NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

McDonald, Ian - "Hopelandia"

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Cornwell, Bernard - "Pieśń łuków. Azincourt"
Wydawnictwo: Esprit
Tytuł oryginału: Azincourt
Tłumaczenie: Tomasz Tesznar
Data wydania: Wrzesień 2009
ISBN: 978-83-60040-90-4
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 140x200mm
Liczba stron: 600



Cornwell, Bernard - "Pieśń łuków. Azincourt"

Azincourt według Cornwella


Zastanawiałam się, co sprawia, że jakieś wydarzenie historyczne postrzegane jest przez potomnych jako przełomowe, utrwala się w pamięci, stopniowo obrasta apokryfami, zyskuje rangę mitu. Co o tym decyduje – czy ogrom pracy włożonej w doprowadzenie do sukcesu, wielkość niezbędnych nakładów? Czy też charyzma sprawców, liderów, którzy pociągnęli za sobą innych? Czy zbieg okoliczności, szczęśliwy los przypadkiem wyciągnięty na loterii wydarzeń? A może talent apologety, który w wiele lat później przedstawia własną wersję, na tyle plastyczną i żywą, że zastępującą w powszechnej świadomości fakty?
Czasem mam wrażenie, że bitwa pod Azincourt taką, nieledwie mitologiczną, sławę zawdzięcza „Henrykowi V” Szekspira. Bo samo starcie nie było żadnym majstersztykiem taktyki, ani przykładem militarnego nowatorstwa. Przeciwnie – to była zwykła siekanina, frontalny siłowy atak bez jakichkolwiek manewrów na skrzydłach, w którym obie strony walczyły aż do zupełnego wyczerpania, a o zwycięstwie zdecydowała wytrzymałość jednostek i zwykły upór. Choć Francuzi dysponowali znaczącą (według niektórych źródeł – kilkukrotną) przewagą, to udało im się popełnić chyba wszystkie możliwe błędy, zaś Anglicy do maksimum wykorzystali każdą okazję. Nie tylko wygrali, ale i doprowadzili Francję na krawędź przepaści, z której dopiero Joanna d’Arc zdołała kraj wyciągnąć. Ale to już zupełnie inna historia…
A wracając do mitu – nadal nie rozumiem, jak to możliwe, że Francuzi przyjęli bitwę na tak niekorzystnym dla nich terenie. Przecież nie musieli – mogli poczekać jeszcze dzień lub dwa i walczyć nie na świeżo zaoranym i grząskim polu, ograniczonym z obu stron lasem uniemożliwiającym manewry na skrzydłach, a na otwartym i przede wszystkim – bardziej suchym terenie. Mogli przygotować pułapkę tak, aby nie wystawiać się na zabójczy ostrzał angielskich łuczników (wszak pod Crécy i Poitiers mieli okazję poznać jego skuteczność) i w pełni wykorzystać możliwości własnej pancernej konnicy. Gdyby poczekali jeszcze parę dni, armia angielska byłaby jeszcze bardziej głodna i chora, jeszcze mniej zdolna do walki. Tymczasem zlekceważyli przeciwnika i na własną prośbę doprowadzili do tragedii. Może tu właśnie kryje się powód takiego postrzegania tej bitwy – mit jako ostrzeżenie?
Książka Bernarda Cornwella opowiada historię Nicholasa Hooka, młodego angielskiego banity, który zaciąga się jako najemnik do oddziałów łuczników, walczącego na terytorium Francji. Udaje mu się uniknąć masakry w Soissons, następnie – już jako żołnierz armii Henryka V – walczy w oblężeniu Harfleur i dociera pod Azincourt. W książce o takiej konstrukcji (główny bohater bierze udział w wydarzeniach historycznych, których zwieńczeniem jest tytułowe starcie) fabuła nie jest zaskakująca – w zasadzie już od początku czytelnik ma pewność, że – bez względu na zmienne koleje losu – głównemu bohaterowi nic śmiertelnie ostatecznego się nie przydarzy. Owszem, może zostać ranny, mogą zginąć jego przyjaciele, ale on sam, mniej lub bardziej sponiewierany fizycznie lub psychicznie, przetrwa aż do finału. Spodziewałam się tego i nie oczekiwałam fabularnych niespodzianek. Celem książek Bernarda Cornwella, w moim przekonaniu, jest ukazanie znanego przebiegu wypadków oczami konkretnego bohatera (najlepiej takiego, który łatwo da się polubić), przybliżenie ich czytelnikowi, a w ten sposób – popularyzacja historii.
Właśnie popularyzacja historii wychodzi autorowi świetnie – jego książki roją się od najróżniejszych szczegółów: począwszy od tajników produkcji i utrzymania uzbrojenia, poprzez opisy strojów czy sposoby przechowywania żywności, aż do prezentacji mentalności członków ówczesnych społeczeństw – powszechnych przesądów i zwyczajów ludowych, wierzeń będących przedziwną mieszaniną pogaństwa i chrześcijaństwa, szczodrości występującej zaraz obok żądzy pieniądza, dworności i dobrych manier zestawionych z okrucieństwem i bezwzględnym mordowaniem wrogów. Autorowi udało się pokazać kontrasty epoki: z jednej strony ogromny brak wiedzy, zilustrowany przekonaniem, że „mycie rozrzedza skórę, a wtedy choroby mają ułatwiony dostęp do organizmu” (s. 225), a z drugiej – powszechną świadomość obowiązującego systemu prawnego (echo Magna Charta Libertatum): „Jesteśmy Anglikami i mamy swoje prawa!” (s. 457). Właśnie takie bogactwo szczegółów, ogromna ilość drobiazgów pozwala autorowi wiarygodnie odmalować panoramę tamtych czasów. Bo historia to nie tylko daty wypraw wojennych…
Główny bohater opowieści Bernarda Cornwella nie jest wykształcony i brak mu obycia, nie umie pisać ani czytać, nie zna żadnego obcego języka, stąd obraz świata widziany jego oczami jest naiwny. Nicholas nie dostrzega niuansów – jego pojmowanie rzeczywistości przypomina budowanie domku z dziecięcych klocków. To nie zarzut, tylko stwierdzenie faktu. I pewnie właśnie dlatego, ze względu na dostosowanie narracji do sposobu rozumowania bohaterów, ich wizji świata, książka skojarzyła mi się z „Rudym Ormem” F.G. Bengtssona, choć do poziomu dowcipnych komentarzy szwedzkiego autora nieco Cornwellowi brakuje. A ponieważ „Pieśń łuków” jest pozbawiona naturalizmu w opisach scen śmierci i tortur, uważam, że można ją polecić nawet nastoletnim odbiorcom. Ci, którzy po nią sięgną, mogą wzbogacić swą wiedzę o nowe, nieznane szczegóły.



Autor: Beata Kajtanowska


Dodano: 2009-09-08 18:36:30
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Beata - 20:46 03-10-2009
Poniżej zamieszczam w całości treść korespondencji z czytelnikiem "Pieśni łuków. Azincourt" Bernarda Cornwella.


Dnia 3-10-2009 o godz. 17:18 Mateusz Herbich napisał:

Witam.

Przeczytałem właśnie Pani recenzję książki Bernarda Cornwella "Pieśń łuków. Azincourt".
Jako, że kilka dni temu sam przeczytałem tę powieść, chciałbym podzielić się swoimi spostrzeżeniami, które jednak różnią się od Pani opinii na temat książki.
Nie wiem, czy to kwestia tłumacza, czy autora (nie czytałem oryginału po angielsku), ale książka aż roi się od rażących błędów.
Nie będę wymieniał wszystkich, na które trafiłem podczas lektury, zrobiłem jednak listę tych, które najbardziej zapadły mi w pamięć.

Po pierwsze autor (tłumacz?) wielokrotnie wykazuje się brakiem znajomości realiów uzbrojenia początków XV wieku.
Opowiada o hełmach garnczkowych (których epoka minęła dobre sto lat wcześniej), skórzanych kaftanach zakładanych rzekomo pod zbroję (mimo, iż pod blachami noszono gambasony lub przeszywanice wypełnione owczym runem). Pisze też o żelaznych klamrach na kolczugach, do których mocowano, według niego, zbroję (poszczególne elementy pancerza mocowano jednak za pomocą troków do przeszywanicy).
Opisując typowy dla piechoty przełomu XIV i XV wieku hełm - kapalin, błędnie nazywa go łebką (zupełnie inny rodzaj hełmu).
W książce wielokrotnie jest mowa o noszonym pod hełmem "skórzanym uszalu". Autor nic jednak nie wspomina o jakimkolwiek czepcu lub kapturze pikowanym, bez którego niemożliwe byłoby zniesienie ciosów trafiających w hełm.
Wspomina o pasie rycerskim z aksamitu, który jeden z rycerzy francuskich nosi na blachach. Wiemy jednak, że pasy rycerskie wykonane były z grubej skóry, ewentualnie z połączonych ze sobą stalowych blaszek.

Autor wykazuje się brakiem znajomości techniki wykonania hełmów w XV wieku. W jednym z opisów walki czytamy, jak "hełm pękł w spoinach". Nie bardzo wiem co Cornwell miał tu na myśli, hełmy rycerskie wykonane były z jednego kawałka blachy, techniką kucia na gorąco. Nie ma więc mowy o żadnych spawach (pomijając fakt, że technologia spawania pojawia się dopiero w XX wieku...).

Prócz tego, autor posługuje się niezrozumiałym słownictwem, opisując przedmioty, które ciężko znaleźć w jakiejkolwiek ikonografii historycznej, jak: koszulka pancerna (autor sugeruje, że zakładano ją na kolczugę), wyściełana koszulka kolcza (kolczugi w tym okresie nie posiadały jakiegokolwiek wyściełania).

W kwestii uzbrojenia również książka pozostawia wiele do życzenia.
Cornwell pisze o dwuręcznych toporach, które rycerze rzekomo nosili na plechach (niemożliwe byłoby wtedy ich zdjęcie do walki). W średniowieczu nigdy nie noszono broni na plecach, to wymysł literatury fantasy.
Autor wspomina również, że "okute żelazem tarcze już dawno wyszły z użycia". W czasach bitwy pod Azincourt tarcza była jeszcze w powszechnym użyciu, do tego tarcze rycerskie nie były okuwane, lecz ich ranty wzmacniano dla ochrony grubą skórą.

Również w kwestii codziennego ubioru autor popełnia błędy. Mówi o wełnianych koszulach (koszule szyto z lnu, wełna była po prostu zbyt niewygodna do noszenia na gołe ciało), spodniach (jeżeli już noszono spodnie, a nie nogawice, to tylko z saczkiem, o którym Cornwell nie wspomina).

Odnoszę wrażenie, że książka (lub jej polskie wydanie), nie została poddana korekcie historyka.
A przynajmniej nawet nie spojrzała na nią osoba, znająca się co nieco na historii uzbrojenia epoki.

Mimo, iż fabuła książki podobała mi się (przyznaję, że autor potrafi świetnie prowadzić historię bohaterów), przyjemność z lektury odebrały mi wspomniane błędy.
Książka ma miano historycznej, dlaczego więc opisy broni, opancerzenia itp. szerokim łukiem mijają się z prawdą?

Pozdrawiam

Mateusz Herbich


Dnia 3 października 2009 19:00 użytkownik Beata Kajtanowska napisał:

Witam,

bardzo dziękuję za list i cenne uwagi. Cenne dla mnie tym bardziej, że nie jestem w tej dziedzinie fachowcem.

Mam do Pana prośbę. Chciałabym opublikować w całości naszą korespondencję - oczywiście, jeżeli Pan się nie sprzeciwi - w komentarzach pod recenzją na portalu Katedra. A może zechciałby Pan tam osobiście zabrać głos?

Pozdrawiam,
Beata Kajtanowska


Dnia 3-10-2009 o godz. 19:48 Mateusz Herbich napisał:

Witam

Sam chciałem zamieścić komentarz na portalu Katedra, jednakże napotkałem na utrudnienia przy rejestracji (system nie chciał przyjąć potwierdzenia ciągu losowych znaków, zabezpieczenia przed kontami spamerskimi).
Także nie mam nic przeciw opublikowaniu korespondencji. Prosiłbym jednak o poprawienie paru błędów ("zjadłem" kilka liter w czasie pisania tekstu), przed umieszczeniem mojej wypowiedzi.

Co do fachowości mojej opinii - nie ukończyłem co prawda studiów historycznych (przerwałem je), jednakże od ponad trzech lat czynnie zajmuję się rekonstrukcją historyczną.
W dodatku moja grupa bezpośrednio odtwarza okres Azincourt, oraz angielskie oddziały najemne biorące udział w wojnie 100-letniej. Sam na tarczy oraz kurcie westfalskiej (rodzaj tabardu z krótkim rękawem, zakładanego na zbroję) noszę barwy Henryka V.
Dlatego też zainteresowałem się powieścią Cornwella, jak i poczułem się do napisania tego maila.

Pozdrawiam
Mateusz Herbich


Dnia 3 października 2009 20:22 użytkownik Beata Kajtanowska napisał:

Witam ponownie,

dziękuję za zgodę na publikację tekstu, zaraz się tym zajmę.

Niestety, w sprawach stricte informatycznych nie jestem w stanie Panu pomóc, ale przekażę informację o zaistniałym problemie administratorowi portalu.

Pozdrawiam,
Beata Kajtanowska

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS