NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (czarna)

Gong, Chloe - "Nieśmiertelne pragnienia" (zielona)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

White, T.H. - "Miecz dla króla"
Wydawnictwo: Solaris
Cykl: White, T.H. - "Był sobie raz na zawsze król"
Tytuł oryginału: The Sword in the Stone
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Data wydania: Kwiecień 2008
ISBN: 978-83-7590-001-9
Oprawa: twarda
Liczba stron: 364
Cena: 39.90 zł
Rok wydania oryginału: 1938
Tom cyklu: 1



White, T.H. - "Miecz dla króla"

Baśń trwalsza jest od skały,
nawet tej zaklętej

Nie byle jaki pierwszy z brzegu kraj,
Gdzie las, powietrze i woda,
Ale Wyspę Gramarii odwiedzimy dziś –
Czeka nas tam Przygoda.

W każdym tkwi dziecko pamiętające lata dzieciństwa i związane z nim radosne przeżycia. Wśród nich pierwsze opowieści snute przez rodziców i dziadków „na dobranoc”, baśnie braci Grimm, Andersena czy Perraulta, w końcu - bajki emitowane przez polską telewizję. Sięgając po klasyczny już retelling legend arturiańskich autorstwa Terence’a H. White’a - wydany w latach 1938 – 1977 pięcioksiąg „Był sobie raz na zawsze król” - możemy dokarmić nasze, nieco już zakurzone, dziecięce wspomnienia i fantazje. Zwłaszcza, że jest to dzieło kanoniczne, które powinien znać każdy pretendujący do miana „znawcy fantastyki” czytelnik. Gwarantem obfitego posiłku mógłby być sam autor, który na karty książek przelał niemalże wszystkie pasje swojej młodości, takie jak zamiłowanie do polowań (zwłaszcza sokolnictwa), wędkarstwa, obserwacji przyrody czy zgłębiania tajników sztuki latania. Nie zapominając o Arturze i jego Rycerzach – zarazem fundamencie cyklu i temacie pracy na zakończenie studiów pisarza. Tworzenie kolejnych tomów musiało być dla White’a nie mniej absorbujące niż lektura jego dzieła dla współczesnego czytelnika.

W wydanym na nowo pierwszym tomie cyklu, zatytułowanym „Miecz dla króla”, spotykamy się z większością elementów typowych dla baśni. Dominuje wszechogarniająca fantastyka – niesamowite stworzenia z Puszczy Dzikiej, czarodziej o wielkiej – choć nieco zawodnej – mocy, przygody młodych bohaterów rozgrywające się gdzieś na błoniach wyobraźni… Także czas akcji można by określić klasyczną frazą „dawno, dawno temu…” (do której nawiązuje oryginalna nazwa cyklu), gdyby nie rozsiane po tomie informacje sytuujące wydarzenia w czasie. Inna kwestia, że nie sposób uzyskać na ich podstawie jasnej i pewnej chronologii. Dalej więc: mamy archetypicznych bohaterów, a wśród nich postać mędrca – mentora. Liczne głębsze myśli i refleksje ujęte są w formie przystępnej i uproszczonej, przyswajalnej dla dziecka. Wszystko to pozwala, nawet bez lektury „czwartej strony” okładki, uznać recenzowane dzieło za baśń wyrosłą z arturiańskich legend. Wspominam o tym nie bez powodu, gdyż czytając publikowane w sieci recenzje spotkałem się w jednej z nich z całkowitym brakiem zrozumienia tej kwestii ze strony autora. Bowiem za niewłaściwe podejście do cyklu muszę uznać zarzut naiwności przedstawionych poglądów pisarza i ich żenującej prostoty. Czasem błędne podejście do lektury może diametralnie zmienić jej odbiór. Dlatego przestrzegam – cykl White’a to baśń. Piękna, dowcipna i mądra, ale z całym zapleczem tego gatunku. Wiedząc, czego się po nim spodziewać, uchronimy się przed atakami na jego fundamentalne elementy i formę, w jakiej je prezentuje. Szukasz dogłębnych analiz, niezwykle złożonych bohaterów, pędzącej na złamanie karku akcji? Szukaj więc dalej. Gdzie indziej.

Co w takim razie znaleźć można w książce White’a? Przede wszystkim humor: miejscami błyskotliwy, miejscami przeznaczony dla młodszego czytelnika, ale zawsze niezwykle ciepły i bezpretensjonalny. Autor wykorzystał wiele źródeł komizmu, poza typowymi wynikającymi z sytuacji czy gier słownych, czerpiąc także z odwołań do współczesności i historii. Niektóre dialogi potrafią wywołać głośny śmiech, inne ograniczają się do sprowokowania naszych ust do uśmiechu. Dużo dobrej zabawy dostarczają zapożyczenia językowe – żeby w pełni odkryć ich uroki potrzebna jest jednak podstawowa znajomość łaciny, a przynajmniej podręczny słownik tego pięknego języka. Innym zabiegiem jest przedstawienie znanych z legend, podań czy historii postaci – w całkiem nowym świetle. Nie ominęło to również elfów, warto przekonać się skąd pochodzą i czym się zajmują – według White’a.

Kolejnym elementem robiącym niesamowite wrażenie są styl i prowadzona przez pisarza narracja. Opisy – lokacji, bohaterów, a nawet zagadnień związanych z średniowiecznym zamkowym życiem – takich jak pasjonujące autora polowania, organizacja psiarni czy obrazy z życia różnych gatunków zwierząt. Język, jakim napisany jest „Miecz dla króla”, skrzy się od wspomnianego powyżej humoru, jest lekki i naturalny, a miejscami wręcz zatraca swoje korzenie i nieopatrznie wkracza na ścieżki uczęszczane przez gatunki liryki. Z jaką klasą, jak pięknie! Dzięki nim z łatwością można odczuć klimat poszczególnych scen. Muszę przyznać, że w trakcie lektury tylko raz poczułem znudzenie, mimo że nie wszystkie aspekty wspomnianych wcześniej uroków wieków średnich mnie interesują. Za to autorowi należą się wielkie brawa.

Mówiąc o realiach życia na zamku, trzeba powiedzieć, że pierwszy tom cyklu nie tylko bawi, ale i uczy. Niemal jak w literaturze doby pozytywizmu, czy na wzór oświeceniowego dydaktyzmu – White stara się przekazać czytelnikom coś więcej. Na pierwszy plan wysuwają się barwne opisy oparte na rozległej wiedzy autora. Dotyczą one zarówno wspomnianych już tematów: polowania i sokolnictwa, jak i całkiem obcych dzisiejszym czytelnikom tajników walki na kopie, strzelectwa czy prowadzenia psiarni i ptaszarni. Wszystkie przedstawione zostały bardzo szczegółowo, a zarazem ciekawie. Kolejnym źródłem informacji, wzbogaconym o refleksje poświęcone społeczeństwom i panującym między nimi relacjom, są lekcje przyszłego króla pobierane u jego mentora – Merlina. To właśnie owe nieszczęsne, naiwne poglądy ze wstępu do niniejszego tekstu. Wart przeistaczając się w różne gatunki zwierząt poznaje ich zwyczaje, grożące im niebezpieczeństwa i sposób, w jaki się przed nimi bronią. Jednak wszystko to stanowi jedynie pretekst dla ukazania różnych form organizacji współczesnych społeczeństw – prosto, ale umiejętnie i bardzo obrazowo. Autor nie powstrzymał się przy tym przed wartościowaniem określonych ustrojów – co nieraz może bawić, biorąc pod uwagę konserwatyzm brytyjskiego pisarza. Szczególnie dużo miejsca poświęcone jest zagadnieniu wojny, przedstawionemu z kilku punktów widzenia. Taki zabieg uchronił utwór od natarczywego moralizowania, obecnego choćby w „Czarnoksiężniku z Archipelagu” Ursuli K. Le Guin (jednak w przypadku wspomnianej powieści, uważam to za jeden z jej największych atutów – kwestia wydźwięku danej pozycji i upodobań czytelniczych).

Na koniec słów kilka o bohaterach „Miecza dla króla”. Pomimo zdawkowej charakteryzacji można odnieść wrażenie, że zasiedlającym jego strony postaciom nic nie brakuje. Merlin jest mędrcem i czarodziejem, ale ten klasyczny wizerunek uzupełniają wybuchy gniewu, ciągłe gderanie i roztargnienie towarzyszące nie tylko codziennym sprawom, ale nawet rzucaniu czarów. Wart to typowy marzyciel, zwariowany dzieciak o dobrym sercu, a Kay… Kay jest postacią wyjątkową, bo złożoną i niejednoznaczną. Autor nie uległ pokusie ukazania go w wyłącznie negatywnym świetle, co byłoby niezwykle proste i spodziewane.

Wystawienie ostatecznej opinii w przypadku tej książki jest czystą przyjemnością. Czytelnicy mający na uwadze moją przestrogę odnośnie formy baśni, w jakiej ujęty został cykl, i sięgający po książkę z pełną tego świadomością – nie zawiodą się na niej. Barwna narracja i styl autora, humor jakiego współczesne pozycje z subgatunku humorystycznej fantasy mogą tylko pozazdrościć, oraz głębsze refleksje włożone w „usta” poznawanych przez Warta zwierząt – stanowią sztandarowe walory pierwszego tomu cyklu White’a. Interesujące i zaserwowane w większości w lekkostrawnej formie wiadomości o obcych dziś realiach i sympatyczni bohaterowie to kolejne cechy zaliczane in plus tej pozycji. Z niedociągnięć wymienić należy kilka nieco nużących momentów i obecne w książce piosenki, które osobiście nie przypadły mi do gustu. Z Wami nie musi być jednak tak samo.

Na końcu o wydaniu – nie godzi się pominąć tak ważnej w tym przypadku kwestii. Bowiem cały cykl brytyjskiego pisarza został wydany w Polsce po raz trzeci – lecz zarazem pierwszy w tak pełnej formie. Dodatkowo cieszy oczy twardą oprawą ozdobioną pięknymi, klimatycznymi grafikami, a sama treść wzbogacona została o udane ilustracje i nastrojowe ornamenty na marginesach. Jedna uwaga co do rysunków – mogłyby przedstawiać bardziej kluczowe wydarzenia, gdyż odniosłem wrażenie jakby rysownik szukał łatwiejszych do namalowania scen. Kusi też cena – bardzo rozsądna wobec wydania takiej jakości.

Chyba warto skorzystać z okazji ukazania się tego poszukiwanego w całej Europie tytułu i nabyć go do domowej biblioteczki – choćby po to, by uzmysłowić najmłodszym istnienie konkurencji dla coraz prymitywniejszych kreskówek rodem zza oceanu i prostych historyjek dla dzieci, stanowiących przeważającą część powstających dziś produkcji. Dla starszych czytelników lektura cyklu to nie tylko zapoznanie się z kanonem, lecz przede wszystkim wspaniała zabawa i powrót do lat dzieciństwa – gdy najlepsze bajki powstawały w wytwórni Se-ma-for, a baśnie – choć nieodmiennie zakurzone – miały stałych wielbicieli.

Przed nami kolejne tomy. Mam nadzieję, że tak jak „Miecz dla króla” rozbudzą czytelników i sprawią, że znajdą się wśród nich zdolni do wydobycia baśniowego klejnotu zaklętego w skale z taką łatwością, z jaką uczynił to młody monarcha. I to nie raz. Bowiem do pięknych historii należy powracać. Stale. Tak jak Artur…

…Hic iacet Arthurus, rex quondam rexque futurus1).

Zobacz też:


1) Tłumaczenie z języka łacińskiego: Tu spoczywa Artur, niegdyś król i król w przyszłości.



Autor: Krzysztof Kozłowski


Dodano: 2008-07-25 17:28:49
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS