NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

Weeks, Brent - "Droga cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Ronson, Jon - "Człowiek, który gapił się na kozy"
Wydawnictwo: W.A.B.
Tytuł oryginału: The Men Who Stare at Goats
Data wydania: Styczeń 2010
ISBN: 978-83-7414-730-9
Oprawa: twarda
Format: 130 x 175 mm
Liczba stron: 320
Cena: 39,90 zł



Ronson, Jon - "Człowiek, który gapił się na kozy"

Zabawny tytuł, prawda? Polskie wydanie książki, będącej kilka lat temu bestsellerem na zachodzie, potraktowano jako materiał promocyjny do filmu o tym samym tytule, niebawem wchodzącego na nasze ekrany. Nie jest to jednak nic karygodnego, okładka prezentująca profile aktorów (George Clooney, Jeff Bridges, Ewan McGregor, Kevin Spacey i koza) koresponduje z resztą elementów takich jak hardcover czy dobry papier, tworząc przyzwoitą całość. Podobnej zbieżności nie będzie już między książką a samym filmem, który jest raczej historią na motywach książki niż ekranizacją. Trudno byłoby bowiem „literalnie” przełożyć na ekran to, co sprezentował nam Jon Ronson.

Książka, mimo iż zaczyna się żywym opisem próby przeniknięcia przez ścianę w wykonaniu generała wywiadu armii amerykańskiej, nie jest beletrystyką – jest to swoisty rodzaj reportażu, suma różnych historii i materiałów (korespondencja, zdjęcia, transkrypcje rozmów telefonicznych itp.) oscylująca wokół ewoluującego w czasie zamysłu autora. Sam Jon Ronson jest przez większość czasu bardzo transparentną postacią, bardzo subtelnie manifestując swoją obecność w przywoływanych zdarzeniach czy wywiadach – dopiero im bliżej końca i przeszkód, jakie spotyka, zaczyna się nieco personalizować, nieraz broniąc się czy tłumacząc, że dotarł pod mur, którego nie może przeniknąć – i tym razem jest to metafora, w przeciwieństwie do starań generała Stubblebina.

Ale odpowiedzmy sobie na pytanie, które dręczy was od samego początku tej recenzji – o co chodzi człowiekowi, który gapił się na kozę? Cały myk zawiera się w powaleniu kozy, a nawet odebraniu życia stworzeniu samą jedynie siłą umysłu. To tylko wierzchołek całej historii, podczas której dowiecie się jeszcze o psychotronicznych szpiegach, jasnowidzach, Pierwszym Batalionie Matki Ziemi oraz torturach przy użyciu kawałków rockowych i muzyki z programów dla dzieci. I jeszcze wielu innych rzeczy.

Mój punkt zaczepienia do rozpracowania powieści stanowi tekst promocyjny z blurba – „Brzmi to jak powieść science fiction, ale jest autentyczne”. To dobry pretekst do szerszego zastanowienia się nad naukowością jako taką – czyżby wojsko amerykańskie, próbując szkolić mnichów-wojowników potrafiących przenikać przez ściany i powalać kozy siłą umysłu, było najlepszymi uczniami Paula Feyerabenda, który w ramach swojej filozofii nauki stwierdził, że nie można się ograniczać sztywnymi założeniami metodologicznymi i że „wszystko ujdzie”? Czy gdy wykorzysta się wszystkie możliwe sposoby walki z wrogiem, należy sięgać po te niemożliwe? Czy po prostu największym mocarstwem na Ziemi rządzi banda wariatów, w których gronie, jeśli już powstają kłótnie, to na zasadzie tego, że jeden generał twierdzi, że drugi wcale nie ma supermocy, że jest po prostu opętany przez Szatana?

Ronson opowiada o tych zdarzeniach językiem wcale nie jawnie kpiącym – i działa tu reguła mówiąca, że kawały opowiadane „na poważnie” brzmią najzabawniej. Problemem jest trochę duży rozrzut materiałowy książki, przez co wiele zagadnień opisywanych jest tylko przelotnie. Jednak im dalej w las, tym robi się mniej zabawnie, a czytający uświadamia sobie, że wraz z reporterem wchodzi w „strefę mroku”. Początkowe rozdziały, jak przykładowo „Prosto w Serce Kozy”, mają zupełnie inny klimat niż późniejsze „Drapieżnik” czy „Nawiedzony hotel”. I to nie tylko dlatego, że te późniejsze w dużym stopniu dotyczą współczesności, np. wojny z Irakiem i jego okupacji. Suspens sprowadza się do opisu przez autora zdjęcia przedstawiającego torturowanego irackiego więźnia – „na ostatnim zdjęciu krzyczy tak głośno, że wygląda niemal, jakby się śmiał”.

I w tym momencie przestajemy się śmiać, bo antynomia książki wychodzi na wierzch. Tak naprawdę „człowiek, który gapił się na kozy” jest tylko haczykiem, przez który wielu z czytelników sięgnęło po tę książkę, i w ten sposób książka staje się żywym przykładem na mroczną tezę w niej zawartą. Interesują nas tak naprawdę drugorzędne niuanse całych zdarzeń, o których w ramach anegdoty można opowiedzieć znajomym, które są na tyle proste i chwytliwe, że można je zaprezentować podczas jednej minuty programu informacyjnego. Literatura sensacyjna i fantastyczna, teorie spiskowe dają nam pozory wiedzy satysfakcjonujące nas do tego stopnia, że zdobywamy się na cyniczne i dyletanckie powielanie opinii. Autor zbliża się tu do stanowiska Slavoja Žižka, który w swoim eseju „Welcome to the Desert of the Real” zwraca uwagę, w jak dużym stopniu po 11 września zatarła się granicą miedzy fantazją a rzeczywistością, mając na względzie perspektywę zwykłego odbiorcy. Być może trafniejszym, choć mniej marketingowym tytułem dla tej ksiązki byłby „Człowiek gapiący się na człowieka, który gapi się na kozy”. Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie.


Autor: Adam Ł Rotter


Dodano: 2010-04-15 01:45:11
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Katatonia - 04:17 15-04-2010
Książka zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Opisywane wydarzenia to czysta paranoja. Moim zdaniem film, całkiem niezły, klimatu książki jednak nie oddaje.

Ł - 18:50 15-04-2010
Książka jest mroczniejsza w swoim klimacie, chociaż film tez nie jest pozbawiony uroku, szczególnie że dorobiono fabułę bawiąc się motywem Star Wars. Problemem w filmie jest kreacja postaci (szczególnie szwarcharaktera Spacey'go) i tylko zasygnalizowanie niektórych wątków z późniejszej części książki.

Katatonia - 01:17 16-04-2010
Zgadzam się w całej rozciągłości zagadnienia :). Dodam tylko, że czytałem dobrą chwilę temu i niektóre szczegóły z pamięci uleciały.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS