NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Delany, Samuel R. - "Babel-17"
Wydawnictwo: Solaris
Tytuł oryginału: Babel-17
Tłumaczenie: Jolanta Pers
Data wydania: Czerwiec 2008
ISBN: 83-89951-86-X
Oprawa: twarda
Liczba stron: 270
Cena: 39,90 zł
Rok wydania oryginału: 1966
seria: Klasyka SF



Delany, Samuel R. - "Babel-17"

Planetarny konflikt, piękne kobiety i poezja

Bywają takie języki, które dla człowieka nieobeznanego z obcą kulturą są niemal niemożliwe do nauczenia. Inny jest alfabet, inna gramatyka – do dzisiaj niektórych języków na Ziemi nie zrozumieliśmy, jak na przykład tego, którym posługiwali się mieszkańcy Wysp Wielkanocnych. Ów język, oparty na nielogicznych dla człowieka wychowanego na alfabecie łacińskim, abstrakcyjnych symbolach, do dzisiaj pozostaje zagadką.
Nic więc dziwnego, że denerwowało mnie podejście Samuela R. Delany'ego przy tworzeniu głównej bohaterki, utalentowanej lingwistki i poetki, która tytułowy „Babel-17” rozgryza niemal od razu. Mówimy tutaj o języku Obcych – zbyt łatwo przychodzi Rydrze Wong zrozumienie tajemnic Babel-17 i po prawdzie jest to jedna z nielicznych wad książki. Postać jest po prostu przefajniona – niezwykle inteligentna, piękna młoda kobieta, która osiąga sukcesy we wszystkim, co robi; nie tylko pisze piękne wiersze, ale także jest znakomitym dowódcą statku kosmicznego. Zbyt duże jest nagromadzenie zalet, za mało wad. Ludzie o iście renesansowej osobowości rodzą się niezwykle rzadko; w powieściach bywają irytujący.
Sam Delany w Rydrze Wong, oraz w fabule „Babel-17”, zawarł natomiast niemal wszystko, czym się fascynował. Powieść jest zwierciadłem ukazującym zainteresowania autora z Harlemu – poezja, lingwistyka (fascynacja językami i wpływem, jaki ma on na człowieka); tytuł zaś w oczywisty sposób nawiązuje do przypowieści biblijnej. Chociaż uczciwie należy powiedzieć, że pierwsze utwory młodego pisarza, który debiutował zaledwie w wieku 20 lat, nie dotykały jeszcze tak głęboko natury języka, jak właśnie „Babel-17”. Widać zatem wyraźnie stopniowe pogłębianie zainteresowań. Ich spełnieniem jest stworzenie powieści opartej w całości na teorii lingwistycznej.
U podstaw kreacji Delany'ego legło tak zwane prawo relatywizmu językowego, opracowane przez Sapira i Whorfa. W postaci słabej teoria głosi, że język, którego się uczymy, ma jedynie wpływ na sposób myślenia. Silna zaś – że determinuje nasze myślenie. Samo założenie jest śmiałe, w powieści zostało przedstawione dosłownie; ludziom (w „Babel-17” - Rzeźnikowi) można usuwać słownictwo i wstawiać nowe, co oczywiście pociąga za sobą zmiany w zachowaniu.
Takie spojrzenie na język wydaje mi się dyskusyjne, bo nie wierzę, by miał aż taki wpływ na człowieka; by słowa, których używa zmieniały sposób myślenia, ale jest to dyskusja nie tyle z Delanym, co autorami wspomnianej koncepcji. Cywilizacja próbująca taki język stworzyć, musi być na bardzo wysokim stopniu rozwoju techniczno-kulturowego. Pewien radziecki naukowiec, Kardaszew, stworzył kiedyś stopnie rozwoju cywilizacji Obcych. Babel-17 mógłby, moim zdaniem, powstać dopiero w przypadku cywilizacji typu II.
My, ludzie z XXI wieku, nie jesteśmy w stanie opracować naszej wersji Babela, nie mówiąc o wykorzystaniu go w celach militarnych, jak to zrobili Obcy w książce Delany'ego. No i pozostaje jeszcze kwestia ewolucji języka – żeby dobrze funkcjonował na polu walki, stale muszą powstawać uaktualnienia. I już powstają; Babel 18 niedługo zacznie siać zniszczenie.
Sama wizja pozostaje niewątpliwie bardzo interesująca i na niej opiera się fabuła powieści. Oto bowiem w wojnie człowieka z innym inteligentnym gatunkiem zostaje użyty język zmieniający spojrzenie na rzeczywistość. By wyjaśnić tajemnicę, w podróż międzygwiezdną, wraz z nietypową załogą statku „Rimbaud”, wyrusza wspomniana Rydra Wong, która dostaje od wojska zlecenie zajęcie się Babelem i wyjaśnienia jego tajemniczej natury.
W przeciwnym wypadku, jeśli misja się nie powiedzie, dalsze operacje militarne przestaną mieć sens, bo zmieni się sposób myślenia obywateli Sojuszu. Na przykład Sojusz, jedna ze stron konfliktu, przez Najeźdźców zostanie przedstawiony w zwięzłym Babelu jako „ten, który dokonał inwazji”, mimo że było zupełnie odwrotnie. Sama Rydra Wong stanie się ofiarą języka...
Żeby lepiej zobrazować problemy, przed jakimi stanęli członkowie Sojuszu, wyobraźmy sobie, że ktoś używa Babela na Ziemianach XX wieku. Komuniści tworzą tego rodzaju język i przekształcają sposób myślenia kapitalistów... Istnienie takiego tworu jest mocno kontrowersyjne. I obecnie językoznawcy odrzucają raczej hipotezę Sapira-Whorfa, która w swej silnej postaci jest bardzo trudna do zweryfikowania, jednakże była niezwykle atrakcyjnym materiałem dla pisarzy.
Między innymi dzięki temu, że Delany zszedł z wydeptanych ścieżek w literaturze science fiction i zgłębiał powoli tę terra incognita (bo ile powieści i opowiadań tak głęboko sięga natury języka?), powieść stała się klasyką. Rzadko kiedy możemy w science fiction trafić na powieść oryginalną po niemal półwieczu od powstania. Delany'emu ta sztuka się udała i śmiało mogę powiedzieć - „tak, to jest klasyka SF”.
Bo jest „Babel-17” książką jak najbardziej współczesną, która mogłaby zostać napisana nawet dzisiaj. Narzędzia użyte przez autora są w posiadaniu autorów piszących współcześnie. Zresztą książka po czterdziestu dwóch latach od napisania znajduje też naśladowców, a swój wpływ wywarła na wielu autorów science fiction (i nie tylko).
Należy zauważyć, że Delany efekt ponadczasowości uzyskał nie tylko poprzez oryginalność, ale także ascetyzm projekcji. Nie wchodząc w szczegóły świata przedstawionego, amerykański autor po prostu bawi się dekoracjami i rekwizytami, a także samą konwencją SF. W tej książce spotykamy Obcych, żywych i umarłych członków załogi, odbywamy podróże kosmiczne i odwiedzamy salony arystokracji i widzimy statek widmo – a wszystko to czytelnik przyjmuje do wiadomości, nie zastanawiając się „jak” ani „dlaczego”. Jaka jest biologia Obcych? Jaka fizyka i jakie ich społeczeństwo? Nieważne, nieistotne.
Detale schodzą na dalszy plan.
Ascetyczność wizji zachwyca.
To bardzo dobra metoda pisania powieści i opowiadań science fiction, gatunku tak bardzo podatnego na nadgryzanie przez czas. Casus Grega Egana, któremu kreacja zdezaktualizowała się w trakcie pisania, bo odkryto nowe założenia mechaniki kwantowej, jest najbardziej charakterystyczny. Dlatego też Delany nie wchodził w fizyczne czy biologiczne szczegóły; poszedł w minimalizm wizji i dzięki temu wygrał rzecz dla pisarza science fiction najważniejszą – nieśmiertelność i uznanie. Do dzisiaj książki krytyczne Delany'ego są poważane, i przezeń pisane, i on sam bardziej skupia się właśnie na nauczaniu kreatywnego pisania i krytyce, niż tworzeniu własnych dzieł (chociaż takowe powstają).
Sam „Babel-17” czytamy z zapartym tchem. Książkę przyswaja się bardzo dobrze, pożarłem ją w trzy godziny. Akcja pędzi na łeb na szyję, Delany korzysta tutaj z stylizacji na space operę, prowadząc czytelnika przez fantastyczne lokacje – Kostnicę czy międzygwiezdne przestrzenie. Fabuła, mimo oparcia na teorii lingwistycznej, wciąga i nie puszcza do samego końca; nic dziwnego, że powieść dostała Nebulę.
Polskie wydanie „Babel-17” przygotowano starannie, chociaż kilka literówek się znalazło. Uwagę przyciąga przepiękna okładka, nawiązująca w swym znaczeniu do tytułu, a Marek Oramus – nie licząc błędnej informacji o dacie publikacji książki – fachowo się zajmuje analizą krytyczną. Wielka szkoda natomiast, że Wielka szkoda natomiast, że Solaris nie zdecydował się na wydanie wraz z „Babel-17” mikropowieści „Empire Star”, które Delany chciał mieć razem w amerykańskich wydaniach.
Pozostaje mi zatem gorąco polecić „Babel-17” wszystkim miłośnikom dobrej literatury, nie tylko fanom SF. Rzadko zdarza się książka aktualna po czterdziestu dwóch latach od wydania, a tym bardziej – książka oryginalna. A że do tej pory polskojęzyczni czytelnicy, w większości, nie trzymali takiego skarbu w ręku, świadczy chyba tylko o ignorancji lub kunktatorstwie wydawców i przynosi im wstyd. A nam, czytelnikom, uświadamia, jak wiele traciliśmy nie obcując z jedną z najważniejszych powieści SF XX wieku.


Autor: Żerań


Dodano: 2008-08-05 16:41:22
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

toto - 11:55 06-08-2008
"Empire Star" to niezbyt udane dziełko Delany'ego.

nosiwoda - 11:31 12-08-2008
Linka
Resztę pozostawiam do ewentualnych przemyśleń.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS