NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Weeks, Brent - "Nocny anioł. Nemezis"

Lee, Fonda - "Okruchy jadeitu. Szlifierz z Janloonu"

Ukazały się

Ferek, Michał - "Pakt milczenia"


 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Kukiełka, Jarosław - "Kroczący wśród cieni"

 Gray, Claudia - "Leia. Księżniczka Alderaana"

Linki

Gaiman, Neil - "Gwiezdny pył" (wersja specjalna)
Wydawnictwo: Mag
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Data wydania: Wrzesień 2007
Wydanie: 3, rozszerzone
ISBN: 978-83-7480-065-5
Oprawa: twarda z obwolutą
Format: 135x205 mm
Cena: 32 zł



Gaiman, Neil - "Gwiezdny pył"

Motyw sąsiadujących ze sobą światów jest równie stary, co fantasy. Gaiman nie odkrywa więc Ameryki, jednak tak przetwarza historię miłosną, ubraną w baśniowy strój, że „Gwiezdny pył” staje się nagle... No dobra, może nie powieścią strasznie oryginalną, ale przyjemnym czytadłem fantasy, posiadającym wszystko, czego od takiej lektury czytelnik może wymagać; niezłe love story na jesienne wieczory.

Są więc całkiem interesujący bohaterowie, odwzorowani zgodnie z realiami panującymi w wiktoriańskiej Wielkiej Brytanii, kiedy to toczy się akcja powieści. Zarówno Tristran i Yvaine to postaci stworzone według reguł podręcznika „How to Create Heroes for the Modern Fairy Tale?”. Ona piękna, tajemnicza; on – wędrowiec między światami, pragnący w życiu miłości i szczęścia, podrzutek szukający miejsca w życiu; w tle królestwo i walka o władzę. Bohaterowie to zwyczajna zabawa archetypem postaci baśniowych – heros musi w końcu znaleźć królewnę/księżniczkę/damę swego serca (niepotrzebne skreślić). Tę prawdziwą, niekoniecznie zleceniodawczynię głównego „questu” książki, jakim jest odnalezienie spadającej gwiazdy. Ponadto mamy w „Gwiezdnym pyle” i inne baśniowe elementy (wiedźmy, piratów), na szczęście podane w przystępny – i na swój sposób oryginalny sposób.

Także fabułę utrzymano w konwencji baśni – przy okazji możemy powiedzieć o niej, że jest do bólu liniowa, przewidywalna, mało oryginalna. Zbudowana została podług prawideł charakterystycznych dla gatunku: bohater wyrusza wykonać wyznaczony quest i po drodze przeżywa Wielkie Przygody i widzi wiele niezwykłych rzeczy, oraz zdarzeń. Tutaj nie ma nic niezwykłego w tym, że statki latają, drzewa gadają, a ludzie zamieniają się w zwierzęta i odwrotnie. W końcu to baśń.

I jako baśń „Gwiezdny pył” potrafi wciągnąć od początku do końca, bo brytyjski pisarz jest znakomitym gawędziarzem. Akcja toczy się stosunkowo szybko, a językowo nic nie zgrzyta. Można smakować styl, doskonale dopasowany do epoki, w której żyją bohaterowie, co jednak nie zwalnia autora z odpowiedzialności za pewne niedoróbki czy też zwyczajne błędy.

Rozumiem, że autor miał pomysł na stworzenie „kontynuacji powieści, której nigdy nie napisał”, o czym zresztą wspomina na koniec. Jednak nie musiał się trzymać tego pomysłu za wszelką cenę. Efektem bowiem dziełko z elementami po prostu zbędnymi i nic niewnoszącymi do opowieści. Można wręcz odnieść wrażenie, że pierwotnie to miało być po prostu krótkie opowiadanko, a w toku pisania, porwany weną Gaiman rozdął historię do czegoś, co zawisło gdzieś między nowelą a pełnoprawną powieścią.

Na szczęście płynna narracja pozwala na zapomnienie o Bożym świecie przez dwie, trzy godziny. Jak na fajne czytadło przystało, dwieście pięćdziesiąt stron mija jak z bicza strzelił i można lekturę odłożyć na półkę. Czy warto do niej wrócić? Albo książkę kupić? Ha, to jest dobre pytanie. Przeczytać można, to nie będą stracone godziny, ale Gaiman pisał znacznie lepsze rzeczy – choćby znakomitych „Amerykańskich bogów” czy „Sandmana”. A „Gwiezdny pył” to książka ledwie przyzwoita, czytadło dla niewybrednych, niewymagających czytelników, pragnących zanurzyć się w interesującym Never Never Landzie. Albo dla osób szukających przygodowo-miłosnego fantasy, ale nawet w tej kategorii (tj. czytadeł) są rzeczy lepsze (choćby i „Koralina” tegoż samego Gaimana...). Werdykt? Przeczytać można. Kupić? Niekoniecznie.


Autor: Żerań


Dodano: 2007-11-26 21:49:09
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

ajsber - 14:19 27-11-2007
Okazałem się niewybrednym, niewymagającym czytelnikiem lubiącym ledwie przyzwoite czytadła. Gdy już się podniosę z tego dna, być może uda mi pojąć się rzeczy wyższe i wartościowsze i wejść do snobistycznego klubu erudytów.

kurp - 20:47 27-11-2007
"Przeczytać można. Kupić? Niekoniecznie" - proszę o doprecyzowanie :) - Czy książka warta jest ryzyka związanego z jej kradzieżą? Czy też może warta jest odsiedzenia kilku wieczorów i przeczytania na empikowej kanapie? A może warta jest czekania piętnastu lat, jakie miną, nim będzie ją można wypożyczyć z biblioteki publicznej? ;)

RaF - 21:04 27-11-2007
Ależ nie, kurpiu, zupełnie nie zrozumiałeś tego, co Żerań chciał powiedzieć! 'Przeczytać można' - bo niby kto mi zabroni? Ale 'kupić - niekoniecznie', bo nie jest powiedziane, że będzie zawsze i wszędzie dostępna, prawda? :D

Ach, nie mogłem się powstrzymać ;)

MadMill - 21:12 27-11-2007
Przecież nie trzeba kupować od razu wydania w HC, nie? Są inne wydania przecież. ;) Warto przeczytać i warto kupić - ale ja jestem fanem Gaimana. :D

kurp - 21:46 27-11-2007
:D

Żerań - 22:15 27-11-2007
Wy, wy, wy złośliwcy, no! Jak można tak się nabijać z językowej niezręczności!

nosiwoda - 12:36 28-11-2007
O, ja tu postanowiłem dać Żeraniowi prezent z okazji zbliżających się świąt i powstrzymać się od (złośliwych) komentarzy, a tu widzę zostałem wyręczony :( No jak tak można, tuż przed Mikołajkami... :(
Ale skoro już poszło, to nie oprę się pokusie zauważenia, że słownik ortograficzny nieśmiało wskazuje, że "podług" jednak się pisze przez u zwykłe. A "brytyjski" małą literą.
Można zrzucić odpowiedzialność na redakcję, co jednak nie zwalnia autora z odpowiedzialności za pewne niedoróbki czy też zwyczajne błędy.
"Efektem bowiem dziełko z elementami po prostu zbędnymi i nic niewnoszącymi do opowieści." A może jakiś przykład? Bo na razie to takie pitu-pitu. Tylko, że to powinno znaleźć się w recenzji, a nie w komentarzu do niej. I przy okazji - a może jakieś orzeczenie w tym zdaniu?

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS