Fritz Leiber jest klasykiem fantastyki. W Polsce znany głównie za sprawą cyklu o Fafhrdzie (lub Fafrydzie) i Szarym Kocurze. Wydawnictwo Solaris zdecydowało się przedstawić nam w serii „Klasyka science-fiction” również inne utwory z dorobku tego autora. Po wydanej jakiś czas temu powieści „Wędrowiec”, niedawno otrzymaliśmy książkę „Mąż czarownicy. Wielki czas” składającą się z dwóch tekstów, z których pierwszy można by nazwać mikropowieścią, a drugi jest już raczej rozwiniętym opowiadaniem.
„Mąż czarownicy” to oryginalna historia profesora uniwersyteckiego, Normana Saylora, którego żona praktykuje magię, aby dopomóc mężowi w karierze naukowej. Jak się okazuje, praktykowanie magii niekoniecznie jest sztuką lekką, łatwą i przyjemną. Niestety, żony innych profesorów, czasem konkurentów do stanowisk, są również czarownicami. Rodzi to oczywisty konflikt, doprowadzający do walki na śmierć i życie.
Tyle mniej więcej można się dowiedzieć z okładkowego opisu. A jak to wygląda w czasie lektury? Moim zdaniem bardzo interesująco.
Leiber napisał ten tekst pod koniec lat czterdziestych XX wieku, a mimo to opowieść nie trąci myszką. „Mąż czarownicy” jest nie tylko opisem uniwersyteckich rozgrywek umiejętnie przyprawionych fantastyką, ale i swego rodzaju historią miłosną. Bardzo podobało mi się zakończenie, które niełatwo przewidzieć. Mnie na przykład zaskoczyło, co w tym przypadku okazało się zaletą. Cała konstrukcja fabuły jest spójna i widać, że autor potrafił posługiwać się piórem. Czyta się naprawdę sympatycznie. Mikropowieść nie nuży – wciąga. Nie tylko ze względu na styl, ale i sam fabularny pomysł. Chciałoby się, aby współcześni pisarze w tak sprawny sposób potrafili budować swoje historie.
„Wielki czas” jest z kolei opowieścią s-f z końca lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Mamy tu do czynienia z nietuzinkowym pomysłem. Miejscem akcji jest bowiem dosłownie... Miejsce (tak właśnie nazywane w opowieści), w którym odpoczywają, relaksują się zarówno fizycznie, jak i psychicznie wojownicy biorący udział w wielkiej wojnie. Wojna toczy się w czasie, a jej stronami są Pająki i Węże. Co prawda nikt z walczących nie widział swych mocodawców, ale nie przeszkadza to obu frakcjom we wzajemnym zwalczaniu się w rozmaitych epokach (przez co historia ludzkości daleka jest od tej, którą zna czytelnik). Są tu też Mistrzowie Rozrywki, czyli osoby, które – jakby zawieszone poza wszelkim czasem – starają się ulżyć walczącym po ich trudnych, dramatycznych przeżyciach. Historię poznajemy z punktu widzenia jednego z nich – Grety.
Spodobał mi się pomysł na opowieść. Do tego niewątpliwym atutem jest fakt, że spotykające się w Miejscu postacie rozważają rozmaite aspekty toczącej się wojny. Dochodzi przez to pomiędzy nimi do interesujących dla czytelnika sytuacji. Relacje te okazują się być zaskakujące i mają wpływ na ogólną sytuację wszystkich obecnych.
Nie odbierając „Wielkiemu czasowi” sporej dozy głębi, muszę przyznać, że momentami wywody bohaterów po prostu nudzą. Na szczęście nie jest to mocno deprymujące, choć nie pozostaje bez wpływu na przyjemność płynącą z lektury.
Czy warto było zapoznać się z powyższymi tekstami? Moim zdaniem bez wątpienia tak. Głównie ze względu na oryginalność, pomysłowość i aktualność, które to można docenić właśnie z perspektywy czasu. Wydawnictwu Solaris należą się na pewno wyrazy uznania za sięganie po tego rodzaju literaturę, nieco zapomnianą a będącą klasyką gatunku. Cieszy też ładna, twarda okładka i staranny druk. Niestety wydawca przesadził z ceną. 43,90 za 332 stronicową książkę to zdecydowanie za dużo.
Ocena: 7/10
Autor:
Galvar
Dodano: 2008-07-09 19:37:51