wywołuje skrzywienie ust i komentarz: to już było? Cóż, pisarstwo Davida Webera ma tyluż zwolenników, co przeciwników. Fani zachwycają się sprawnie prowadzoną akcją kolejnych książek, wyrazistymi bohaterami, których łatwo można polubić, ciętym językiem dialogów, no i najważniejsze – opisami pojedynków, starć i bitew potężnych armii. Przeciwnicy zarzucają jego twórczości banalność, schematyzm, powtarzalność. No i to, że bez względu na scenografię powieści, zawsze pisze o wojnie. Nie rozstrzygając o racji żadnej ze stron, jedno autorowi przyznać trzeba – jest całkiem niezłym rzemieślnikiem, znalazł dla swojej twórczości niszę i najwyraźniej nie zamierza jej opuszczać. Jego książki znajduję kojąco przewidywalnymi – właśnie dlatego mam całą półkę „Weberów”, których lektura od kilku lat jest moim osobistym remedium na stres i przepracowanie. I już szykuję miejsce na kolejną książkę tego autora – nie zamierzam czytać jej od razu, poczekam. Wszak si vis pacem, para bellum.

Beata Kajtanowska




„Krzyżacka zawierucha” to książka bardzo charakterystyczna dla twórczości Jacka Komudy. Wartka akcja, barwne postaci, liczne sceny batalistyczne, wiernie oddane realia historyczne – czyli wszystko to, czego można się było po niej spodziewać. Jest to także książka bardzo gorzka w wymowie. Zmieniają się czasy i obyczaje, a zmiany wymagają ofiar z tych, którzy nie potrafią się przystosować. To nie sienkiewiczowscy „Krzyżacy”, gdzie honor był najważniejszy – tutaj liczy się tylko pełen trzos. I tylko samego Grunwaldu, ku chwale którego książka powstała, nieco za mało.

Adam "Tigana" Szymonowicz




„Niewidoczni akademicy”, podobnie jak inne tytuły ze „Świata Dysku”, tryskają humorem. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że w tym tomie Terry Pratchett pozwolił sobie na więcej, niż do tej pory mu się to zdarzało. Jego sarkazm, pokazywanie przywar ludzi osiągnął ten poziom, że miejscami już nie śmieszy; być może wręcz wcale śmieszyć nie ma. Miejscami w powieści przeważa nie humor, a gorycz. Niemniej jednak książka nie raz, i nie dziesięć wywoła u czytelnika parsknięcia śmiechem; z tym że i momenty zadumy trafią się częściej niż w poprzednich tomach.
Oprócz tematu przewodniego, czyli piłki nożnej (która na dobrą sprawę stanowi tylko pretekst fabularny), Pratchett pisze przede wszystkim o polityce, sterowaniu odgórnym społeczeństwem – tutaj moje przewidywania co do treści przynajmniej częściowo się sprawdziły. Sporo przeczytamy też o alienacji, a także konieczności podążania za swoją naturą i o podejmowanych wyborach. Całość komponuje się nieźle i jedynie czasami ma się wrażenie agitacji i zbyt nachalnego wtłaczania poglądów autora do treści.

Tymoteusz "Shadowmage" Wronka




Nie zawsze przekucie opowiadania w powieść jest dobrym pomysłem, jednakże w przypadku „Palimpsestu” okazało się strzałem w dziesiątkę. Tekst (linkowany w zeszłomiesięcznej zgadywance) nie został przez Valente rozwinięty do powieści. Stanowił raczej inspirację i kanwę świata, który później nabrał pełni barw w powieści; chociaż pewne powiązania pomiędzy oboma utworami występują. Osoby wahające się przed zakupem powieściowego „Palimpsestu” powinny przeczytać opowiadanie pod tym samym tytułem; pozwoli ono posmakować klimatu książki (podobnie, jak w ograniczonym stopniu, jej trailer).
W zgadywance zastanawiałem się, jak będzie wyglądać powieść Valente, przytaczałem tytuły, które mogłyby oddać w przybliżony sposób naturę książki... i haniebnie chybiłem. Owszem, jakieś elementy wspólne się znajdą, ale przede wszystkim „Palimpsest” jest utworem swojej autorki: oryginalnym i zaskakującym. Nie myliłem się, że powieść będzie pięknie napisana; nie spodziewałem się jednak, że otrzymam utwór aż tak wspaniały pod względem językowym.
Erotyzm jest integralną częścią powieści, ale nie jest przy tym nachalny. Wszechobecny, wynika z natury świata, bez niego „Palimpsest” byłby znacznie uboższy... jeśli w ogóle mógłby powstać. Wysmakowane, czasem subtelne, a czasem agresywne, sceny erotyczne zdają się być naturalne, wzbogacają całość.
Więcej o książce w recenzji zamieszczonej na naszym portalu.

Tymoteusz "Shadowmage" Wronka




Powieść Deborah Beale i Tada Williamsa okazała się przewidywalna – najpierw udało mi się przewidzieć większość jej założeń w zgadywance, a już podczas samej lektury bez problemu udawało mi się przewidzieć kolejne zwroty akcji i tok wydarzeń. Nawet udało mi się przewidzieć, że będzie to książka przewidywalna i nienowatorska. Cóż, czasem chciałby się człowiek pomylić, gdyż dzięki temu przynajmniej lektura książki byłaby znacznie ciekawsza. A tak, mimo sympatii do jednego z autorów, „Smokom ze Zwyczajnej Farmy” pozytywną ocenę nie za bardzo można wystawić. Książka jest przeciętna; może nie nudna, ale daleko jej do określenia „porywająca”.
Wykonanie powieści dopasowuje się poziomem do jej fabuły: jest poprawne, ale nie rzuca na kolana. Powieść dla młodzieży nie daje możliwości powolnego budowania nastroju, wprowadzania do świata przedstawionego; czytelnik musi być szybko zaznajomiony z tajnikami, by móc koncentrować się na fabule i chłonąć wydarzenia z wypiekami na twarzy (choć z tym, jak pisałem powyżej, jest ciężko). Nie wiem, jaki był podział zadań między autorami, ale zakładam, że to Williams odpowiadał za stronę pisarską. Jeśli tak było w istocie, to moim zdaniem nie poradził sobie z formą powieści dziecięco-młodzieżowej. Forma go ograniczyła, nie pozwoliła rozwinąć skrzydeł.
W rezultacie „Smoki ze Zwyczajnej Farmy” okazały się niepełnosprawną hybrydą: z jednej strony fabuła i konstrukcja powieści przeznaczone są dla młodszego czytelnika, ale z drugiej prowadzenie narracji jest bardziej typowe dla fantastyki przeznaczonej dla starszych odbiorów. Mam wrażenie, że po lekturze powieści żadna z tych grup nie będzie zadowolona.

Tymoteusz "Shadowmage" Wronka


Redaktor prowadzący: Krzysztof Kozłowski


1) Informacje o cyklu Safehold pochodzą ze strony domowej autora i noty polskiego wydawcy.


Autor: Katedra


Dodano: 2010-08-03 12:46:34
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Yans - 15:36 03-08-2010
Czy wiadomo może co porabia (głównie w sensie pisania ;) obecnie Anna Kańtoch ? Czy pisze kolejny tom PRZEDKSIĘŻYCOWYCH czy coś innego ? A może jednak coś o DOMENICU JORDANIE ???

Shadowmage - 17:13 03-08-2010
Z Domenica z tego co wiem, to zrezygnowała na dobre.

nosiwoda - 22:58 09-08-2010
Yans pisze:Czy wiadomo może co porabia (głównie w sensie pisania ;) obecnie Anna Kańtoch ? Czy pisze kolejny tom PRZEDKSIĘŻYCOWYCH czy coś innego ? A może jednak coś o DOMENICU JORDANIE ???
Skończyła pisać drugi i ostatni tom o Przedksiężycowych: linka.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS