NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Weeks, Brent - "Na krawędzi cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"


 Richau, Amy & Crouse, Megan - "Star Wars. Wielka Republika. Encyklopedia postaci"

 King, Stephen - "Billy Summers"

 Larson, B.V. - "Świat Lodu"

 Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)

 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

Linki

Dębski, Rafał - "Zoroaster. Gwiazdy umierają w milczeniu "
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: Marzec 2010
ISBN: 978-83-7574-127-8
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 360
Cena: 29,99 zł
seria: Asy polskiej fantastyki



Dębski, Rafał - "Zoroaster. Gwiazdy umierają w milczeniu " #1

Gwiazdy umierają w milczeniu

Panowała nieprzenikniona ciemność. Nie były jej w stanie rozproszyć słabe światełka panelu umieszczonego w pobliżu drzwi ani zwiewny poblask uśpionego sygnalizatora końcówki mózgu stacji. Świetlne punkty przywodziły na myśl gwiazdy. Obce gwiazdy na obcym niebie. W ciepłym, aksamitnym mroku płynął monotonny, cichy głos mężczyzny:
– One zawsze wydają się takie same, ale kiedy się przyjrzysz, za każdym razem ukazują inne oblicze. Widziałem miliony gwiazd z daleka i tysiące z bliska, ale nigdy nie spotkałem dwóch dokładnie takich samych. A nawet dwóch na tyle podobnych, żeby można było je pomylić. Gwiazdy są jak ludzie, a przecież nawet bliźniacy różnią się między sobą. Ale najwspanialszy i zarazem najbardziej zapierający dech w piersiach widok to masywna czarna dziura, umiejscowiona w centrum jasnej mgławicy. Widziałaś kiedyś coś takiego z bliska?
– Tylko na zdjęciach i filmach – Kobieta oparła brodę o jego pierś, przysparzając mu nieco bólu, ale nie zwracał na to uwagi.
– To nie to samo. Kiedy materia opada na wielki kolapsar, pułapka grawitacyjna zaczyna wyglądać jak kobieta owinięta szczelnie w przepiękną suknię z jedwabiu. Jak śmiertelnie niebezpieczna, lecz nieprawdopodobnie piękna panna młoda. Kiedy wyłączy się wszystkie systemy statku, zdejmie ekrany, wystawi się ciało na promieniowanie kosmicznej pustki, zrzuci elementarne osłony plastianowe, można usłyszeć jej niesamowity śpiew. Przypomina daleki, tęskny głos, przyzywający podróżnika, aby zbliżył się, zaznał odpoczynku i nieznanej dotąd rozkoszy. W mitologii greckiej tak miał działać na żeglarzy śpiew syren…
– Wolno ot, tak sobie wyłączać systemy bezpieczeństwa? – zdziwiła się kobieta.
– Wszelkie regulaminy stanowczo tego zabraniają – odparł krótko. Milczał przez chwilę, zanim podjął: – Ale żeby usłyszeć zew takiego zjawiska w całej pełni, trzeba porzucić osłonę statku, wyjść w przestrzeń. Medmat ma potem sporo roboty z naprawianiem uszkodzonych tkanek, ale zapewniam cię, że warto. Wtedy czujesz łączność z czarną dziurą. Zaczynasz rozumieć, po co została stworzona.
– Mój ojciec mawiał, że to wejście do piekła – wtrąciła.
– Twój ojciec był religijny?
– Jak chyba prawie wszyscy na mojej planecie. Kiedy żyjesz w świecie, na którym z jednej strony czyhają setki niebezpieczeństw, a z drugiej obcujesz z najwspanialszymi zjawiskami przyrody, musisz wierzyć w Boga. Jakiegokolwiek.
Kiwnął głową, choć nie mogła tego widzieć.
– Wejście do piekła – rzekł powoli. – Możliwe. Jednak jestem bliższy poglądu, że to bramy raju.
– Dlaczego? Są przecież takie groźne, niszczą wszystko, co znajdzie się w ich zasięgu.
– Wiem. Lecz ich śpiew jest, jak by to powiedzieć... dobry? Chyba tak. Zupełnie jakby ich potęga i groza miała zostać złagodzona przez ten niesamowicie cudowny głos. Żeby coś takiego zrozumieć, trzeba to przeżyć samemu.
– Nigdy o tym nie słyszałam.
– Bo też żaden pilot przy zdrowych zmysłach nie opowiada o podobnych eksperymentach każdemu napotkanemu człowiekowi. Żeby doświadczyć tego, o czym mówię, należy znaleźć się w na samej granicy oddziaływania czarnej dziury, w odległości, która pozwala jeszcze na ucieczkę, ale na tyle blisko, żeby poczuć coś, co można nazwać szarpnięciem horyzontu zdarzeń. To dość ryzykowne.
– I najzupełniej niezgodne z regulaminem – uzupełniła.
– Właśnie.
– A ty, jak rozumiem, uczyniłeś coś takiego?
– Nigdy mi tego nie zdołano udowodnić.
Zaśmiała się. Ten głośniejszy dźwięk zakłócił na chwilę spokój pogrążonego w mroku pokoju, po czym został wchłonięty przez ściany, utonął w miękkich okładzinach ścian i podłogi.
– Opowiedz.
– Wyszedłem na zewnątrz najwyżej na dziesięć minut. To w sam raz, żeby nie zginąć. Nastawiłem mózg jednostki, żeby ściągnął mnie automatycznie. I bardzo dobrze, Sandro. Kiedy zdjąłem wszystkie systemy zabezpieczeń, wyłączyłem generator pola ochronnego kombinezonu, usłyszałem ją. Nie, to źle powiedziane. Poczułem ten śpiew. Bo nie chodzi tylko o dźwięki, to doświadczenie wszechzmysłowe i zarazem pozazmysłowe. To tak, jakbyś otrzymała dodatkowe oczy i uszy, ale postrzegające świat w zupełnie inny sposób, niż do tego przywykłaś. Jestem pewien, że gdybym podążył za głosem, poznałbym wszelkie tajemnice świata. Mógłbym objąć umysłem to, czego człowiek nie jest w stanie zrozumieć. Dowiedziałbym się, czy naprawdę jesteśmy sami w nadającym się do poznania wszechświecie, czy też gdzieś jednak wykluły się także inne cywilizacje.
– Jesteśmy sami – szepnęła.
– Dlaczego tak sądzisz?
– A czy ty uważasz inaczej?
– Nie, jednak czasem mam słabą nadzieję.
– A ja nie – Kobieta westchnęła ciężko, ze smutkiem.
– Czemu?
– Nie wiem, po prostu tak czuję. Jeszcze sto lat temu nie sięgaliśmy tak daleko w przestrzeń, mogliśmy przypuszczać, że gdzieś tam w głębi dzieje się coś, co powołało do życia istoty nam pokrewne. Ale objęliśmy badaniami taki szmat kosmosu, dotarliśmy wreszcie do innej galaktyki... I nic. Najmniejszego, najmarniejszego śladu. Tylko prymitywne stworzenia, zwyczajne zwierzęta, a czasem coś, czego zupełnie nie rozumiemy. Myślisz, ze jestem głupia?
– Nie, Sandro. To, co mówisz jest oparte na bardzo solidnych podstawach. Cóż, może jednak gdzieś tam kiedyś coś albo kogoś wreszcie znajdziemy. Na razie musimy uznać, że jesteśmy osamotnieni jako istoty wyżej rozwinięte.
– Powiedz jeszcze o tym, jak słuchałeś... jak odczuwałeś...
Uśmiechnął się pod nosem. Sandra była równie ciekawa jak Wysoka Komisja Dyscyplinarna Marynarki, która przesłuchiwała go pewnego razu w sprawie zmiany trajektorii lotu i nieuprawnionego opuszczenia pojazdu międzygwiezdnego dalekiego zwiadu, będącego własnością Floty Centralnej Wojsk Federacji Międzygalaktycznej. Tyle że sposób przesłuchiwania przez kobietę był nieporównanie przyjemniejszy. I nie musiał przed nią zbyt wiele ukrywać. Przed nikim już nie musiał. Sprawa tak czy inaczej uległa przedawnieniu.
– Czułaś kiedyś tak ogromną tęsknotę, że miałaś wrażenie, jakby twoje serce zostało uwiązane na niewidzialnej nici i ktoś przyciągał je do siebie? Nie, to nie jest uczucie podobne do miłości. To coś więcej i mniej zarazem. Bo miłość w ostatecznym rozrachunku obiecuje prędzej czy później albo ból straty, albo rozczarowanie. Dlatego zew czarnej gwiazdy jest czymś więcej: on cię nie rozczaruje. A dlaczego czymś mniej... Cóż, oferuje tylko samotność. Spokojną, godną pożądania, ale samotność. Żyjącemu może się to wydawać odpychające, lecz po śmierci...
– Przerażasz mnie – powiedziała drżącym głosem. Poczuł, że faktycznie przeszedł ją dreszcz.
– Dlaczego?
– Opowiadasz o czymś, co nie mieści się w głowie. Nie jestem tego w stanie zrozumieć.
– Mówiłem przecież, że trzeba samemu doświadczyć takiego stanu. Nie będę cię dłużej męczył.
– Nie – szepnęła. – Chcę jeszcze posłuchać... Jak było potem?
– Potem mózg sprowadził mnie na pokład, włączył wszystkie systemy. Wydawało mi się, że upłynęło zaledwie pół minuty, byłem zły, wręcz wściekły, że przerwano mi tak fascynujące doświadczenie, że komputer nie posłuchał rozkazów. Okazało się jednak, że przebywałem w otwartej przestrzeni całe dziesięć minut. Potem medmat leczył mnie dobry tydzień, a pół roku byłem osłabiony.
– Słono zapłaciłeś za to doświadczenie.
– Ale opłaciło się. Wiem już przynajmniej, jak chcę umrzeć.
– To znaczy?
– Jak gwiazdy.
– Co masz na myśli?
– W wielkiej pustce przestrzeni i w milczeniu. Gwiazdy, Sandro, zawsze umierają w milczeniu. W milczeniu i samotności, bez głupiego współczucia, bez lęku.



Dodano: 2010-03-08 17:05:03
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS