Patronat
Sanderson, Brandon - "Śmiała" (miękka)
Campbell, John W. - "Coś" (Wymiary)
Ukazały się
Seliga, Aleksandra & Kujawska, Katarzyna - "Serce kniei"
King, Stephen - "Chudszy" (2024)
Le Guin, Ursula K. - "Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone" (2024)
Lovecraft, Howard Phillips - "Listy wybrane 1906-1927"
Szostak, Wit - "Oberki do końca świata"
Gwynne, John - "Cień bogów"
Gołkowski, Michał - "Mykoła"
Dukaj, Jacek - "Linia oporu"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: Fabryka Słów Data wydania: Marzec 2008 ISBN: 978-83-7574-000-4 Oprawa: miękka Format: 125 x 195 mm Liczba stron: 384 Cena: 29,99 Seria: Bestsellery polskiej fantastyki
|
Jacek Komuda staje się powoli potentatem na poletku fantastyki rozrywkowej. Autor dużo pisze, sięgając po różne poetyki, a przy tym poprawiając warsztat. Zatem dziwnym nie jest, że każda jego kolejna książka spotyka się z pozytywnym odzewem. Tym razem serwuje czytelnikom wyprawę na pirackie Karaiby. I znów jest dobrze… choć niestety mogło być znacznie lepiej.
Pod „Czarną banderą” znajduje się sześć opowiadań. Wszystkie rozgrywają się, jeśli nie dokładnie na Karaibach, to po prostu na morzu, a historia związana jest z Nowym Światem. Książka ma sporo zalet: soczysty język, esencjonalnie karaibsko-piracki klimat, a przede wszystkim pomysły pod opowiadania. Jacek Komuda w różnych wypowiedziach zapewniał, że nie chce korzystać z ogranych motywów i pragnie stworzyć coś nowego. W dużej mierze mu się to udało. Nie wszystkie pomysły są świeże, bo poszukiwanie Eldorado jest czymś znanym – jednak większość patentów jest ciekawa i klimatyczna. Nieważne, czy chodzi o tajemniczy statek zamknięty w górze lodowej, niewolniczy okręt opanowany przez plemię kanibali wspomaganych przez szamanów, czy klasyczny statek widmo – generalnie treść jest fascynująca. Dodatkowo jej pozytywny odbiór potęguje piękne wydanie.
Co w takim razie zgrzyta? Trudno odpowiedzieć jednym zdaniem. Chodzi tu o pewien stale powtarzający się schemat, który w ostatecznym rozrachunku sprawia, że opowiadania z „Czarnej bandery” sprawiają niemiłe wrażenie napisanych na jedno kopyto. Wszystkie teksty lekko zahaczają o grozę: bohaterowie stają przed problemem, z którym nie potrafią sobie poradzić. Zazwyczaj prowadzi to do jatki i stopniowego uszczuplania szeregów pirackiej braci. Pisałem już, że pomysły wyjściowe są bardzo dobre, ale ich wykorzystanie ostatecznie owocuje za każdym razem horrorem lub thrillerem. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie przesyt towarzyszący lekturze kolejnego opowiadania, w którym po raz kolejny, jakżeby inaczej, dochodzi do rzezi. Raz za sprawą murzyńskich kanibali i szamanów na statku przewożącym niewolników z Afryki, innym razem przez tajemniczego demona strzegącego legendarnego Eldorado skrytego w głębi dżungli. Jest jeszcze złowrogi duch kapitana statku uwięzionego w lodowcu, a także… mógłbym wymienić prawie wszystkie teksty.
Prowadzi to do wniosku, że Jacek Komuda ma dobry styl oraz bardzo dużą wiedzę, stanowiącą świetny podkład dla pomysłów, na których opierają się opowiadania, ale brakuje jeszcze autorowi umiejętności lub chęci układania odpowiednich, zróżnicowanych, niepowielających się fabuł. Czegoś innego niż schemat piratów natrafiających na złowrogą siłę, której muszą stawić czoło.
Być może odniosłem takie wrażenie dlatego, że spodziewałem się trochę lżejszego klimatu, historii polegających na beztroskiej przygodzie. Czegoś związanego z młodzieńczymi marzeniami o pływaniu pod czarną banderą po tropikalnych wodach – umiejętnie, choć w innej konwencji, struny te poruszył Marcin Mortka w „Karaibskiej krucjacie”. Tymczasem na Karaibach Komudy zewsząd czyha na nas okrutna śmierć, nie pozostawiając czasu na przygodę.
Oczywiście to tylko moje oczekiwania, ale fakt pozostaje faktem, że schemat fabularny zastosowany w większości tekstów prowadzi do przesytu.
„Czarną banderę” polecam, bo choć nie jest tak dobra, jak być mogła, i tak jest przyjemną, wciągającą lekturą. Mimo że okazała się mijać z moimi oczekiwaniami, książkę szybko połknąłem i czekam już na kolejne książki autora.
Autor: Vampdey
Dodano: 2008-04-28 18:03:33
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
romulus - 19:59 28-04-2008
W zasadzie mogę się pod tym podpisać. Co mi Komuda wpadnie w ręce to po dobrnięciu do finału odczuwam ciągły niedosyt, wnerwiające wrażenie, ze to nadal nie to. A trzymam kciuki za tego autora - jednego z nielicznych, który ma szansę wybić się na niepodległość ... hmm..., powiedzmy artystyczną. I cały czas pozostaje u mnie takim "wybijającym się". A mógłby to już po prostu zrobić! Może za dużo pisze?
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
McDonald, Ian - "Hopelandia"
antologia - "PoznAI przyszłość"
Chambers, Becky - dylogia "Mnich i robot"
Pohl, Frederik - "Gateway. Za błękitnym horyzontem zdarzeń"
Esslemont, Ian Cameron - "Powrót Karmazynowej Gwardii"
Sanderson, Brandon - "Słoneczny mąż"
Swan, Richard - "Sprawiedliwość królów"
Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"
Fragmenty
McCammon, Robert - "Łabędzi śpiew"
Vaughn, S.K. - "Astronautka"
Howey, Hugh - "Pył"
Simmons, Dan - "Lato nocy"
McCammon, Robert - "Pan Slaughter"
Spinrad, Norman - "Żelazny sen"
Wyndham, John - "Poczwarki"
Holdstock, Robert - "Lavondyss"
|