NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Weeks, Brent - "Na krawędzi cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"


 Richau, Amy & Crouse, Megan - "Star Wars. Wielka Republika. Encyklopedia postaci"

 King, Stephen - "Billy Summers"

 Larson, B.V. - "Świat Lodu"

 Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)

 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

Linki

antologia - "Zachowuj się, jak porządny trup"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: Sierpień 2008
ISBN: 978-83-60505-73-1
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195
Liczba stron: 560
Cena: 29,99
Seria: Antologie



antologia - "Zachowuj się, jak porządny trup" #2

Ďuro Červenák: Kiedy słońce wstanie nad Zoborem

Do pomieszczenia weszła Milada. Miała mokre włosy, czyste ubranie z białego skromnie wyszywanego sukna. Siedzący na jej przedramieniu Piórko bystro rozglądał się dookoła.
– Spóźniłam się?
– Przyszłaś w samą porę – Radomir zaprosił ją do stołu. Niewolnice przyniosły posiłek również dla wiedźmy i jej niezwykłego towarzysza. Rogan i Milada krótką modlitwą oddali cześć domowym duchom i zaczęli jeść.
– Wszystko zaczęło się osiem lat temu – Radomir napił się z okutego złotem rogu. – Po śmierci stryja Utoriša, który zginął w walce z Awarami, wstąpiłem na tron i pojąłem za żonę Drahoslavę, córkę Svatoňa, najsilniejszego władcy Pohronia. Rok później urodziła mi syna. Nie mam braci, więc to on odziedziczy po mnie książęcy tron. Daliśmy mu imię po moim ojcu, Pribina. W dniu, gdy narodził się chłopiec, w Nitrze o północy zjawiła się bogini przeznaczenia.
Rogan podniósł wzrok i oderwał się od jedzenia.
– Bogini przeznaczenia?
– Tak. Dostojna istota w białych szatach, delikatna jak poranna mgła nad rzeką. Przybyła na śnieżnobiałym rumaku, trzymając w lewej ręce płonącą woskową świecę. Weszła na dziedziniec i kazała, by zaprowadzić ją do księcia. Oczywiście, jak nakazuje tradycja, najpierw ugościliśmy ją dzbanem wina i mieszkiem złota... Rogan kontynuował posiłek.
– Aha, a czy przypadkiem nie powiedziała, jak się nazywa?
– Pewnie. Dobrze zapamiętałem jej imię. Nazywa się Jasnomysla.
– Uhm – przytaknął Rogan i spojrzał na Miladę Na twarzy czarownicy pojawił się obojętny uśmiech. – Mów dalej książę.
– Oczywiście, zaprowadziłem boginię do komnaty Drahoslavy. Jasnomysla podeszła do kołyski, wzięła mojego syna w objęcia i zaczęła wieszczyć. Wywróżyła, że nim Pribina przekroczy próg dojrzałości, jego matka urodzi drugie dziecko. Dzień, w którym to nastąpi, przyniesie pierworodnemu śmierć. Sprawcą będzie magia. Radomir spochmurniał. Energicznie podniósł róg i kilkoma łykami wypił jego zawartość. Ciszę panującą w rozległej sali przerywał jedynie trzask sarnich kości w zębach Goryvlada.
– Mój syn dorastał w cieniu klątwy. – Książę otarł usta wierzchem dłoni. – Ja i Drahoslava niezmiernie go kochaliśmy i, jak wiadomo, kochamy nadal. Dlatego zdecydowaliśmy, że za żadną cenę nie sprowadzimy na świat drugiego dziecka. Przez wiele lat nam się to udawało. Zresztą większość czasu spędzałem w namiotach wojskowych niż w łóżku małżeńskim. Ale dopóty dzban wodę nosi... Mniej więcej pięć miesięcy temu zauważyłem, że księżna wyraźnie się zaokrągliła. Zapytałem ją o to, a ona z płaczem oznajmiła, że już od czterech miesięcy nosi pod sercem dziecko. Ukrywała to przede mną, ponieważ na przekór klątwie nie chciała tego maleństwa stracić. Przez całe cztery miesiące na to nie wpadłem!
– Mężczyźni! – skwitowała Milada.
– W pierwszej chwili wpadłem w szał. Strach o Pribinę zmącił mi rozum. Kazałem zawołać Jarožira, by pozbył się płodu z ciała Drahoslavy. – Radomir ze wstydem spuścił głowę.
– To było niemożliwe. – Żerca przerwał milczenie księcia. – Dokładnie zbadałem Drahoslavę i doszedłem do wniosku, że oznaczałoby to śmierć matki i dziecka.
– Nie potrafiłem tego zrobić – nawiązał książę. – Nie mogłem zabić ukochanej żony po to, by ochronić syna przed straszną klątwą. Zdecydowałem, że przeciwstawię się losowi. Że nie dopuszczę, by wypełniło się proroctwo. Dlatego posłałem po was, mistrzów sztuk magicznych. Księżna niedługo urodzi. Przybyliście naprawdę w ostatniej
chwili.
Czarownik odstawił na stół kufel z piwem, którym właśnie popijał ostatni kęs i kiwnął głową.
– Rozumiem. Bogini przeznaczenia wywróżyła, że twego syna zabiją czary. Oczekujesz od nas, że do tego nie dopuścimy. Chcesz, abyśmy chronili książęcy dwór przed nadprzyrodzonymi siłami.
– Dokładnie tak. Drahoslava i Pribina obecnie przebywają w twierdzy, którą kazałem wybudować na Zoborze. Jest dobrze chroniona, by do środka nie dostał się nikt nieproszony. Tylko że moi strażnicy są zwykłymi śmiertelnikami. Uzbrojeni w stal i własną odwagę nie przeszkodzą ciemnym mocom w dostaniu się do twierdzy. To będzie wasze zadanie.
– Skąd masz pewność – ciągnął Rogan, oblizując tłuste palce – że ktoś z naszej trójki nie przyczyni się do śmierci twojego syna? Choćby nieumyślnie?
– Mądre słowa – podłapał Jarožir. – Właśnie to usiłuję ci przez cały czas wytłumaczyć, książę. Jeśli chcesz ochronić Pribinę przed atakiem czarów, powinieneś zadbać, aby do jego otoczenia nie dostało się żadne źródło magii. A ty posłałeś po trzech czarodziejów. Nie chcę być złym prorokiem, ale obawiam się, że możesz żałować swojej decyzji.
– Wystarczy, Jarožir – warknął Radomir. – Robię to, co robię. Jeśli ktoś z was – przeleciał wzrokiem po twarzach czarodziejów – celowo lub przez przypadek zrobi krzywdę mojemu synowi, żywy z Zoboru nie odejdzie. Uczciwie was ostrzegam. Wczesnym rankiem pojedziemy na świętą górę i dopóki Drahoslava nie urodzi, pozostaniemy ukryci w twierdzy. Kto nie chce, nie musi jechać, nie będę miał mu tego za złe. Do jutra rana pozostawiam wam czas do namysłu.
– Przynajmniej jesteś szczery – odezwała się Milada znad kufla piwa.
– Ale z drugiej strony – dodał Radomir – jeśli moja żona urodzi, a Pribina przeżyje kilka następnych dni, każdemu z was wypłacę do ręki sto złotych monet.
Milada z uznaniem ściągnęła usta w trąbkę. Rogan przytaknął.
– Zgoda. Nie potrzebuję czasu do namysłu. Rano pojadę z tobą na Zobor.
– Ja też – przyłączyła się Milada.
– Wspaniale – kiwnął głową Radomir. Najwyraźniej kamień spadł mu z serca. Dał znak niewolnicom, by napełniły kufle.
Rogan właśnie wylał na rozpalone kamienie pełne wiadro wody, gdy nagle otworzyły się drzwi. Gęsta para rozmazała sylwetkę przybysza.
– No nie! – huknął czarodziej, aby przekrzyczeć złowrogi syk wody na kamieniach. – Wejdź albo zostań na zewnątrz, ale zamknij drzwi!
– Jesteś tu sam? – zapytał kobiecy głos. Dobrze uszczelnione dębowe drzwi zamknęły się z trzaskiem.
– Ach, to ty – odruchowo chciał zakryć nagie ciało, ale uświadomił sobie, że w obecności Milady to niepotrzebne.
– Tak, jestem sam.
– To dobrze. – Kiwnęła głową i wyciągnęła do niego rękę z dzbankiem i dwoma rzeźbionymi drewnianymi kielichami. Postawił je obok siebie na ławie i plecami oparł się o wykonaną z desek ścianę. Wiedźma chwyciła dół szaty i przeciągnęła ją przez głowę. Pod spodem nie miała nic. Gdy potrząsnęła głową, a falująca czupryna okryła jej nagie ramiona i jędrne piesi, Rogan westchnął.
– Ach – ostrożnie podeszła do huczącego pieca. Przez chwilę jej ciało otulał unoszący się z kamieni obłok pary. – Ta łaźnia jest najlepszym świadectwem, że Nitra naprawdę się rozwija.
Rogan obserwował ją spod przymrużonych powiek. Szczupłe nogi, powabny ruch bioder, jędrne, pięknie uformowane pośladki, wąziutka talia i cudowne plecy częściowo zakryte ognistymi włosami. Gdy się obróciła, stwierdził, że również jej łono jest rude. Ze wstydem opuścił powieki.
– Spuściłeś wzrok? – uśmiechnęła się. – Przy mnie nie musisz. Nie przeszkadza mi, kiedy patrzysz. – Wyciągnęła rękę. Złapał ją i pomógł usiąść. – Mógłbyś nalać, proszę.
– Nie powinniśmy trochę przystopować? – napomknął, ale chwycił dzbanek i napełnił kielichy. – Pijani czarodzieje mogą spowodować więcej szkody niż pożytku.
– Będziemy pić powoli – uśmiechnęła się. Objęła rękami kolana i oparła o nie brodę. Obróciła twarz do czarownika.
– Nie rozumiem cię, Czarny.
– Co masz na myśli? – Podał jej kielich.
– Dlaczego tak poważnie traktujesz sprawę z wróżbą? Wiesz równie dobrze jak ja, że to bez sensu.
– Nie, tego nie wiem.
– No, przestań. Nie słyszałeś? Przecież ta dostojna istota, która przepowiedziała synowi księcia śmierć, nie jest żadną boginią przeznaczenia. To Jasnomysla. Obydwoje wiemy, kto ukrywa się pod tym wdzięcznym imieniem. Wiemy, co to za jedna.
Czarownik w zadumie przytaknął.
– Tak, ale nie możesz odmówić jej prawdziwych zdolności wieszczenia.
– Zdolności wieszczenia! – parsknęła Milada. – Może kiedyś. Dzisiaj został z niej pożałowania godny wrak z przepitym mózgiem. Spotkałam ją w Welehradzie. Nie poznała mnie. Miód pitny przesłonił jej wzrok.
– Nie zapominaj, że nad kołyską Pribiny pojawiła się osiem lat temu. Wtedy jej umiejętność przewidywania nie musiała być jeszcze przyćmiona.
Rogan odstawił kielich. Wstał, podszedł do pieca i dorzucił do ognia parę bukowych polan.
– To i tak same bzdury. – Milada trwała przy swoim.
– Ale dobrze, Czarny, jak chcesz. Zrobimy po twojemu. Odegramy przed Radomirem przedstawienie, żeby zasłużyć sobie na sto złotych monet...
Przerwał jej przenikliwy syk wody na kamieniach. Rogan przez chwilę stał osłonięty parą. Potem wylał na siebie wiadro zimnej wody. Zaklął i otrząsnął się jak mokry pies.
– To nie będzie żadne przedstawienie. – Wrócił na ławkę i wziął do ręki wiązkę świeżych brzozowych gałązek.
– Z oddaniem, sumiennie będziemy chronić twierdzę. Nie zapominaj, co nam się przydarzyło po drodze. Mam dziwne przeczucie, że ma to związek z całą sytuacją. Gdyby wróżba była jedynie wytworem pijanego
umysłu, to w jakim celu ktoś chciałby przeszkodzić nam w dotarciu do Nitry?
– Hm. Coś w tym jest. Pokaż. – Wyciągnęła rękę. Podał jej miotełkę. – Odwróć się. Usiadł do niej tyłem. Gdy położyła mu na plecach dłoń, znieruchomiał. Jej dotyk był gorący i delikatny. Dawno nie czuł nic tak przyjemnego. Koniuszkami palców przejechała mu po kręgosłupie aż do lędźwi.
– Dlaczego drżysz? – zachichotała. Nagle smagnęła jego łopatki, pokrytymi liśćmi giętkimi gałązkami.
– Hej – obejrzał się – nie musisz robić tego, aż tak gorliwie.
– Dlaczego nie? – uśmiechnęła się złośliwie i powtórzyła to z nie mniejszą siła. – Jesteś mężczyzną, wytrzymasz.
Za trzecim razem naprawdę się postarała. Rogan syknął. Błyskawicznie się odwrócił, chwytając ją za przegub.
– Fatalnie – pokazała ząbki i próbowała się wyrwać.
Przytrzymał jej lewą rękę. Przewrócili jeden z kielichów. Czerwone jak krew wino wylało się na podłogę. Dwa nagie ciała przez chwilę walczyły ze sobą. Gdy w końcu znieruchomieli, Milada klęczała przodem do siedzącego wciąż na ławie Rogana i dotykała łonem jego krocza. Szybko oddychała, a na jej drżących biodrach błyszczały kropelki potu.
– Tchórz – stwierdziła. Słowo zmieniło się w cichutkie westchnienie, gdy puścił jej dłonie i obiema rękami objął jędrne pośladki.
– Chyba nie myślisz – delikatnie się uniosła, żeby umożliwić mu dojście – że ulegnę brutalnej sile...


Dodano: 2008-08-07 18:27:39
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS