Głównym bohaterem powieści jest Daniel Weinreb, syn dentysty z Iowa. W tym konserwatywnym stanie Daniel nie może się w pełni rozwinąć i zaspokoić swoich potrzeb – szuka rozrywek i przyjemności, chce uciec od religijnej głupoty. Od pewnego momentu w swoim życiu nade wszystko chce latać, co w pewnym znaczeniu stało się możliwe dzięki wynalezieniu specjalnego aparatu. Oczywiście w większości stanów proces ten jest zakazany i tępiony jako oznaka najgorszego zdegradowania.
Jedyną widoczną na pierwszy rzut oka innowacją techniczną, jaką opisuje Disch jest ów aparat pozwalający latać. Dzięki niemu nasza dusza może opuścić ciało i wznieść się. Jest jednak jeden warunek – aby tego dokonać, trzeba będąc podłączonym do aparatu zaśpiewać pieśń. Taką, która zbliży nas do swego rodzaju ekstazy, pozwoli na lot. Wielu ludziom, ze względu na brak możliwości głosowych czy też wiary w samego siebie, nie udaje się to, w tym Danielowi. „Na skrzydłach pieśni” to historia jego życia, droga do celu, jakim jest latanie. Podczas lektury stale będziemy obserwować zawiłe losy Daniela w Ameryce opisywanej przed Discha.
Tym, co zwraca uwagę w „Na skrzydłach pieśni”, jest właśnie przedstawiony obraz Ameryki. Choć wizja odnosi się do lat niby już minionych, nadal jest aktualna i niepokojąco możliwa. Nastąpiła duża decentralizacja Stanów Zjednoczonych, poszczególne stany znacznie się usamodzielniły. Rozbity kraj nękają kryzysy w dostawach paliw i innych surowców, a wiele poszczególnych rejonów trawi bieda. Władzę przejmują fundamentaliści religijni. Konsekwencją zaostrzenia obyczajów moralnych w jednych regionach jest upadek tych wartości w innych. Zdecydowanie odmiennie na tle „ustatkowanego” stanu Iowa wygląda Nowy Jork – miasto przeludnione, biedne jak nigdy dotąd, nękane olbrzymią ilością kryzysów zaopatrzeniowych, a jednocześnie siedlisko wszystkiego, co w innych stanach uchodziłoby za nieprzyzwoite i amoralne. Dziś, w dobie zapowiadanych problemów z zaspokojeniem zapotrzebowania na ropę oraz przy obecnym wzroście religijności w USA, wizja ta zdaje się spójna i wręcz aż nazbyt realistyczna.
Choć przekaz powieści skierowany jest przede wszystkim do czytelnika z Ameryki, to i my możemy docenić krytykę społeczeństwa, jaką wyraża Disch. Autor obszernie wypowiada się o religii, konserwatyzmie i o ludziach po prostu. Celne i przykre to obserwacje. Jednak nade wszystko jest to historia o dążeniu do celu i realizowaniu marzeń.
„Na skrzydłach pieśni” to powieść, w której, jak myślę, wielu czytelników zauważy coś innego. Jest dobrze napisana, przemyślana, bardzo ludzka – i o ludziach, jak powinno być w wypadku dobrej literatury każdego typu. Nie daje spokoju jeszcze jakiś czas po przeczytaniu – a to chyba jeden z najważniejszych wyznaczników jakości książki. Nie jest to powieść szybka, taka, którą można przeczytać w dwa popołudnia, szukając rozrywki. Na szczęście.
Dzieło Discha zastanawia i sprawia wrażenie wielowarstwowego. Nie znając się na tym, co zostało nazwane na okładce „nową falą fantastyki”, nie mam mimo to wątpliwości, że słusznie określa się „Na skrzydłach pieśni” mianem gatunkowego klasyka.
Ocena: 9/10
Autor:
Vampdey
Dodano: 2007-11-04 19:35:32