NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McGuire, Seanan - "Pod cukrowym niebem / W nieobecnym śnie"

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"

Ukazały się

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"


 Richau, Amy & Crouse, Megan - "Star Wars. Wielka Republika. Encyklopedia postaci"

 King, Stephen - "Billy Summers"

 Larson, B.V. - "Świat Lodu"

 Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)

 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

Linki

Świdziniewski, Wojciech - "Kłopoty w Hamdirholm"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: Październik 2009
ISBN: 978-83-7574-161-2
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
seria: Asy polskiej fantastyki



Świdziniewski, Wojciech - "Kłopoty w Hamdirholm" #2

Będą jatki!

- Co tam dzisiaj mamy? - spytał Pradziadek, szykując się do cotygodniowego rozpatrzenia problemów nurtujących kopalnię.
- Trzy sprawy - zaczął Skekkel. - Pierwszy jest Gripir.
Z tłumu krasnoludów zebranych w Przedsionku wyszedł wezwany.
- Moja żona ogoliła nogi... - ledwo zaczął, a już sala gruchnęła śmiechem.
- Cisza! - krzyknął Skekkel. - Mów!
- Wszystko przez żonę Baugiego, która, jak przystało na elficę, nie ma owłosionych nóg. Moja żona również zapragnęła pójść w jej ślady i pozbawiła się włosów na nogach i teraz wygląda, jakby chodziła na ogonach szczurnic...
- To moje nogi i mogę z nimi robić co mi się żywnie podoba! - skrzekliwym głosem krzyknęła Alfhild, żona Gripira.
– Widzisz, Dolgthrasirze? – Gripir prawie płakał. – I to jest jedyna odpowiedź, gdy próbuję jej wytłumaczyć, że tak nie uchodzi, że tradycja... i w ogóle. Bardziej mi się podobała z kępkami włosów na udach!
– Ale ja się źle czuję – znowu krzyknęła Alfhild – jak mi pchły po tych kępkach biegają!
– Gripirze – odezwał się Pradziadek. – Czy brak owłosienia jest czymś hańbiącym? Moja prababcia, Bleik z klanu Sorlich, miała owłosione tylko łydki. Czy przez to była kimś gorszym?
– No nie – mruknął Gripir. – Tylko że moja żona ogoliła się jeszcze pod pachami...
– Jej wola – Dolgthrasir bezradnie rozłożył ręce. – Alfhild jest wolną kobietą, a nie twoją niewolnicą. Pod względem tego, jak się nosi, nie możesz jej nic nakazać ani zabronić. Nic na to nie poradzę. Mam tylko nadzieję, że jakoś się dogadacie.
Gripir wrócił do tłumu, skąd przez chwilę słychać było skrzeczenie Alfhild.
– Następny jest Agnar – zapowiedział Skekkel.
– Właściwie to już osądziłeś moją sprawę przy okazji żony Gripira – zaczął Agnar i na chwilę umilkł. – Otóż moja żona, Angeyja, zaczyna nosić obcisłe stroje i zdaje mi się, że robi to pod wpływem Arien. Teraz wszyscy mężczyźni mogą spoglądać na jej ponętne beczułkowate kształty... Nie mówiąc, jak to wpływa na młodzież...
– To nic! – krzyknął ktoś z tłumu. – Moja zaczęła się odchudzać!
– A moja zaczęła twarz pokrywać barwnikami!
– Chcą nosić ozdoby na co dzień, tak jak Arien!
Dolgthrasir uniósł dłoń i krasnoludy ucichły.
– Nic na to nie poradzę! Są to sprawy rodzinne, które sami musicie rozwiązać.
– Może byś porozmawiał z Arien? – nieśmiało zaproponował Agnar.
– To mogę zrobić. Baugi, przyprowadź żonę.
Po chwili do Przedsionka weszła wysoka i smukła elfica w obcisłym stroju i piękną spinką upinającą jej długie włosy. Kilku krasnoludów wzdrygnęło się, widząc jej lekko spiczaste uszy. Alfhild szturchnęła Gripira i powiedziała, że chce podobną spinkę.
– Arien, dziecko moje – zaczął Dolgthrasir. – Czemu namawiasz nasze kobiety, by porzuciły tradycje i stroje przodków?
Arien opuściła głowę.
– Do niczego nie nakłaniałam krasnoludzkich kobiet. Opowiedziałam tylko, jak noszą się elfy.
– To chyba rozwiązuje nasz problem. Od czasu, jak Baugi przyprowadził cię do naszej kopalni, jesteś nieustannie w centrum zainteresowania. Proszę cię, żebyś więcej nie opowiadała o elfach, nabrała trochę ciała i nosiła się przyzwoicie. Dobrze?
– Może nie będzie potrzeby, by Arien zmieniała swój sposób bycia – odezwał się Lofar. – Czas już na pojedynek.
– To jest trzecia sprawa – wtrącił Skekkel.
Arien odwróciła się do wyzywającego ją krasnoluda.
– Kiedy tylko zechcesz. Jutro? Dzisiaj? Zaraz? – powiedziała chłodno i bez entuzjazmu.
Lofar uśmiechnął się:
- Dzisiaj.
Do Przedsionka wbiegł zdyszany krasnolud i wysapał:
- Klan Sorlich nadciąga wschodnimi korytarzami! W jednej chwili Przedsionek zawrzał i krasnoludy
rzuciły się do swych komnat po broń.
- Po bitwie, Arien - rzucił krótko Lofar.
- Po bitwie - odparła elfica i pobiegła po swoją włócznię.

- Sporo ich - ucieszył się Agnar, spoglądając na wchodzące do Zachodniej Sali zastępy klanu Sorlich. -Ho, ho! Jest nawet sam Tyrfing! Będą jatki!
- Arien, naprawdę musisz walczyć? - Baugi z niepokojem spytał swą żonę.
Elfica uśmiechnęła się i pocałowała męża w czoło:
- Jak inaczej udowodnię, że jestem godna przystąpić do Synów Hamdira? Nic mi nie będzie.
- Martwię się, kochanie. To, że mnie pokonałaś, nie znaczy wcale, że dasz sobie radę w bitwie - mruknął Baugi, gładząc ją po twarzy.
- Niepotrzebnie, mój obrońco. - Arien namiętnie pocałowała Baugiego. Wśród zebranych Synów Hamdira rozległy się gwizdy i okrzyki zachwytu.
- Krwi! - wrzasnął Baugi, próbując w ten sposób zamaskować swoje zakłopotanie. Publiczne okazywanie uczuć to rzadkość u krasnoludów.
- Krwi! - podjął cały klan.
Dolgthrasir podniósł dłoń i uciszył swych ludzi.
– Wystąp, Tyrfingu, ty koźli pomiocie! – zakrzyknął.
Z szeregu Sorlich wystąpił krasnolud z czarną jak smoła brodą:
– Czego wrzeszczysz, szczurnicy łajno!
– Co cię sprowadza do naszej kopalni?
– To co zawsze! Zima! A zima to czas wojen pod górami!
– To sprawmy się szybko, bo mam jeszcze dużo roboty – ziewnął Dolgthrasir. – Naprzód! – wydał rozkaz swoim.
Oba klany z wrzaskiem ruszyły na siebie i starły się, wzniecając tumany prastarego kurzu. Śmigały młoty i topory, błyskały zęby i wściekłe oczy. Przez zgiełk bitwy przebił się dźwięk rogu. To Tyrfing nawoływał do odwrotu.
– Już? – mruknął zawiedziony Arngrim, którego siłą trzeba było odciągać od przeciwnika.
– Stać! Przerwa! – zakomenderował Tyrfing. – Dolgthrasir, pozwól na słówko!
Pradziadek wyszedł przed szereg i w połowie drogi spotkał się z wodzem wrogiego klanu. Tyrfing był wyraźnie wzburzony:
– Dolgthrasir, co ty odpieprzasz! Znamy się tyle lat, a ty mi tu taki numer wycinasz!
– O co ci chodzi? – spytał autentycznie zdziwiony Pradziadek.
– No, popatrz na pole bitwy. Większość rannych i zabitych to moi ludzie, a zawsze było po równo! To najbardziej krwawa bitwa od czasów, gdy Hamdir podstawił Sorliemu nogę...
– Hola, hola! To Sorli najpierw oblał Hamdira zupą...
– Nieważne – machnął ręką Tyrfing. – Co tu się dzieje? Wyjaśnij mi, bo ta bitwa przestaje się kalkulować.
Dolgthrasir pogłaskał brodę i uśmiech zrozumienia wypłynął na jego twarz:
– Już wiem! To wszystko przez Arien!
– Arien? – zmarszczył krzaczaste brwi Tyrfing. – To elfie imię...
– Tak, bo to żona Baugiego...
Tyrfing odskoczył od Dolgthrasira i krzywiąc się, wyszeptał z wyrzutem:
– Zadajecie się z elfami?
Pradziadek rozłożył ręce.
– Nic na to nie poradzę. Należy już do naszego klanu.
– Myślisz, że to przez nią?
Pradziadek przytaknął i wywołał elficę:
– Arien, córko, ilu krasnoludów zatłukłaś?
– Pięciu, sześciu – popłynął słodki głos z mroków Zachodniej Sali. – Nie mogłam więcej, ponieważ przeciwnik unikał potem mojej włóczni.
Synowie Hamdira ryknęli śmiechem i obrzucili klan Sorlich stekiem wyzwisk. Ci nie pozostali im dłużni.
– Musisz zabronić jej walczyć – zdecydowanie powiedział Tyrfing, gdy wrzawa ucichła.
– Nie mogę – konfidencjonalnie szepnął Dolgthrasir. – Jest wolną kobietą i jest traktowana, jakby urodziła się w klanie. Pozostała jej tylko formalność, pojedynek z Lofarem...
– Lofar! Ten pieniacz chce z nią walczyć? – po raz kolejny zdziwił się wódz Sorlich. – Przecież ten debil nie wie nawet, że młot bojowy trzyma się na końcu styliska, a nie przy samym obuchu!
Obaj wodzowie parsknęli śmiechem, ale zaraz poważne miny powróciły na ich twarze.
- Słuchaj, Dolgthrasirze - ponownie zaczął Tyrfing. -Musimy zatem ogłosić zawieszenie broni, dopóki nie będziemy mieli swojego elfa albo dwóch!
- No, no, no! Ręczę ci, że jeden wystarczy Dobra, jak będziecie gotowi, to dajcie znak.
Tyrfing przez chwilę drapał się w głowę i sapał. W końcu powiedział:
- Wiesz, nie chciałbym, żeby to wyglądało na tchórzostwo. Po prostu nam się to nie kalkuluje.
Pradziadek przyjacielsko poklepał go po ramieniu.
- Rozumiem. Wszystko rozumiem. Też jestem krasnoludem. Wyjaśnimy całą sprawę.
Obaj wodzowie odwrócili się do swoich ludzi i oznajmili:
- Rozejm!

- Wznoszę toast za zwycięstwo! - krzyknął Arngrim. -Szkoda, że bitwa nie trwała dłużej, ale co tam! Zdrowie!
- Zdrowie! - ryknął Przedsionek wypełniony krasnoludami. Chwilę było słychać gulgotanie, potem wielkie sapnięcie i trzask tłuczonych szklanic. Krasnoludy z krzykiem rzuciły się sobie w ramiona.
Arien wywinęła się z objęć Baugiego i spoważniała:
- Czas na mnie.
- Co to znaczy, kochanie?!
- Zapomniałeś, głuptasie? Mam zaległy pojedynek.
– Lofar – sapnął z wściekłością Baugi.
– Lofarze! – krzyknęła Arien w tłum. – Już czas!
Wywołany krasnolud zaczął przepychać się w stronę elficy. Zatrzymał się przed nią i wręczył puchar z winem.
– Arien, zapomnij o pojedynku. W bitwie udowodniłaś, że jesteś żoną godną jednego z nas! Zapomnijmy o tym!
Arien zaczęła się zastanawiać:
– No nie wiem, czy to mi się kalkuluje... Obraziłeś moją rodzinę, zostałam przez ciebie napadnięta, niemal wyrzucona za Bramę...
W miarę jak mówiła, Lofarowi znikał uśmiech.
– Weź ten puchar – wcisnął w ręce elficy pięknie zdobione złote naczynie.
Arien uśmiechnęła się i pocałowała Lofara w brodaty policzek. Lofar skrzywił się i niemal natychmiast wytarł twarz.
– Zdrowie! – krzyknął Dolgthrasir. Fridleif, ojciec Baugiego, cieszył się w duszy, myśląc: „Nie jest źle, jeśli Arien wydobyła od tego skąpiradła złoto, to może jeszcze coś będzie z tej elfki”.
– Cisza! – zagrzmiał Pradziadek. – Mój najmłodszy prawnuk chciałby coś ogłosić. Cisza!
Na stół wskoczył Nid i z uśmiechem oznajmił:
– Wychodzę za mąż.
– Chyba żenisz się – krzyknął do brata Baugi. Przedsionek huknął śmiechem.
– Nie. Wychodzę za mąż.
Fridleif, przeczuwając najgorsze, nalał sobie pełną szklankę spirytusu.
– Poznajcie mojego wybrańca, którego kocham prawie tak samo jak złoto! – Tu Nid wskazał na niepozornego krasnoluda z króciutką brodą. – Oto Sprakki!
Krasnoludom, włącznie z Arien, opadły szczęki. Nawet Pradziadek zmarszczył brwi.
Fridleif łyknął spirytusu i jęknął.


Dodano: 2009-10-13 21:59:21
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS