NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

LaValle, Victor - "Samotne kobiety"

McDonald, Ian - "Hopelandia"

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki


Podsumowanie 2008 - fantastyka zagraniczna

Nadeszła pora na ostatnią część katedralnego podsumowania 2008 roku w fantastyce. Po podsumowaniu oczami wydawców oraz tekście dotyczącym polskiej fantastyki, prezentujemy efekty redakcyjnej dyskusji na temat książek zagranicznych autorów, które ukazały się na polskim rynku w ubiegłym roku.

Adam „Tigana” Szymonowicz: Dyskusję na temat literatury zagranicznej w Polsce A.D. 2008 czas zacząć. Nie wiem, czy się zgodzicie, ale ubiegły rok to czas obfity w nowości, o których będzie się długo pamiętać i dyskutować.
Tymoteusz „Shadowmage” Wronka: Zgadzam się. Jeśli chodzi o powieści, zagraniczne teksty były znacznie ciekawsze od rodzimych. Zastanawiając się nad tym podsumowaniem i wybierając głosy do różnych plebiscytów i rankingów, miałem poważne problemy z wyborem pięciu (o trzech nie wspominając) najlepszych książek z importu.
Jan „Żerań” Żerański: Tak, ubiegłe dwanaście miesięcy przyniosło bardzo dużo ciekawych książek zagranicznych – każdy mógł dostać coś dla siebie. Warto przy tym zwrócić uwagę na entuzjastyczne opinie, jakie czytelnicy wystawiali powieściom science fiction. Dobre recenzje znakomitych książek Wattsa i Delany’ego każą sądzić, że wydawcy pójdą za ciosem i opublikują kolejne powieści z tego gatunku.
Beata Kajtanowska: Jak dla mnie na plan pierwszy, podobnie jak u Żerania, wybija się „Ślepowidzenie” Wattsa i „Babel-17” Delany’ego. Dodałabym do tego „Drogę” McCarthy’ego, „Rytuał” Diaczenków i „Piekło pocztowe” Pratchetta. I znowu prywata pcha mi się na plan pierwszy – dzięki książce Wattsa przekonałam się do Uczty Wyobraźni, dzięki „Rytuałowi” odkryłam twórczość Diaczenków... i znowu zatonęłam w zaległościach.
Shadowmage: Nie pozostaje mi nic innego, jak się zgodzić. Watts, i w trochę mniejszym stopniu Delany, zapowiadają (mam nadzieję) powrót do sf na polskim rynku. Może również polscy pisarze, zainspirowani zachodnimi przykładami, odkryją ten gatunek na nowo?
Krzysztof „Lord Turkey” Kozłowski: Jeżeli chodzi o Terry’ego warto wspomnieć jego „Straż nocną”, książkę która bardzo podzieliła czytelników sir Pratchetta, przyciągając jednych większą powagą i zmiksowanym klimatem powieści, drugich z tych samych powodów odrzucając. Dla mnie to wyraźny punkt, krok do przodu w ramach całego cyklu.
Tigana: Kwestia gustu – nowsze książki Pratchetta są mniej zabawne, a bardziej ironiczne. Chyba wolałem te wcześniejsze o Rincewindzie czy Wiedźmach, gdzie aluzji politycznych było mniej, a więcej – aluzji literackich, dotyczących zjawisk kulturalnych.
Shadowmage: Nie zgodzę się, te nawiązania nadal są obecne w dużym natężeniu; co najwyżej nie są tak wyraziste, nie wysuwają się na pierwszy plan. I, co już wielokrotnie zaznaczałem – chociażby w recenzjach – te nowsze książki ze „Świata Dysku” trafiają do mnie znacznie bardziej.
Żerań: Odchodząc od Pratchetta – najlepsze książki 2008 nie napisali jednak Delany z Wattsem, a McCarthy i Rushdie. Dwie różne pozycje, pisane dwoma różnymi stylami, ale obie książki to proza najwyższej jakości.
Z drugiej strony inne pozycje wcale nie są dużo gorsze – zarówno niejednoznaczna „Akwaforta” Bishop, debiut powieściowy autorki, jak i niestarzejące się mimo dwudziestu lat na karku, „Samotnie” Crowleya (oraz „Małe, duże”), mogą stanąć w szranki z wymienionymi tytułami.
Shadowmage: „Akwaforta” była świetna, zachwyciła mnie również „Czarodziejka z Florencji”. Czy były to najlepsze powieści zeszłego roku? Jak pisałem, ciężko byłoby mi się zdecydować. „Samotnie” i Link z „Magią dla początkujących” ocierają się o realizm magiczny. Jednakże, Żeraniu, nie do końca się z Tobą zgodzę – książka Crowleya jednak się zestarzała. W momencie napisania zapewne była wybitna i nowatorska, ale później zawarte w niej motywy były masowo wykorzystywane przez innych pisarzy, którzy wcześniej trafili do Polski. Poza tym językowo i konstrukcyjnie „Samotnie” zdają się wtórne do „Małego, dużego”, książki, która znacznie bardziej przypadła mi do gustu.
Beata: Po tym co mówicie i po lekturze zamieszczonych w gazetach fragmentów, wiele obiecuję sobie po „Czarodziejce z Florencji” Salmana Rushdiego. I w końcu muszę znaleźć czas na przeczytanie „Samotni” Crowleya, „Terroru” Simmonsa...
Shadowmage: „Terror” wręcz mroził czytelnika, szkoda że powieść przeszła praktycznie niezauważona. Z kolei McCarthy w „Drodze” potrafił wywołać u czytelnika ciarki na plecach samą atmosferą. Do tego zestawu dodałbym jeszcze „Tainaron” Krohn, ale to i tak nie wyczerpuje tematu.
Lord Turkey: Bishop i Watts na pewno zasłużyli na miejsce w naszej dyskusji, ale – jak wspomniałeś – obok wielu bardzo dobrych książek pozostaje sporo nieco słabszych, lecz często nie mniej frapujących. Weźmy „Obóz koncentracji” Discha. Chociaż w zetknięciu z wielkim apetytem ostatecznie nieco mnie rozczarował, to jednak jego lektura była czymś nowym, inteligencki klimat, jaki towarzyszył postaciom i wychodzący z papieru kult rozumu, któremu autor poświęcił swoje dzieło – po prostu przykuwały uwagę.
Shadowmage: Disch to w ogóle ciekawy przypadek, sam tej powieści do tej pory nie rozgryzłem. Poszczególne elementy wydają się świetne, ale całość szwankuje.
Tigana: Przysłuchując się waszej dyskusji, można dojść do wniosku, że w odróżnieniu od rodzimej literatury, w wypadku „zagranicy” czytaliśmy prawie te same pozycje. Z tą różnicą, że lektura Wattsa jeszcze na mnie czeka. Numer jeden to dla mnie zdecydowanie „Droga” – świetna książka, która na długo zostaje w pamięci. Za to „Babel-17” mnie rozczarował. Może miałem wobec powieści Delany’ego zbyt wygórowane oczekiwania?
Shadowmage: To trochę tak jak ja. Książka jest dobra, być może nawet bardzo dobra, ale po recenzjach oczekiwałem czegoś wybitnego. Mój główny zarzut (podobnie jak w przypadku „Obozu koncentracji”) jest taki, że choć książka opowiada o pewnej ewolucji języka, to w tekście tego nie widać.
Lord Turkey: Tigano, czy te same? Nie do końca. Z jednej strony sam mam pewne zaległości wobec tak zawzięcie dyskutowanych przez was tytułów, z drugiej podejrzewam, że miałem przyjemność poznać kilka pozycji, które dla reszty pozostają terra incognita. Dotyczy to zarówno wznowień, jak i debiutów na naszym rynku, które albo nie mogły liczyć na dostateczną reklamę albo reprezentują dość niszowe konwencje i przez to umykają gdzieś powszechnej uwadze. Za przykład niech posłużą – odpowiednio – trylogia Lici Troisi „Wojny Świata Wynurzonego” i wydawany regularnie przez Solaris cykl „Był sobie raz na zawsze król” T.H. White’a. Troisi w dobrym stylu czaruje wyrazistymi, naturalnymi bohaterami, mogąc konkurować z wieloma poczytnymi tytułami, zwłaszcza dla młodzieży; White zaś to klasyk, w dodatku prawdziwie bajecznie (choć bardziej pasowałoby: baśniowo) wydany.
Tigana: Mnie z kolei przyszło poznać nową, stale powiększającą się niszę – romans paranormalny. Co prawda ominąła mnie „Saga mroku” Meyer, ale książki pań Huff („Victoria Nelson”) i Briggs („Mercedes Thompson”) zostawiły po sobie niezatarte wrażenie. Szkoda tylko, że negatywne.
Shadowmage: Być może jest to kwestia doboru lektur, ale nie przeżyłem w zeszłym roku chyba żadnego srogiego literackiego rozczarowania – poważne problemy z lekturami były spowodowane wyłącznie chęcią poznania zakończeń cykli (jak w przypadku „Nowego świata” Stackpole’a).
Tigana: A propos cykli – w tym roku obrodziło nam debiutantami w fantasy.
Mariusz „Galvar” Miros: Ale Lyncha i tak nikt nie przebił, chociaż Lloyd („Królestwo zmierzchu”), Redick („Sprzysiężenie Czerwonego Wilka”) czy Rothfuss („Imię wiatru”) są, mimo nie do końca dobrego warsztatu, jaskółkami na przyszłość.
Tigana: W takim razie się różnimy, dla mnie „Na szkarłatnych morzach” Lyncha to jedno z większych rozczarowań tego roku. Lamora w konwencji „Piratów z Karaibów” to nie dla mnie. Do tych „błyskotliwych” debiutantów doliczyłbym jeszcze Bretta – kolejny pompowany na siłę balonik.
Shadowmage: Ja się przy drugim tomie „Niecnych dżentelmenów” nieźle bawiłem, choć faktycznie książka nie dorównuje „Kłamstwom Locke'a Lamory”.
Z rozrywkowych lektur na uwagę zasługują książki Scalziego („Wojna starego człowieka”) i Abercrombiego („Samo ostrze”). Zresztą słusznie zauważyłeś, że w tym roku pojawiło się na naszym rynku kilku obiecujących autorów tworzących rozrywkowe powieści. Było też sporo kontynuacji cykli, choć nie wszystkie spełniły wygórowane oczekiwania.
Beata: Trochę chyba chcecie mnie sprowokować tymi uwagami na temat literatury „rozrywkowej”, co? Co to za podział? Każda książka jest rozrywkowa, tylko wszystko zależy od nastawienia czytającego. Chyba już wszyscy wiedzą, że ja „rozrywam” się przy Weberze. Bardzo proszę się nie śmiać – tak ze dwa razy w roku po prostu potrzebuję takiej lektury. Przeczytam... i życie wraca do normy.
Żerań: Dla mnie zupełnie niezrozumiałe pozostaje źródło sukcesu „Trylogii Czarnego Maga” Canavan i Galerii Książki. Jakim cudem książki tej autorki sprzedawały się lepiej od Kinga i Gaimana, od lat mających fanów? Wielka szkoda, że taki sukces nie spotkał Simmonsa – jego „Terror” to także zdecydowanie książka warta polecenia.
Tigana: Nie ty jeden, Żeraniu, tego nie rozumiesz. Podejrzewam, że nawet wydawca tego do końca nie wie. Chłopcy mają Pottera, dziewczynki Canavan? A właśnie, temat rzeka: wydawcy i rynek wydawniczy. Chyba po staremu?
Shadowmage: Mnie się raczej wydaje, że wydanie Canavan było dobrze zaplanowane, choć nie wykluczam, iż rozmiar sukcesu nieco zaskoczył wydawcę.
A skoro już zeszło na wydawnictwa: według mnie pozycja Maga i Solaris się ugruntowała. Nie cała ich oferta do mnie przemawia, ale znaczna jej część jest przynajmniej warta wypróbowania. W liczbie wydawanych pozycji zagranicznych starała się im dorównać Fabryka Słów, lecz ona oferuje książki dla innego typu czytelnika, celuje w inny segment rynku. Pozostałe wydawnictwa wydają znacznie mniej, ale niemal w każdym trafiła się jakaś perełka warta uwagi.
Żerań: No właśnie. Do gry włączają się kolejni gracze – Fabryka mocniej inwestuje w ten segment rynku, sięgając po coraz głośniejsze nazwiska (np. kupili prawa do Resnicka). Dolnośląskie wydało Link i zapewne wejdzie z kolejnymi projektami; ISA bardzo udanie wprowadziła na rynek Scalziego i Abercrombiego, a kolei Rebis, prócz wznowień i Williamsa, sięgnął po Rothfussa przebojem zdobywającego rynki anglojęzyczne.
Galvar: Z zagranicznej fantastyki otrzymujemy coraz lepsze dzieła przeplatane klasyką. Simmons w twardej, ładnej oprawie, cykle o Diunie czy seria Klasyka SF utwierdzają w przekonaniu, że nasz rynek jest już gotowy na lepsze jakościowo publikacje. Można zaryzykować tezę, że wydawcy nadążają za oczekiwaniami czytelników. Liczą się z ich zdaniem, próbując połączyć komercyjny sukces ze swego rodzaju misją.
Tigana: Szkoda tylko, że na tej „misji” nie można zarobić. Wystarczy przeczytać posty Andrzeja Miszkurki i szybko okaże się, że tak wychwalana Uczta Wyobraźni to towar mocno deficytowy. Ciekawe czy zmieni tę sytuację akcja promocyjna, którą planuje Mag w tym roku.
Żerań: Być może będziemy świadkami starcia dwóch graczy, którzy już dzisiaj ugruntowali swoją pozycję na rynku. Bardzo zniesmaczył mnie spór o VanderMeera, ale to pokazuje tylko, że dwaj liczący się na rynku wydawcy mają podobny gust – Andrzej Miszkurka i Wojtek Sedeńko okopali się na pozycjach i przechodzą do wojny podjazdowej. Czy ktoś się może dołączyć do tego sporu?
Tigana: Jak dla mnie to tę całą sprawę rozdmuchali pojedynczy czytelnicy, popadając, nie wiedzieć dlaczego, w święte oburzenie. Mogę bez problemu wymienić kilku pisarzy zagranicznych z naszej fantastycznej działki, którzy dobrze się sprzedają i są wydawani przez kilku wydawców: Masterton, King, Koontz. I w ich przypadku jakoś o żadnej awanturze nie słyszałem.
Shadowmage: Żeraniu, wojna podjazdowa? Phi! Raczej splot nieporozumień. Konkurencja to normalna sprawa, tyle że nie wszystko powinno trafiać na forum publiczne.
Tigana: A co powiecie o opowiadaniach, bo na śmierć o nich zapomnieliśmy.
Beata: Nie jestem specjalnie na bieżąco z opowiadaniami, ale z tych nielicznych, na które natrafiłam w zeszłym roku, na plan pierwszy wybijają mi się: „Tron” Diaczenków, „Czarodziejska torebka” i „Magia dla początkujących” Kelly Link. W tej chwili czytam zbiorek Teda Chianga z 2006 roku (nowsze opowiadania są dla mnie chwilowo niedostępne) i już wiem, że mogę „w ciemno” zaufać autorowi – utwory są przemyślane i starannie dopracowane – czytelnik czuje, że jest prowadzony przez autora w konkretne miejsce.
Lord Turkey: Dla mnie opowiadania wiązały się z publikacjami w NF: Beaglem, Chiangiem, Miévillem i Resnickiem. Poza tym za sprawą antologii „Zachowuj się jak porządny trup” wydanej przez Fabrykę Słów poznałem kilku niezłych pisarzy zza naszej południowej granicy – takich jak Jiri Kulhanek („Jest 7.00, czas, byś zabił swego pierwszego dziś policjanta”) czy Ondrej Neff („Wszystko dobre, co się dobrze kończy”).
Shadowmage: Dla mnie największym opowiadaniowym rozczarowaniem jest w sumie fakt, że „Kroki w nieznane 2008” ukazały się dopiero kilka dni temu. Pisma (a konkretnie Nowa Fantastyka) pismami, ale solidne antologie pisarzy zagranicznych by się na rynku przydały. Na szczęście z różnych stron pojawiają się doniesienia, że w przyszłości (choć niekoniecznie już w 2009 roku) coś się w tym temacie ruszy.
Beata: To może jakieś prognozy na przyszły rok? Ja nadrabiam zaległości w lekturze.
Lord Turkey: Ja zaś czekam na zamknięcie dylogii „Ascendenci Estorei” Barclaya, bo termin pozostaje mocno niedookreślony... a książka warta uwagi – raczej jako solidna lektura na dobrym poziomie niż gatunkowe odkrycie, ale zawsze.
Żerań: Liczę, że wydawcy, podbudowani entuzjastycznymi recenzjami Wattsa czy Delany’ego, zaczną wydawać więcej science fiction. To bardzo ważne, bo jesteśmy w tyle – na Zachodzie w ciągu ostatnich kilku lat powstało bardzo dużo ciekawych książek; wystarczy wspomnieć cykl Karla Schroedera, „Spin” Roberta Charlesa Wilsona czy „The Yiddish Policemen’s Union” Chabona. Bardzo dużo dobrej literatury napisał Stross (np. „Singularity Sky”), pojawiły się ciekawe antologie („Galactic Empires”, „Extraordinary Engines”, „Steampunk”).
Shadowmage: Też mam taką nadzieję. Słusznie zauważasz, że na zachodzie pojawia się wiele ciekawych pozycji SF i dobrze by było, gdyby przynajmniej część z nich trafiła do Polski. Choć, jak wskazała wcześniejsza dyskusja, jeśli trafiają do nas nowi autorzy, to przede wszystkim ci tworzący przynajmniej kilkutomowe sagi fantasy.
Żerań: Być może rok 2009 i 2010, co wnioskuję na podstawie prywatnych rozmów z wydawcami, przyniesie pod kątem SF kilka ciekawych projektów. Sądzę też, że następny rok będzie kontynuacją zaobserwowanych trendów – odchodzenie powoli od wznowień i publikację autorów nowych.
Shadowmage: Jeśli mam zgadywać co przyniesie rok 2009, obstawiałbym również kontynuację obecnych trendów – choć najwyraźniej widzę je trochę inaczej niż ty. Być może, ze względu na kryzys, nastąpi pewne ograniczenie wydawanych książek – pierwsze symptomy już widać.
Może nie było tylu interesujących wznowień, co rok wcześniej, ale i tak w ręce czytelników trafiło kilka ciekawych reedycji: Mag kontynuuje wydawanie cyklu hyperiońskiego, Solaris wznowił „Małe, duże” Crowleya, Rebis kontynuuje wydawanie „Kronik Diuny”. To są z pewnością pozycje, które warto było przypomnieć czytelnikom. A do tego dochodzi Prószyński z Kingiem i Mag ze „Światem rzeki” Farmera. Zaś kolejne wznowienia są już zapowiedziane.
Żerań: Jak sądzę w bieżącym roku będzie zapewne więcej antologii opowiadań. Świat krótkiej formy zagranicznej jest obecnie w Polsce praktycznie nieznany, a to przecież kopalnia dobrych tekstów, że wspomnę tylko McDonalda, Ashera, Chianga, prozę Carolyn Ives Gilman, Charlesa Colemana Finlaya czy Teda Kosmatki.
Shadowmage: Byłbym bardzo ostrożny oczekując licznych antologii zagranicznych pisarzy. Owszem, są szanse, by było ich ciut więcej, ale tak naprawdę tę rolę będą pełniły zapowiedziane na drugie półrocze Wydania Specjalne Fantastyki z wyborem tekstów Konrada Walewskiego i Andrzeja Miszkurki.
Zobaczymy, czy nasze przewidywania się sprawdzą.


Autor: Katedra


Dodano: 2009-02-20 16:02:15
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

AM - 20:47 20-02-2009
Żeraniu nie mamy podobnego gustu z Wojtkiem :). Nie sądzę, żeby VanderMeer czy Ford byli jego typami (Wojtek wielbi ponad wszystko science fiction). To raczej "zasługa" Konrada Walewskiego.

Żerań - 21:25 20-02-2009
Może i nie, i trochę przesadziłem z "wojną podjazdową", hehe, ale trochę zamieszania było, sam przyznasz. :)

AM - 21:42 20-02-2009
Troszkę tak :)

Spike - 01:08 21-02-2009
Shadowmage pisze:Mnie się raczej wydaje, że wydanie Canavan było dobrze zaplanowane, choć nie wykluczam, iż rozmiar sukcesu nieco zaskoczył wydawcę.

Canavan miała w Polsce bardzo precyzyjną i szeroko zakrojoną akcję promocyjną, która moim zdaniem bardzo mocno wpłynęła na jej sukces rynkowy. Bez bardzo intensywnej promocji "Trylogia Czarnego Maga" prawdopodobnie utonęłaby w zalewie innych tytułów, a tak mamy hit wydawniczy.
Nieco inna sprawa jest z "Sagą Mroku" Stephenie Meyer - o ile pamiętam, przed pojawieniem się w kinach ekranizacji sprzedawała się w miarę przyzwoicie, ale bez rewelacji, za to gdy na ekrany trafił film, wydawnictwo nie mogło się opędzić od zamówień. Tylko w lutym "Zmierzch" miał dwa dodruki, a "Przed świtem" ma mieć od razu łączny nakład 115 tys. egzemplarzy. :-)
Beata pisze:W tej chwili czytam zbiorek Teda Chianga z 2006 roku (nowsze opowiadania są dla mnie chwilowo niedostępne) i już wiem, że mogę „w ciemno” zaufać autorowi – utwory są przemyślane i starannie dopracowane – czytelnik czuje, że jest prowadzony przez autora w konkretne miejsce.

Jeśli chodzi o "Historię twojego życia" Chianga, mam wobec wydawcy nieco mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo się cieszę, bo to jest rewelacyjna książka (IMHO jedna z najlepszych pozycji SF, jakie się u nas ukazały w tej dekadzie), do tego bardzo porządnie wydana pod względem tłumaczenia, korekty itd. Wielkie brawa dla Wojtka Sedeńki, że zdecydował się wydać ten zbiorek.
Z drugiej jednak strony mam do niego odrobinę żalu, że nie zdecydował się na twardą oprawę i na większe rozreklamowanie tej książki - przeszła niejako bokiem i mimo znakomitych recenzji mało kto tak naprawdę ją przeczytał. Wiem, Chiang to nie Paolini i nigdy nie będzie hitem sprzedażowym, ale mam wrażenie, że można było jednak nieco bardziej się postarać pod względem marketingowym, bo "Historia twojego życia" na to zdecydowanie zasługuje.
Żerań pisze:Liczę, że wydawcy, podbudowani entuzjastycznymi recenzjami Wattsa czy Delany’ego, zaczną wydawać więcej science fiction. (...) wystarczy wspomnieć cykl Karla Schroedera, „Spin” Roberta Charlesa Wilsona czy „The Yiddish Policemen’s Union” Chabona. Bardzo dużo dobrej literatury napisał Stross (np. „Singularity Sky”), pojawiły się ciekawe antologie („Galactic Empires”, „Extraordinary Engines”, „Steampunk”).

Chabona ma w tym roku wydać W.A.B., prawa kupili już dawno temu. Strossa pewnie coś jeszcze MAG wyda, ale nie sądzę, żeby akurat "Singularity Sky" - o ile pamiętam, Stross planował trylogię, ale po dwóch tomach mu się odwidziało i porzucił ją na rzecz zyliona innych projektów. Antologie... hmm, jakoś nie bardzo widzę u nas wydawców, którzy by się na nie porwali. Za to "Spin" owszem - bardzo fajna książka i mam nadzieję, że ktoś się za nią w końcu w Polsce zabierze.

Jander - 11:42 21-02-2009
Spike pisze:Za to "Spin" owszem - bardzo fajna książka i mam nadzieję, że ktoś się za nią w końcu w Polsce zabierze.

Tylko, że Spin to poniekąd pierwsza część trylogii, a druga część jest już według mnie wyraźnie słabsza, na poziomie zwykłego Wilsona (który się, lekko mówiąc, nie sprzedał). Poczekam na trzecią część i jeśli poziom będzie wyższy to zacznę reklamować serię (bo serię bardziej się opłaca, ze względu na reklamę, a i może nawet prawa wydawnicze tańsze).
Mnie Chiang nie zachwycił, aczkolwiek w ogóle nie jestem fanem opowiadań (z wyjątkiem może Huberatha).

AM - 13:05 21-02-2009
Spike pisze:Canavan miała w Polsce bardzo precyzyjną i szeroko zakrojoną akcję promocyjną, która moim zdaniem bardzo mocno wpłynęła na jej sukces rynkowy. Bez bardzo intensywnej promocji "Trylogia Czarnego Maga" prawdopodobnie utonęłaby w zalewie innych tytułów, a tak mamy hit wydawniczy.


Często w opiniach o Eragonie pojawiają się stwierdzenia, że każde gówno da się wypromować. Problem polega na tym, że właściwie nie zrobiliśmy nic, żeby to zrobić (nie mieliśmy wtedy kasy na promocję). A jednak przy pierwszym podejściu sprzedało się około 50 tysięcy egzemplarzy.

Podobnie jest z Canavan. Nie miała jakiejś przeogromnej akcji promocyjnej, przynajmniej nie przy pierwszym tomie. A jednak... Już pierwszego dnia, jeszcze zanim pojawiły się jakiekolwiek opinie, sprzedawała się całkiem fajnie. Potem z każdym tomem sprzedaż znacząco się poprawiała, ale to już był wynik tego, że spodobała się czytelnikiom i mocnej "szeptanki".

Chcę przez to powiedzieć, że właściwie o jej powodzeniu musiał zdecydować (przynajmniej na początku, zanim rolę zaczeła odgrywać szeptanka) kontakt z książką w księgarni. Okładka, tytuł, podczytnik, format i wygląd podobny do fabrykowego, a potem już poszło z górki.

Oczywiście, żeby to wszystko się powiodło na dłuższą metę, książka musiała się spodobać i się spodobala. I tu dochodzimy do sedna. Najwyżej oceniane w ostatnich latach książki rozrywkowe w ostatnich latach (Pan Lodowego Ogrodu, Kłamstwa Locke'a Lamory czy Samo ostrze) są zbyt trudne dla przeciętnego odbiorcy fantastyki w Polsce. Ba zbyt skomplikowane są nawet rzeczy Pilipiuka. A poziom i potrzeby odzwierciedlają dzieła Paoliniego, Canavan czy Meyer.

Wiąże sie to z tym, że średnia wieku czytelnika fantastyki w Polsce jest zdecydowanie niższa niż na zachodzie. I o ile tam Canavan jest całkiem popularna, to jednak zrównoważony wiekowo rynek i duży procent starszych czytelników sprawia, że to jednak Martin, Jordan czy nawet Goodkind są królami polowania.
Oczywiście za wszystko odpowiedzialny jest wiek. Większość starszych czytelników zatrzymała się na etapie swoich młodzieńczych fascynacji. Bo jakże inaczej wytłumaczyć fakt, zachwyconego Canavan inteligentnego trzydziestolatka, który twierdzi, że Samo ostrze czytało mu się jak "Nad Niemnem". I nie jest to przypadek odosobniony.

Shadowmage - 13:34 21-02-2009
AM pisze:Bo jakże inaczej wytłumaczyć fakt, zachwyconego Canavan inteligentnego trzydziestolatka, który twierdzi, że Samo ostrze czytało mu się jak "Nad Niemnem". I nie jest to przypadek odosobniony.
Serio? Pierwsze słyszę taką opinię. Poza tym, jeśli faktycznie jest tak jak mówisz, to raczej smutno rysuje się obraz statystycznego czytelnika.

GeedieZ - 14:05 21-02-2009
Dobra, a o co chodzi z tym Vadnermeerem i Solaris vs MAG?

Co do "Samego ostrza" to ja już nie rozumiem nic. Macie tak czasami, że jak ktoś nie uznaje jakiej książki za dobrą to traci w waszych oczach jako człowiek? Że wtedy wydaje się on Wam jakiś taki... głupszy? Może tylko ja tak mam ale często mi się to zdarza jak słyszę zachwyty nad czymś przeciętnym, a rzeczy fajne i wyjątkowe są traktowane jak "Samo ostrze" w przytoczonym wyżej przykładzie.

p.s. Mnie "Nad Niemnem" też się podobało...

AM - 14:14 21-02-2009
Shadowmage pisze:Serio? Pierwsze słyszę taką opinię. Poza tym, jeśli faktycznie jest tak jak mówisz, to raczej smutno rysuje się obraz statystycznego czytelnika.


Często goszczę w księgarni Saskiej przy placu Bankowym, należącej do mojego kumpla. I tego typu podejście nie jest niczym nadzwyczajnym. Bezpośredni kontakt z czytelnikami otwiera oczy na rzeczywistość :wink: . Wczoraj na przykład spotkałem dorosłego (też ponad trzydziestoletniego) fana "Oka Jelenia" Pilipiuka, który również został "zmęczony" przez Ostrze i Cień wiatru.

Wyniki sprzedaży Eragona, Zmierzchu czy Gildii magów są wskazówką, że rynek chce rzeczy jeszcze prostszych niż te, które my uważamy za proste (ależ mi się napisało :)).

GeedieZ pisze:Co do "Samego ostrza" to ja już nie rozumiem nic. Macie tak czasami, że jak ktoś nie uznaje jakiej książki za dobrą to traci w waszych oczach jako człowiek? Że wtedy wydaje się on Wam jakiś taki... głupszy? Może tylko ja tak mam ale często mi się to zdarza jak słyszę zachwyty nad czymś przeciętnym, a rzeczy fajne i wyjątkowe są traktowane jak "Samo ostrze" w przytoczonym wyżej przykładzie.


Wszyscy wartościujemy. A akurat to stwierdzenie jest czścią dłuższej dyskusji, którą prowadzimy na kilku forach. Starmy się też za bardzo nie oceniać tego kto jakim jest człowiekiem. Wszystko dotyczy wyłącznie sfery czytelniczej i oceny sytuacji na rynku.

Beata - 19:11 21-02-2009
GeedieZ pisze:Macie tak czasami, że jak ktoś nie uznaje jakiej książki za dobrą to traci w waszych oczach jako człowiek? Że wtedy wydaje się on Wam jakiś taki... głupszy?

Głupszy - nie, ale nieuświadomiony (w pewnym sensie ;) ) - owszem. Wydaje mi się, że to kwestia edukacji, ilości przeczytanych lektur, umiejętności dostrzegania schematów, kalek...

A może wcale nie - może to kwestia oczekiwań i założeń "na wejściu" - zupełnie innych - ani lepszych, ani gorszych, po prostu innych. Jeśli ktoś uważa, że książka powinna dostarczać łatwej rozrywki przez dwie godziny wieczorem, w życiu nie dojdzie do porozumienia z kimś, kto woli mozolnie "przegryzać" się przez trudniejszy tekst dla własnej satysfakcji...

Takie stwierdzenia, jak to przytoczone przez AM, nie zdziwiłoby mnie wcale, gdyby padło z ust nastolatka... ale tak sobie myślę, że może ten 30-latek ma np. stresującą pracę i musi tak odreagowywać. Ja przecież też czasami za Webera się łapię...

Trolliszcze - 20:55 21-02-2009
Fałszywe jest przede wszystkim założenie, że ktoś, kto lubi, dajmy na to, "lekką" kobiecą urban fantasy (jak Briggs czy Meyer), czyta wyłącznie tego typu literaturę. Sięganie po różnorodne tytuły, i te ambitne, i te od początku do końca służące wyłącznie rozrywce, nie świadczy jeszcze o braku gustu - może też świadczyć o guście szerokim. Kwestia pewnego dystansu do literatury oraz świadomości własnych potrzeb.

Jednego denerwują ludzie, którzy chwalą pozycje z jakichś powodów uważane za miałkie (jak ta Briggs na przykład, którą bardzo lubię czy Meyer, której nie miałem okazji czytać) albo tacy, którzy nie klękają dość nisko przed literaturą ambitną. Kto inny znów uważa takie podejście za przejaw elitaryzmu i zarozumiałości.

Proszę wybaczyć, że się tak odnoszę do postów napisanych nieco wcześniej bez odpowiedniego cytatu, ale gdzieś zgubiłem tę opcję. Pomoże ktoś odnaleźć? ;)

Żerań - 21:29 21-02-2009
Jander pisze:Tylko, że Spin to poniekąd pierwsza część trylogii, a druga część jest już według mnie wyraźnie słabsza, na poziomie zwykłego Wilsona (który się, lekko mówiąc, nie sprzedał). Poczekam na trzecią część i jeśli poziom będzie wyższy to zacznę reklamować serię (bo serię bardziej się opłaca, ze względu na reklamę, a i może nawet prawa wydawnicze tańsze).


Ja czytałem tylko "Spin", "Axis" mam na półce, ale nie miałem jeszcze okazji, by przeczytać. Naprawdę jest tak źle? "Spin" wsysa od pierwszego zdania. :) Może Rebis, albo ISA się ruszą?

Spike pisze:(...)Strossa pewnie coś jeszcze MAG wyda, ale nie sądzę, żeby akurat "Singularity Sky" - o ile pamiętam, Stross planował trylogię, ale po dwóch tomach mu się odwidziało i porzucił ją na rzecz zyliona innych projektów.


No, Stross to jakiś no life chyba..."419", zbiór opowiadań, cykl "Merchant Princes" i pewnie kilka samodzielnych pozycji.

IMHO, jak już tak rozmawiamy, to przydałoby się również wydać najnowszego Vinge'a...

Spike pisze:Antologie... hmm, jakoś nie bardzo widzę u nas wydawców, którzy by się na nie porwali.


"Steampunku", antologii przekrojowej, raczej nie wydadzą, ale może Geversa? Bo na "Galactic Empires", mimo dobrych autorów, to raczej też nie ma szans -> jest tylko sześć tekstów...

btw - King rozpoczyna walkę z Meyer.

Stephen King w USA Today pisze:"Rowling i Meyer piszą dla młodych czytelników - powiedział Stephen King. - Z tą jednak różnicą, że Rowling jest znakomitą pisarką, natomiast Stephenie Meyer nie potrafi pisać, bo nie jest zbyt utalentowana".


Ktoś powiedział to głośno! :lol: Usiłowałem "Zmierzch" czytać, bo kumpela się z tej książki nabijała, a ja chciałem wiedzieć, czy rzeczywiście powieść jest tak straszna...Jest. Jest, to książka gorsza niż potworki Ryżowej Ani.

AM - 22:05 21-02-2009
Beata pisze:Takie stwierdzenia, jak to przytoczone przez AM, nie zdziwiłoby mnie wcale, gdyby padło z ust nastolatka... ale tak sobie myślę, że może ten 30-latek ma np. stresującą pracę i musi tak odreagowywać. Ja przecież też czasami za Webera się łapię...


Nie miałem na myśli takich przypadków. To normalne podejście. Chodziło mi o soby, które przez całe życie czytają to samo. Zatrzymują się na poziomie swoich wczesnych fascynacji literackich i dalej ani rusz. Normalne jest również to, że każdy wiek rządzi się swoimi prawami...

Nie ma to zresztą dla mnie wielkiego znaczenia, służy jedynie do opisywania rzeczywistości wydawniczej. I wskazywania przyczyn różnych zjawisk.

Trolliszcze pisze:Fałszywe jest przede wszystkim założenie, że ktoś, kto lubi, dajmy na to, "lekką" kobiecą urban fantasy (jak Briggs czy Meyer), czyta wyłącznie tego typu literaturę. Sięganie po różnorodne tytuły, i te ambitne, i te od początku do końca służące wyłącznie rozrywce, nie świadczy jeszcze o braku gustu - może też świadczyć o guście szerokim. Kwestia pewnego dystansu do literatury oraz świadomości własnych potrzeb.


Patrz powyżej.

Trolliszcze - 22:40 21-02-2009
Andrzeju, to akurat jest dla mnie zrozumiałe, zresztą nie posądzałbym Ciebie o formułowanie tak wątpliwych myśli. Odwoływałem się raczej do niezdrowej postawy ganienia kogoś za to, że wypowiada się krytycznie na temat książek powszechnie uznawanych za genialne czy wybitne. Strach pomyśleć, co sobie o mnie niektórzy ludzie pomyślą, jak napiszę, że mam kupę uciechy z czytania "Stalowego Szczura", a nie przebrnąłem przez 50 stron "Cienia wiatru".

Spike - 02:30 22-02-2009
Jander pisze:Tylko, że Spin to poniekąd pierwsza część trylogii, a druga część jest już według mnie wyraźnie słabsza

Hmm, dużo słabsza? Wprawdzie "Axis" jeszcze nie czytałem (czeka na razie w kolejce), ale "Spin" znam i jak najbardziej przypadł mi do gustu.
AM pisze:Podobnie jest z Canavan. Nie miała jakiejś przeogromnej akcji promocyjnej, przynajmniej nie przy pierwszym tomie.

Przeogromnej może nie, ale pamiętam doskonale moje zaskoczenie na Imladris 2007. Przyjechałem na konwent i zaraz przy rejestracji walnęło mnie w oczy duże, osobne stoisko promocyjne z całą hałdą egzemplarzy "Gildii Magów", plakatami itd. Wyglądało to tak, jakby co najmniej nowy Harry Potter wychodził, a zarówno wydawnictwo, jak i autorka nic mi zupełnie wtedy nie mówiły - rzecz była świeża i kompletnie nieznana.
AM pisze:Chcę przez to powiedzieć, że właściwie o jej powodzeniu musiał zdecydować (przynajmniej na początku, zanim rolę zaczeła odgrywać szeptanka) kontakt z książką w księgarni. Okładka, tytuł, podczytnik, format i wygląd podobny do fabrykowego, a potem już poszło z górki.

A to swoją drogą, jedno drugiemu nie przeczy.
Żerań pisze:No, Stross to jakiś no life chyba..."419", zbiór opowiadań, cykl "Merchant Princes" i pewnie kilka samodzielnych pozycji.

Jeśli dobrze liczę, Stross w ciągu 6 lat wypuścił 14 różnych powieści (plus różne opowiadania itd.), co jest tempem iście pilipiukowym. :->

Spriggana - 19:02 22-02-2009
Spike pisze:Strossa pewnie coś jeszcze MAG wyda, ale nie sądzę, żeby akurat "Singularity Sky" - o ile pamiętam, Stross planował trylogię, ale po dwóch tomach mu się odwidziało i porzucił ją na rzecz zyliona innych projektów.

O ile pamiętam zapowiedzi to na początek "Halting state", z cego się cieszę, choć nie jestem całkiem przekonana że to pasuje do "Uczty Wyobraźni". Andrzej wspominał też coś o cyklu z Bobem Howardem, tyle że tu jest standardowe ryzyko otwartego cyklu - są w tej chwili dwa tomy, trzeci w zapowiedziach a Stross przebąkuje że chodzą mu po głowie pomysły na conajmniej dwa dalsze. Jak nie chwyci w większym wymiarze to fani złapani na pierwsze tomy znowu będą pikietować na forum MAGa... ;->

Spike - 22:36 22-02-2009
Spriggana pisze:O ile pamiętam zapowiedzi, to na początek "Halting State", z czego się cieszę, choć nie jestem całkiem przekonana, że to pasuje do "Uczty Wyobraźni".

Moim zdaniem w ogóle mało co z twórczości Strossa pasuje do Uczty Wyobraźni - może jeszcze "Glasshouse", ale reszta niezbyt. Owszem, Stross ma tysiąc pomysłów na minutę, ale nie wyłania się z nich jakaś większa Wizja(tm) godna Uczty Wyobraźni (może za wyjątkiem "Accelerando" i "Glasshouse", jak już wspomniałem), a pod względem językowym też wyraźnie ustępuje MacLeodowi, Duncanowi et consortes.

Żerań - 23:00 22-02-2009
"Glasshouse" jest faktycznie bardzo fajne, ale czy pasowałoby do UW? Chyba jako jedyna, prócz "Accelerando" tak; chociaż czytało mi się gorzej od pozostałych książek z UW, bo powieść jest po prostu słabiej napisana od dzieł MacLeoda czy Duncana, to nadrabiała właśnie pomysłami. Stross strzelał nimi z prędkością karabinu maszynowego. Ze Strossem jest imho ten problem, że on pisze głównie bardzo fajne czytadła. Świetnie bawiłem się przy "dylogii Eschatona", mikropowieści "Missile Gap", przy "The Family Trade", ale nie widziałbym ich w UW. Chociaż oczywiście w polskim tłumaczeniu jak najbardziej tak, ale niekoniecznie w tej serii.

Spike pisze:Jeśli dobrze liczę, Stross w ciągu 6 lat wypuścił 14 różnych powieści (plus różne opowiadania itd.), co jest tempem iście pilipiukowym. :->


Na szczęście jakość daleka jest od pilipiukowej;>

Spriggana - 23:08 22-02-2009
Akurat językowo w "Halting state" jestjeden pomysł, który "nie powinien był zadziałać a zadziałał", że zacytuję Jamesa Nicolla - mianowicie pisanie w drugiej osobie. IMO to jest duża sztuka napisać w ten sposób ksiązkę z trojgiem bohaterów tak, żeby czytelnik ich nie mylił. I to się Strossowi udaje. Ale fakt, że to nie jest ten poziom opanoowania języka co pozostałe pozycje z "UW".
BTW, największą krzywdą, jaką można wyrządzić "HS" to dać to do tłumaczenia komuś nieoblatanemu w kulturze sieciowej... (czekam niecierpliwie na "419", ksiązka, której streszczenie zaczyna się od spamera zmarłego na przedawkowanie Viagry nie może być zła. :-D)

Mały_czołg - 09:38 24-02-2009
AM pisze:Często w opiniach o Eragonie pojawiają się stwierdzenia, że każde gówno da się wypromować. Problem polega na tym, że właściwie nie zrobiliśmy nic, żeby to zrobić (nie mieliśmy wtedy kasy na promocję). A jednak przy pierwszym podejściu sprzedało się około 50 tysięcy egzemplarzy.

Andrzeju, nawet ja czytałem w prasie i w sieci (nie wiem czy w TV nie słyszałem), o bestselerowej książce napisanej przez iluśtamnastolatka. Paolini miał wielki atut reklamowy, zbliżony IMO do Pottera. Jakoś popularnością tego czegoś nie jestem wcale zaskoczony. Samograj.
AM pisze:Podobnie jest z Canavan. (...) Chcę przez to powiedzieć, że właściwie o jej powodzeniu musiał zdecydować (przynajmniej na początku, zanim rolę zaczeła odgrywać szeptanka) kontakt z książką w księgarni. Okładka, tytuł, podczytnik, format i wygląd podobny do fabrykowego, a potem już poszło z górki.

Plus imprint wydawnictwa w mózgach odbiorców via Paolini.
AM pisze:Najwyżej oceniane w ostatnich latach książki rozrywkowe w ostatnich latach (...) są zbyt trudne dla przeciętnego odbiorcy fantastyki w Polsce. Ba zbyt skomplikowane są nawet rzeczy Pilipiuka. A poziom i potrzeby odzwierciedlają dzieła Paoliniego, Canavan czy Meyer.(...)Wyniki sprzedaży Eragona, Zmierzchu czy Gildii magów są wskazówką, że rynek chce rzeczy jeszcze prostszych niż te, które my uważamy za proste(...)

Zaczynam się czuć jak Valentine Michael Smith.
AM pisze:Bo jakże inaczej wytłumaczyć fakt, zachwyconego Canavan inteligentnego trzydziestolatka, który twierdzi, że Samo ostrze czytało mu się jak "Nad Niemnem". I nie jest to przypadek odosobniony.

...

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS