„Siewca burzy” jest debiutancką książką autora, pierwszą z cyklu Królestwo Zmierzchu. Fabuła opisuje w przeważającej części losy Isaka, białookiego, różniącego się nie tylko w tym względzie człowieka. Różnica polega na dużo większej sile i żywotności oraz innych nadludzkich cechach. Do tego należy dodać niesamowity temperament i krnąbrność charakteryzujące ten rodzaj ludzi. To wszystko oraz fakt, że matki białookich umierają podczas porodu, sprawiają, że nie są oni zbyt mile widziani w „normalnym” społeczeństwie.
Isak jest synem wędrownego kupca, z którym zwykle spędza czas, podróżując na wozie i prowadząc koczowniczy tryb życia. Na skutek niespodziewanych okoliczności, praktycznie z dnia na dzień, z poniżanego, ubogiego i zbuntowanego chłopaka staje się krannem, zastępcą Lorda Bahla, władcy Farlan. Ten fakt oczywiście diametralnie zmienia jego dotychczasowe życie, wywołując także zainteresowanie jego osobą wielu rozmaitych postaci i sił Krain (z rozmaitych sfer – od ludzkich do boskich włącznie).
Siedemnastoletni młodzieniec zostaje postawiony w obliczu wielkich obowiązków i oczekiwań. Musi odnaleźć się nie tylko w dworskim życiu, ale również samemu ogarnąć własne uczucia i myśli, tak aby jak najlepiej wypełniać swoją rolę. Nie jest to zadanie łatwe, zważywszy na wrodzoną porywczość białookich oraz na okres dojrzewania, który Isakowi przypada akurat podczas tych niesamowitych zmian w jego życiu.
Świat wykreowany przez Lloyda jest połączeniem tradycyjnych motywów i pewnej dozy oryginalności. Na uwagę zasługuje np. system sprawowania władzy przez Farlan czy rasa białookich. Interesujące są również dworskie elementy w rodzaju specjalnych jednostek wojskowych np. Duchów czy Królewskich. Autorowi udało się stworzyć dobre realia, w których osadził swoich bohaterów. Bohaterów zaś mamy interesujących. Co więcej, nie tylko ze względu na charaktery, ale także płeć czy rasę.
Uniwersum Krain charakteryzuje się dużą obecnością magii i innych niecodziennych zjawisk oraz niezwykłych istot. Mamy również do czynienia z namacalną obecnością bóstw. Krainy mają swoje zwyczaje, tradycje. Funkcjonują tu różne stronnictwa i ośrodki władzy. Przekłada się to oczywiście na fabułę, bo każdy ma swoje plany i ambicje, a to nie pozostaje bez wpływu na losy głównego bohatera i jego najbliższego otoczenia. Do tego trzeba dodać rozmaite proroctwa i wierzenia zamieszkujących te ziemie ludów.
Wydawałoby się, że Lloyd w swym fantastycznym debiucie zabłysnął. W końcu umiejętnie i ciekawie połączył klasyczne motywy z własną wizją. Niestety, nie wszystko wygląda różowo.
Po pierwsze, autorowi momentami brak konsekwencji i ociera się o brak realizmu. Przy niektórych opisywanych wydarzeniach czytelnik ma wątpliwości, na ile prawdopodobny jest taki a nie inny przebieg sytuacji. Nie jest to nic bardzo rażącego, ale jednak trzeba ten fakt odnotować.
Drugą sprawą są styl i warsztat autora, które w kilku momentach mocno zgrzytają. Pisarz używa bowiem zdań i zwrotów, które nawet po kilkukrotnym przeczytaniu są niezrozumiałe. W niektórych przypadkach jest to nieco irytujące, jako że „Siewca burzy” jest przecież książką rozrywkową, a nie zawiłym traktatem.
Trzeci zarzut to nieprzyjemne przeskoki fabularne. Ni stąd ni zowąd bohaterowie z postaci zapoznawanych z jakąś sytuacją stają się jej uczestnikami. Nie mam tu na myśli zwyczajnego nagłego zwrotu akcji, ale brak pewnego przejścia z jednego stanu do drugiego. Przydałby się większy porządek i wygładzenie stylu opowieści.
Po odsianiu powyższych wad, otrzymujemy książkę, którą czyta się z zainteresowaniem, a o to przecież chodzi. Jest ona na pewno bliższa tradycyjnej fantasy niż jej nowym prądom, ale nie jest też na pewno nudną kalką utartych schematów. Osobiście jestem ciekaw dwóch rzeczy: jak dalej potoczy się cała historia i czy Tom Lloyd rozwinie pisarskie umiejętności. Szanse na postęp są, moim zdaniem, spore.
Ocena: 7/10
Autor:
Galvar
Dodano: 2008-06-23 20:02:49
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
nosiwoda - 11:24 24-06-2008
Ja tam ją odłożyłem po jakichś 100 stronach i na razie nie czuję do niej mięty... Takie to bez ducha.