NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Robinson, Kim Stanley - "Czerwony Mars" (Wymiary)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Foryś, Robert - "Za garść czerwońców"
Wydawnictwo: SuperNOWA
Data wydania: Kwiecień 2009
Wydanie: 1
ISBN: 978-83-7578-018-5
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 372
Cena: 29,00



Foryś, Robert - "Za garść czerwońców"

Literackie staccato


Kryminał retro i powieść przygodowa w realiach historycznych (często z elementami nadprzyrodzonymi) święcą ostatnimi czasy triumfy w naszym kraju. Moda ta szczególnie dobrze widoczna jest wśród pisarzy kojarzonych ze środowiskiem fantastycznym; prawdopodobnie również wśród czytelników fantastyki znajduje się gros odbiorców tego typu prozy. Nie bez znaczenia jest fakt, iż tego typu książki pojawiają się w ofercie wydawnictw kojarzonych z publikowaniem fantasy czy science fiction. Nie dziwi więc, iż „Za garść czerwońców” Roberta Forysia – książka spełniająca kryteria z pierwszego zdania niniejszego tekstu – ukazała się w SuperNowej. Być może, gdyby pozycja ta opublikowana została, wzorem na przykład kolejnych tomów przygód Kacpra Ryksa1), w wydawnictwie o innych konotacjach, w znacznie mniejszym stopniu trafiłaby do czytelników fantastyki. Temat afiliacji gatunkowych to jednak przedmiot na inną dyskusję; tutaj skupmy się na omówieniu debiutanckiej książki Forysia.

„Za garść czerwońców” nie jest powieścią, a zbiorem trzech opowiadań (w dodatku żadne z nich nie użyczyło tytułu całej książce) połączonych postacią głównego bohatera – porucznika Joachima Hirsza. Postać to pełna sprzeczności. Z jednej strony wierny swej służbie (tutaj: Koronie), z drugiej nie pogardzi zarobkiem na boku – w czym przypomina trochę Mordimera Madderdina Piekary, rzecz jasna przy zachowaniu odpowiednich proporcji i wzięciu poprawki na okoliczności, w jakich obu protagonistom przyszło wykonywać swoje niebezpieczne a interesujące zawody. Podobieństw jest zresztą więcej. Hirsz jest z jednej strony brutalny i bez wahania przelewający krew bliźnich, a z drugiej strony ma skłonności do czułości i sentymentów. Foryś kluczy w zawiłościach charakteru swego bohatera dosyć zręcznie, choć niestety nie zawsze w pełni przekonująco: nie wszystko daje się wytłumaczyć relatywizmem moralnym (przede wszystkim w stosunku do własnych działań) głównej postaci, jak choćby stosunek Hirsza do magii – choć ją zwalcza, to sam w jej używaniu nie widzi niczego nagannego.

Fabularnie Foryś oferuje dosyć atrakcyjną mieszankę. Zamieszczone w „Za garść czerwońców” teksty stanowią mieszaninę powieści detektywistyczno-szpiegowskiej nieco spod znaku płaszcza i szpady w połączeniu z intrygami, za którymi zwykle stoją ciemne moce. Ot, bohater rozwiązuje kryminalno-okultystyczne zagadki; rzecz jasna z narażeniem życia, tylko od czasu do czasu znajdując ukojenie w objęciach równie pięknych co niebezpiecznych niewiast. Sposób prowadzenia wątków i zastosowane rozwiązania fabularne kojarzyć się mogą z opowiadaniami o Villonie – lecz Foryś jest w tym bardziej Komudowy od Komudy: w końcu autor „Imienia bestii” i „Herezjarchy” wyjątkowo za scenę swych opowiadań obrał Francję, a „Za garść czerwońców” dzieje się w przeważającej części na terenie Rzeczypospolitej.

Skoro już przywołany został Komuda, znany z przywiązywania wagi do wierności szczegółom historycznym, to warto zastanowić się nad XVII-wiecznymi realiami u Forysia. Nie da się ukryć, że autor nie skupiał się na jak wierniejszym oddaniu rzeczywistości, a jedynie zastosował potrzebne mu elementy do zbudowania spójnej scenografii. I tak ciekawy może się wydawać spacer Hirsza po Warszawie sprzed wieków2), ale już zachowanie i mentalność postaci nosi znamiona przynajmniej dwudziestowieczności.

Co prawda Forysiowi nie udało się uniknąć drobnych potknięć fabularnych i konstrukcyjnych3), ale z powyższego opisu wynikałoby, że „Za garść czerwońców” jest całkiem niezła lekturą. I tak byłoby w istocie, gdyby nie drobny problem... a w zasadzie duży kłopot ze stylem. Na tekst składają się krótkie akapity, zbudowane z równie krótkich – często nawet prostych, jednokrotnie złożonych zdań. Ma to jeszcze jakieś zastosowanie przy scenach dynamicznych, których w książce jest naprawdę sporo, ale przy opisach bardziej statycznych chciałoby się otrzymać bardziej rozbudowane opisy. W efekcie proza Forysia jawi się jako swoiste literackie staccato, lecz daleko mu do maestrii filharmoników wykonujących Polkę Pizzicato...

W efekcie odczucia po lekturze „Za garść czerwońców” mam wybitnie ambiwalentne. Fabularnie opowiadania Forysia są nieskomplikowane, ale satysfakcjonujące. Natomiast sposób ich napisania pozostawia wiele do życzenia – co prawda po kilkunastu stronach przywyka się do stylu, ale przecież nie o to chodzi. Z „Za garść czerwońców” nie da się już wiele zrobić, ale nie sądzę by na tej książce skończyła się kariera pisarska Forysia. W związku z tym liczę, że stylistycznie się poprawi; a jeśli nawet nie, to poprawi go wydawca lub redaktor. Bo, mimo wszystko, te opowiadania nieźle się czyta i szkoda trochę, że miejscami ma się wrażenie, jakby miało się do czynienia z niedokończonym produktem.



1) Cykl ten został przywołany nie bez kozery – książka Forysia wykazuje wiele wspólnych cech z powieściami Wollnego.

2) Spaceru po Gdańsku nawet nie przywołuję; Foryś nawet chyba nie chciał rywalizować z opisem zawartym przez Komudę w „Galeonach wojny”.

3) Na przykład w „Nocy łowców” fabuła jest prowadzona dwutorowo, ale w finały obu wątków są nazbyt od siebie odsunięte.




Autor: Tymoteusz "Shadowmage" Wronka


Dodano: 2009-08-09 11:00:03
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

toto - 11:43 09-08-2009
"Z jednej strony wierny swej służbie (tutaj: Koronie), z drugiej nie pogardzi zarobkiem na boku – w czym przypomina trochę Mordimera Madderdina Piekary, rzecz jasna przy zachowaniu odpowiednich proporcji i wzięciu poprawki na okoliczności, w jakich przyszło obu protagonistom przyszło wykonywać swoje niebezpieczne a interesujące zawody."

Dwa razy coś przyszło bohaterom.

Shadowmage - 17:54 09-08-2009
Poprawione, dzięki.

nosiwoda - 10:58 10-08-2009
"znajduje się gro odbiorców tego typu prozy"
gros
Oraz "Rzeczypospolitej", a nie "Rzeczpospolitej". Możliwe, że ta druga forma jest już tolerowana, ale jednak zasadniczo chyba nie została uznana za poprawną.

Co do mniej czepliwych kwestii: "choćby stosunek Hirsza do magii – choć ją zwalcza, to sam w jej używaniu nie widzi niczego nagannego." - nie jestem pewien, jak rozumieć to zdanie. Czy on nie widzi w magii niczego złego, a zwalcza, bo mu każą, czy może zwalcza, ale sam używa i w tym swoim używaniu nie widzi niczego nagannego?

Widzę, że w zarzucie stylistycznym zgadzasz się z Foersterem, chociaż ocenę jednak byś wystawił wyższą. A poza tym Piekarowym bohaterem, to jeszcze wiedźmin się przypomina (chociaż nie czytałem tej książki, a jedynie opowiadanie w NF - tam to było ewidentne).

Achmed - 16:06 10-08-2009
nosiwoda pisze:Oraz "Rzeczypospolitej", a nie "Rzeczpospolitej". Możliwe, że ta druga forma jest już tolerowana, ale jednak zasadniczo chyba nie została uznana za poprawną.

AFAIK, nie tyle tolerowana, co po prostu jest poprawna (http://so.pwn.pl/lista.php?co=rzeczpospolita&od=&from=os). Choć oczywiście ze względu na tradycję językową wersja z fleksją wewnętrzną jest bardziej, hmm, uroczysta.

Shadowmage - 16:15 10-08-2009
nosiwoda pisze:Co do mniej czepliwych kwestii: "choćby stosunek Hirsza do magii – choć ją zwalcza, to sam w jej używaniu nie widzi niczego nagannego." - nie jestem pewien, jak rozumieć to zdanie. Czy on nie widzi w magii niczego złego, a zwalcza, bo mu każą, czy może zwalcza, ale sam używa i w tym swoim używaniu nie widzi niczego nagannego?
Trochę pierwszego i trochę drugiego. Z jednej strony większość przypadków magii niehirszowskiej jest zła i plugawa, więc przez to i przez bohatera uważana za naganną, a z drugiej w jej pozytywnym wykorzystaniu nie widzi za wiele złego... choć gdyby trzeba było, to i dobrych magików wydałby bez mrugnięcia okiem.

nosiwoda pisze:Widzę, że w zarzucie stylistycznym zgadzasz się z Foersterem, chociaż ocenę jednak byś wystawił wyższą.
Tak by to wyglądało, ale to zależy już od indywidualnych oczekiwań i wagi stylu i fabuły w ocenie. Faktem jest, że pierwsze kilkanaście stron jest ciężkich.
nosiwoda pisze:A poza tym Piekarowym bohaterem, to jeszcze wiedźmin się przypomina (chociaż nie czytałem tej książki, a jedynie opowiadanie w NF - tam to było ewidentne).
Możesz rozwinąć? Bo mnie jakoś takie skojarzenie - nawet po Twojej sugestii - nie za bardzo się nasuwa.

nosiwoda - 09:17 11-08-2009
No, więc jak pisałem, książki nie czytałem, natomiast w opowiadaniu w NF zawiązanie akcji jest bardzo (BARDZO) podobne do zawiązania w opowiadaniu "Wiedźmin" - czyli jest opętana młódka i posługujący się odrobiną magii fachowiec od potworów, mający ją wyzwolić z okowów.

Shadowmage - 09:53 11-08-2009
Yhm. Czyli chodzi o podobieństwo fabularne jednego opowiadania, a nie jakieś bardziej kompleksowe porównania. Z drugiej strony to już tak jest, że tego typu opowiadania (również innych tytułów przywoływanych w recce) bazują na jednym, góra dwóch schematach. Ciężko o urozmaicenie.

Yans - 11:43 29-09-2009
Dla mnie rewelacyjny debiut i jak już pisałem gdzie indziej, to taki miks Wiedźmina z Eberhardem Mockiem tylko w jeszcze troche innych realiach ! Miodzio !

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS