NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Moorcock, Michael - "Elryk z Melniboné"

Ukazały się

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (czarna)


 Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

 Kingfisher, T. - "Cierń"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Maas, Sarah J. - "Dom płomienia i cienia"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

Linki

Jelinek, Elfriede - "jesteśmy przynętą kochanie!"
Wydawnictwo: W.A.B.
Tytuł oryginału: wir sind lockvögel, baby!
Tłumaczenie: Anna Majkiewicz, Joanna Ziemska
Data wydania: Lipiec 2009
ISBN: 978-83-7414-575-6
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 12,5 x 19,5 cm
Cena: 34,90
Rok wydania oryginału: 1970



Jelinek, Elfriede - "jesteśmy przynętą kochanie!"

pełen dysonansu siada za biurkiem ruszając recenzje całkiem nowej (nowej) & niezwykłej (niezwykłej) książki. nie wie jak zacząć john paul george ringo nie pomagają w tym wcale. może odłożyć to na jutro poczytać trochę fantastyki rosyjsko niemieckiej polskiej kosmicznej albo nawet TV. przecież się nie roz3roje. muzyka gra ptaki śpiewają ślicznie ok right now siadam pisze recenzje ptaki śpiewają. ucisz je za pomocą nowych cudownych dźwiękoszczelnych szyb. dopada mnie wielka ochota by je stłuc ptaki śpiewają. już.

Nie regulujcie odbiorników, powyżej to taka moja recenzencka wariacja na temat stylu Jelinek. Jeśli kogoś próbka takiej narracji odrzuca, to wyjaśnię – książka ma ponad trzysta stron takiej narracji. "jesteśmy przynętą kochanie!" odstaje mocno i wyraźnie od umownego przykładu standardowego fantastycznego wydawnictwa. W największym stopniu, jeśli chodzi o formę, ale również o treść – Jelinek uwzględnia fantastykę w takim stopniu, w jakim występuje ona w rzeczywistości – jako jeden z elementów kultury popularnej, nie więcej, nie mniej. Pierwszymi słowami, na jakie trafia czytający, jest instrukcja obsługi1), która jest zarazem prowokacją i ostrzeżeniem. Podobną funkcję spełnia okładka – w swojej pstrokatej, krzykliwej kiczowatości jest najlepszym anonsem tego, co znajdziecie w środku.

Czytanie „jesteśmy przynętą kochanie!” daje podobną panoramę świata, jaką zyskuje człowiek siedzący non stop przed telewizorem, skacząc sobie bezmyślnie po kanałach. Tu film obyczajowy, tam klip muzyczny, kiczowaty sitcom albo film wojenny, kreskówka, pornos, batman, pornos, batman, batman. Gorączka, sensacja, wojna, frustracje rodzinne i seksualne, ikony popkultury i wreszcie – telenowele. O tym wszystkim – i jeszcze wielu innych rzeczach – traktuje książka. Uwzględniono nawet coś, co wszyscy kochamy – reklamy (czasem przerywane przez te nudne filmy). Bywa że książka zaczyna niemal przypominać tradycyjną prozę, by znowu nagle popaść w epileptyczny kalejdoskop. Wydaje się, że gdzieś tam znajduje się jakaś całościowa historia, ale życzę powodzenia temu, który ją odnajdzie. To raczej zbiór galopujących obrazów, z których niektóre mają tendencję do powtarzania się, inne to jednorazówki. „jesteśmy przynętą kochanie!” można by czytać w zupełnej przypadkowości wyboru kolejnych rozdziałów i książka nie straciłaby nic ze swej wartości.

Proza Jelinek odznacza się bardzo dużą plastycznością języka, ocierając się o lingwistyczny anarchizm. W tym miejscu składam ukłony osobom odpowiedzialnym za przekład – nawet jeśli błędy w tłumaczeniu mogą się maskować pod pretekstem stylu Jelinek, to w żaden sposób nie zmniejsza to zasług dla sensownego oddania olbrzymiej ilości neologizmów, oksymoronów i gier słownych, którymi książka epatuje. Oprócz najbardziej rzucającego się w oczy braku przecinków i wielkich liter na początkach zdań, daje się wyłowić prawdziwe perełki słowne, a nawet zdania-tasiemce, które mogłyby aspirować do miana autonomicznych wierszy. Język powieści dominuje tutaj nad treścią i samo skoncentrowanie się na nim ekscytuje bardziej niż śledzenie linii fabularnej (której jako takiej nie ma).

Z pewnością Jelinek wywiązuje się z zapowiedzi wyrażonych tytułem wstępu – zmusza czytelnika, by ustosunkował się do elementów tej kalejdoskopowej wizji, wywołując odczucia, których codziennie unikamy. Zachodzi tu podobny mechanizm jak w horrorach – strach to przykre uczucie, a jednak gatunek ten swą nieprzemijająca popularność zawdzięcza temu, że ludzie czasem lubią się owym strachem brandzlować. „jesteśmy przynętą kochanie!” to książka, której „horroryczność” realizuje się nie na płaszczyźnie ontologicznej, ale estetycznej. Jej forma sugeruje, żeby nie przywiązywać się do poszczególnych postaci, treści czy wydarzeń, a skoncentrować na estetyce ich przedstawienia.

W podsumowaniu nie oświadczę, że książkę polecam. Po przeczytaniu kilkunastu stron zwątpiłem w sensowność patronatu Katedry nad tą pozycją. Nie dlatego, że ta książka nie jest warta polecenia – pytanie nie brzmi „czy” polecać, tylko „komu”. Na pewno nie wszem i wobec, a tylko i wyłącznie konkretnym osobom, których upodobania literackie i granice tolerancji dla książkowych eksperymentów się zna. Inaczej próba lektury może się skończyć jak dawanie sześciolatkowi żyletki, dodając: „masz, pobaw się”. Początkowo, po pierwszych stronach, miałem przeświadczenie, że książka okrutnie mnie wymęczy, tymczasem okazała się bardzo łatwo przyswajalna – wystarczyło nieco zmienić podejście i „popłynąć” wraz z nią. Gdy już jednak skończyłem – chyba nawet z przeświadczeniem, że jeszcze do niej kiedyś wrócę – zawahałem przed odłożeniem jej na półkę z fantastyką.


1) tę książkę należy samowolnie zmieniać. należy wymienić podtytuły. należy dać się ponieść & w ogóle porwać na ZMIANY wykraczające poza granice legalności. nie stworzę żadnych sztucznych ograniczeń których nie potrafisz przezwyciężyć. zbliżę się do ciebie & pokażę jeszcze niewidoczne próżnie w twoim ciele całkowicie gotowe do zupełnie nowego zaprogramowania. nie musisz tego wszystkiego czytać jeśli tylko jesteś zdania że nie nadajesz się do żadnej lepszej przeciwprzemocy. a jeśli akurat pracujesz nad tym by podkopać zniszczyć ową ścisłą oficjalną kontrolę & jej organy wówczas bezsensowne & bezcelowe jest tracenie czasu na lekturę tej książki.



Autor: Adam Ł Rotter


Dodano: 2009-07-22 23:14:37
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS