Patronat
Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)
Wells, Martha - "Protokół buntu. Strategia wyjścia"
Ukazały się
Greathouse, J.T. - " Struktura świata"
Seliga, Aleksandra & Kujawska, Katarzyna - "Serce kniei"
King, Stephen - "Chudszy" (2024)
Le Guin, Ursula K. - "Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone" (2024)
Lovecraft, Howard Phillips - "Listy wybrane 1906-1927"
Szostak, Wit - "Oberki do końca świata"
antologia - "Rocznik fantastyczny 2024"
Gwynne, John - "Cień bogów"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: SuperNOWA Data wydania: Kwiecień 2009 Wydanie: 1 ISBN: 978-83-7578-018-5 Oprawa: miękka ze skrzydełkami Format: 125 x 195 mm Liczba stron: 372 Cena: 29,00
|
Kryminał retro i powieść przygodowa w realiach historycznych (często z elementami nadprzyrodzonymi) święcą ostatnimi czasy triumfy w naszym kraju. Moda ta szczególnie dobrze widoczna jest wśród pisarzy kojarzonych ze środowiskiem fantastycznym; prawdopodobnie również wśród czytelników fantastyki znajduje się gros odbiorców tego typu prozy. Nie bez znaczenia jest fakt, iż tego typu książki pojawiają się w ofercie wydawnictw kojarzonych z publikowaniem fantasy czy science fiction. Nie dziwi więc, iż „Za garść czerwońców” Roberta Forysia – książka spełniająca kryteria z pierwszego zdania niniejszego tekstu – ukazała się w SuperNowej. Być może, gdyby pozycja ta opublikowana została, wzorem na przykład kolejnych tomów przygód Kacpra Ryksa1), w wydawnictwie o innych konotacjach, w znacznie mniejszym stopniu trafiłaby do czytelników fantastyki. Temat afiliacji gatunkowych to jednak przedmiot na inną dyskusję; tutaj skupmy się na omówieniu debiutanckiej książki Forysia.
„Za garść czerwońców” nie jest powieścią, a zbiorem trzech opowiadań (w dodatku żadne z nich nie użyczyło tytułu całej książce) połączonych postacią głównego bohatera – porucznika Joachima Hirsza. Postać to pełna sprzeczności. Z jednej strony wierny swej służbie (tutaj: Koronie), z drugiej nie pogardzi zarobkiem na boku – w czym przypomina trochę Mordimera Madderdina Piekary, rzecz jasna przy zachowaniu odpowiednich proporcji i wzięciu poprawki na okoliczności, w jakich obu protagonistom przyszło wykonywać swoje niebezpieczne a interesujące zawody. Podobieństw jest zresztą więcej. Hirsz jest z jednej strony brutalny i bez wahania przelewający krew bliźnich, a z drugiej strony ma skłonności do czułości i sentymentów. Foryś kluczy w zawiłościach charakteru swego bohatera dosyć zręcznie, choć niestety nie zawsze w pełni przekonująco: nie wszystko daje się wytłumaczyć relatywizmem moralnym (przede wszystkim w stosunku do własnych działań) głównej postaci, jak choćby stosunek Hirsza do magii – choć ją zwalcza, to sam w jej używaniu nie widzi niczego nagannego.
Fabularnie Foryś oferuje dosyć atrakcyjną mieszankę. Zamieszczone w „Za garść czerwońców” teksty stanowią mieszaninę powieści detektywistyczno-szpiegowskiej nieco spod znaku płaszcza i szpady w połączeniu z intrygami, za którymi zwykle stoją ciemne moce. Ot, bohater rozwiązuje kryminalno-okultystyczne zagadki; rzecz jasna z narażeniem życia, tylko od czasu do czasu znajdując ukojenie w objęciach równie pięknych co niebezpiecznych niewiast. Sposób prowadzenia wątków i zastosowane rozwiązania fabularne kojarzyć się mogą z opowiadaniami o Villonie – lecz Foryś jest w tym bardziej Komudowy od Komudy: w końcu autor „Imienia bestii” i „Herezjarchy” wyjątkowo za scenę swych opowiadań obrał Francję, a „Za garść czerwońców” dzieje się w przeważającej części na terenie Rzeczypospolitej.
Skoro już przywołany został Komuda, znany z przywiązywania wagi do wierności szczegółom historycznym, to warto zastanowić się nad XVII-wiecznymi realiami u Forysia. Nie da się ukryć, że autor nie skupiał się na jak wierniejszym oddaniu rzeczywistości, a jedynie zastosował potrzebne mu elementy do zbudowania spójnej scenografii. I tak ciekawy może się wydawać spacer Hirsza po Warszawie sprzed wieków 2), ale już zachowanie i mentalność postaci nosi znamiona przynajmniej dwudziestowieczności.
Co prawda Forysiowi nie udało się uniknąć drobnych potknięć fabularnych i konstrukcyjnych 3), ale z powyższego opisu wynikałoby, że „Za garść czerwońców” jest całkiem niezła lekturą. I tak byłoby w istocie, gdyby nie drobny problem... a w zasadzie duży kłopot ze stylem. Na tekst składają się krótkie akapity, zbudowane z równie krótkich – często nawet prostych, jednokrotnie złożonych zdań. Ma to jeszcze jakieś zastosowanie przy scenach dynamicznych, których w książce jest naprawdę sporo, ale przy opisach bardziej statycznych chciałoby się otrzymać bardziej rozbudowane opisy. W efekcie proza Forysia jawi się jako swoiste literackie staccato, lecz daleko mu do maestrii filharmoników wykonujących Polkę Pizzicato...
W efekcie odczucia po lekturze „Za garść czerwońców” mam wybitnie ambiwalentne. Fabularnie opowiadania Forysia są nieskomplikowane, ale satysfakcjonujące. Natomiast sposób ich napisania pozostawia wiele do życzenia – co prawda po kilkunastu stronach przywyka się do stylu, ale przecież nie o to chodzi. Z „Za garść czerwońców” nie da się już wiele zrobić, ale nie sądzę by na tej książce skończyła się kariera pisarska Forysia. W związku z tym liczę, że stylistycznie się poprawi; a jeśli nawet nie, to poprawi go wydawca lub redaktor. Bo, mimo wszystko, te opowiadania nieźle się czyta i szkoda trochę, że miejscami ma się wrażenie, jakby miało się do czynienia z niedokończonym produktem.
1) Cykl ten został przywołany nie bez kozery – książka Forysia wykazuje wiele wspólnych cech z powieściami Wollnego.
2) Spaceru po Gdańsku nawet nie przywołuję; Foryś nawet chyba nie chciał rywalizować z opisem zawartym przez Komudę w „Galeonach wojny”.
3) Na przykład w „Nocy łowców” fabuła jest prowadzona dwutorowo, ale w finały obu wątków są nazbyt od siebie odsunięte.
Autor: Tymoteusz "Shadowmage" Wronka
Dodano: 2009-08-09 11:00:03
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
toto - 11:43 09-08-2009
"Z jednej strony wierny swej służbie (tutaj: Koronie), z drugiej nie pogardzi zarobkiem na boku – w czym przypomina trochę Mordimera Madderdina Piekary, rzecz jasna przy zachowaniu odpowiednich proporcji i wzięciu poprawki na okoliczności, w jakich przyszło obu protagonistom przyszło wykonywać swoje niebezpieczne a interesujące zawody."
Dwa razy coś przyszło bohaterom.
Shadowmage - 17:54 09-08-2009
Poprawione, dzięki.
nosiwoda - 10:58 10-08-2009
"znajduje się gro odbiorców tego typu prozy"
gros
Oraz "Rzeczypospolitej", a nie "Rzeczpospolitej". Możliwe, że ta druga forma jest już tolerowana, ale jednak zasadniczo chyba nie została uznana za poprawną.
Co do mniej czepliwych kwestii: "choćby stosunek Hirsza do magii – choć ją zwalcza, to sam w jej używaniu nie widzi niczego nagannego." - nie jestem pewien, jak rozumieć to zdanie. Czy on nie widzi w magii niczego złego, a zwalcza, bo mu każą, czy może zwalcza, ale sam używa i w tym swoim używaniu nie widzi niczego nagannego?
Widzę, że w zarzucie stylistycznym zgadzasz się z Foersterem, chociaż ocenę jednak byś wystawił wyższą. A poza tym Piekarowym bohaterem, to jeszcze wiedźmin się przypomina (chociaż nie czytałem tej książki, a jedynie opowiadanie w NF - tam to było ewidentne).
Achmed - 16:06 10-08-2009
nosiwoda pisze:Oraz "Rzeczypospolitej", a nie "Rzeczpospolitej". Możliwe, że ta druga forma jest już tolerowana, ale jednak zasadniczo chyba nie została uznana za poprawną.
AFAIK, nie tyle tolerowana, co po prostu jest poprawna ( http://so.pwn.pl/lista.php?co=rzeczpospolita&od=&from=os). Choć oczywiście ze względu na tradycję językową wersja z fleksją wewnętrzną jest bardziej, hmm, uroczysta.
Shadowmage - 16:15 10-08-2009
nosiwoda pisze:Co do mniej czepliwych kwestii: "choćby stosunek Hirsza do magii – choć ją zwalcza, to sam w jej używaniu nie widzi niczego nagannego." - nie jestem pewien, jak rozumieć to zdanie. Czy on nie widzi w magii niczego złego, a zwalcza, bo mu każą, czy może zwalcza, ale sam używa i w tym swoim używaniu nie widzi niczego nagannego?
Trochę pierwszego i trochę drugiego. Z jednej strony większość przypadków magii niehirszowskiej jest zła i plugawa, więc przez to i przez bohatera uważana za naganną, a z drugiej w jej pozytywnym wykorzystaniu nie widzi za wiele złego... choć gdyby trzeba było, to i dobrych magików wydałby bez mrugnięcia okiem. nosiwoda pisze:Widzę, że w zarzucie stylistycznym zgadzasz się z Foersterem, chociaż ocenę jednak byś wystawił wyższą.
Tak by to wyglądało, ale to zależy już od indywidualnych oczekiwań i wagi stylu i fabuły w ocenie. Faktem jest, że pierwsze kilkanaście stron jest ciężkich. nosiwoda pisze:A poza tym Piekarowym bohaterem, to jeszcze wiedźmin się przypomina (chociaż nie czytałem tej książki, a jedynie opowiadanie w NF - tam to było ewidentne).
Możesz rozwinąć? Bo mnie jakoś takie skojarzenie - nawet po Twojej sugestii - nie za bardzo się nasuwa.
nosiwoda - 09:17 11-08-2009
No, więc jak pisałem, książki nie czytałem, natomiast w opowiadaniu w NF zawiązanie akcji jest bardzo (BARDZO) podobne do zawiązania w opowiadaniu "Wiedźmin" - czyli jest opętana młódka i posługujący się odrobiną magii fachowiec od potworów, mający ją wyzwolić z okowów.
Shadowmage - 09:53 11-08-2009
Yhm. Czyli chodzi o podobieństwo fabularne jednego opowiadania, a nie jakieś bardziej kompleksowe porównania. Z drugiej strony to już tak jest, że tego typu opowiadania (również innych tytułów przywoływanych w recce) bazują na jednym, góra dwóch schematach. Ciężko o urozmaicenie.
Yans - 11:43 29-09-2009
Dla mnie rewelacyjny debiut i jak już pisałem gdzie indziej, to taki miks Wiedźmina z Eberhardem Mockiem tylko w jeszcze troche innych realiach ! Miodzio !
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
McDonald, Ian - "Hopelandia"
antologia - "PoznAI przyszłość"
Chambers, Becky - dylogia "Mnich i robot"
Pohl, Frederik - "Gateway. Za błękitnym horyzontem zdarzeń"
Esslemont, Ian Cameron - "Powrót Karmazynowej Gwardii"
Sanderson, Brandon - "Słoneczny mąż"
Swan, Richard - "Sprawiedliwość królów"
Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"
Fragmenty
McCammon, Robert - "Łabędzi śpiew"
Vaughn, S.K. - "Astronautka"
Howey, Hugh - "Pył"
Simmons, Dan - "Lato nocy"
McCammon, Robert - "Pan Slaughter"
Spinrad, Norman - "Żelazny sen"
Wyndham, John - "Poczwarki"
Holdstock, Robert - "Lavondyss"
|