NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Weeks, Brent - "Cień doskonały" (wyd. 2024)

Weeks, Brent - "Na krawędzi cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Sadow, Siergiej - "Rzecz o zbłąkanej duszy", tom 2
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Cykl: Sadow, Siergiej - "Rzecz o zbłąkanej duszy"
Data wydania: Czerwiec 2008
ISBN: 978-83-7574-052-3
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 400
Cena: 27,99
Seria: Obca Krew
Tom cyklu: 2



Sadow, Siergiej - "Rzecz o zbłąkanej duszy", tom 2 #1

Kapłan

- Wchodźcie, wchodźcie, czemu stoicie? Tam są kapcie… A ja nastawię wodę na herbatę.
Skinęliśmy głowami; Alona pierwsza zrzuciła adidasy, włożyła kapcie i poszła do kuchni. Ja musiałem rozsznurować buty, więc zjawiłem się ostatni.
Ojciec Fiodor stał przy kuchence i sypał coś do imbryczka, chyba nie tylko zwykłą herbatę. Obok stał włączony czajnik. Kapłan wskazał mi wolne krzesło obok tego, na którym już siedziała Alona. Usiadłem, cierpliwie czekając, aż pop siądzie obok nas. Z braku innego zajęcia rozejrzałem się po pomieszczeniu. Od razu rzuciły mi się w oczy ikony w kącie. Na parapecie stały kwiaty, zupełnie mi nieznane, jakieś rzadkie okazy. W życiu bym nie pomyślał, że nasz kapłan zajmuje się botaniką! Cóż, każdy ma jakieś wady… „Nobody’s perfect”, jak to mówią.
Od razu zauważyłem, że ojciec Fiodor, sprawiając wrażenie zajętego, zerka na nas ukradkiem. Kopnąłem Alonę pod stołem – a ten aniołek odpowiedział jeszcze mocniejszym kopniakiem. Skrzywiłem się i pogroziłem dziewczynie pięścią, odwróciła się ode mnie, dumnie zadzierając nos. O, i już sobie pogadaliśmy.
Ojciec Fiodor postawił na stole imbryk i dwa talerzyki; jeden z ciastem, drugi z cukierkami czekoladowymi, potem wyjął z lodówki niewielki słoiczek konfitur.
- Moja mama robiła – powiedział, stawiając na stole. – Palce lizać.
- Dziękuję – powiedziała grzecznie Alona.
- Dziękuję – powiedziałem również. – Jakby co, wstawię się u nas za pana.
- Ezergil! – Alona popatrzyła na mnie zagniewana. – Zaczynam mieć dość twoich żartów! Jeszcze jedna odzywka w tym stylu, a zapomnę, że jestem aniołem!
- Zdumiewające! Więc do tej pory o tym pamiętałaś?
Alona zaklęła przez zęby i podniosła cukiernicę, jakby ważąc ją w dłoni.
- Stop! – zawołał szybko ojciec Fiodor. – W moim domu nikt nie będzie w nikogo niczym rzucał.
- Przepraszam – Alona zaczerwieniła się, - ale ten typ każdego wyprowadziłby z równowagi! Nawet anielska cierpliwość ma swoje granice.
- Tak – kapłan usiadł przy stole i nalał esencji do filiżanek. – Posłuchajcie, porozmawiajmy otwarcie i szczerze…
- Po to przyszliśmy – burknąłem, patrząc na Alonę, która nadal zerkała znacząco w stronę masywnej cukierniczki. Te jej spojrzenia działały mi na nerwy.
- I bardzo dobrze. W takim razie zapomnijmy o tej całej historii z diabłami i aniołami. Opowiedzcie szczerze, kim jesteście.
- Nie wierzy nam – zauważyła Alona.
- Jakże trafna uwaga! – odparłem złośliwie. – Ojcze Fiodorze, będzie pan musiał nam uwierzyć – my naprawdę jesteśmy tymi, za których się podajemy. Ja jestem diabeł Ezergil i urodziłem się w piekle sto dwadzieścia lat temu, w bardzo porządnej rodzinie diabelskiej, jeśli oczywiście nie liczyć jednego irytującego indywiduum, które mój ojciec uważa za hańbę całego rodu.
- Powinniście być dumni! – zdenerwowała się Alona. – Monterrey jest najlepszym aniołem na świecie!
- O tym właśnie mówię. Moja towarzyszka jest aniołem, co na pewno już pan zrozumiał, obserwując jej nienaganne maniery, uprzejmość, łagodność i zdumiewającą cierpliwość…
- Ezergil!!!
- Czyż nie mam racji? – popatrzyłem na nią niewinnie i zatrzepotałem rzęsami.
- Czasami… czasami… - zaczęła gniewnie Alona.
- Niech będzie czasami – machnąłem ręką. – A więc, jak już powiedziałem, moja towarzyszka jest aniołem. Nazwa się Alona, ale jej imię i tak panu nic nie powie, podobnie zresztą jak moje. Ale to się jeszcze zmieni… Jednak o tym przecież już wspominałem, przepraszam. O czym to ja?… Ach tak, poza tym jestem mądry i skromny, co zapewne też pan zauważył.
- Owszem – skinął głową kapłan. – Każdy z nas jest mądry, skromny i dobry, tylko niektórzy nie potrafią tego okazać.
Alona pokiwała głową, a ja oklapłem.
- Takie uwagi to tak właściwie mój obowiązek, ale jeśli nie chce pan słuchać, to nie.
I jednym łykiem wypiłem pół filiżanki herbaty.
- Ezergil, zapomniałeś, po co tu przyszliśmy? – zapytała Alona.
- Właśnie się nad tym zastanawiam – wyznał kapłan. – Załóżmy, że mówicie prawdę i faktycznie jesteście aniołem i diabłem. Nie uważacie, że to dość dziwne zestawienie? Anioł i diabeł wszędzie zjawiają się razem. Przecież powinniście się nawzajem nie lubić!
- Dlaczego powinniśmy? – zapytałem.
- Macie różne cele i tak dalej…
- Zostawmy to „i tak dalej” i porozmawiajmy o celach. Skąd myśl, że mamy różne cele?
- No jak to, przecież diabły są wrogami rodzaju ludzkiego, upadłymi aniołami, które marzą o tym, by zniszczyć twory Pana.
Zerknąłem podejrzliwie na duchownego – niby miał poważną minę, ale coś mi się wydawało, że tak naprawdę myśli inaczej. W milczeniu dopiłem herbatę i jeszcze sobie dolałem.
- Pyszna– powiedziałem, a Alona skinęła głową. Piła niewielkimi łyczkami, zagryzając ciastem. Ja piłem już drugą filiżankę, ona dopiero zaczęła pierwszą.
- Nauczyłem się zaparzać ją jeszcze w wojsku. Mieliśmy takiego jednego sierżanta… Zresztą nieważne. Kontynuujcie, szanowny diable.
Proszę, jeszcze sobie kpi…
- Dobrze – zdecydowanym ruchem odstawiłem herbatę, złączyłem dłonie i oparłem się łokciami na stół, patrząc twardo na ojca Fiodora. – Odłóżmy na bok złośliwostki, nie mam ochoty na grę „komu się to prędzej znudzi”. Uznajmy, że pan zwyciężył.
Kapłan skinął głową.
- Od razu zrozumiałem, że jesteś mądrzejszy od Ksefona.


Dodano: 2008-06-26 14:09:59
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS