NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

Miela, Agnieszka - "Krew Wilka"

Ukazały się

Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)


 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

 He, Joan - "Uderz w struny"

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Gryffindor)

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Hufflepuff)

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Ravenclaw)

Linki

Świdziniewski, Wojciech - "Kłopoty w Hamdirholm"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: Październik 2009
ISBN: 978-83-7574-161-2
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
seria: Asy polskiej fantastyki



Świdziniewski, Wojciech - "Kłopoty w Hamdirholm" #1

O ile ktoś wcześniej nie zatłucze elfa kijem

Związana Arien leżała przy jednym z palenisk. Otaczało ją kilkanaście krasnoludów, które radziły, co z nią zrobić. O dziwo, najwięcej do powiedzenia miał człowiek, Bregor.
- U nas, na Równinach - mówił z nienawiścią w głosie - takie dziwolągi jak ona skazujemy na śmierć głodową. O ile ktoś wcześniej nie zatłucze elfa kijem.
- Elfy to bitna rasa - zauważył jeden z krasnoludów. -Raczej wątpię, by dały się bezkarnie zatłuc zwykłym kijem...
- Dlatego związujemy je i dajemy do zabawy dzieciom. My, ludzie, nie mamy czasu zajmować się zwyrodnialcami, co to są piekielną i marną imitacją człowieka. A jak wy załatwiacie takie sprawy?
– Zrzucamy w przepaść pod Bramą. Teraz wystarczy wyrzucić ją na szalejącą zamieć.
– To na co czekamy? – Bregor wyszczerzył zęby w złowróżbnym uśmiechu. – Za Bramę ją!
– Za Bramę! – podchwyciły krasnoludy. Kilku podeszło do elficy, lecz ta usłyszawszy, jakie mają wobec niej plany, zaczęła wierzgać i przeraźliwie wzywać Baugiego.
– Stójcie! – odezwał się jeden ze starszych krasnoludów, Skekkel. – Według słów Baugiego to poseł. Poczekajmy lepiej na Dolgthrasira, niech on zadecyduje, co z nią zrobimy.
Część krasnoludów przyznała mu rację.
– To elf! – wrzasnął Bregor z szaleństwem w oczach i zaczął okładać Arien drzewcem jej własnej włóczni. Inne krasnoludy poszły w jego ślady. Elfica kuliła się pod ciosami, które zdawały się padać zewsząd.
– Baugi... – szeptała opuchniętymi i pokrwawionymi wargami. – Baugi!
Ciosy zelżały, a Arien usłyszała wściekły głos Baugiego:
– Co robicie, psubraty?! Toż to moja... Toż to ko... Toż to poseł, kurwa wasza mać! Niech no któryś jej dotknie, to osobiście brody powyrywam! Nie bacząc, czy to krewniak, czy obcy! Poszli mi won od białki!
– To elf! – wrzasnął Bregor. Krasnoludy podchwyciły:
– To elf! Zabić!
Baugi stanął przed skuloną Arien, której łzy zmieszane z krwią płynęły po policzkach.
– Najpierw musicie zabić mnie! – krzyknął Baugi, mocniej ściskając stylisko młota. Gwar ucichł. – Odpowiadam za nią honorem! A gdzie wasz honor, ziomkowie! Przyprowadzam posła, a wy chcecie zatłuc go kijami, jak zwykłą szczurnicę!?
– To nie poseł – powiedział spokojnie Dolgthrasir.
– Właśnie! – podchwycił Bregor. – To elf! Usiec zwyrodnialca!
Dolgthrasir powoli podszedł do kupca. Zachlapana woskiem twarz i broda krasnoluda wyglądały niczym maska demona.
– Milcz, człecze! – parsknął stary, opluwając strzępkami śliny twarz Bregora. Kupiec, chociaż wyższy od Dolgthrasira, cofnął się nieznacznie. – Czy pochodzisz z rodu Hamdira, że rządzisz jego klanem? Ba, czy jesteś krasnoludem, że śmiesz decydować o przyszłości tego gościa w naszej kopalni? Jak śmiesz porywać się na kogoś z naszego klanu?
– Nie mam nic przeciwko Baugiemu... – tłumaczył się Bregor.
– Nie o Baugiego tu chodzi. Podniosłeś rękę na jego żonę, a więc i na nas!
– Przecież to elfka... – zbity z tropu cicho powiedział Bregor.
– Ta elfka to żona Baugiego! – wykrzyczał mu w twarz Dolgthrasir. Krasnoludy spojrzały po sobie i zaraz podniósł się gwar zdziwionych głosów.
– Zmilczcie, bracia! – Dolgthrasir odwrócił się do swoich ziomków. – Przyjdzie czas na wyjaśnienia! Powiedzcie mi tylko, czemu posłuchaliście człowieka, a nie Skekkela, krasnoluda o najdłuższej brodzie? Zaślepiła was nienawiść?
– Prawo ustanowione przez Hamdira mówi, że żaden elf nie ma prawa przekroczyć progu kopalni – hardo odezwał się Lofar, który zawsze starał się podkopać pozycję Dolgthrasira, marząc o przywództwie nad klanem.
Dolgthrasir podszedł do niego.
– Nie do końca, Lofarze, nie do końca. Prawo mówi, że nikt, ni człowiek, ni elf, ni krasnolud z innego klanu, nie ma prawa przestąpić progu Przedsionka. Elfica zaś posłusznie czekała przy Bramie. Jeśli powołując się na prawo, chcesz stracić elfkę, to trzeba byłoby wytracić wszystkich ludzi i obce krasnoludy, które odwiedziły naszą kopalnię. Czy to się nam opłaca?
Zebrane przy Bramie krasnoludy zaczęły się zastanawiać nad ostatnim pytaniem Dolgthrasira. Wymordowanie wszystkich ludzi, głównie kupców, którzy odwiedzili kopalnię, sprawiłoby, że nikt nie pojawiłby się po towar. Trzeba byłoby sprowadzać towar na dół, na Równiny, co po dodaniu kosztów transportu i robocizny, znacznie podniosłoby ceny krasnoludzkich wyrobów. To z kolei zmniejszyłoby popyt na wytwory kopalni. Poza tym dochodzi jeszcze głowizna za zamordowanych kupców. W złocie.
Krasnoludy zaczęły parskać i kręcić głowami.
– Czyli sprawę złamania prawa przez elfkę mamy za sobą, tak?
Brodate głowy gorliwie przytaknęły.
Dolgthrasir wrócił do Bregora.
- Zostaje nam jeszcze próba zabicia żony mojego wnuka - stary krasnolud uważnie patrzył na kupca. Człowiek ciężko przełknął ślinę. - Jaka jest za to kara?
- Śmierć - powiedział cicho Skekkel.
- Śmierć - powtórzył, cedząc przez zęby Baugi i utulił pobitą Arien.
- Śmierć! Śmierć! - podjął tłum. Bregor zaczął się wycofywać.
- Zaraz, zaraz! - wyskoczył przed człowieka Lofar. -Pamiętajcie, że będziemy musieli zapłacić za jego głowę! Czy to się kalkuluje?
Krzaczaste brwi zmarszczyły się jak na komendę, końcówki wąsów i bród trafiły do ust. Sto piętnaście sztuk złota podzielić na...
- Ja zapłacę - szybko powiedział Dolgthrasir. - Mój prawnuk i jego żona są tyle warci.
- Śmierć! - zawył klan. Tłum porwał wierzgającego Bregora. Ktoś otworzył furtę, przez którą wpadł do Hali tuman śniegu. Po chwili w przeciwną stronę poleciał Bregor. Zatrzaśnięto drzwi.
* * *
- Baugi! Gdzie twoja żona?! - zawył Lofar, wznosząc do góry bogato zdobiony srebrem róg z piwem. Przedsionek był po brzegi wypełniony bawiącymi się krasnoludami. Naczelne miejsce zajmował Dolgthrasir i jego małżonka Yrsa. Po jego prawej stronie zasiadł Baugi, przy którym stał pusty fotel przeznaczony dla jego żony. Arien spała w jednej z komnat Pradziadka, z ranami opatrzonymi przez matkę Baugiego. Po lewej stronie Pradziadków siedział dziadek Arngrim wraz z babcią Hwedną. Naprzeciwko Dolgthrasira miejsce zajmował zasępiony Fridleif, jego małżonka a matka Baugiego, Sygrun oraz stryj Agnar. Kolejne miejsca, na prawo i lewo od bezpośrednich potomków Hamdira, zajęła dalsza rodzina, a za nią szacowniejsi przedstawiciele pozostałych rodów, między innymi Lofar i Skekkel.
Ojciec Baugiego zazgrzytał zębami i wychylił jednym haustem szklanicę spirytusu. Co za wstyd! Baugi, bezpośredni potomek Hamdira ma za żonę elfkę! Hańba! A Pradziadek nic sobie z tego nie robi. Ba! Zdaje się nawet cieszyć! Hańba i wstyd!
– No! Gdzie jest elfka?! – ponaglał Lofar.
Dziadek Baugiego, Arngrim, skrzywił się zniesmaczony. Kto by pomyślał? Mój wnuk ma żonę elficę. Elficę! No cóż. Młodzi często popełniają błędy. Baugi za jakiś czas zrozumie, że elf to nie partia dla krasnoluda. Taaak. Młodzi potrzebują dużo czasu, by pojąć, że świat jest ułożony tak, a nie inaczej.
– Baugi! Chcemy zobaczyć twoją żonę! – nie poddawał się Lofar.
Dolgthrasir uśmiechnął się do siebie. Jego prawnuk przyprowadził żonę! I co z tego, że jest elfem. Przecież prapradziadek Dolgthrasira, Gotthorm, poślubił Bleik ze znienawidzonego klanu Sorlich. Było na początku trochę psioczenia i naigrywania się, ale w końcu wszystko się ułożyło. Pradziadek szerzej się uśmiechnął. Gdyby tak udało się nawiązać kontakty handlowe z elfami? To by było coś! Reszta klanów mogłaby się nawet sprzymierzyć przeciwko Synom Hamdira, a i tak nie daliby rady
elfom z Równin. Nie ma nic złego w tym, że jego prawnuk ma za żonę elfkę. Ba! Można by z tego mieć niezłe korzyści.
Baugi ponuro spoglądał na zasępionego ojca siedzącego po przeciwnej stronie stołu. Słyszał żądania Lofara i wiedział, że główny konkurent Pradziadka do przewodzenia klanowi Hamdira naigrywa się z niego.
– Wiesz dobrze, Lofarze – odezwał się w końcu – że moja żona została pobita między innymi przez krasnoludy z twojego rodu i nie może uczestniczyć w uczcie.
– No tak! – zaśmiał się gromko Lofar. – Zapomniałem, że elfy nie wytrzymują przyjacielskich poszturchiwań rodziny!
Poplecznicy Lofara gruchnęli śmiechem.
– Dość! – grzmotnął pucharem w stół stryj Agnar. – Nie będziesz naigrywał się z mojej rodziny, szczurnicojebco!
Wiadomo było, że Lofar jakoś przełknie tę zniewagę – Agnar był największym wojownikiem i jednym z większych bogaczy Hamdirholm. Lofar od dawna nie czuł się na siłach sprostać stryjowi Baugiego. Znalazł inny sposób, by dokuczyć rodzinie Dolgthrasira.
– Stary zwyczaj mówi, że ten, kto przystępuje do Synów Hamdira, musi dowieść w walce, że jest godzien być jednym z nas. W przypadku kobiety robi to za nią jej rodzina.
– Arien ma rodzinę daleko na południu – odezwał się Baugi.
– Niech więc sama się broni – Lofar wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu.
– Cóż za odwaga, Lofarze – podniósł się wzburzony Dolgthrasir. – Wyzywasz na pojedynek kobietę.
Lofar rozłożył ręce:
– Taki jest zwyczaj.
– Nie zga... – zaczął Dolgthrasir.
– Arien będzie walczyć – przerwał mu Baugi. – Jak tylko wyliże się z ran, udowodni, że jest godna przynależeć do Synów Hamdira.
W głosie syna Fridleifa było tyle pewności, że przez twarz Lofara przebiegł cień zastanowienia, tak jakby krasnolud nie miał pewności, czy dobrze postąpił i czy nie należy się z tego wszystkiego wycofać. Jednak od jakiegoś czasu przy wspólnym stole panowała cisza i wszystkie twarze były zwrócone na niego. Gdyby się wycofał, obwołano by go tchórzem i straciłby poważanie. Poza tym powołał się na stary zwyczaj, a z tradycją nie było żartów.
– Służę uprzejmie – uśmiechnął się i ukłonił. Gwar rozmów znów rozbrzmiał w Przedsionku. Krasnoludy żywo rozmawiały o zapowiedzianym pojedynku. Baugiemu odeszła ochota do ucztowania. Wstał i chciał opuścić Przedsionek, jednak zatrzymał go Dolgthrasir, również wstając i szepcząc mu do ucha:
– Nie możesz odejść od stołu. Nie teraz, gdy Lofar tryumfuje. Chyba nie chcesz dać mu poznać, że zepsuł tobie ucztę – a głośno wzniósł toast:
– Za Baugiego i jego żonę!
– Zdrowie! – zagrzmiał Przedsionek. Tylko Lofar pozwolił sobie zażartować w swoim własnym gronie, a jego poplecznicy nagradzali te żarty gromkimi wybuchami śmiechu.
Baugi kolejny raz zgrzytnął zębami, ale bez zmrużenia oka wychylił toast. Pradziadek usiadł, otarł brodę z resztek piwnej piany i zagadnął wnuka:
- Powiedz mi, co ty widzisz w tej elficy? Przecież nie ma nawet owłosionych nóg!


Dodano: 2009-10-13 21:56:07
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS