NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

Ukazały się

King, Stephen - "Billy Summers"


 Larson, B.V. - "Świat Lodu"

 Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)

 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

 He, Joan - "Uderz w struny"

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Gryffindor)

Linki

Ziemkiewicz, Rafał A. - "W skrócie"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: Lipiec 2009
ISBN: 978-83-7574-109-4
Oprawa: miękka
Format: 125×195mm
Seria: fabryka faktu



Ziemkiewicz, Rafał A. - "W skrócie"

III RP – nie wiem, dlaczego państwo, w którym żyjemy, nie ma swojej dewizy. Ma godło, hymn, sztandar, ale powinno mieć coś do napisania na wstędze pod Orłem, tak jak Amerykanie piszą pod swoim „e pluribus unum”. Najbardziej pasowałby ten cytat z Witkacego: „Dobrze jest, psiakrew, a kto mówi, że nie, to go w mordę!”.

Alkoholizm – uważam za znak przemiany, która się dokonała, znacznie wyraźniejszy niż różne statystyki, że alkoholizm przestał być tematem literackim. Uzależnienie od C2H5OH w różnych jego formach inspirowało swego czasu wielkie dzieła, od „Pod wulkanem” czy „Moskwa – Pietuszki” po „Pętlę”, i jeszcze pokolenie starsze od mojego o dziesięć lat widziało w chlaniu jakąś wzniosłość, metafizykę, a zaszczanego i obrzyganego pijaczka opiewało jako postać niezwykle skomplikowaną i fascynującą. Tymczasem dla pokolenia wychowanego już po transformacji ustrojowej picie jest tylko piciem i niczym więcej. Oczywiście, kto zbyt często rozładowuje stresy w ten sposób, może wpaść w alkoholizm, tak jak może się uzależnić ten, kto wciąga, złapać hiv‑a ten, kto chodzi na dziwki, albo wtopić kasę ten, kto agresywnie inwestuje. Ale tematu literackiego, wzniosłości nie ma w tym żadnej i nie da się już z alkoholizmu wyżąć żadnej literatury.

„Bolek” – chyba najgłośniejszy Tajny Współpracownik SB. Fakt, że pod tym kryptonimem zarejestrowany był Lech Wałęsa dla świata nie jest tajemnicą co najmniej od czasu wydania tak zwanego „archiwum Mitrochina”, to jest od roku 1998 – jest to zbiór tajnych dokumentów KGB wykradzionych przez pracującego na dwie strony sowieckiego archiwistę. Wystarczy zerknąć do indeksu, żeby przeczytać „Bolek – see: Walesa, Lech, numer strony”. Oczywiście w wydaniu oryginalnym, polskie zostało w tym punkcie ocenzurowane. Teza, jakoby „Bolka” wymyśliła SB na użytek komitetu noblowskiego, w świetle ujawnionych przez Cenckiewicza i Gontarczyka dokumentów z początku lat siedemdziesiątych jest nie do obrony; ale teza, że SB dezinformowała także swoją macierzystą organizację w Moskwie jest już kompletnym absurdem. W Polsce ujawnienie wstydliwego (i szczerze mówiąc, nie sposób stwierdzić, czy na pewno definitywnie zakończonego wyrejestrowaniem w roku 1974) epizodu z biografii „bohatera narodowego” zaowocowało histerią i dziwnym frontem „obrony czci” Wałęsy, w którym kluczowe pozycje zajęli byli komuniści na czele z Kwaśniewskim, środowisko niegdyś eksponujących mocno indyferentny stosunek wobec tradycji solidarnościowej eks‑liberalnych „pragmatyków” Tuska oraz michnikowszczyzna, u zarania III RP histerycznie nienawistna wobec Wałęsy i atakująca go wtedy za skłonność do łamania praworządności i nadużywania służb specjalnych (które właśnie książka Cenckiewicza i Gontarczyka, w kontekście zacierania śladów po „Bolku”, dokumentuje) tudzież uporczywie wyszydzająca „solidarnościowe kombatanctwo” – wszyscy razem zwarci w bogoojczyźnianym froncie, skierowanym między innymi przeciwko autentycznym, ale odrzuconym przy → Okrągłym Stole bohaterom „Solidarności”. Ta przedziwna wolta i histeria odbierają nam, w imię jakichś guzik wartych doraźnych interesików politycznych, prawdę o naszej historii – prawdę, która jest istotnie ciekawa, w przeciwieństwie do kombatanckich bajek z rocznicowych obchodów wałęsowego Nobla. Wystarczy sobie tylko zadać pytanie: czy komuniści zdecydowaliby się na eksperyment porozumień sierpniowych, i przede wszystkim, czy dostaliby na to zgodę Moskwy, gdyby nie mogli wykazać się przed nią, że we wszystkich trzech głównych ośrodkach – w Gdańsku, Szczecinie i na Śląsku – na czele strajków, a potem „Solidarności”, stają jej konfidenci? Czy gdyby Wałęsa nie prowadził swej do dziś nieprzedstawionej uczciwie gry z komunistami (→ „Renesans”), nie podzieliłby losu Tadeusza Szczepańskiego bądź Stanisława Pyjasa, i nie został zastąpiony jakimś innym TW, który by w przeciwieństwie do niego nie „bryknął” w decydującym momencie? Mnie te pytania wydają się retorycznymi. Pan Bóg, jak wiadomo, potrafi pisać prosto po krzywych liniach.

Człowiek – jakkolwiek na niego patrzeć, dziwoląg w ziemskiej przyrodzie. Jedyna w niej istota niekierująca się instynktem samozachowawczym, zdolna do agresji bez powodu i przeżywająca bezustannie ruję. Z racji tych cech człowiek do przetrwania potrzebuje norm kulturowych narzuconych przez stado. Stanowią one miarę stopnia jego ucywilizowania, a także sprawiają, iż głównym uwarunkowaniem ludzkich zachowań jest dążność
do wyzwolenia się z owych norm. Gdy się to ludziom udaje, giną.

Erotoman gawędziarz – najokropniejszy typ, jaki może się trafić w towarzystwie. Pół biedy, jeśli potrzebę ciągłego świntuszenia realizuje opowiadaniem kawałów i strzelaniem dowcipnymi, w jego przekonaniu, aluzjami. Najgorszy gatunek to ludzie znajdujący perwersyjną przyjemność w dzieleniu się z towarzystwem opowieściami ze swego doświadczenia, zwykle z narażeniem honoru damy, która miała nieszczęście w chwili słabości podobnego typa do siebie dopuścić. Dżentelmen takiego gadulstwa nie toleruje i gardzi nim. Dżentelmen intymnych sekretów nigdy nie zdradza w towarzyskich rozmowach. Opisuje je w książkach i wydaje drukiem w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy.

Jadąc przez Polskę – spostrzeżenie powtarzane przez wielu cudzoziemców, warte namysłu. W Czechach, na Słowacji, Węgrzech, Ukrainie czy Litwie jedzie się dobrą, szeroką i równą drogą, widząc dookoła mniej lub bardziej biedne domki i mijając raczej marne samochody. W Polsce natomiast droga jest wąska, pełna dziur, zakorkowana na amen wypasionymi limuzynami, za to wokół niej stoją prawdziwe pałace; obowiązkowo z wieżyczkami.

Papież – wiem, że ryzykownie się do tego przyznawać, ale przy całej patriotycznej dumie, że Pan Bóg raczył wziąć swego namiestnika z naszego tylekroć deptanego i gwałconego narodu, Benedykta XVI uważam za papieża lepszego niż Jan Paweł II. Dlaczego, pytacie ze zgrozą i zdumieniem? Część odpowiedzi znajduje się w haśle → Lefebryści.

Śmierć – swego czasu jedno z pism adresowanych do kobiet w każdym numerze zadawało kolejnemu celebrycie ten sam zestaw pytań. Wśród innych – przeważnie niezbyt mądrych – znajdowało się tam pytanie: „Jak chciałbyś umrzeć?”. I z tygodnia nab tydzień z rosnącym zdumieniem obserwowałem, jak wszyscy, dosłownie wszyscy, udzielali na nie bliźniaczo podobnej odpowiedzi: szybko, we śnie, bez świadomości, że To się zbliża, o niczym nie wiedząc. Cóż może lepiej pokazywać chorobę ducha naszych czasów niż to głupawe ćwierkanie znanych artystów, polityków, a nawet wybitnych naukowców? Przez całe pokolenia przodkowie nasi modlili się do Boga, aby właśnie od nagłej i niespodziewanej śmierci, jako jednego z największych możliwych nieszczęść, raczył ich zachować – a dziś oto taka śmierć, nagła i niespodziewana, uchodzi za najbardziej pożądaną? Ani jedna osoba nie odpowiedziała – jak mi, na przykład, wydaje się oczywiste – że chciałaby odejść ze świadomością zbliżającego się końca, tak aby móc załatwić wszystkie swoje sprawy, pożegnać się z bliskimi i pojednać z Bogiem. Czy kogoś takiego, do tego stopnia niezdolnego stawić czoła rzeczywistości, że aż marzącego o tym, aby gdy już kontynuowanie niefrasobliwego żywota z jakichś przyczyn stanie się niemożliwe, ktoś go, nic nie mówiąc, uśpił jak kota – byliby w stanie nasi przodkowie szanować i uważać za dorosłego?


Dodano: 2009-07-09 11:32:18
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

romulus - 14:25 09-07-2009
Hmmm... Jednak będzie to publicystyka "stosowana", "Alfabet Ziemkiewicza" - taki tytuł do łba mi przyszedł :) Choć - przykładowo - hasło o śmierci stanowi rozwinięcie jakiegoś jego starego felietonu zamieszczonego w zbiorku "Viagra mać".

Galvar - 11:39 10-07-2009
Przeczytać, zapewne, będzie warto. :)

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS