NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Robinson, Kim Stanley - "Czerwony Mars" (Wymiary)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Wroński, Marcin - "Komisarz Maciejewski. Kino Venus"
Wydawnictwo: RedHorse
Cykl: Komisarz Maciejewski
Data wydania: Październik 2008
ISBN: 978-83-60504-49-9
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 125 x 195
Liczba stron: 384
Cena: 29,90
Tom cyklu: 2



Wroński, Marcin - "Komisarz Maciejewski. Kino Venus" #2

Rozdział 3

Kiedy Lenz zaczął składać
poszarpany meldunek o trupie damskim,
myśli Maciejewskiego krążyły...

To tu, panie komisarzu – wysapał posterunkowy Lenz.
Przeszli obok drewnianego mostu łączącego Furmańską z Placem Targowym i najpierw młody policjant, a za nim Zyga zanurzyli się w ciemny wąwóz między ślepą ścianą magazynu a domami na drugim skraju wąskiej rzeczki. Płynącą dołem Czechówkę miejscami zasłaniały bale – jedne podtrzymywały spękane ściany kamienic i oficyn, inne umacniały brzegi. Na tych wątłych pomostach latem bawiły się dzieciaki, jednak teraz służyły pewnie tylko kotom.
– O tu! – wskazał palcem policjant, choć i bez tego trudno było nie zauważyć, zwłaszcza że po obu stronach rzeczki stało kilku mundurowych. Na swoim brzegu Czechówki podkomisarz dostrzegł Rumowicza i jeszcze dwóch od siebie z Dwójki, a przy kamieniczkach naprzeciwko patrol z Jedynki. Zasalutowali służbiście, ale zejść do wody żaden nie zamierzał.
Ona leżała twarzą do nurtu rzeczki. Czechówka jak to na wiosnę płynęła wartko, wokół nóg kobiety tworzyły się zawirowania, a niewielkie fale próbowały zadrzeć jej spódnicę. Materiał był jednak za ciężki, namókł i kleił się do ciała.
Lenz spojrzał zdziwiony na Maciejewskiego. Służąc w Wydziale Śledczym, podkomisarz musiał oglądać wiele trupów, pewnie nawet bardziej odrażających. Tymczasem wzdrygnął się na widok zupełnie świeżego, który nie cuchnął, nie miał flaków na wierzchu ani nic. Posterunkowy przechodził tędy wczorajszego popołudnia i wtedy w rzeczce nie było nic prócz śmieci, które żydowskie gospodynie wyrzucały wprost z okien, jeśli tylko nie widziały w pobliżu policjanta ani stróża.
Zyga zbliżył się do barierki. Kiedy Lenz zaczął składać poszarpany meldunek o trupie damskim, myśli Maciejewskiego krążyły jeszcze wokół nocnej rozmowy z Calinem. Dlatego wiadomość podziałała na niego niczym na wsiową babę list z urzędowym stemplem – przemknęło mu przez głowę, że to Lilli Byoros leży w Czechówce, że za późno podjął decyzję i nadzieja na wyrwanie się z bagna właśnie prysła. Ale sądząc po ubraniu, ta kobieta nie mogła być córką bogatego handlowca – palto, teraz rozłożone na boki jak płetwy flądry, wyglądało na tanie, w dodatku widać było łaty.
– No co jest? – zapytał podkomisarz. – Nikt się nie ruszy sprawdzić? Tam nie ma śladów, przecież widać, że zrzucona z brzegu. Jeśli coś było, dawno zdążyliście zadeptać.
– To sprawa Jedynki, panie komisarzu – z lekką nutą wyższości zaczął Rumowicz. – Pan komendant wyraźnie zalecił, żeby nie przekraczać granic swoich...
– Tak, tak, swoich rejonów, nie musi mi pan wykładać rozkazów komendanta – warknął ostro Zyga.
– Przepraszam, panie komisarzu. No ale tam patrol z Jedynki, nie chciałem...
– Bucików pan żeś nie chciał zamoczyć i tyle. Posterunkowy! – zawołał głośniej Maciejewski do policjanta po drugiej stronie. – A wy czego stoicie jak na warcie honorowej?
– Za pozwoleniem, panie komisarzu, trup jest bliżej waszego brzegu.
– Miał pan rację, panie Rumowicz, trup jest zupełnie niczyj. Choć nie – Zyga z namysłem potarł czoło – skoro leży w wodzie, to może przyzna się do niego posterunek rzeczny w Kazimierzu nad Wisłą. Dość tego! Lenz, też się boicie zaziębienia? Jak nie, to chodźmy. A zawiadomił ktoś Wydział Śledczy?
– Od razu wydałem taki rozkaz – obraził się aspirant.
– No i Bogu dzięki.
Zyga przerzucił nogę za barierkę chroniącą okolicznych pijaczków przed niezamierzoną kąpielą, chwycił się dolnej poręczy i ostrożnie opuścił. Mlasnęło błoto, łykając po kostki jak na złość wyglansowane wieczorem oficerki. Lenz chwilę szamotał się z przewieszonym przez plecy karabinem, w końcu oddał go Rumowiczowi.
– Opisał pan położenie zwłok? – upewnił się jeszcze Zyga i dopiero gdy aspirant skinął głową, wyciągnął rękę ku martwej dziewczynie.
Nie zdołał jej sięgnąć. Ostrożnie zbadał nogą leżące tuż przy brzegu stare wiadro. Widząc to, Lenz wlazł do wody prawie po kolana.
– Pomogę, panie komisarzu. – Chwycił trupa za rękaw płaszcza i razem go obrócili.
Dziewczyna była dość wysoka, miała czarne kręcone włosy i wąski, lekko spłaszczony nos. Skóra poszarzała od leżenia w wodzie, tylko usta grubo pomalowane szminką nie straciły koloru i wyglądały jak u świeżo napojonego wampira. Oczy były wywrócone tak, że tęczówki zniknęły pod powiekami.
– Może ślepa... – Lenz przełknął ślinę. – Znaczy z bielmem. Sama wpadła...
– No to szukajcie tego, na co się nadziała. – Maciejewski wskazał ranę na wysokości wątroby. – Dobrze, wiem, że macie dobre chęci. Pierwszy trup? Nie porzygacie się?
– Dam radę, panie komisarzu.
– No to na trzy!
Ledwie wyciągnęli ją na brzeg, wokół zrobiło się tłoczno od żydowskich przekupniów, choć wcześniej dziwnym trafem wszyscy omijali okolice mostu, jakby był mocno strejfiony. Oczywiście nikt nie znał dziewczyny, nikt niczego nie widział. Maciejewskiemu łeb pękał od monotonnego jojczenia przysadzistych lub dla odmiany chudych jak tyczki bab w brudnych fartuchach. Przygarbieni mężczyźni w kaszkietach i wyświechtanych płaszczach przynajmniej byli cicho. Wśród gapiów podkomisarz widział przez chwilę gimnazjalistkę, która szybko uciekła, gdy wiatr zrzucił gazetę z twarzy zabitej. Nikt nie zbliżył się na więcej niż kilka metrów do ciała, nawet kiedy Rumowicz przygniótł rogi gazety kamieniami. Jednak dla Zygi i Lenza przyniesiono gorącej herbaty z wyszynku win i miodu.
Ze Śledczego, co było dla Maciejewskiego pocieszające, przyszedł Fałniewicz. Ten przynajmniej nie robił dodatkowego zamieszania: stał, kiwał głową i notował, a ogryzek ołówka podrygiwał w jego grubych palcach.
– Na fotografa z Wojewódzkiej nie ma co liczyć, ich brygada jest poza miastem. Musi wystarczyć szkic ręczny. Dziwię się tylko, panie kierowniku, że osobiście właził pan w bajoro – dodał, chowając notes. – Te pańskie łajzy nie mogły?
– Moje łajzy bały się łajz z Jedynki – mruknął Zyga. – Ale zdziwisz się, Fałniewicz, to zabójstwo jakoś mnie zainteresowało.
Tajniak pokiwał głową. Faktycznie, dla Maciejewskiego w komisariacie nie było życia. A zasztyletowana kurwa, choć nic wielkiego, zawsze to sprawa kryminalna.

[...]


Dodano: 2008-10-07 09:07:23
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS