NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"

Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

Ukazały się

Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"


 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Kukiełka, Jarosław - "Kroczący wśród cieni"

 Gray, Claudia - "Leia. Księżniczka Alderaana"

 Le Fanu, Joseph Sheridan - "Carmilla"

 Henderson, Alexis - "Dom Pożądania"

Linki

Link, Kelly - "Stranger Things Happen"
Wydawnictwo: Small Beer Press
Data wydania: 2001
ISBN: 1931520003
Oprawa: miękka
Liczba stron: 266
Cena: 16 $



Link, Kelly - "Stranger Things Happen"

Od wielu już lat w polskiej literaturze sztuka pisania małych form znajduje się w głębokim kryzysie, tak głębokim, że dzisiaj warto postawić pytanie: kto jeszcze pisze opowiadania? O ile jeszcze w fantastyce można jeszcze znaleźć znakomite utwory, to w głównym nurcie wartościowych prozaików, wciąż wiernych opowiadaniom, można policzyć na palcach jednej ręki (Dehnel, Tokarczuk). Parafrazując Scotta Fitzgeralda, zresztą też autora znakomitych opowiadań, można prosić: pokażcie mi autora dobrych opowiadań głównonurtowych, a ja napiszę o nim tragedię. Ratunek w fantastyce, jak zawsze broniącej honoru polskiej literatury. Wbrew temu bowiem, co sądzą niektórzy krytycy i recenzenci sieciowi, to tutaj znajdują się autorzy, także opowiadań, spokojnie wytrzymujący porównanie z zagranicznymi mistrzami prozy.
Tymczasem wielu wyśmienitych prozaików, po obu stronach oceanu, nigdy nie napisało żadnej powieści. Jednym z takich autorów, wciąż wiernym jednej formie literackiej, jest Kelly Link. Link debiutowała serią opowiadań jeszcze w latach 90., prowadzi z mężem własną oficynę wydawniczą (typu indie press) i sama uczy pisania. Polscy czytelnicy znają jedynie „Magię dla początkujących” (Dolnośląskie) oraz nieliczne opowiadania publikowane głównie w „Krokach w nieznane” i „Nowej Fantastyce”, tymczasem liczba nagród, jakimi uhonorowano jej teksty, jest imponująca, a autorka wydała w zeszłym roku trzeci zbiór opowiadań, „Pretty Monsters”, nominowany zresztą do Locus Award za rok 2008.
Wydaje mi się, że przyczyna popularności Link nie leży wyłącznie w samym warsztacie, przecież momentami bardzo nierównym. Prócz doskonałych, zapadających w pamięć tekstów w rodzaju „Magii dla początkujących”, z którego pochodzi tytułowa nowela, czy „Kamiennych zwierząt” z tej samej kolekcji, prócz wyśmienitych „Travels with the Snow Queen” ze „Stranger Things Happen” czy „The Wrong Grave” ze zbioru „Pretty Monsters” – pojawiają się wpadki pokroju „Armaty”. To efekt eksperymentów, jak sądzę, leżących w popkulturowym dziedzictwie autorki, wychowanej w latach 70. i 80., gdy popkultura wchodziła w wiek nastolatka, wraz z erą MTV, Billie Jean i G.I. Joe. Twórczość Link to takie literackie MTV, autorka bawi się formą tekstu, znając zasady rządzące opowiadaniami, toposami i archetypami obecnymi w tekstach kultury. Na różnych poziomach operuje słowem. Pod tym względem debiutancki zbiór opowiadań „Stranger Things Happen” to kwintesencja twórczości autorki.
Czego my tutaj nie mamy? Przetworzona baśń o Królowej Śniegu („Travels with the Snow Queen”), historia miłosna nieszczęśliwie zakochanego zmarłego piszącego do ukochanej listy zza grobu („Carnation, Lily, Lily, Rose”), czy zabawa z mitem o Eurydyce i Orfeuszu (przereklamowane „Flying Lessons”). Link udało się wypracować własny, niepowtarzalny styl nowoczesnej baśni, bijąc pod tym względem ostentacyjnie awangardowego Neila Gaimana, nie sprawdzającego się w krótkich formach (w powieściach jest za to znakomity).
Pierwszym czynnikiem decydującym o wielkiej popularności autorki jest zapewne dydaktyzm, sprytnie ukryty między wierszami; nierzucające się w oczy, znajdujące się na drugim albo i trzecim dnie morały, oczywiste prawdy życiowe, znaczenia wewnątrz znaczeń stawiane w nowym świetle. Co jednak najbardziej uderza, to sposób przekazywania tego dydaktyzmu. Są to opowiadania bardzo często świetnie napisane, pełne liryzmu i ascetycznej magii słowa, nierzadko do minimum ograniczające opisy. Wyczuwam daleką nutkę Hemingwaya, zakamuflowaną fascynację literacką jego twórczością.
Drugą przyczyną popularności jest zapewne dobór tematów, które są narzędziami przekazującymi ów dydaktyzm. Miłość, nienawiść, podróż w nieznane – Link opowiada o tym wszystkim. Miłość i przyjaźń, przedstawiane w różny sposób, to zresztą jedna z obsesji Kelly Link. Ale sposób, w jaki Link o nich opowiada, jest niemal zawsze różny, bardzo rzadko powtarza się w swoich osądach, ocenach, uwagach, choć jeśli już czyni kobietę bohaterką utworu, to zazwyczaj jest to kobieta silna. Tak jest w feministycznej anty-baśni „The Travels with the Snow Queen”, gdzie pierwsze skrzypce grają przecież kobiety. Mężczyźni u Link są słabi, zagubieni w otaczającym ich świecie, wykorzystywani przez kobiety.
Ewidentny jest tutaj wpływ twórczości Angeli Carter. Wyraźnie widać również fascynacje autorami z Ameryki Południowej, głównie Marquezem, ojcami-założycielami realizmu magicznego. Łącząc realizm, fantasy i horror Link stworzyła niepowtarzalny, unikalny styl, charakterystyczny tylko dla siebie. Myślę sobie przy tym, że Link śmiało można postawić na półce obok pisarzy kojarzonych z głównym nurtem. Nie dlatego, że „Stranger Things Happen” jest zbiorem doskonałym (bo nie jest; jest zbiorem nierównym), to przede wszystkim autorka bardzo ważna dla fantastyki, dla literatury w ogóle. Ważna nie tylko dlatego, że pisze dobre opowiadania, ale przede wszystkim dlatego, że porusza jako jedna z nielicznych ważne, nieco zapomniane tematy, używając do tego celu fantastyki. W tej samej serii wydawniczej powinni zatem stanąć: Kelly Link, Lucius Shepard, Neil Gaiman, Haruki Murakami, Angela Carter, Gabriel Garcia Marquez, Salman Rushdie, Arturo Perez-Reverte.
Trzeci czynnik rzutujący na popularność jest pozaliteracki. Kelly Link jest autorem nowego typu, do tego samego należy zresztą Gaiman czy mało u nas znany Cory Doctorow. Link bez skrupułów wykorzystuje do promocji własnej osoby Internet, jest dzieckiem popkultury ze wszystkimi tego konsekwencjami. Wprawdzie nie prowadzi bloga, ale dzięki własnej oficynie i pismu ma kontakt z czytelnikami, wychodzi im naprzeciw publikując za darmo książki w Internecie (recenzowany zbiór „Stranger Things Happen” udostępniła na licencji Creative Commons, na stronie oficjalnej www.kellylink.net). Jak sama twierdzi: „Ostatnią rzeczą, jaką chciałabym zobaczyć, to czytelnik, który kupił moją książkę i jest z niej niezadowolony!”.
Polski odpowiednik Kelly Link bardzo by nam się przydał.


Autor: Jan "Żerań" Żerański


Dodano: 2009-08-31 00:52:33
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Żerań - 21:54 31-08-2009
Dyskutować ze mną nie musisz, to wolny kraj, tylko zobacz w jakim się stawiasz świetle: najpierw atakujesz ad personam, adwesarz wytyka ci błędy w argumentacji, a ty, zamiast się odnieść do tego mówisz, że nie będziesz z nim dyskutował. Okay, jak tam chcesz.

Dlatego też nie mam zamiaru odnosić się do postawionych zarzutów nie dotyczących recenzji, a mojej osoby. Zresztą ja się wcale nie obrażam, wytykam ci -powtórzę się po raz ostatni - błędy w argumentacji, czego ty do wiadomości nie chcesz przyjąć i dalej atakujesz ad personam.

Ale jeśli zarzucasz mi kłamstwo, twierdząc, że nie piszę NICZEGO o języku, to przeczytaj recenzję uważnie. Ja tam dość wyraźnie zaznaczam, jaki jest moim zdaniem język Link. Choćby w tym fragmencie: "Są to opowiadania bardzo często świetnie napisane, pełne liryzmu i ascetycznej magii słowa, nierzadko do minimum ograniczające opisy. Wyczuwam daleką nutkę Hemingwaya, zakamuflowaną fascynację literacką jego twórczością" Możesz się z tym stwierdzeniem zgodzić, lub nie, ale nie wolno ci napisać, że NICZEGO NIE PISZĘ O JĘZYKU.

Nadal nie odpowiedziałeś mi też, czy czytałeś recenzowany zbiór opowiadań, czy też czepiasz się dla zasady. Sądząc po twoim poście, który nie odpowiada na żadną z postawionych przeze mnie tez, twierdzę, że nie i czepiasz się tylko dlatego, że to ja napisałem tę recenzję. Więc, faktycznie, nie ma o czym dyskutować.

btw - poproszę o dowody podparcie tezy na to, że mało kto czyta recenzje książek zagranicznych. Jakieś badania na przykład, liczby, wykresy, tabele, bo na razie to takie pitu pitu jest z twojej strony.

I jeszcze: "(...)widać, że chłop ma ambicję i pewnie kiedyś się sztuki pisania recenzji nauczy (od razu powiem, że trudne to i piszący te słowa sam nie jest w tej kwestii autorytetem"

Znowu odwróćmy kota ogonem: skoro przyznajesz się do tego, że nie jesteś autorytetem w dziedzinie, w której się wypowiadasz, to dlaczego to robisz i krytykujesz innych? Who watches the watchmen?

Nie odpowiadaj, jak nie chcesz.

edytka: a recenzuję książki zagraniczne, bo mam taką ochotę. Bo mi się tak podoba. Bo może te osoby, które nie znają języka, chcą się dowiedzieć, co tam, panie, piszczy w tej dziwnej Ameryce czy w Wielkiej Brytanii. Bo może mój tekst przeczyta wydawca, pomyśli chwilę i powie: aha! Może warto tę książkę przeczytać? Tak było, zdaje się, z felietonami Dukaja, dzięki którym do Polski trafiło wielu zacnych autorów, jak sądzę. To moje ostatnie słowo w tej sprawie.

Rheged - 21:08 31-08-2009
Żerań nie dość, że szybki, to jeszcze narwany. Jako, że odpowiedział w starym, cudownie konfliktowym tonie obrażonego nastolatka, a nie odpowiada mi ten sposób dyskusji, z nim dyskutować nie będę.

Tłumacz to jednak co innego - dla niego jest to zawód, ergo - specjalizacja. Na dodatek wąska. Musi być wyszkolony. Oczywiście, nie wyłapie wszystkiego, aczkolwiek sens żadnego ze zdań oraz żadne specyfikacje składni, frazy, etc. nie powinny mu umykać. Gdyby moją analogię podciągnąć ad absurdum, można mieć takie wrażenie, jakie Ty Tymek odebrałeś. Aczkolwiek bym aż tak głęboko nie generalizował.

Mam zarzut do Żerania odnośnie całości tej recenzji, jako, że prawie w ogóle nie recenzuje tego, czego powinien. A już szczególnie cwano wybiegł z oceniania językowych zawiłości Kelly Link - w ogóle niczego nie mówi o stylu pisarki. Ergo - albo nie potrafi go ocenić, albo nie jest on wart oceny. Drugie uzasadniene pomijam, bo nawet Żerań wie, że język zawsze jest wart oceny w recenzji. Pozostaje więc pierwsze. I tu znowu dwojako: nie potrafi go ocenić, bo nie zna na tyle lengłydża, żeby wyłapać większość stylistycznych nowinek, albo nie ma kompetencji jako recenzent w ogóle. Drugie wyjście wykluczam, bo widać, że chłop ma ambicję i pewnie kiedyś się sztuki pisania recenzji nauczy (od razu powiem, że trudne to i piszący te słowa sam nie jest w tej kwestii autorytetem), pozostaje więc pierwsze. Najpierw spytałem, jak tam z Żerania językiem. Odpowiedź była jednoznaczna "mogę czytać po angielsku, na tyle dobry mam angielski, żebym w nim czytać". Ok, tyle to i ja mogę. Ale czy ma odpowiedni angielski, żeby oceniać? Tego się już nie dowiedziałem, ale nie sądzę, żeby tak właśnie było. Stąd mój główny zarzut.

No i swoim pytaniem do mnie uderzyłeś w sedno - mam dziwne wrażenie, że książek w obcym języku pisanych, a nie przetłumaczonych, nie ma sensu recenzować. Choćby dlatego, że jest to w moim mniemaniu onanizm językowo-intelektualny recenzenta - zupełnie zbędny; a i mało kto z polskich czytelników takie recenzje przeczyta. Są tacy, co czytają po angielsku i na dodatek sprawia im to przyjemność. Oni polskiej recenzji raczej nie przeczytają, bo wolą ją przeczytać po angielsku. Dla mnie - język znam na tyle, żeby móc po prostu czytać po angielsku - ta recenzja też jest nieprzydatna - choć znam język na tyle, aby w nim czytać, wolę jak mi przetłumaczą (i wtedy recenzję Żerania przeczytałbym z mniejszym niesmakiem). Myślę, że wielu też tak ma. A jeśli nawet chcą jakiejś recenzji takowego dzieła, również zajrzą do angielskiej, choćby po to, żeby nabrać rozpędu przed czytaniem w innym języku.

Shadowmage - 20:05 31-08-2009
Po części się z Tobą zgadzam... Ale mam nieodparte wrażenie, że idąc dalej taką argumentacją doszlibyśmy do wniosku, że tłumacze nie powinni się parać swym zawodem. W końcu przecież nie łapią niuansów nieojczystego języka (a niewielu jest mi znanych mieszkających czy urodzonych poza Polską). Wiadomo, mają trochę więcej doświadczenia niż taki netowy recenzent, ale mimo wszystko aż tak dobrze jak języka obcego jak jakiś native.
A poza tym mam pytanie - czy to zarzut ogólnie do Żerania, czy do wszystkich netowych recenzentów anglojęzycznej prozy (kilku ich jest).

EDIT: Ech, Żerań był szybszy.

Żerań - 20:01 31-08-2009
Używając takich argumentów śmiało można próbować uwalić każdego recenzenta piszącego o książkach w lengłydżu, poczynając od Kołakowskiego, a na Dukaju, Vaninie, malakhu, czy nosiwodzie kończąc. Żaden z nich nie jest nejtiwem, wszyscy mogą nie wyłapać pewnego kontekstu. Ty również. Nawiasem mówiąc, nie wiedziałem, że tak wysoko mnie cenisz, że od razu przywołujesz kontekst Kołakowskiego. Zresztą twoja argumentacja jest bzdurna, bo

a) zdaje się, że stawiasz hipotezę, iż recenzować książki zagraniczne mogą tylko i wyłącznie native speakerzy, bo uważasz, że tylko oni są w stanie wyłapać wszelkie konteksty.

b) nie podajesz przykładów, gdzie moja recenzja jest napisana źle pod kątem znajomości języka angielskiego. Zamiast tego wolisz od razu skupiać się na kompetencjach językowych recenzenta i atakować ad personam.

[EDIT]

c) zestawia recenzowanie poezji z recenzowaniem prozy.

[/EDIT]

Odwracając kota ogonem można się zapytać: jakie TY masz kompetencje, by móc oceniać moje umiejętności językowe i decydować o tym, czy mogę pisać recenzje z książek zagranicznych, czy też nie? Proszę o podanie wszystkich posiadanych certyfikatów językowych, doświadczenie w tłumaczeniu i liczbę przetłumaczonych książek. Ale zaraz - przecież nie jesteś native speakerem. Ty także mógłbyś nie wychwycić kontekstu. I nie masz kompetencji, zapewne, do oceniania kompetencji innych.

Odnoszę zresztą wrażenie, że napisałeś tego posta ex cathedra zakładając, że nie znam się na tym, co piszę i nie przeczytałeś w ogóle recenzowanego zbioru. Gdybyś przeczytał, zamiast podpierać się Kołakowskim, wytknąłbyś mi, gdzie nie wykryłem kontekstu i jaka powinna być słuszna opinia. Ponieważ tego nie zrobiłeś, nie mogę się odnieść do zarzutów, gdyż nie są one merytoryczne.

Rheged - 19:34 31-08-2009
Uważasz, więc, że jesteś w stanie wyłapać wszelkie smaczki z obcego języka, aby móc kompetentnie ocenić książkę napisaną w innym języku? Bo czytać po angielsku to jedno, a zabawa w recenzenta tekstu napisanego w obcym języku, to drugie. Przytoczę tu przykład Kołakowskiego, który na pytanie, jak u niego ze znajomością angielskiego odparł (należy pamiętać, że już wtedy blisko 20 lat spędził na Cambridge, wykładał po angielsku, pisywał po angielsku), że nie jest w stanie zagłębić się w angielską poezję, więc o tym języku, de facto, nic nie wie.
Zastanawiam się po prostu, czy jest sens udawania recenzji, gdy na pewno wiesz mniej o angielskim niż Kołakowski, który wiedział prawie wszystko, a pokora nakazywała mu rzec, że nie wie nic?
No, ale może żeś się w Anglii albo USA wychowywał, albo od pacholęcia czytałeś po lengłydżu, wtedy nie mam pytań.

GeedieZ - 17:56 31-08-2009
Jak sama twierdzi: „Ostatnią rzeczą, jaką chciałabym zobaczyć, to czytelnik, który kupił moją książkę i jest z niej niezadowolony!”

To byłbym ja. Będzie zwrot kasy? :>

Żerań - 17:53 31-08-2009
My English isn't top-notch, however, it's good enough to read books, imho. Why do you ask? I would be over the moon, if you could explain to me your inquiry.

Rheged - 17:10 31-08-2009
Żerań - jak dobrze znasz angielski?

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS