NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

Ukazały się

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (czarna)


 Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

 Kingfisher, T. - "Cierń"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Maas, Sarah J. - "Dom płomienia i cienia"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

Linki

Resnick, Mike - "Starship: Pirat"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Cykl: Resnick, Mike - "Starship”
Tytuł oryginału: Starship: Pirate
Tłumaczenie: Robert J. Szmidt
Data wydania: Styczeń 2010
ISBN: 978-83-7574-147-6
Oprawa: miękka
Format: 125 x 205 mm
seria: Obca Krew
Tom cyklu: 2



Resnick, Mike - "Starship: Pirat" #1

Jesteśmy banitami

Wysoko w górze, w kapsule przytwierdzonej do ściany, unosił się Wxakgini, jedyny pilot, jaki zasiadał za sterami tego okrętu na przestrzeni ostatnich siedmiu lat. Należał do rasy Bdxeni, istot przypominających kształtem pocisk, ale posiadających także wiele cech insektoidalnych. Tkwił tam skulony w embrionalnej pozycji, z szeroko otwartymi, nigdy niemrugającymi, wielokomórkowymi oczami, połączony z komputerami okrętu sześcioma grubymi kablami, które wychodziły z jego głowy i niknęły w masywnej grodzi. Bdxeni nie znali pojęcia snu, co czyniło z nich idealnych pilotów i trwali w tak idealnej symbiozie z komputerami okrętów, że trudno było określić, gdzie przebiega granica pomiędzy nimi.
– Kapitan na mostku! – wrzasnęła Christine, stając na baczność i oddając przepisowy salut w tej samej chwili, gdy zauważyła obecność dowódcy.
Briggs zareagował podobnie, ale kilka sekund później.
– Dajcie spokój – poprosił Cole. – Ile razy mam powtarzać, że nie należymy już do floty?
– To nie ma znaczenia, jest pan nadal naszym kapitanem – odparła z uporem Mboya.
– Jestem banitą – poprawił ją cierpliwie. – Pani zresztą też. A banici nie muszą sobie salutować.
– Ale ten banita będzie panu salutował – nie ustąpiła.
– Też jestem tego zdania, sir – dodał Briggs i powtórzył salut.
– Wydaje mi się, że pierwszą rzeczą, jaką każę zainstalować na tym okręcie po remoncie, będzie maszt, do którego da się przywiązywać niesubordynowanych oficerów, aby ich publicznie wychłostać – oświadczył oschle Cole. – Dziękuję, pilocie.
– Za co? – zapytał Wxakgini, wpatrując się bez końca w tajemniczy punkt czasoprzestrzeni, który tylko on i komputer nawigacyjny mogli dostrzec, a nawet w ogóle pojąć.
– Za niezwracanie szczególnej uwagi na fakt mojego pojawienia się na mostku.
– Aha – odparł Bdxeni i natychmiast zapomniał o Cole’u i reszcie ludzi znajdujących się w pomieszczeniu poniżej jego kapsuły.
– Świetnie, skoro już się przywitaliśmy i okazaliśmy przy okazji brak szacunku dla życzeń kapitana – Wilson odwrócił się do Christine – czy mamy może coś do zaraportowania?
– Nadal nie zaobserwowaliśmy żadnych śladów pościgu, sir – odparła porucznik. – Podczas ostatniego dnia standardowego minęliśmy jedenaście zamieszkanych planet, na żadnej jednak nie zauważyliśmy śladów kolonizacji ani podwyższonej aktywności neutrino, świadczących o ich istnieniu cywilizacji przemysłowych.
– Świetnie – odparł Cole. – Cztery Oczy chyba miał rację. Nie cierpię przyznawać mu racji, ale rzeczywiście wygląda na to, że Republika zdecydowała, iż nie jesteśmy warci jej uwagi, przynajmniej w tej chwili. Admiralicja potrzebuje każdego okrętu na frontach walki z Federacją Teroni.
– Co pan zamierza, sir? – zapytał Briggs.
– Wydaje mi się, że nadeszła pora, aby przywdziać przepaski na oczy i uczyć się pirackiej gwary. Potrenujcie takie zwroty jak: „rączki do góry” albo „niech mnie kule biją”.
Christine nie potrafiła powstrzymać chichotu, ale Briggs nie przejął się tym wcale.
– Pytałem poważnie, sir, co teraz będziemy robili?
– Poważnie to nie wiem – odparł Cole. – Ale mam wrażenie, że piractwo nie jest wcale taką łatwą profesją, jak wam się wydaje.
– Dla mnie zawsze było bardzo proste – stwierdził porucznik.
– Świetnie – odparł kapitan. – Proszę wybrać cel.
– Słucham, sir?
– Kiedy pan albo Christine widzieliście w okolicy jakiś luksusowy liniowiec? – zapytał Cole. – Albo choćby frachtowiec?
– Jedenaście dni temu, sir – odparła natychmiast Mboya.
– A planetę wartą splądrowania?
– Na dwóch światach, które wczoraj minęliśmy, znajdowały się pokłady diamentów. Na trzech innych wykryliśmy materiały rozszczepialne.
– Ale nie znaleźliście żadnej rozwiniętej cywilizacji – dodał Cole.
– Nie, sir – odparł Briggs.
– Wydawało mi się, że chciał pan być piratem – stwierdził kapitan. –Skoro jednak wyraża pan chęć zostania górnikiem, nie widzę problemów. Zrzucimy pana na powierzchnię którejś z tych planet i wrócimy za kilka lat, żeby sprawdzić, co udało się panu wydobyć.
– Chyba zostanę przy piractwie, sir – oświadczył porucznik.
– Skoro pan nalega, panie Briggs... – odparł kapitan, nie potrafiąc ukryć rozbawienia. – A wracając do statków – dodał – sporo z nich będzie o wiele lepiej uzbrojonych niż my, do tego niektóre mogą mieć eskortę jednostek Republiki.
– Jest pan najczęściej odznaczanym oficerem floty republikańskiej, sir – powiedział porucznik. – Na pewno znajdzie pan sposób na ich pokonanie.
– Nie jestem już oficerem floty – przypomniał mu Cole. – Nie dostałem też medalu za doskonałe osiągnięcia na polu piractwa. To dla mnie zupełnie nowa sytuacja i mam nadzieję, że dla was też.
– Ale myślał pan o tym od momentu naszej ucieczki – stwierdził z absolutną pewnością Briggs. – Jestem pewien, że ma pan już jakiś plan na tę okazję.
– Pańska wiara bardzo mi się podoba – przyznał kapitan. Choć w życiu nie posłuchałbym pańskiej rady, dodał w myślach, odwracając się do Christine. – Sądzę, że powinna pani rozpocząć mapowanie najbardziej zaludnionych planet Wewnętrznej Granicy i namierzanie najbardziej uczęszczanych szlaków handlowych. Nie ma jednak pośpiechu. Znajdujemy się najprawdopodobniej o wiele dni lotu od najbliższego z nich i prawdę powiedziawszy, nie wiem jeszcze, czy kiedykolwiek skorzystam z tych danych, które pani dla mnie przygotuje. Ale jeśli przyjmujemy, że takie informacje będą dla nas przydatne w przyszłości, myślę, iż nie od rzeczy będzie rozpocząć ich zbieranie już teraz.
– Czy ma pan jakieś zadanie dla mnie, sir? – zapytał Briggs.
– Proszę sprawdzić rozkłady jazdy i trasy największych liniowców pasażerskich kursujących
w okolicach Wewnętrznej Granicy. Nie sądzę, żeby odwiedzały więcej niż dziesięć planet w tej okolicy. Może Bindera X, Roosevelta III i kilka im podobnych. Zobaczymy, co pan znajdzie na ten temat. Tylko proszę robić to dyskretnie.
– Dyskretnie, sir?
– Jesteśmy banitami, za których głowy wyznaczono nagrody – wyjaśnił Cole po raz kolejny z całkowitym spokojem, zastanawiając się jednocześnie, ile czasu musi jeszcze upłynąć, zanim załoga przyjmie ten fakt do wiadomości. – Proszę uważać, żeby nie namierzono nas zwrotnie.
– Tak jest! – odparł porucznik i znów sprężyście zasalutował.
Wilson spojrzał na niego, zastanawiając się, czy nie zafundować mu kolejnego wykładu o niestosowności salutowania, ale zrozumiał, że byłby to jedynie bezcelowy wysiłek i bez słowa opuścił mostek.
– Jeszcze trochę, a złamiesz tego biednego, młodego wielbiciela twojego heroizmu – w jego uchu rozbrzmiał kobiecy głos.
– Monitorowałaś rozmowę? – Cole rzucił to pytanie w stronę pustego korytarza, którym zmierzał ku najbliższej windzie.
– Uwielbiam podsłuchiwać – odparł bezcielesny głos Sharon Blacksmith. – Na tym polega moja praca.
– Jeśli podsłuchiwałaś też wcześniej, wiesz już zapewne, że chcę cię widzieć w mojej kabinie o dwudziestej drugiej – powiedział Wilson.
– Codziennie chcesz mnie widzieć w swojej kabinie o dwudziestej drugiej – odparł głos.
– Ale tym razem masz być ubrana.
– To nie jest zabawne – stwierdziła Sharon.
– Czas zabawy już się skończył – odparł Cole. – Nadszedł moment, w którym zabierzemy się do poważnego plądrowania galaktyki.


Dodano: 2010-01-07 07:35:12
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS