NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McGuire, Seanan - "Pod cukrowym niebem / W nieobecnym śnie"

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

Ukazały się

Grimwood, Ken - "Powtórka" (wyd. 2024)


 Psuty, Danuta - "Ludzie bez dusz"

 Jordan, Robert; Sanderson , Brandon - "Pomruki burzy"

 Martin, George R. R. - "Gra o tron" (wyd. 2024)

 Wyrzykowski, Adam - "Klątwa Czarnoboga"

 Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

Linki

antologia - "Księga strachu", część 1
Wydawnictwo: Runa
Cykl: antologia - "Księga strachu"
Data wydania: Listopad 2007
ISBN: 978-83-89595-39-3
Oprawa: miękka
Format: 160×240 mm
Liczba stron: 496
Cena: 37,50 zł
Ilustracja na okładce: Jakub Jabłoński



antologia - "Księga strachu", część 1 #5

Aleksandra Janusz - "Ciasteczko dla Lorelei"


Pawła uprzedzono, że towar jest egzotyczny. Powiedziano, żeby niczemu się nie dziwił, a zwłaszcza nie przekładał powszechnych wyobrażeń i zabobonów na rzeczywistą sytuację. W końcu nadal odkrywa się endemiczne gatunki i cuda natury, a niektóre wyjątkowo pobudzają wyobraźnię — tak jak na przykład słynny hobbit z Flores.
Tym razem znalezisko pochodziło z tropikalnej bezludnej wyspy i stanowczo nie wyglądało na wymarłe. Wstępne badania potwierdzały, że łatwo daje się oswajać, hodować, a nawet rozmnażać w niewoli. Odkrywcy wkrótce doszli do wniosku, że na handlu tymi stworzeniami można nieźle zarobić, i szybko zawarli umowę z Firmą. Przygotowano kilka kolonii na sprzedaż, a polski oddział dołożył wszelkich starań, żeby sprowadzono je między innymi do Warszawy. Na razie wszystkie szczegóły były objęte ścisłą tajemnicą handlową.
Do obowiązków Pawła należało przygotowanie kampanii reklamowej.
Magazyn pana Drosselmeyera mieścił się na obrzeżach stolicy. Otoczony żeliwnym ogrodzeniem, ze ścianami w nieprzyjaznym, ciemnoszarym kolorze i zakratowanymi oknami, przywodził na myśl więzienie o podwyższonym rygorze. Na parkingu stało kilka wysłużonych półciężarówek. Dwóch znudzonych ochroniarzy siedziało na schodkach przy głównym wejściu. Palili kiepskie papierosy i dyskutowali o polityce.
— Nie wolno im stykać się z obsługą głównej hali — wyjaśnił Drosselmeyer, otwierając drzwiczki służbowego mercedesa. — Utrzymujemy pozory kwarantanny. Nie mają pojęcia, czego tak naprawdę pilnują.
Paweł popatrzył na kierowcę, ponurego mężczyznę w ciemnych okularach i nienagannie wyprasowanym garniturze. Poczuł się nieswojo. Facet okablował się zestawem słuchawkowym, a teraz rozmawiał z kimś przez komórkę. Skojarzenia z filmami sensacyjnymi nasuwały się same.
— Rozumiem, że to nie jest nowy gatunek gryzonia.
— Nie. — Pan Drosselmeyer rozciągnął wąskie usta w namiastce uśmiechu. — Nie jest. Proszę za mną.
Wnętrze hali przypominało raczej laboratorium niż sklep ze zwierzętami. Aby się tam dostać, musieli minąć biura i kilkakrotnie użyć elektronicznego klucza. Na tle laborantów w kitlach i personelu odzianego w standardowe urzędnicze uniformy Paweł wyróżniał się jak papuga w stadzie wróbli. Modny garnitur, czerwona koszula, długie włosy przylizane pianką. Wyznawał zasadę, że dobra prezencja to w jego zawodzie podstawa. Kto w dzisiejszych czasach wierzy w powiedzenie, że szewc bez butów chodzi?
Przeszli przez śluzę — nieduże pomieszczenie, w którym obydwaj zostali zaopatrzeni w sterylne fartuchy, rękawiczki, ochraniacze na buty i jednorazowe czepki. Laborantka, która wydawała sprzęt — młoda brunetka o drobnych, ślicznych ustach — powitała ich z tak promienną radością, że Paweł poczuł się zakłopotany. Jednocześnie przemknęło mu przez myśl, że warto by później zaprosić ją na kawę.
— Lubią tutaj pracować. — W spojrzeniu Drosselmeyera było coś wilczego.
Paweł nie po raz pierwszy zastanowił się nad jego podobieństwem do agenta Smitha albo gestapowca ze starych filmów.
Cóż. Nie wybierał zleceniodawców pod kątem ich sympatycznej fizjonomii.
Kiedy weszli do magazynu, pierwsze, co zobaczył, to rzędy małych klatek poustawianych na półkach i przykrytych szarym płótnem. Nie minęła sekunda — może dwie — a w pomieszczeniu rozległa się cicha, łagodna melodia, ni to śpiew, ni to świergot. Paweł poczuł, jak jego mięśnie się rozluźniają. Ogarnęły go spokój i błogość, wszystkie życiowe problemy nagle stały się nieważne lub niezwykle proste do rozwiązania.
— Przyjemne, prawda? — zagadnął go Drosselmeyer. — Działa podobnie jak medytacja. Łagodzi negatywne emocje, relaksuje, poprawia koncentrację i jasność myślenia. Człowiek czuje się świeżo, jak po spokojnie przespanej nocy.
— No, dobrze. — Paweł w porę przypomniał sobie radę pośrednika, że niczemu nie powinien się dziwić. — Ale co to za zwierzę?
Jego rozmówca zdjął z półki małą klateczkę i ściągnął z niej płócienną osłonę. Paweł wstrzymał oddech. Byłby wstrząśnięty, gdyby nie kojące działanie pieśni.
Elf mierzył kilkanaście centymetrów, trochę mniej niż lalka Barbie. Nie wyglądał ludzko, co najwyżej humanoidalnie; miał czteropalczaste dłonie, małe stópki, wielobarwne skrzydełka i nieproporcjonalnie dużą głowę. Jego ciało było jasne i półprzejrzyste, przypominało figurkę uformowaną z wosku albo z plastiku, jak jednorazowe sztućce. Wpatrywał się w Pawła zaciekawionym spojrzeniem zielonych, nieco wyłupiastych oczu.
— Najlepiej sypać im karmę dla ptaków — powiedział Drosselmeyer, odstawiając klatkę z powrotem na półkę. — W poidełku woda mineralna, bo od kranówki chorują. Owoce, koniecznie świeże, mogą być warzywa. Od czasu do czasu kawałek gotowanego kurczaka, ale lepiej z tym nie przesadzać. Od nadmiaru mięsa robią się trochę pobudzone.
Paweł przyglądał się, jak elf zaciska piąstki na metalowych prętach i nerwowo trzepoce skrzydełkami.
— Są bardzo czyste, więc jeśli o to chodzi, wystarczy umieścić słoiczek w kącie — kontynuował Drosselmeyer.
— O Boże... — Paweł nie mógł oderwać wzroku od klatki. Stworzonko usiadło na ściółce z trocin, a następnie za pomocą ostrych ząbków i zręcznych dłoni zaczęło obierać pestkę słonecznika. — A co mówią naukowcy?
— Rzecz jasna, są wniebowzięci. To znacznie bardziej interesujący obiekt niż nowy rodzaj żuka gnojowca, nie sądzi pan? Zacznijmy od tego, że te... istoty nie przypominają żadnego ze znanych nauce gatunków. O ile zrozumiałem wywody znajomego zoologa, ich istnienie stawia na głowie całą współczesną systematykę. Zabawa z klasyfikacją zapewniona na następne kilkanaście lat. Może nawet ktoś dostanie Nobla. My mamy trochę inne priorytety.
— Ach... oczywiście.

***


Z fragmentu opowiadania dowiadujemy się o endemicznym gatunku, odkrytym na tropikalnej bezludnej wyspie. Autorka przygotowała ilustracje, pozwalające podziwiać owe cuda natury w pełnej krasie i kolorach.



Dodano: 2007-11-27 01:28:31
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS