NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Weeks, Brent - "Nocny anioł. Nemezis"

Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

Ukazały się

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"


 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

 Ferek, Michał - "Pakt milczenia"

 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

Linki

Kres, Feliks W. - "Pani Dobrego Znaku", część 1 (nowa edycja)
Wydawnictwo: Mag
Cykl: Księga Całości
Data wydania: Styczeń 2010
ISBN: 978-83-7480-155-3
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 500
Cena: 35 zł
Tom cyklu: 4, część 1



Kres, Feliks W. - "Pani Dobrego Znaku"

Szerer, świat powołany do życia przez Feliksa W. Kresa, jest moim zdaniem najlepszym przykładem spójnego i konsekwentnego światotworzenia w polskiej fantastyce. Motywem przewodnim tej recenzji będzie właśnie omówienie tego zjawiska, kluczowego dla fantastyki jako takiego – po co bawić się we wznoszenie z piasku alternatywnego uniwersum? Zgodnie z zasadą jedna ksiązka – jeden region, „Pani Dobrego Znaku” jest szerokim opisem Dartanu, prowincji, o której czytający poprzednie części „Księgi Całości”, winni mieć już jakieś wyobrażenie. Tutaj to wyobrażenie zostanie skonfrontowane z „rzeczywistością”. Również tu splatają się losy bohaterów poprzednich części „Księgi Całości” – w największym stopniu dotyczy to weteranów wojny na „Północnej Granicy” oraz wybranych postaci drugiego planu „Grombelardzkiej legendy”. Dlatego o ile poprzednie części „Księgi Całości”, można było właściwie czytać w losowej kolejności, bez wielkich strat w orientacji, to po „Panią Dobrego Znaku” nie należy sięgać pochopnie.

Pierwsze wydanie „Pani Dobrego Znaku” miało ok. 700 stron i zawierało się w jednej książce. W nowym podziału na tomy dokonano rozsądnie, podług wyraźniej cezury, jaką stanowi wyraźny przeskok w fabule. Teraz dwutomowa całość to prawie 1000 stron na skutek doboru gabarytów i czcionki. Pierwsza część to powolne gromadzenie się ołowianych chmur nad horyzontem, a później już tylko wzbierająca burza. Wszystko zaczyna się od konfliktu o schedę po dartańskim notablu, a z czasem na zasadzie efektu kuli śnieżnej przeradza się w wielki konflikt. Nie odstępuje czytającego również napięcie, które autor podtrzymuje umiejętnie do samego końca – i nawet nie chodzi o to, komu przypadnie zwycięstwo, ale dlaczego właśnie jemu? Który czynnik przeważy – zwycięstwo militarne, tajna polityka czy ekonomia? Wyroki losu czy przypadek? Wiadomo, konflikt jest zjawiskiem wielopłaszczyznowym, i taka jest również książka, która go opisuje.

W poprzednich recenzjach, często podnosiłem zarzut, że książki za mało dają informacji o konstrukcji świata, są wręcz w tym względzie zdawkowe. W tym wypadku nie jest inaczej – różnica raczej zaszła w samym recenzencie; chwyciłem wreszcie cierpliwy i skupiony rytm pióra Kresa. Może nieco z przyzwyczajenia, nieco z przymusu, może dlatego, że ochłonąłem. Autor czuje świat, jaki wykreował, i nigdzie się nie spieszy.Objawia się to między innymi tym, że potrafi przez stron kilka tylko wymieniać oddziały wchodzące w skład poszczególnych armii, natomiast najszerzej opisana bitwa ksiązki to bez mała czterdzieści stron. Oceniam to niejednoznacznie – o ile rozchodzi się o strategię, logistykę i całą „kuchnie wojny” (warto zauważyć – elementy często marginalizowane w kreacjach fantasy), pozycja autora jako wszechwiedzącego, widzącego świat z góry i pokazującego nam strzałeczką detale jest jak najbardziej właściwa. Może czasami nieco zbyt bezpośrednia. Jednak w przejrzysty sposób pozwala nam zorientować się i zrozumieć, jak się sprawy mają i czemu (widać, jak dużo czasu autor włożył w projektowanie scenariusza). Niestety przy opisach bitew skutkuje to zagubieniem gdzieś ekspresji i impetu walki bezpośredniej; mimo starań autora, całość upodabnia się do przesuwania figur na planszy. I obiektywnie rzecz biorąc tym jest – a jednak od obrazu bitwy oczekuję czegoś poruszającego. W filmach buduje to praca kamery, dynamika ujęcia, muzyka. A u Kresa, widok z góry niczym w komputerowych strategiach – a wiadomo, podglądanie jak ktoś gra przez ramię, to nie to samo, co uczestniczenie. I niestety, im dłuższa batalia, tym bardziej to doskwiera.

Wracając do ontologii świata przedstawionego – po lekturze „Pani Dobrego Znaku” coraz bardziej postrzegam minimalizm kreacyjny jako nie konwencję pisarską, ale bezpośredni skutek autorskiej wizji świata. Szerer jako wyizolowana kraina będąca w istocie wariacją na temat okrojonej przed-nowożytnej Europy, poddaje się prawom Szerni – ta z kolei jest bytem (konstruktem, zjawiskiem?) nieświadomym, mechanistycznym. Przednowoczesne społeczeństwa krainy, z jednej strony w dużym stopniu świeckie (szczątkowość religii w tym uniwersum jest zastanawiająca), z drugiej nieoperujące jeszcze kategorią postępu, nie stawiają jednoznacznych pytań, tym bardziej nie znają odpowiedzi odnośnie świata ich otaczającego. Kres wielokrotnie sprowadza czytelnika i swoich bohaterów na ziemię i pokazuje, że czary nie są czarami, tylko prawidłowościami, a ktoś, kto wie więcej o Szerni, nie jest czarnoksiężnikiem, tylko de facto naukowcem. Z drugiej strony autor dba o to, żeby czytelnik również nie poczuł się zbyt pewnie, jako jakiś autonomiczny względem bohaterów, podmiot wszechwiedzący – i zaskakuje, demontując uprzednio prezentowane tezy, wpuszczając w wysnute uprzednio wnioski ziarno wątpliwości. Przykładowo, znajduje tu swój metaliteracki komentarz „Grombelardzka legenda”, a brzmi on – „to bajka i nie bajka zarazem”1) To wszystko pozwala klasyfikować Kresa jako przedstawiciela z jednej strony racjonalizmu fantastycznego, z drugiej strony realistę uwzględniającego potęgę subiektywizmu.

Słowo o bohaterach. Krótkie, bo mimo że postaci jest całkiem sporo, Kres posiada pewien stały repertuar ulubionych ról, które charakteryzowałem w poprzednich tekstach, a do których będę teraz nawiązywał. Nie będzie zaskoczeniem, że główne postacie to kobiety, najczęściej o wyjątkowym statusie, znajdujące się w elitach – czy to elitach władzy, czy to wojskowych, czy w elicie służby rodowej. Główna bohaterka, K.B.I. Ezena, mimowolna sprawczyni całego zamieszania bardzo przypomina główną bohaterkę „Króla Bezmiarów” – kobietę radzącą sobie z własnym dziedzictwem. Nie mniejszy problem sprawia to jej najbliższym sługom, a właściwie służkom – tutaj kolejno Anessa, Hayna i Kesa jako trzy różne typy kobiety. Tereza po dwudziestu latach, to nadal Tereza – jeśli czytaliście „Północną Granicę”, zrozumiecie, o co chodzi. Kres przedstawia władzę jako groźną i nienaturalną płaszczyznę dla kobiet – trud włożony na osiągnięcie sukcesu w tej dziedzinie odbija się na kondycji psychicznej bohaterek. Postacie męskie – np. Gotaha, Yokesa, czy Wadelara (którego rola jest chyba wymówką dla zaprezentowania postaci jego żony, wpisującej się w szereg „kobiet Kresowych”) – to najczęściej bardziej skupieni, przewidywalni (nie tak ciekawi?) osobnicy. Postacie ważne, ale jednak – drugiego planu.

Książkę oceniam pozytywnie, mimo wymienionych mankamentów wynikających z „trudów wojny”. Z pewnością książka w porównaniu do poprzednich części charakteryzuje się większym rozmachem i prowadzeniem intryg na nowym, wyższym poziomie. Mniej tu szybkich nieprzewidywalnych przygód i awanturniczych potyczek. Sporo mniej mistyki i fantastycznych stworzeń, za to trochę więcej komentarza teoretycznego. Z pewnością książka stanowi rozwój w nieco innym kierunku, biorąc pod uwagę poprzednie części, jednocześnie dając do zrozumienia, że autor nie wyłożył jeszcze wszystkich kart na stół. Stąd tak trudno mnie, czytającemu ten cykl przy okazji kolejno ukazujących się wznowień, jednoznacznie wyrokować nad stworzonym uniwersum. Mam jednak wrażenie, że Kres powołał do życia świat mający z większością fantasy więcej wspólnego na zasadzie akcydensu (czyli współwystępowania pewnych elementów scenografii – koń, miecz, zbroja etc.) niż atrybutu. Wydaje mi się, że można by „Księgę Całości” postawić na półce bliżej „Innych pieśni” Jacka Dukaja niż „Władcy Pierścieni” Tolkiena. I im bardziej nie potrafię odpowiedzieć na teleologiczne pytanie z początku tekstu, tym bardziej chcę dostać do rąk następną książkę z tego cyklu. I pewnie znów będę narzekał, że za dużo kilkunastostronicowych opisów bitew, a za mało istoty rzeczy. Ale do tego czasu – polecam „Panią Dobrego Znaku”.



1) Pani Dobrego znaku, tom II, strona 516.



Autor: Adam Ł Rotter


Dodano: 2010-03-13 22:23:34
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS