NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Weeks, Brent - "Cień doskonały" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Kempczyński, Paweł - "Hekate"
Wydawnictwo: SuperNOWA
Data wydania: Maj 2008
ISBN: 978-83-7578-006-2
Oprawa: miękka
Liczba stron: 400
Cena: 31 zł
Tom cyklu: 2



Kempczyński, Paweł - "Hekate"

„Hekate” to dość klasyczna science fiction, co samo w sobie jest plusem, jako że gatunek ten w polskiej fantastyce już od dawna leży odłogiem i właściwie wszystkie nowe utwory cieszą. Oczywiście sam fakt pewnej przynależności gatunkowej danej pozycji nie stanowi od razu o jej wartości. Mając złe doświadczenia z „Requiem dla Europy” ze zdziwieniem stwierdzam, że nowa książka Kempczyńskiego już tak zła nie jest.

„Requiem dla Europy” to powieść, o której długo nie wiedziałem, co myśleć – bałem się, że czegoś w niej nie zrozumiałem, że nie odgadłem, co chciał autor wyśmiać, a co zupełnie na poważnie czytelnikowi przekazać. Dość powiedzieć, że opowieść o Hubercie Jungenmannie, pilocie prześladowanym przez ekologiczno-feministyczny reżim w ogóle do mnie nie trafiła.
Jak się łączy z nią „Hekate”? Można powiedzieć, że to ciąg dalszy. W finale „Requiem…” grupa głównych bohaterów uzyskała pozwolenie od rządu na podróż kosmiczną statkiem Hekate, ostatnim cudem techniki „made in Europe”, nim ta pogrążyła się w chaosie. Dla naszych postaci zlecony cel podróży nie jest czymś istotnym, nie myślą o tym: ważniejsze jest wzbicie się w przestrzeń kosmiczną i bytowanie z dala od wszechobecnej na Ziemi głupoty. Nieprzerwany ciąg fabularny obydwu powieści nie znaczy mimo wszystko, że trzeba je traktować jako integralną całość. Wydarzenia z poprzedniego tomu nie mają już większego wpływu na akcję przedstawioną w„Hekate”, znacząco inną klimatem i założeniami od „Requiem...”.
Bohaterów czeka lot w nieznane i odkrywanie nowych światów. Jest to chyba największe możliwe do spełnienia marzenie podróżników, pilotów i marynarzy, którzy nie mogą odnaleźć dla siebie miejsca na świecie w jego obecnym kształcie. Wiadomym jest, że czekają na nich liczne niebezpieczeństwa, a wielu z nich zginie – to jednak nie ma znaczenia. Badanie nieznanych dotąd światów jest tu najważniejsze (wizja planety, którą przyjdzie badać bohaterom bardzo przypomina „Planetę śmierci” Harrisona). Z tej perspektywy rację ma wydawca, porównując „Hekate” do klasycznej science fiction.
Niestety, nie znaczy to, że „Hekate” wszystkim miłośnikom naukowej odmiany fantastyki się spodoba. Decyduje o tym kilka czynników; w skrócie wystarczy powiedzieć, że warsztat Kempczyńskiego jest specyficzny. Bardzo. Świadczy o tym kilka łatwych do wyróżnienia w „Hekate” elementów.
Po pierwsze: zamiłowanie do poetyzowania. Objawiało się już w poprzedniej książce, teraz znacząco nabrało na sile. Podróż kosmiczna jest wielkim przeżyciem, więc Hubert jako narrator w szczególnych chwilach nie boi się używać niesamowicie kwiecistych metafor i opisów – często w egzaltowany sposób. Np. czuje się on niczym baśniowy rycerz na dzielnym rumaku przemierzający powierzchnię księżyca specjalnym motocyklem, zaś w szklarni stacji badawczej, gdzie rośliny przybrały niebotyczne rozmiary, czuje, że jest elfem i zatapia się w dziecięcych marzeniach.
Po drugie: duża wyobraźnia przy opisywaniu technologii przyszłości. Autor kreując statek kosmiczny Hekate zawarł w nim bardzo dużo niesamowitych wynalazków i, co ważne, poważnie bierze się wyjaśnianie ich działania. Można to uznać za zaletę, jednak już spotkałem się z głosem znajomego, że wszystkie techniczne uzasadnienia podawane przez Kempczyńskiego są wręcz… baśniowe. Aby należycie ocenić ten element trzeba posiadać pewną wiedzę Tej ścisłej zdecydowanie mi brak, jednak nieraz się zastanawiałem „jak to możliwe?!”. Autor wyraźnie bawi się wyobraźnią, konstruuje zadziwiające rzeczy i widać, że sprawia mu to przyjemność. Ciekawe tylko, czy w związku z nimi fani twardej science fiction nie rzucą książki w kąt.
Po trzecie: nietypowe poczucie humoru. „Hekate” zawiera bardzo dużo elementów humorystycznych, niekiedy zestawionych wprost z elementami poważnymi, co daje dziwny efekt. Trudną atmosferę na statku rozładowują (lub też podgrzewają) kłótnie o podział bimbru, który w sposób godny Jakuba Wędrowycza pędzi nasz rodak – imć Czapliński. Innym stale przewijającym się wątkiem humorystycznym jest postać Szmaty. Niepozorna pluszowa zabawka o wgranej psychice dziecka miała być kontrolerem lojalności i grzecznego zachowania kosmonautów. Po przepaleniu się obwodów jej sposób myślenia zmienił się na diametralnie odmienny od dziecięcego. Czy kłótnie o bimber pędzony z-czego-tylko-się-da i docinki bardzo perwersyjnego misia będą dla czytelnika zabawne?

Trudno mi powiedzieć, czy w „Hekate” przeważają zalety, czy wady – to książka pełna kontrastów. Obok pomysłów świetnych są i głupie; nieraz czytałem ją z niekłamanym zainteresowaniem, by po chwili mieć serdecznie dość. Druga powieść Kempczyńskiego wydaje mi się dużo lepsza od pierwszej, jednak… o ile błędy „Requiem…” zrzucałem na brak doświadczenia debiutującego autora, tutaj już wiem, że Kempczyński zwyczajnie ma warsztat i styl, które są bardzo specyficzne, znacząco różniąc się od tych, którymi odznaczają się wszyscy inni znani mi pisarze fantastyczni. Jeśli czujecie chęć sięgnąć po tę książkę, polecam najpierw przeczytanie fragmentu.


Autor: Vampdey


Dodano: 2008-09-15 19:42:35
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

romulus - 20:09 15-09-2008
Ciekawe. Mam ją na półce do przeczytania w weekend, jeśli się uda. Pamiętam, że na hasło "ekologiczno - feministyczny reżim" parsknąłem śmiechem. a poprzedniej nie czytałem. Wymagał dużo nie będę, ale z uwagi na to, że to - w założeniu - science fiction, to poprzeczka i tak podniesiona... A sądząc po recenzji, pewnie się rozczaruję.

Shadowmage - 20:34 15-09-2008
To nie specyficzny styl, to grafomania - przynajmniej wnioskując z fragmentu.

Achmed - 20:44 15-09-2008
E tam, duszę poety trzeba mieć po prostu.
Co nie, Vamp? :-D

Vampdey - 11:00 16-09-2008
Co tak, Achmed. ;-)
Książka oczywiście jest nie najwyższych lotów, ale to co mi się w niej podobało to dalej ciekawa i fascynująca czytelnika wizja nowych planet, odkrywania ich tajemnic itp.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS