Cóż, zawiodą się ci, którzy spodziewają się dreszczu grozy. Proza Kochańskiego nie może się równać z wrażeniami oferowanymi w piekielnych czeluściach, ale z pewnością warto sprawdzić, co kryje się za
„Drzwiami do piekła”.
Źródłem grozy w opowiadaniach Kochańskiego są dwa powracające uparcie motywy – mroczne zakamarki ludzkiej natury albo sąsiedni świat, którego mrok i tajemnice przesiąkają do naszej oswojonej, poczciwej rzeczywistości.
W Śmierci trolla zło tkwi w innym człowieku i to on wzbudza strach, ale Kochański często poszukuje mrocznej cząstki we wnętrzu samego głównego bohatera. W opowiadaniach Zły człowiek oraz Nie wolno wchodzić do łazienki przerażające jest to, co wypełza z nas samych, czasem ku naszemu całkowitemu zaskoczeniu, wbrew naszej woli lub poza naszą świadomością. Zło przejmuje kontrolę, popycha do zbrodni, burzy porządek naszego świata, a potem ulatnia się, zostawiając nas w obliczu świadomości własnych czynów, z którą musimy się zmierzyć i konsekwencji, które musimy ponieść.
Drugi z motywów to inne światy – czasem wykorzystane jako scena dla fabuły, a czasem jedynie widoczne przez dziury w naszej rzeczywistości.
Opowiadanie Pod choinką przenosi czytelnika do świata, w którym święta Bożego Narodzenia są całkowitym odwróceniem poczciwej i ciepłej atmosfery, z jaką zwykły się kojarzyć. Z kolei w VampiRze przekraczamy granicę hermetycznie zamkniętego świata virtual reality.
Częściej jednak mroczne równoległe uniwersum przyjdzie bohaterom i czytelnikowi obserwować przez luki w rzeczywistości – czy to otwierane z własnej woli (jak Drzwi do piekła), czy to otwierającej się samoistnie, by do pospolitego, poukładanego i przewidywalnego życia bohaterów wedrzeć się mogły tajemnicze istoty (Halloween w obcym kraju, PP Hades, Dzieciaki).
Z samym snuciem wciągających opowieści Krzysztof Kochański radzi sobie niezgorzej. Niestety, w zbiorze przedstawianym jako antologia opowiadań grozy, zabrakło dbałości o odpowiedni klimat. Czternaście opowiadań na trzystu stronach ciekawi, ale w żadnym autor nie poświęca dostatecznie dużo czasu i wysiłku, aby uwiarygodnić sytuację, uplastycznić postacie, przywiązać do nich czytelnika i dopiero na tak przygotowanym gruncie – roztoczyć atmosferę strachu.
Być może adresatem tego zarzutu nie powinien być sam Kochański, ale generalnie idea opowiadania grozy, które stawia sobie za cel straszenie, a jednocześnie – jako krótka forma – nie daje przestrzeni niezbędnej do wykreowania klimatu i niespiesznego operowania napięciem. Na kilkunastu czy kilkudziesięciu stronach bardzo trudno stworzyć sytuację na tyle autentyczną, że angażującą czytelnika i wyzwalającą w nim silne emocje. Horror wymaga od czytelnika zawieszenia wiary w prawidła rządzące światem, a bez solidnego oplecenia umysłu wciągającą fabułą nie sposób wytrącić czytelnika z pozycji twardo stąpającego po ziemi. Z drugiej strony – wystarczy sięgnąć po Księgę jesiennych demonów Grzędowicza lub Księgę strachu, by przekonać się, że – jakimś trudnym do uchwycenia, pisarskim cudem – nawet na tak małej przestrzeni można skutecznie nastraszyć, budując nastrój i kreśląc postacie z krwi i kości.
Mimo niedoboru klimatu grozy, zbiór Kochańskiego pozostają zbiorem wciągających opowiadań – czasem zaskakujących i przewrotnych, a czasem oferujących intrygujące odwrócenie lub zniekształcenie znanych motywów. W tym szczególnym przypadku – warto z czystej ciekawości uchylić "Drzwi do piekła".