Cóż napisać o zbiorze opowiadań, który zachwycił prawie (bo znam przypadki, że nie) każdego jego czytelnika. Można oczywiście powielić znane już opinie. Można próbować wskazać jakieś inne, dotąd niedostrzeżone cechy danej pozycji. Można też po prostu napisać, co się myśli; bez zbędnego oglądania się na innych.
Moim zdaniem Wegnerowi udało się opisywanym zbiorem jedno. Mianowicie potrafił poruszyć fantastyczne środowisko w pozytywnym kontekście. Nie mamy tutaj, poza wyjątkami, do czynienia ze sporem, czy to jest coś świeżego, czy wprost przeciwnie, dno i dwa metry mułu. Oceny debiutanckiego zbioru Wegnera generalnie są pozytywne. Niemniej jednak trochę szumu swoimi opowiadaniami narobił, gdyż... sprawił, że z jakąś większą dozą optymizmu patrzymy na przyszłość polskiej fantasy.
Myślę, że dużą zaletą zbioru Wegnera jest staranny, dopracowany styl opowiadań. Rzadko gdzieś coś mąci czytanie. Najczęściej jakaś literówka lub coś podobnego kalibru (odnotowuję to li tylko z kronikarskiego obowiązku). Wegner napisał swe opowiadania świetnym, żywym, obrazowo przedstawiającym świat językiem. Czytelnik wprost chłonie ich treść, oczyma wyobraźni widząc wykreowany przez autora świat wielkiego Imperium Meekhanu. Jego charakterystyka i historia jednoznacznie kojarzą się z Imperium Romanum. Czy takie były inspiracje autora? Nie wiem, ale z pewnością potrafił wykreować świat doń podobny, a jednocześnie oryginalny.
Wegner umie opowiadać historie. Stwarza świetny klimat, powodujący iż czytelnik z zaciekawieniem pochłania opowiadania, zastanawiając się, co też będzie dalej. Co ciekawe, opowiadania nie opierają się tylko na schemacie przygodowym, ale poruszają też takie kwestie jak honor, odpowiedzialność lub słuszność spraw, w które się wierzy, czyli np. lojalność. Bohaterowie Wegnera często stają przed wyborem pomiędzy sercem, rozumem a tradycją, których to wybór determinuje ich późniejsze losy. Podoba mi się, że nie jest to literatura stricte rozrywkowa, ale posiadająca w sobie coś więcej.
Podział na północ i południe Imperium Meekhańskiego pod kątem fabularnym sprawdza się, choć można zauważyć pewne różnice, być może wynikające ze specyfiki świata przedstawionego, a może po prostu z umiejętności, tudzież z zamiaru autora. Zarówno północne, jak i południowe historie są ze sobą powiązane, choć te drugie, być może ze względu na główny motyw fabularny, bardziej. Obie części radzę czytać w kolejności umieszczonej w książce, choć te północne można by pewno także jakoś objąć, czytając je losowo.
Co ciekawe, obie części książek kojarzą mi się nieco z
„Wodami głębokimi jak niebo” Anny Brzezińskiej, chociaż w tej książce związek pomiędzy kolejnymi opowiadaniami jest bardziej niż u Wegnera ulotny. W każdym następnym mamy jakieś echo historii z poprzedniego. U Wegnera zaś ten związek jest znacznie silniejszy. Ot, taka luźna myśl łącząca tych dwoje pisarzy.
Trudno zdecydować, które opowiadanie jest najlepsze. Trudno powiedzieć nawet, która część książki jest lepsza. Z początku odpowiedziałbym, że opowiadania północne, ale po zastanowieniu się, nie ujmę niczego tym południowym. Północ wygrywa po prostu z sympatii dla bohaterów Górskiej Straży, na czele z jej niebojącym się odpowiedzialności i stojącym za swoimi żołnierzami dowódcą.
Nie mogę się doczekać kolejnego, wschodnio-zachodniego tomu, by upewnić się, że
„Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ – Południe” były nie tylko przypadkowo świetnym zbiorem.